Joshua H. Catterail

Na tym polega policyjna robota? Zastanawial sie, czy Vimes chcial mu cos dac do zrozumienia.

Byly jeszcze inne listy. Spoleczny koordynator Kampanii Rownego Wzrostu dla krasnoludow zadal, by krasnoludy w strazy mialy prawo nosic topory zamiast tradycyjnych mieczy i aby byly wysylane do prowadzenia sledztwa jedynie w przypadku zbrodni popelnianych przez wysokich ludzi. Gildia Zlodziei skarzyla sie, ze komendant Vimes publicznie oswiadczyl, iz wiekszosc kradziezy dokonywana jest przez zlodziei.

Trzeba madrosci krola Isiahdanu, zeby sobie z tym wszystkim poradzic. A przeciez to tylko dzisiejsza poczta.

Siegnal po nastepna kartke i przeczytal: „Tlumaczenie tekstu znalezionego w ustach o. Tubelceka. Dlaczego? SV”.

Przeczytal jeszcze raz uwaznie.

— W ustach? Ktos probowal wlozyc mu slowa do ust? — powiedzial glosno, zwracajac sie do pustego pokoju.

Zadrzal, ale nie z chlodu wzbudzonego przez strach. W gabinecie Vimesa zawsze bylo chlodno. Komendant lubil pracowac na dworze. Kleby mgly tanczyly w otwartym oknie, a jej waskie kosmyki dryfowaly w swietle.

Nastepny papier w stosie okazal sie kopia ikonogramu Cuda. Marchewa przyjrzal sie parze nieostrych czerwonych oczu.

— Kapitan Marchewa?

Odwrocil lekko glowe, ale wciaz patrzyl na obrazek.

— Slucham, Fred?

— Mamy morderce! Zlapalismy go!

— Czy to golem?

— Skad pan wiedzial?

„Tynktura nocy zaczela rozcienczac zupe popoludnia”.

Vetinari rozwazyl to zdanie i znalazl je dobrym. Szczegolnie spodobala mu sie „tynktura”. Tynktura. Tynk- tura. Dystyngowane slowo, przyjemnie kontrastujace z pospolitoscia „zupy”. Zupa popoludnia. W ktorej zapewne mozna znalezc grzanki pory herbatki.

Zdawal sobie sprawe z faktu, ze jest nieco oszolomiony. W normalnym stanie umyslu nigdy by nie wymyslil takiego zdania.

We mgle za oknem dostrzegal ledwie widoczna w blasku swiec, zgarbiona sylwetke funkcjonariusza Rzygacza.

Gargulec, tak? Zastanawial sie kiedys, po co strazy piec golebi tygodniowo, umieszczonych na liscie plac. Gargulec w strazy, ktorego zadaniem jest stac — a raczej siedziec — na strazy. To pewnie pomysl kapitana Marchewy.

Vetinari wstal ostroznie z lozka i zamknal okiennice. Wolno podszedl do sekretarzyka, wyjal z szuflady swoj dziennik, potem wyciagnal jeszcze plik kartek rekopisu i odkorkowal butelke atramentu.

Na czym ostatnio skonczyl?

„Rozdzial osmy”, przeczytal z trudem. „Sprawa czlowieka”.

Ach tak…

„W kwestii Prawdy”, pisal, „ktora mowiona winna byc w zaleznosci od Rozwoju Zdarzen, ale sluchana przy Kazdej Okazji…”.

Zastanawial sie, jak wstawic do traktatu „zupe popoludnia”, a przynajmniej „tynkture nocy”.

Pioro skrzypialo po papierze.

Na podlodze stala zapomniana taca zawierajaca miske pozywnego kleiku, w sprawie ktorego postanowil — gdy tylko poczuje sie lepiej — zamienic z kucharzem kilka ostrych slow. Kleik kosztowaly trzy osoby, w tym Detrytus, ktory raczej nie dalby sie otruc czyms, co dziala na ludzi, ani nawet przez wiekszosc substancji dzialajacych na trolle… choc prawdopodobnie przez wieksza ilosc substancji dzialajacych na trolle.

Drzwi byly zamkniete na klucz. Od czasu do czasu slyszal uspokajajace skrzypienie podlogi pod Detrytusem robiacym obchod. Za oknem mgla skraplala sie na funkcjonariuszu Rzygaczu.

Vetinari zanurzyl pioro w kalamarzu i zaczal kolejna strone. Od czasu do czasu sprawdzal cos w oprawnym w skore dzienniku; delikatnie slinil palce, by latwiej przewracac kartki.

Pasemka mgly wsuwaly sie za okiennice i gladzily sciane, poki nie nastraszylo ich swiatlo swiec.

Vimes pedzil wsrod mgly za uciekajaca postacia. Nie byla tak szybka jak on, mimo bolu miesni nog i jednego czy drugiego ostrzegawczego uklucia w lewym kolanie. Ale ile razy sie zblizyl, jakis opatulony przechodzien zastawial mu droge albo wozek wyjezdzal z bocznej uliczki[12] .

Podeszwy mowily mu, ze przebiegli Broad-Wayem i skrecili w lewo, w ulice Zadnataka (male, kwadratowe brukowce). Mgla byla tu jeszcze gesciejsza, pochwycona miedzy drzewami w parku.

Vimes jednak tryumfowal. Minales zakret, jesli zmierzasz na Mroki, moj chlopcze! Teraz zostal tylko most na Ankh, a ten bedzie strzezony…

Ale stopy mowily mu co innego. Mowily: „Wilgotne liscie — zawsze na Zadnejtakiej jesienia. Male kwadratowe brukowce, a od czasu do czasu zdradziecki stos wilgotnych lisci”.

Powiedzialy to za pozno.

Vimes wyladowal broda w rynsztoku, podniosl sie chwiejnie, upadl znowu, gdy zakrecila sie wokol reszta wszechswiata, wstal, przebiegl kilka krokow w niewlasciwym kierunku, upadl i postanowil na pewien czas uznac glos wiekszosci.

Dorfl stal spokojnie w biurze dyzurnego na komendzie. Potezne ramiona skrzyzowal na piersi. Przed golemem lezala kusza nalezaca do sierzanta Detrytusa, a przerobiona z dawnej machiny oblezniczej. Wystrzeliwala szesciostopowa zelazna strzale. Za nia siedzial Nobby i trzymal palec na spuscie.

— Zostaw ja, Nobby! Nie mozna tu strzelac! — zawolal Marchewa. — Przeciez wiesz, ze nigdy nie wiadomo, gdzie zatrzyma sie strzala.

— Wyciagnelismy z niego zeznanie. — Sierzant Colon az podskakiwal z podniecenia. — Caly czas wszystko potwierdzal, ale w koncu sie przyznal. Mamy tez inne przestepstwa, ktore warto rozwazyc.

Dorfl uniosl tabliczke.

JESTEM WINNY.

Cos wypadlo mu z reki.

Bylo krotkie i biale. Odlamek zapalki, sadzac na pierwszy rzut oka. Marchewa podniosl go i przyjrzal sie. A potem zerknal na liste, jaka spisal Colon — byla dosc dluga i znalazly sie na niej wszystkie niewykryte przestepstwa z ostatnich kilku miesiecy.

— Przyznal sie do tego wszystkiego?

— Jeszcze nie — odparl Nobby.

— Jeszcze mu wszystkich nie przeczytalismy — dodal Colon.

Dorfl napisal:

ZROBILEM WSZYSTKO.

— Pan Vimes bedzie zadowolony — ucieszyl sie sierzant.

Marchewa podszedl do golema, w ktorego oczach jarzyl sie slaby pomaranczowy blask.

— Czy zabiles ojca Tubelceka? — zapytal.

TAK.

— No wlasnie — ucieszyl sie Colon. — Trudno sie z tym spierac.

— Dlaczego to zrobiles?

Zadnej odpowiedzi.

— I pana Hopkinsona w Muzeum Chleba?

TAK.

— Zatlukles go na smierc zelaznym pretem?

Вы читаете Na glinianych nogach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату