Ivar podazyl za nim na korytarz.
– Jennifer znalazla sie teraz w bardzo niezrecznej sytuacji – zaczal Rikard.
– Jennifer? A dlaczego?
– Nie wiedziala, ze to ty. Obawia sie, ze wyrobisz sobie niewlasciwe zdanie na jej temat.
– Nic nie rozumiem – stwierdzil zdezorientowany Ivar.
– Sadzila, ze to ja, rozumiesz?
Ivar zmarszczyl czolo.
– Nie bardzo wiem, o czym mowisz.
Rikard westchnal zniecierpliwiony.
– Ona twierdzi, ze zbyt namietnie odwzajemnila twoj pocalunek. Bo to chyba byles ty? – dodal podejrzliwie.
Wreszcie Ivar doznal olsnienia.
– To byla Jennifer? Jakim cudem…! Sadzilem, ze to Trine. Pomyslalem chyba tylko, ze zeszczuplala.
Rikard wybuchnal smiechem.
– No wiesz, Ivar! Tak sobie chodzisz i calujesz dopiero co owdowiale kobiety?
– Nie – zaprzeczyl zazenowany Ivar – natknelismy sie na siebie kilka razy w korytarzu, wypadlo jej cos z rak. Trine jest taka urocza, prawda? A wiec to byla Jennifer? W tej dziewczynie jest tyle zaru. Boze, co ona sobie o mnie pomysli?
Rikard sie zasmial.
– Wyjasnie jej okolicznosci.
– Tak, zrob to, prosze! I… nie mow o tym Trine, dobrze? Troche pozniej sprobuje jeszcze raz.
Jennifer rozesmiala sie z ulga, kiedy Rikard powtorzyl jej rozmowe z Ivarem.
– Mozna to nazwac spotkaniem z komplikacjami!
Potem odwrocila glowe, zeby uniknac jego wzroku, Rikard nie podjal tematu i po chwili wahania niepewnym krokiem opuscil pokoj.
Jennifer siedziala dalej bez ruchu, wciaz nie mogac przyjsc do siebie, przede wszystkim ze zdziwienia. Kilka minut w zamysleniu obracala w palcach dlugopis.
Odczuwala bezgraniczny smutek.
Oto koniec najpiekniejszej w swiecie przyjazni, pomyslala.
Kolejna noc byla strasznie zimna! Jennifer lezala skulona w lozku i drzala, zastanawiajac sie, czy sie przeniesc do salonu, ale nie mogla sie zdobyc na to, zeby przejsc obok tego odrazajacego trolla, ktory gorowal nad calym holem.
Glucho zakaslala. Chyba zbyt wczesnie wstala z lozka. A w kazdym razie nie powinna chodzic po wyziebionych korytarzach.
Nagle uniosla glowe i zaczela nasluchiwac. Natychmiast szybciej zabilo jej serce.
Znowu sie na cos zanosilo! Ale gdzie? Na gorze, czy moze w holu? W recepcji? W pokojach pozostalych gosci?
Ten dzwiek byl taki dziwny. Skradanie sie na palcach, stlumione pukanie i to skrzypienie. Miala wrazenie, ze slyszala te dzwieki juz wczesniej.
Potem znowu zapadla cisza.
Rikard, szeptala w glebi duszy. Chce do Rikarda!
Ale on byl tak daleko.
A moze to jego slyszy? Czy jej pokoj nie graniczy przez sciane z pozostalymi obecnie zamieszkanymi?
Nie, tylko z pokojem Ivara, a on zwykle mocno spal. Nie smiala go zawolac.
Pobiec szybko do Rikarda? Czy sie zdobedzie na taka odwage?
Albo wyjsc, krzyczec i czekac…
Jennifer stwierdzila, ze nie jest na tyle odwazna.
Wkrotce potem uslyszala pstrykniecie kaloryfera oznaczajace, ze prad znowu dzialal. No, na szczescie, pomyslala Jennifer.
Nastepnego ranka opowiedziala, co slyszala.
– Dlaczego od razu do mnie nie przyszlas? – zapytal z irytacja Rikard.
– Swietnie to rozumiem – wtracila Louise Borgum. – Tez bym sie nie odwazyla.
Tego dnia nie wydarzylo sie w Trollstolen nic szczegolnego. Ale dziennikarze coraz bardziej zaczeli interesowac sie sprawa zaginionych. Policja w Oslo poszukiwala jednego ze swoich ludzi, ktory powinien przyjsc do pracy po tygodniowym urlopie. W Trondheim zgloszono zaginiecie lektora Jarla Fretne.
Cztery zaginiecia w tym samym czasie byly czyms niezwyklym. A wszelkie slady po nich, dwojce z Drammen, jednym z Oslo i jednym z Trondheim, urwaly sie w sobote, dwudziestego trzeciego pazdziernika.
W gazetach nie podawano nic oprocz komunikatow o zaginieciu, jedynie rozgarnieci dziennikarze probowali na wlasna reke kojarzyc fakty.
Byla sobota. Minal tydzien od ich zaginiecia.
Jennifer zauwazyla, ze Rikard zaczal jej unikac. Bolalo ja to, ale bardzo dobrze go rozumiala. Nie on pierwszy w jej krotkim zyciu podziekowal za okazywane mu zainteresowanie.
Ale z Rikardem bylo inaczej. Czula, ze jest na siebie wsciekla. Nie powinna mu nic mowic! Ale nigdy w zyciu by nie pomyslala, ze sama…
Tak po prostu rzucila mu sie w ramiona, tak bezmyslnie!
A to byl tylko Ivar!
Doznala niesamowitego wstrzasu. Wyrwala sie z obrzydzeniem, pobiegla do Rikarda i rownie bezmyslnie wszystko mu wypaplala.
Jak mozna byc az tak glupim!
Rikard jeszcze raz obszedl te miejsca, z ktorych, wedlug slow Jennifer, mogly dochodzic tajemnicze odglosy. Przeszukal cale pietro, dlugo krazyl po sasiednich pokojach, sprawdzal tez pod oknem. Sporo czasu spedzil w recepcji, przegladajac zawartosc wszystkich szuflad i szafek, ale nie powiedzial nikomu, czy znalazl cos ciekawego.
Dzien mijal powoli, wszyscy probowali znalezc sobie jakies zajecie, zeby zajac czyms mysli i zeby czas sie tak nie wlokl. Jennifer, ktorej kaszel troche sie uspokoil, zabrala sie za pisanie noweli, ale poniewaz zabraklo jej papieru, nie mogla dokonczyc.
Przez caly czas pogoda sie wlasciwie nie zmieniala. Wprawdzie w poludnie pokazalo sie na chwile slonce, ale niewiele to pomoglo, bo na zewnatrz utrzymywala sie temperatura okolo minus dwunastu stopni, lodowaty wiatr przetaczal sie przez wierzcholek gory i wszyscy oprocz Jennifer byli zbyt lekko ubrani, zeby wyjsc. Louise i Trine byly ubrane w spodnice, cienkie rajstopy i trzewiki, mezczyzni tez mieli tylko niskie buty, zadnych czapek ani rekawic. Nic, co mogloby sie nadawac do brniecia wiele kilometrow w sniegu po zawianych drogach.
Rikard, najwyrazniej po dlugim namysle, przyszedl do Jennifer poznym popoludniem.
Usiadl naprzeciw niej.
– Czy mozemy troche pogawedzic?
Jennifer nie potrafila ukryc niepokoju.
– Rikard, to bez znaczenia, to byla spontaniczna reakcja i nie ma z soba nic wspolnego…
Powstrzymal ja.
– Sama sobie przeczysz. To przeciez ty nie moglas sie zachowywac spontanicznie w towarzystwie chlopcow. Ty sie zloscilas, jak tylko cie dotkneli.
– Mozliwe, ale tym nie musisz sie martwic. Mowie ci, ze to bez znaczenia.
– Jennifer, wiele myslalem. Zastanawiam sie nad tym, odkad kilka dni temu opowiedzialas mi o swoich… trudnosciach. To takie strasznie niesprawiedliwe, ze jakis dran moze zmarnowac ci zycie. Jestes na to zbyt delikatna i wrazliwa. Wiesz, zwiazek mezczyzny z kobieta moze byc bardzo piekny. Jesli chcesz, moge sprobowac… Moze zmienia sie twoje odczucia.
Najpierw nie zrozumiala, o co mu chodzi. Potem wstala i oburzona podeszla do okna, nie chcac mu spojrzec