oczami, z calego serca pragnac, zeby wyzdrowiala, a wtedy wynagrodzi jej to, co nazywal zdrada w stosunku do niej. To milczenie przez te wszystkie lata.
Nadeszla kolejna noc. Tym razem to Rikard mial ja spedzic na duzym krzesle w pokoju Jennifer. Nie odwazyl sie zostawic dziewczyny samej, bal sie, ze zgasnie jak wypalona swieca. Jennifer od czasu do czasu sie budzila, a kiedy sie upewnila, ze przyjaciel siedzi obok niej, zasypiala spokojnie. Nawet jesli spal, do czego nie chcial sie potem przyznac, byl przy niej. A to juz jej wystarczylo.
ROZDZIAL VII
Dopiero dziewiatego dnia ich pobytu w Trollstolen ukazala sie pierwsza wzmianka w gazetach, swiadczaca o tym, ze swiat zainteresowal sie losem zaginionych. W jednej z nich zamieszczono nastepujaca notatke:
„Jakie sa losy malzonkow Trine i Borre Pedersen? Ostatnio widziano ich w piatek, 22 pazdziernika, kiedy Borre wieczorem wyszedl z pracy. Wspominal, ze podczas weekendu wybiera sie na mecz pilki noznej, ale nie powiedzial dokladnie, na jaki.
Od tego czasu nikt ich nie widzial. Ich corka, mieszkajaca w Vindeid, dzwonila do rodzicow w poniedzialek, ale ich nie zastala. Wczoraj zadzwonila do warsztatu samochodowego ojca, ale niczego sie nie dowiedziala. Poniewaz pani Pedersen telefonuje zwykle do swojej corki przynajmniej kilka razy na tydzien, corka zaczela sie niepokoic i zglosila zaginiecie rodzicow. Samochod panstwa Pedersen zniknal, a wszystko w domu przy Fjellgata w Drammen swiadczy o tym, ze zamierzali sie wybrac w krotka podroz. Jesli malzonkowie Pedersen przeczytaja ten artykul, proszeni sa o natychmiastowy kontakt z…”
Jennifer poczula sie tego dnia lepiej. Konska kuracja Rikarda najwyrazniej przyniosla rezultat. Bol gardla powoli ustepowal, kaszel zrobil sie wilgotny i wydawalo sie, ze goraczka spadla.
Tym razem tace ze sniadaniem przyniosla jej Louise Borgum.
– Rikard spi jak zabity – rzekla z usmiechem – wiec ja dostapilam zaszczytu podania ci sniadania. Caly czas pilnuje cie jak smok, albo, jesli uwazasz, ze to brzmi lepiej, jak rycerz.
Jennifer usiadla i wziela tace.
– Dziekuje! Co u was slychac?
Dziwne, ze pokoj tak wiruje! Zmobilizowala sily i zmusila go, zeby sie zatrzymal.
– No, coz – odparla Louise. – Marzniemy, w hotelu panuja przeciagi, wiec jak najwiecej czasu spedzamy przy kominku. Przeczytalam juz wszystkie ksiazki, jakie tu znalazlam, ale nie bylo ich wiele. Kilka nudnych i starych jak swiat powiesci, kilka sfatygowanych wydan kieszonkowych i Biblia. Wlasnie zaczelam „Hotele i pensjonaty Norwegii”. Zostana mi juz tylko „Trasy piesze w Norwegii”.
Jennifer sie rozesmiala.
– Cos przeciez trzeba robic – kontynuowala Louise. – Wiesz, ta cala sytuacja jest absurdalna. Szescioro ludzi odcietych od swiata w tym strasznym domu, marzacych wylacznie o tym, zeby sie stad wydostac. Istnieje ryzyko, ze zacznie nas denerwowac zachowanie pozostalych osob przy stole albo przez te wymuszona bliskosc zaczniemy opowiadac sobie nawzajem historie naszego zycia. Masz duzo szczescia, ze lezalas tu przez trzy dni zupelnie odcieta od otoczenia!
– No – odparla z wahaniem Jennifer – nie bylo to wcale takie mile.
– Tak, oczywiscie. Jak dotad dobrze sobie radzimy. Rikard i Ivar kilka razy przygotowywali posilki i zmywali. Swietnie im to szlo!
– Nie jestem pewna, czy odpowiednio to ujelas – powiedziala z namyslem Jennifer. – Brzmi to tak, jakby to bylo czyms niezwykle wyjatkowym, ze mezczyzna robi cos w kuchni. Mezczyzni radza sobie tam rownie dobrze jak kobiety. Jesli jest inaczej, to tylko z winy nierozsadnych matek, ktore „poswiecaja sie” rodzinie i nie wpuszczaja synkow do kuchni.
Louise przyjela jej slowa z usmiechem.
– Oczywiscie, ze masz racje – przyznala. – Wyrazilam sie szablonowo.
Wygladalo na to, ze jest tego dnia w lepszym humorze.
– Moge cie o cos zapytac? – poprosila Jennifer pod wplywem impulsu. – Zupelnie nie moge odgadnac twojego wieku. Wlasciwie ile masz lat?
Louise zawahala sie przez moment, a potem lekko sie usmiechnela.
– To wielka tajemnica. Piecdziesiat dwa.
– Oj! – zawolala z podziwem dziewczyna. – Wygladasz naprawde mlodo!
– Tak, w okularach przeciwslonecznych. Zdradzaja mnie oczy.
– Nie wydaje mi sie, zeby jeszcze byly takie spuchniete – pocieszyla ja Jennifer, ktora zawsze byla bardziej szczera, niz od niej oczekiwano. – Wygladaly o wiele gorzej, kiedy tu przybylismy.
– Z pewnoscia ma to swoje naturalne przyczyny – odezwala sie ponuro Louise.
Jennifer wyciagnela do niej reke.
– Czy twoje malzenstwo rozpadlo sie calkiem niedawno?
Po twarzy Louise przebiegl ponury cien.
– Nie, to bylo przesadzone juz duzo wczesniej. Egil wykazywal ogromna cierpliwosc, ale wytrzymalosc kazdego czlowieka ma swoje granice.
Jennifer czekala bez slowa, ale Louise nie kontynuowala tematu. Ale mimo wszystko nie odeszla, wiec moze wolala, zeby dziewczyna zadawala jej pytania?
– Masz takie piekne ubrania. Czy jestes bardzo bogata?
Louise sie rozesmiala.
– Mysle, ze Rikard ma racje, mowiac, ze jestes dzieckiem! Tak, jestesmy bardzo bogaci. Egil jest dyrektorem.
Jennifer zwrocila uwage na to, ze Louise uzyla czasu terazniejszego. A zatem ich malzenstwo jeszcze trwalo.
– Moze to wlasnie bylo bezposrednim powodem – spekulowala Louise. Otrzasnela sie z tych mysli. – No, dosc tego. Musze chyba wracac do reszty. Czy potrzebujesz czegos jeszcze?
– Nie, dziekuje! Czy nie wydarzylo sie nic podejrzanego? Duchy nawiedzajace hotel albo cos w tym rodzaju?
– Owszem – zawahala sie Louise. – Czy Rikard nic ci nie mowil?
– Nie.
– Wczoraj rano zastalismy drzwi wejsciowe otwarte na osciez, wiec caly dom byl wyziebiony, zamarzla woda w kranie kuchennym, zgasl ogien w kominku… A my zamknelismy te drzwi! Jakby ktos chcial sie nas pozbyc. Jarl Fretne opowiadal, ze ktorejs nocy, kiedy on jeszcze czytal, poruszala sie klamka jego drzwi. Powoli, bardzo powoli opuszczala sie w dol. Cieszyl sie, ze zamknal je na klucz. Przyznal tez, ze nie mial dosc odwagi, by sprawdzic, kto byl po drugiej stronie. Poza tym spedzamy ze soba jak najwiecej czasu. Nie cierpimy tego domu. Jest taki… martwy! Wyzuty z wszelkich uczuc, o ile rozumiesz, co mam na mysli. A mimo to odnosze wrazenie, ze przebywa w nim jakies zywe stworzenie, ktore nas nienawidzi i zle nam zyczy. Och, zaczynam wygadywac glupstwa! To niepodobne do mnie, zwykle mysle dosc trzezwo. To ten dom musi wywierac na mnie zly wplyw.
Zamilkla.
– Co sie stalo? O czym myslisz?
Jennifer ocknela sie z zadumy.
– Louise, nie wiem, czy to bylo we snie, czy nie, bo mialam straszna goraczke, ale kiedy wspomnialas o tej klamce… Odnosze wrazenie, ze i ja widzialam cos podobnego.
– Jestes pewna?
– Nie, wcale nie! Pamietam tylko, ze okropnie sie przestraszylam.
Louise szybko podeszla do drzwi.
– Opowiem o tym Rikardowi, jak tylko sie obudzi.
Odwrocila sie w progu i usmiechnela przyjaznie.
– On bardzo sie o ciebie troszczy, wiesz?
Slowa te wlaly otuche w serce trawionej goraczka potarganej istoty siedzacej na lozku.