– Wiedziales o tym przez caly czas?

– Wiele na to wskazywalo. Ale nie moglem uwierzyc, ze ktos z nas bylby zdolny do popelnienia morderstwa!

Jennifer przechadzala sie niespokojnie po pokoju.

– Wobec tego wiesz, kto to jest?

– Sadze, ze wiem, Jennifer. To ta sama osoba, ktora widzialem w policyjnym protokole. Intensywnie sie zastanawialem nad tym zdjeciem, az wreszcie doznalem olsnienia. To czlowiek bez sumienia, posiadajacy na swoim koncie liczne drobne oszustwa i roznego rodzaju malwersacje. Jest rowniez podejrzany o popelnienie powazniejszych przestepstw, ale nigdy nie zostal skazany.

– Czy zostal ukarany?

– Tylko za drobne wykroczenia, glownie kara grzywny.

– Dlaczego nie interweniowales wczesniej?

– Wydawalo sie to takie nieprawdopodobne. A poza tym byl jeszcze ten epizod z piwnica.

– No tak. Tez juz wiem, kto jest morderca, Rikardzie, i wcale mi sie to nie podoba. Jest mi tak smutno.

Popatrzyl na nia z odrobina rozbawienia, ale bez zlosliwosci.

– A wiec do czego doszlas? – zapytal.

– Nie wiem, moze to glupie, ale do tych napadow potrzeba bylo sporo sily, prawda? A dlaczego autobus mialby jechac wlasnie tego dnia, w ktorym zjawil sie lektor Fretne? I dlaczego zboczylismy z trasy?

– Niezle pomyslane – przyznal Rikard. – Moze chcesz wstapic do policji?

Jennifer rozesmiala sie zadowolona z jego pochwaly, ale jednoczesnie przygnebiona.

– A ja, kiedy lezalam w goraczce, myslalam, ze widze w swoim pokoju zmarlego Borre!

Rikard zmarszczyl brwi.

– Tak, wspominalas o tym. Rzeczywiscie tak bylo?

Odparla ze zdziwieniem:

– Nie, pamietam tylko, ze pomyslalam: To nie moze byc prawda, przeciez ty nie zyjesz. Na szczescie nie przypominam sobie jego twarzy!

Poczula nagle, ze Rikard trzyma ja tak mocno za ramie, ze az ja to boli. Puscil ja zmieszany.

– Rzeczywiscie mialas straszne sny – zasmial sie lekko.

Skonsternowana Jennifer pomyslala nawet, ze zbyt lekko. Co sie z nim dzieje?

– No, w kazdym razie udalo mi sie uknuc swietna intryge – kontynuowal Rikard. – Musimy zlapac morderce na goracym uczynku. Jesli tylko zechcesz mi pomoc…

– Naturalnie! Co moge zrobic?

– Bedziesz udzielac odpowiedzi, ktorych sie wczesniej nauczysz. A poza tym musisz udawac, ze jestes we mnie zakochana. Myslisz, ze dasz rade?

Zadrzala, powodowana tym samym niepojetym strachem.

– Sprobuje. Chociaz bedzie to troche trudne. Zawsze byles dla mnie doroslym opiekunem, bezpieczna opoka. Ale… jestes pociagajacy. Nie bedzie to z mojej strony zadna ofiara – zemscila sie.

Jeknal, slyszac intonacje jej glosu.

– Jennifer, badz tak mila! Juz slysze, jak to okropnie zabrzmialo. Tak przerazajaco wyrachowanie. Przebacz mi te slowa! Mozemy teraz przecwiczyc twoje odpowiedzi?

Wszystko mialo sie rozegrac poznym wieczorem.

Rikard caly czas czuwal nad przebiegiem wydarzen, niemal je rezyserujac. Razem z pozostalymi zasiadla do kolacji Trine. Uznala, ze dalsze przebywanie w samotnosci nie ma sensu.

Nikt jednak sie nie cieszyl. W tej wciaz zmniejszajacej sie grupie panowala przytlaczajaca atmosfera.

Kiedy tylko Rikard zauwazyl, ze ktos chce odejsc od stolu, natychmiast zareagowal. Wstal z miejsca.

– No, Jennifer, czas, zeby dzieci kladly sie spac.

Wyszedl z nia do holu, gdzie oswietlenie, jak zwykle, bylo anemiczne. Zatrzymal sie przy jej drzwiach.

– Dobranoc, moja przyjaciolko – przemowil teatralnym szeptem. Potem przyciagnal ja do siebie.

Jennifer wypowiedziala cicho swoja kwestie, tak bardzo skoncentrowana, ze piekly ja z przejecia uszy.

– Nie, zaczekaj, Rikardzie! Musze cie o cos zapytac.

– Tak? – zainteresowal sie i lekko ucalowal jej policzki.

Jennifer prawie wpadla w panike. Nie sadzila, ze tak sie wczuje w role.

Uszczypnela go ostrzegawczo.

– Wiesz, tej nocy na pietrze – zaczela niby przyciszonym glosem, ktory w rzeczywistosci rozbrzmiewal donosnie.

Zupelnie jak wytrawna aktorka na scenie! pomyslal Rikard.

– Tak, o czym chcesz powiedziec?

– Ja… nie chcialam tego mowic, poniewaz uwazalam, ze ktos mi zaufal i nie moge go zawiesc, ale byc moze to wazne.

W salonie zalegla glucha cisza. Trzy zebrane tam osoby czekaly taktownie, az milosna scena dobiegnie konca i beda mogly przejsc do swoich pokoi, rownoczesnie przysluchujac sie rozmowie prowadzonej w korytarzu.

– Jennifer – rzucil surowo – czy cos przede mna ukrywasz?

– Tak… to tylko jakis list. Ktos mi go wcisnal w reke.

– List? Otworzylas go?

– Nie, nigdy nie otwieram cudzej korespondencji.

– Gdzie go masz? – zapytal podekscytowany. – Moge go zobaczyc?

– Jest w moim pokoju. Nie chce, zeby dowiedzieli sie o nim pozostali.

– W porzadku! Wobec tego poczekajmy godzine, az pojda spac. A potem do ciebie przyjde.

– Alez Rikardzie! W srodku nocy? – zaprotestowala, zaszokowana propozycja.

– Tak, wtedy zobacze ten list i zostane u ciebie.

Odetchnela zachwycona:

– Och, naprawde zechcesz?

– Niczego bardziej nie pragne – zapewnil tak namietnie, ze prawie dala sie oszukac. – Nie zamykaj drzwi, Jennifer!

– Nie, na pewno nie zamkne. Do zobaczenia!

Naprawde dobrze mi poszlo, pomyslala, podczas gdy Rikard otwieral jej pokoj. Zaraz jednak przezyla gwaltowny wstrzas, bo Rikard przyciagnal ja do siebie i pocalowal. Jennifer chciala go odepchnac, ale zaraz pomyslala: Udawaj zakochana! Musisz grac na wypadek, gdyby nadszedl ktos od strony holu.

Uspokoila sie wiec i polozyla mu dlonie na karku. W glowie jej huczalo. Natychmiast zauwazyla, ze uspokoila sie naprawde, upojona bliskoscia Rikarda. Nie liczylo sie nic poza nim. Czula takze, ze i jego zachowanie uleglo odmianie, juz nie udawal. O Boze, co sie z nami dzieje, pomyslala.

Powoli i niechetnie wypuscil ja z uscisku. Wciagnal gleboko powietrze, poruszony wlasnymi uczuciami. Nie baczac na to, co mialo nastapic pozniej, weszla do swojego pokoju, ale Rikard szybko ja stamtad wyciagnal. Zamknal drzwi, zeby pozostali mysleli, ze Jennifer rzeczywiscie jest juz u siebie, podczas gdy ona szybko sie pochylila i schowala za kontuarem recepcji. Rikard pogasil swiatla na noc i poszedl do siedzacych w salonie.

Slyszala, jak wszyscy czworo przechodzili przez hol w drodze do swoich pokoi. Rozmawiali o tym, ze hol stal sie taki ponury i odstraszajacy, kiedy oswietlal go tylko blask palacej sie na zewnatrz lampy i swiatlo padajace z ich korytarza. Wszystkie drewniane postacie i wypchane zwierzeta wygladaly tak przerazajaco.

Potem znikneli kazde w swoim pokoju i w hotelu zapadla cisza.

Jennifer przekradla sie bezszelestnie i usiadla na podlodze za olbrzymim trollem.

Za chwile rownie bezglosnie dolaczyl do niej Rikard. Siedzieli oparci o szeroki cokol, na ktorym stal troll, z oczami zwroconymi w strone korytarza z sypialniami, zeby moc obserwowac, czy ktos nadchodzi.

Minelo dziesiec minut. Rikard tkwil bez ruchu, jak gdyby nie zauwazal jej obecnosci. Przez szybe wpadal tylko blask oswietlenia z zewnatrz, ale mimo ze nie dochodzil do nich, Jennifer widziala Rikarda, bo oczy zdazyly sie jej przyzwyczaic do ciemnosci. Zobaczyla, ze drza mu rece. Nie wiedziala, czy powodem bylo napiecie, czy tez to, co zaszlo miedzy nimi przed chwila. Sama byla tak poruszona, ze serce nie zdazylo sie jeszcze uspokoic. Bijace od Rikarda cieplo, dotyk jego kolana… To sprawialo, ze czula dreszcze przebiegajace po calym ciele. Powrocily uczucia, ktore, jak sadzila, umarly przed pieciu laty. Uczucia, ktorych nigdy nie doznala w obecnosci innych

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату