mojego. Nie chce, zebys byla tak daleko. A wlasciwie co ty tutaj robilas?

– Znowu uslyszalam te odglosy.

Rikard zatrzymal sie w pol kroku.

– Kiedy?

– Calkiem niedawno. Najwyzej jakis kwadrans temu.

– I tak po prostu wychodzisz sobie z pokoju? – oburzyl sie. – Moglas przeciez…

– No, nie – przerwala mu rozgniewana. – Ostatnio miales pretensje o to, ze nie powiedzialam ci od razu! Nie smialam ci sie ponownie narazic, wiec wyszlam, chociaz smiertelnie sie balam!

– Przepraszam – powiedzial. – Wtedy jeszcze nie wiedzialem, ze mamy do czynienia z morderca.

Trzy kobiety pozostaly same na korytarzu.

Trine, szlochajac, udala sie do swojego pokoju. Zabrala jedyna swieczke. Dwie pozostale pozegnaly sie zdawkowo i tez sie rozeszly.

Jennifer usiadla w ciemnym pokoju, oczekujac na powrot Rikarda. Dopiero teraz zauwazyla, ze drzy na calym ciele. Zza sciany dobiegalo pochlipywanie przerazonej i bezsilnej Trine.

Rikard dlugo nie wracal. Slyszala, ze Ivar jest juz od dawna u siebie, a Rikard wciaz krazyl po hotelu, przypuszczalnie probujac dowiedziec sie czegos wiecej.

W koncu uslyszala przekrecany w zamku klucz, drzwi sie otworzyly i wszedl Rikard z ogarkiem swiecy w dloni.

– Siedzisz tak w tym zimnie? W dodatku tak cienko ubrana! Dlaczego sie nie polozylas?

Wszystko sie miedzy nimi zmienilo! Zniknela spontanicznosc, zabraklo juz tej szczerej radosci i poczucia bezpieczenstwa, jakie dawala sama jego obecnosc. Nie mogla jak dawniej chwycic go za reke albo przytulic sie do niego w poszukiwaniu pociechy i wsparcia.

Dlatego, ze sie zmienila, a on zerwal laczaca ich wiez kilkoma nieprzemyslanymi slowami.

– Nie wiedzialam, czy moge. A poza tym bylam taka roztrzesiona.

– Tak, to wszystko wyglada dosc przerazajaco. A ja, policjant, nie moge temu zapobiec!

Jennifer zaczela glosno myslec:

– Wcale go nie znalismy. Ale w tej sytuacji, kiedy przez dluzszy czas zmuszeni jestesmy razem mieszkac, zzywamy sie ze soba. Naprawde go zaluje, Rikardzie.

– Chyba wszyscy tak to odbieramy. A teraz poloz sie spac!

– A ty?

– Jeszcze troche posiedze. Musze to wszystko przeanalizowac.

– Rozumiem. No, coz, skoro nalegasz…

Wsliznela sie do lozka i lezala z otwartymi oczami. Rikard, zmarszczywszy czolo i zacisnawszy usta, zamyslony siedzial przy stole w migotliwym blasku swiecy. Jennifer mogla go bez przeszkod obserwowac z gluchym smutkiem w sercu i tesknota, jakiej nie doswiadczyla nigdy przedtem. Z tesknota, ktorej nie rozumiala. Uznala, ze spowodowal ja zal po utracie przyjaciela, ale zal nie byl jedynym uczuciem, ktore jej towarzyszylo. Bylo cos jeszcze. Prawie bol, dotkliwy, przejmujacy bol, i, co dziwne, radosc, ze moze na niego patrzec…

Nie, nie potrafila tego pogodzic.

Jarl Fretne… pelen rezerwy lektor, ktory zaledwie przed paroma dniami rozruszal sie na tyle, ze zaczal z nimi rozmawiac. Teraz nie zyje. Dziewczyna probowala to sobie uswiadomic, ale jej umysl zaprzatalo zbyt wiele rozproszonych mysli.

Co sie z nimi wszystkimi stanie? Wszystkimi? Z osmiu osob zostalo tylko piec.

Drgnela, kiedy uslyszala glos Rikarda. Nawet nie odwrocil glowy, w dalszym ciagu siedzial pochylony nad stolem.

– Wiem, ze nie spisz – powiedzial cicho, zeby nie obudzic innych. – Czy chcesz sie ze mna wybrac na mala wyprawe?

– Teraz? – szepnela. – Dokad? Chyba nie na dwor?

– Nie, skad.

– Oczywiscie, ze chce, ale jestem tak lekko ubrana.

– Pojde z toba do twojego pokoju.

Przemkneli sie bezglosnie do niej, gdzie szybko zalozyla cos cieplejszego. Nie smieli zapalic swiatla, bo Rikard wyjasnil szeptem, ze musza zachowac absolutna tajemnice.

Nastepnie przekradli sie do kuchni, gdzie Rikard, ku zaskoczeniu Jennifer, chwycil kilka paczek herbatnikow. Czy nagle zglodnial w srodku nocy? Czy moze mieli isc az tak daleko?

Wlasciwie czy byla jeszcze noc? Chociaz panowaly ciemnosci, musial sie zblizac brzask. Ich dziesiaty dzien w znienawidzonym Trollstolen.

Tej wlasnie nocy szczegolnie nienawidzili tego domu!

Kiedy przechodzili przez lodowaty korytarz za kuchnia, prowadzacy do pomieszczen gospodarczych i pokoi dla obslugi, Jennifer zadrzala. Przyszlo jej na mysl cos naprawde przerazajacego. Tak ja to zaszokowalo, ze mimowolnie przystanela.

– Co sie stalo? – zapytal cicho Rikard.

Wpatrywala sie w niego w ciemnosciach. A jesli… jesli to wlasnie Rikard jest sprawca calego zla? Jest policjantem i nie potrafi rozwiklac zagadki Trollstolen? Wlasciwie nie wie, co sie z nim dzialo przez piec minionych lat. Wtedy byl taki mily i lagodny dla dziecka, ktorym byla. Teraz popisal sie cynizmem i wyrachowaniem. Bez watpienia stal sie tez twardszym czlowiekiem.

A tymczasem ona idzie za nim potulnie jak owieczka prowadzona na rzez!

Kiedy Jennifer sie nie poruszyla, Rikard powtorzyl pytanie z nutka niecierpliwosci w glosie:

– Co sie stalo? Dlaczego sie zatrzymalas?

Otrzasnela sie.

– Nic takiego – rzucila beztrosko. – Pozwol, ze ja poniose swiecznik!

Wyczula jego zdziwienie, ale ujela w dlon solidny swiecznik z nie zapalona swieca. Bron…

Jakie straszne mysli przychodza jej do glowy na temat przyjaciela z dziecinstwa, ktory, jak wlasnie odkryla, sporo dla niej znaczy…

Nie mogla jednak odpedzic ponurych podejrzen.

Rikard sie zatrzymal. Rozlegl sie trzask zapalki. Zapalil niesiona przez nia swiece. Dostrzegla wtedy, ze znalezli sie przed jakimis drzwiami.

Wyjal pek kluczy, wybral jeden z nich i otworzyl.

– Nie przestrasz sie – mruknal.

Jennifer uwazala, zeby miec go przed soba, tak by nie mogl sie wymknac i zatrzasnac za soba drzwi.

Co za podle mysli! Nie mogla ich jednak powstrzymac.

Plomien swiecy zamigotal w malym pokoiku. Na jedynym lozku spoczywala jakas postac.

Jeknela tylko i odruchowo zlapala Rikarda za reke. Byl to Jarl Fretne, blady, z zamknietymi oczami.

– Chce stad wyjsc – powiedziala, podchodzac do drzwi. Rikard ja powstrzymal.

– Przyjrzyj mu sie troche uwazniej – poprosil.

Jennifer rzucila ostrozne spojrzenie w strone zmarlego. Odczuwala ten rodzaj strachu przed nieboszczykami, jaki cechuje ludzi, ktorzy nigdy wczesniej nie widzieli zadnego zmarlego.

Serce zaczelo jej mocniej bic ze strachu.

– Ale… on…?

– Wlasnie – usmiechnal sie Rikard. – On oddycha. Gdybym mogl mu dac cos mocniejszego, ale w tym hotelu nie ma nawet kropelki alkoholu. Mozesz namoczyc te chusteczke? Sprobujemy go docucic.

Jennifer spelnila jego prosbe.

– Powiedziales przeciez, ze nie zyje.

– Tak, rzeczywiscie, ale od razu widzialem, ze zyje. Nie chcialem po prostu, zeby ktos sie o tym dowiedzial. Nie ufam nikomu oprocz ciebie.

Jego slowa sprawily, ze zaczerwienila sie ze wstydu. Rikard zwilzal chusteczka czolo Jarla Fretne, kiedy Jennifer polozyla mu reke na ramieniu.

– Przepraszam cie, Rikardzie!

Nie pytal dlaczego. Odwrocil sie tylko do niej i poglaskal ja po policzku ze smutnym usmiechem.

– Wlasnie przed chwila zauwazylem twoj niepokoj i zrozumialem jego przyczyne. Zrobilo mi sie przykro,

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату