— O tak.

— Lepiej mu nie bedzie?

— Lepiej niz martwy? Watpie.

— Dobra. No to, ludzie, mozecie go zabrac.

Obaj straznicy odsuneli sie, kiedy wynoszono cialo.

— Czemu robisz obrazki zabitego? — spytal troll.

— Eee… Moga pomoc, gdybym chcial czegos szukac…

— Chcial oszukac? A podobno taki byl swiety maz… — Troll pokrecil glowa.

Tyleczek wyjal obrazek i przyjrzal sie raz jeszcze. Byl prawie czarny. Ale…

U stop schodow pojawil sie funkcjonariusz.

— Jest tam ktos, kto sie nazywa… — stlumil parskniecie — …Cudo Tyleczek?

— Tak — odparl ponuro Tyleczek.

— No to komendant Vimes kazal ci przyjsc do palacu Patrycjusza, ale zaraz.

— Dla was to jest kapral Tyleczek! — huknal Detrytus.

— W porzadku — uspokoil go krasnolud. — Gorzej juz nie bedzie.

Pogloska jest informacja przedestylowana tak dokladnie, ze potrafi sie przesaczyc wszedzie. Nie potrzebuje drzwi ani okien — czasami nawet ludzie nie sa jej potrzebni. Moze istniec dzika i swobodna, moze mknac od jednego ucha do drugiego bez dotykania warg.

Juz sie wydostala. Z wysokiego okna w sypialni Patrycjusza Sam Vimes widzial ludzi zmierzajacych w strone palacu. Nie byl to tlum, nie byly to nawet duze grupy — ale brownowskie ruchy na ulicach coraz wiecej i wiecej osob popychaly w tym wlasnie kierunku.

Uspokoil sie troche, widzac przechodzacych przez brame jednego czy dwoch gwardzistow.

Lezacy w lozku Vetinari otworzyl oczy.

— Ach… komendant Vimes — wymamrotal.

— Co sie stalo, sir? — zapytal Vimes.

— Jak sie zdaje, leze w lozku, Vimes.

— Byl pan w swoim gabinecie, sir. Nieprzytomny.

— Cos podobnego… Musialem… sie przepracowac. No coz, dziekuje. Gdybys zechcial uprzejmie… pomoc mi wstac…

Vetinari sprobowal sie podniesc, zachwial sie i upadl na plecy. Twarz mial blada, a na czole kropelki potu.

Ktos zapukal do drzwi. Vimes uchylil je odrobine.

— To ja, sir. Fred Colon. Odebralem wiadomosc. Co sie dzieje?

— Ach, to ty, Fred. Kogo masz ze soba?

— Jestem ja, funkcjonariusz Flint i funkcjonariusz Klepacz, sir.

— Dobrze. Niech ktos pojdzie do mnie i kaze Willikinsowi przyniesc moj mundur uliczny. A takze moj miecz i kusze. I torbe podrozna. I pare cygar. Niech powie lady Sybil… powie lady Sybil… Niech wyjasni lady Sybil, ze musze dopilnowac spraw na miejscu, to wszystko.

— Ale co sie dzieje, sir? Ktos na dole mowil, ze lord Vetinari nie zyje!

— Nie zyje? — wymruczal z lozka Patrycjusz. — Nonsens!

Poderwal sie, zsunal nogi na podloge, wstal… i zlozyl sie powoli. Byl to przerazajacy, powolny upadek. Vetinari, wysoki mezczyzna, musial pokonac daleka droge. Uczynil to, skladajac jeden staw po drugim. Najpierw oslably kostki u nog i osunal sie na kolana. Kolana ze stukiem uderzyly o podloge, a wtedy zgial sie w pasie. W koncu odbil sie od dywanu czolem.

— Oj — powiedzial.

— Jego lordowska mosc jest nieco… — zaczal Vimes. Potem chwycil Colona i wywlokl go z pokoju. — Mysle, ze zostal otruty, Fred. Taka jest prawda.

Sierzant byl przerazony.

— Na bogow! Mam sprowadzic doktora?

— Oszalales? Chcemy, zeby zyl.

Vimes przygryzl warge. Powiedzial to, co przyszlo mu do glowy, a teraz z pewnoscia delikatny opar plotki plynie juz przez miasto.

— Ktos jednak powinien go zbadac — dodal glosno.

— Jasna sprawa! — zgodzil sie Colon. — Mam przyprowadzic maga?

— A skad wiemy, ze to nie ktorys z nich?

— Na bogow!

Vimes myslal szybko. Wszyscy lekarze w miescie byli zatrudnieni przez gildie, a wszystkie gildie nienawidzily Vetinariego, wiec…

— Kiedy bedziesz mial tu dosyc ludzi, zeby moc kogos poslac, niech pobiegnie do stajni na Krolewskim Wzgorku i sprowadzi Jimmy’ego Paczka.

Colon byl chyba jeszcze bardziej wstrzasniety.

— Paczka? Przeciez on w ogole sie nie zna na doktorzeniu. Zaprawia konie wyscigowe!

— Sprowadz go, Fred.

— A jesli nie zechce przyjsc?

— Wtedy powiesz, ze komendant Vimes wie, dlaczego Rozesmiany Chlopiec nie wygral w zeszlym tygodniu Quirmskiej Studolarowej. I jeszcze, ze jak mi wiadomo, troll Chryzopraz stracil na tej gonitwie dziesiec tysiecy.

Colon byl pod wrazeniem.

— Ma pan paskudnie dzialajacy umysl, sir.

— Niedlugo zjawi sie tu mnostwo ludzi. Chce miec przed tymi drzwiami dwoch straznikow, najlepiej trolli albo krasnoludow. Nikomu nie wolno wchodzic bez mojej zgody. Jasne?

Colon wykrzywil sie, gdy na jego twarzy walczyly ze soba rozmaite emocje.

— Ale… otruty? — zapytal wreszcie. — Przeciez ma ludzi do probowania potraw i w ogole!

— Wiec moze zrobil to ktorys z nich, Fred.

— Moi bogowie, sir! Nikomu pan nie ufa, prawda?

— Nie, Fred. A przy okazji, czy to ty zrobiles? Zartowalem — dodal szybko Vimes, gdyz twarzy Colona grozilo zalanie lzami. — Bierz sie do roboty. Nie mamy wiele czasu.

Zamknal za sierzantem drzwi, przekrecil klucz w zamku i zablokowal klamke krzeslem. Uniosl Patrycjusza z podlogi i przetoczyl go na lozko. Vetinari jeknal. Powieki mu zadrzaly.

Trucizna, myslal Vimes. Najgorsza rzecz ze wszystkich. Nie robi halasu, truciciel moze byc o cale mile od miejsca zbrodni, nie widac jej, czesto nie mozna jej tez wyczuc wechem ani smakiem. Moze byc wszedzie — i jest, robi swoje…

Patrycjusz otworzyl oczy.

— Chcialbym szklanke wody — oznajmil.

Przy lozku stal dzbanek i szklanka. Vimes chwycil dzbanek i zawahal sie.

— Posle kogos, zeby przyniosl swiezej — powiedzial.

Vetinari zamrugal bardzo powoli.

— Ale, sir Samuelu — rzekl — komu moze pan zaufac?

Kiedy Vimes zszedl wreszcie na dol, w wielkiej sali audiencyjnej zebral sie juz spory tlumek. Ludzie krazyli wkolo, zmartwieni i niespokojni. I jak wszystkie wazne osoby wszedzie, kiedy byli zmartwieni i niespokojni, wpadali w gniew.

Pierwszym, ktory podszedl do Vimesa, byl pan Boggis z Gildii Zlodziei.

— Co sie dzieje, Vimes? — spytal stanowczo.

Vimes zmierzyl go wzrokiem.

— Sir Samuelu, chcialem powiedziec — poprawil sie Boggis szybko, tracac nieco stanowczosci.

— Jak sadze, lord Vetinari zostal otruty.

Gwar w tle ucichl nagle. Boggis uswiadomil sobie, ze poniewaz to on zadal pytanie, znalazl sie w dosc

Вы читаете Na glinianych nogach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату