Przypomniala sobie na przyklad, ze przez cala noc ukladala male okragle miseczki, nie mogac zrobic z nimi porzadku.
To byl niezwykle denerwujacy sen, ktory uporczywie powracal. W koncu zaczela nienawidzic niewinnych naczyn.
Jarl Fretne dopytywal sie, co sie dzieje w domu, ale Jennifer nie miala zbyt wiele do opowiedzenia. Jedyne, o czym mogla mowic, to lek i beznadziejna tesknota za powrotem do ludzi.
Potem wyszla, zostawiajac lektora samego w przymusowym odosobnieniu.
– Louise – rzekl zdecydowanie Rikard. – Moge z toba porozmawiac?
– Oczywiscie!
– Chodzmy do mojego pokoju. Wprawdzie Jennifer tam czyta, ale ona jest wprowadzona w sytuacje. Nie musisz sie jej obawiac, to najuczciwsza ze wszystkich znanych mi dziewczyn.
Jennifer przyjela ich z pytajacym, odrobine nieprzytomnym usmiechem i odlozyla ksiazke. Czytala ckliwa powiesc pod tytulem „Bez zrozumienia”. Dzielo to bylo tak szmirowate, ze od pewnego czasu wywolywalo u niej mdlosci, wiec z tym wieksza wdziecznoscia przywitala odmiane.
Kiedy usiedli, Rikard od razu przystapil do rzeczy.
– Wydaje mi sie – powiedzial z naciskiem – ze rozwiazalem dreczaca nas tajemnice, ale jest jedna rzecz, ktora sie nie zgadza.
Louise czekala bez slowa.
– Pierwszej nocy, kiedy bylem z Jennifer w piwnicy, ktos stamtad wybiegl i nas zamknal. To bylas ty, prawda?
Nie odpowiedziala od razu, po prostu obserwowala go, palac papierosa.
– Dlaczego tak uwazasz?
– Mysle, ze czegos szukalas. Czy nie mam racji? Czegos, czego nie znalazlas.
W dalszym ciagu milczala.
– Nie znalazlas tego rowniez nastepnej nocy na pietrze. Ogarnela cie taka rozpacz, ze przezylas tam zalamanie nerwowe. Pozniej przyszlo jeszcze jedno, wtedy probowalas stad uciec. Teraz sie uspokoilas, byc moze tylko chwilowo.
Jego slowa nie doczekaly sie odpowiedzi, jedynie na twarzy Louise malowalo sie coraz wieksze napiecie.
Rikard kontynuowal:
– Bo na razie juz tak nie cierpisz z powodu braku alkoholu, prawda?
Przez chwile wygladalo na to, ze Louise rzuci sie do wyjscia i ucieknie, ale sie opanowala.
– To niedorzeczne! Co za pomysly przychodza ci do glowy?
– Bylas tak lekko ubrana. W Boren jest sanatorium odwykowe dla alkoholikow. Ucieklas stamtad?
Strzepnela popiol z papierosa.
– Nie, to nie bylo konieczne. To nie jest zaklad zamkniety, moge przychodzic i wychodzic, kiedy tylko chce. Sama prosilam, zeby mnie przyjeto, ale po kilku dniach nie moglam tam wytrzymac. Pragnelam tylko, zeby moc wypic chociaz jeden kieliszek, snily mi sie butelki wina. Powiedzialam wiec, ze moj maz zachorowal i musze pojechac do domu. Nie wiem, czy mi uwierzyli, bo przeciez nie mam juz meza. W Boren wprowadzono zakaz sprzedazy alkoholu, wiec zdecydowalam sie pojechac tym dodatkowym autobusem do Vindeid, bo tam jest sklep monopolowy i restauracja. I w ten sposob znalazlam sie w tym piekle. Hotel dla abstynentow!
Rikard i Jennifer siedzieli w milczeniu.
Wreszcie przerwala je Jennifer, pytajac naiwnie:
– Moze wlasnie to zadziala? Byc moze twoje cialo tego potrzebowalo, zeby sie odzwyczaic?
Twarz Louise Borgum wykrzywil gorzki grymas.
– Zeby to bylo takie proste! Ale moze tak, moze nie. Wiem tylko, ze w ciagu spedzonych tutaj dni przeszlam pieklo. I jeszcze to, ze probowalam to ukryc…
Zaczela cicho plakac.
Jennifer usiadla kolo niej i polozyla jej dlon na ramieniu.
– Dziekuje – szepnela Louise. – Jestes bardzo mila, Jennifer. To takie niesprawiedliwe! Egil pije duzo wiecej ode mnie, musimy to robic ze wzgledow reprezentacyjnych, ale on moze przestac, kiedy tylko chce. A ja nie. Mam o wiele nizszy prog odpornosci niz on. Ale… jak sie zorientowales, Rikardzie?
– Kojarzac mnostwo szczegolow. Te potluczone butelki na pietrze… Nie natknelas sie na nie przez przypadek. Rozbijalas je o sciane z wscieklosci i rozczarowania, nieprawdaz? Dlatego, ze byly puste.
– Tak – przyznala ze wstydem.
Ale Rikarda bardziej zajmowal jego problem.
– A wiec to ty bylas w piwnicy?
– Tak. Przepraszam, ze was tak mocno odepchnelam i zamknelam! Bylam zdesperowana, nie panowalam nad soba. Balam sie, ze zostane zdemaskowana, jeszcze wtedy was tak dobrze nie znalam.
Rikard odetchnal z wyrazna ulga.
– No, w takim razie zagadka jest juz prawdopodobnie rozwiklana. Brakowalo mi tylko wyjasnienia tego epizodu z piwnica. Wobec tego mysle, ze mozemy sie przygotowac na ostatni akt.
Jennifer popatrzyla na niego z wyrzutem.
– Czy policjanci uzywaja takich teatralnych wyrazen?
Rikard spojrzal na nia roziskrzonymi radoscia oczyma.
– Czasami i policjanci moga sobie na to pozwolic.
– Jasne – Jennifer odwzajemnila jego usmiech i poczula, ze wystarczy, iz jest dla niej mily, a gotowa pojsc za nim w ogien.
Rikard podziekowal Louise za pomoc i pozwolil jej odejsc.
– To dopiero poczatek przedstawienia – rzekl do Jennifer, kiedy zostali sami. Mial surowy wyraz twarzy. – Odbedzie sie tu prawdziwy spektakl, w ktorym ty, droga Jennifer, zagrasz jedna z glownych rol!
– Ja? Nic nie rozumiem.
– Zdobedziesz sie na taka odwage? Zdemaskujesz morderce?
Popatrzyla badawczo na Rikarda i zaczela zalowac swojej obietnicy, ze pojdzie za nim w ogien.
– Czy to niebezpieczne?
– Caly czas bede przy tobie.
Po krotkim wahaniu – zastanawiala sie, na ile ja stac – skinela glowa.
– Oczywiscie, dla ciebie zrobie wszystko.
– Prawie wszystko – poprawil.
– Tak – przyznala. – Prawie wszystko.
Sama mysl, ze Rikard moglby byc dla niej kims wiecej niz silnym i godnym zaufania opiekunem, bezgranicznie ja przerazala. Nie potrafila jednak tego wytlumaczyc.
Slowa Jennifer troche zabolaly Rikarda. Aby zatrzec to wrazenie, rzucil lekko:
– No, wszystko sie chyba wyjasni, kiedy znowu porozmawiam z Marit, zobaczysz.
– Tak, na pewno – przyznala Jennifer najzalosniejszym i najbardziej grobowym glosem, jaki kiedykolwiek u niej slyszal.
Do licha! Dlaczego musial wspomniec Marit? Znowu zranil Jennifer.
Bylo rzeczywiscie tak, jak sam powiedzial: Rikard Mohr to chyba niezly policjant, ale jesli chodzi o kobiety, posiada tyle wyczucia i taktu, co walec drogowy!
Jennifer sie wyprostowala i zmienila temat.
– Juz od dawna mowiles, ze jestes bliski rozwiazania zagadki. Jak do tego doszedles?
– Jeszcze nie wiem wszystkiego – przypomnial. – Borre mi podpowiedzial, jak to moglo przebiegac. Wtedy, kiedy wszedl do holu, przemarzniety i na wpol przytomny.
– Ale to byly tylko majaki! Mowil o jakichs skrzynkach na listy, przegrodkach pocztowych czy czyms takim.
– Wlasnie! I to mnie doprowadzilo do interesujacego odkrycia!
Jennifer popatrzyla na niego wyczekujaco, ale nie chcial powiedziec nic wiecej.
– Rikard, na co zmarl Borre?
– Zostal uduszony poduszka…