— Zdarzyly sie dwa morderstwa — rzekla Angua. — Jestem prawie pewna, ze golem dokonal jednego z nich, a prawdopodobnie obu. Wiesz cos o tym, Dorfl?
— Przepraszam, ale… — wtracila Cudo. — Chcesz mi powiedziec, ze to… ta rzecz jest napedzana slowami? To znaczy… ona mi mowi, ze jest napedzana slowami?
— Czemu nie? Slowa maja moc. Wszyscy o tym wiedza. W miescie jest wiecej golemow, niz moglabys przypuszczac. Wyszly z mody, ale sa trwale. Moga pracowac pod woda, w absolutnej ciemnosci albo po kolana w truciznie. Latami. Nie wymagaja odpoczynku ani pozywienia. Sa…
— Przeciez to niewolnictwo! — wykrzyknela Cudo.
— Alez skad. Rownie dobrze moglabys powiedziec, ze klamka do drzwi jest w niewoli. Masz mi cos do powiedzenia, Dorfl?
Cudo nerwowo zerkala na wbity w pien tasak. Takie slowa jak „dlugi”, „ciezki” i „ostry” wypelnialy jej glowe dokladniej niz dowolne inne moglyby wypelnic gliniana czaszke golema.
Dorfl nie odpowiadal.
— Jak dlugo tu pracujesz, Dorfl?
TRZYSTA DNI JUZ.
— I miewasz czasem wolne?
PUSTY SMIECH. CO JA BYM ROBIL Z WOLNYM CZASEM?
— Chcialam powiedziec, ze nie zawsze przebywasz w rzezni.
NIEKIEDY DOSTARCZAM TOWAR.
— I spotykasz inne golemy? Posluchaj mnie, Dorfl. Wiem, ze jakos utrzymujecie kontakt. A jesli golem zabija prawdziwych ludzi, to nawet peknietego kubka bym za ciebie nie dala. Tlum zjawi sie tu od razu, z pochodniami. I mlotami. Chwytasz, o co mi chodzi?
Golem wzruszyl ramionami.
NIE MOGA ODEBRAC TEGO, CO NIE ISTNIEJE
, napisal.
Angua rozlozyla rece.
— Staram sie byc uprzejma — powiedziala. — Moglabym cie od razu skonfiskowac. Pod zarzutem Utrudniania Pracy, Kiedy Dzien Byl Meczacy i Mam Juz Wszystkiego Dosc. Znasz ojca Tubelceka?
STARY KAPLAN, KTORY MIESZKA NA MOSCIE.
— Jak go poznales?
DOSTARCZALEM TAM TOWAR.
— Zostal zamordowany. Gdzie byles, kiedy zginal?
W RZEZNI.
— Skad wiesz?
Dorfl zawahal sie. Kolejne slowa pisal wolno, jakby przychodzily z daleka, po glebokim namysle.
PONIEWAZ CHODZI O COS, CO ZDARZYLO SIE NIEDAWNO. PONIEWAZ JESTES WZBURZONA. PRZEZ OSTATNIE TRZY DNI PRACOWALEM NA MIEJSCU.
— Caly czas?
TAK.
— Dwadziescia cztery godziny na dobe?
TAK. LUDZIE I TROLLE SA TU NA KAZDEJ ZMIANIE. POTWIERDZA. W CZASIE DNIA MUSZE ZABIJAC, OPRAWIAC, CWIARTOWAC, ODDZIELAC KOSCI, A NOCA BEZ ODPOCZYNKU MUSZE ROBIC KIELBASY, GOTOWAC WATROBY, SERCA, NERKI I FLAKI.
— To okropne — uznala Cudo.
Olowek poruszyl sie szybko.
PRAWIE.
Dorfl wolno odwrocil glowe w strone Angui.
CZY JESTEM JESZCZE POTRZEBNY?
, napisal.
— Jesli bedziesz, wiem, gdzie cie znalezc.
PRZYKRO MI Z POWODU TEGO STARUSZKA.
— No dobrze. Chodzmy, Cudo.
Opuszczajac dziedziniec, czuly na plecach wzrok golema.
— On klamal — stwierdzila Cudo.
— Dlaczego tak uwazasz?
— Wygladal, jakby klamal.
— Prawdopodobnie masz racje — zgodzila sie Angua. — Ale widzisz, jak wielka jest ta rzeznia. Zaloze sie, ze nie zdolamy udowodnic, ze zniknal stad na pol godziny. Zaproponuje chyba, zeby objac go tym, co komendant Vimes nazywa specjalna obserwacja.
— Znaczy, tak… po cywilnemu? — upewnila sie Cudo.
— Cos w tym rodzaju — odparla ostroznie Angua.
— Zabawne, ze w rzezni trzymaja domowego kozla — odezwala sie Cudo, kiedy szly przez mgle.
— Co? Ach, chodzi ci o judascapa? Jest taki w prawie kazdej rzezni. To nie zwierze domowe, ale raczej pracownik.
— Pracownik? Co taki koziol moze robic?
— Ha! Codziennie wchodzic do rzezni. To wlasnie jego praca. Pomysl: masz zagrode pelna wystraszonych zwierzat. Biegaja w kolo bez przewodnika. Widza rampe prowadzaca do budynku, bardzo przerazajaca. I nagle zjawia sie ten koziol, wcale nie przestraszony, wiec stado rusza za nim i… — Angua wydala odglos podrzynanego gardla. — I tylko koziol wychodzi.
— To obrzydliwe!
— Z punktu widzenia kozla chyba dosc rozsadne. On wychodzi zywy.
— Skad wiesz o tym wszystkim?
— Czlowiek chwyta takie informacje, kiedy pracuje w strazy.
— Widze, ze musze sie jeszcze duzo uczyc — stwierdzila Cudo. — Na przyklad nigdy bym nie pomyslala, ze trzeba nosic przy sobie kawalek koca.
— To wyposazenie specjalne, kiedy spotykasz sie z nieumarlymi.
— Wiedzialam, ze na wampiry dobry jest czosnek. Zreszta dziala na nie wszystko co swiete. A co dziala na wilkolaki?
— Slucham? — Angua wciaz myslala o golemie.
— Mam srebrna kolczuge. Obiecalam rodzinie, ze bede ja nosic. Ale czy jest cos jeszcze, co dobrze dziala na wilkolaki?
— Dzin z tonikiem zawsze jest mile widziany — rzucila Angua odruchowo.
— Angua?
— Hm… tak? Slucham?
— Ktos mi mowil, ze nawet w strazy jest wilkolak! Nie moge uwierzyc!
Angua zatrzymala sie i spojrzala na krasnoludke badawczo.
— Przeciez wczesniej czy pozniej wyjdzie z niego wilk — tlumaczyla Cudo. — Dziwie sie, ze komendant Vimes na to pozwolil.
— W strazy jest wilkolak, rzeczywiscie — przyznala Angua.
— Od razu wiedzialam, ze funkcjonariusz Wizytuj jest jakis dziwny.
Angua rozdziawila usta.
— Zawsze sprawia wrazenie wyglodnialego — mowila Cudo. — I caly czas tak sie dziwnie usmiecha. Wilkolaka zawsze rozpoznam, na pierwszy rzut oka.
— Rzeczywiscie, wyglada na troche glodnego — przyznala Angua. Nic innego nie przyszlo jej do glowy.
— Coz, bede sie trzymac od niego z daleka!
— Dobrze.
— Angua…
— Tak?
— Dlaczego nosisz swoja odznake przypieta do obrozy na szyi?