Cudo odetchnela z ulga; napiecie opadlo. Kiedy juz ktos postanowi wykrzyczec swiatu, kim jest naprawde, przyjemnie jest odkryc, ze mozna to zrobic szeptem.
Gdzies pod Ankh-Morpork szczur biegl w swoich sprawach, sunac beztrosko przez zrujnowana wilgotna piwnice. Skrecil na rogu w strone skladu ziarna, o ktorym wiedzial, ze lezy w tym kierunku, i niemal zderzyl sie z innym szczurem.
Ten drugi jednak stal na tylnych lapach, mial na sobie mala czarna szate i trzymal kose. Widoczna czesc jego pyszczka byla biala jak kosc.
PIP? — powiedzial.
Potem wizja rozwiala sie, odslaniajac nieco mniejsza postac. Ta w niczym nie przypominala szczura, moze z wyjatkiem rozmiaru. Byla ludzka, a przynajmniej czlekoksztaltna, ubrana w spodnie ze szczurzej skory, a od pasa w gore naga — jedynie dwa bandolety przecinaly jej piers. I palila malutkie cygaro.
Uniosla malutka kusze i wystrzelila.
Dusza szczura — gdyz istota tak bardzo i pod tak wieloma wzgledami podobna do czlowieka z pewnoscia posiada dusze — patrzyla smetnie, jak ludzka postac chwyta za ogon i odciaga gdzies jej niedawne mieszkanie. Potem spojrzala na Smierc Szczurow.
— Pip? — zapytala.
Mroczny Piskacz skinal lebkiem.
PIP.
Chwile pozniej Ciut Szalony Artur wyszedl na swiatlo dnia, ciagnac za soba szczura. Mial juz piecdziesiat siedem, rowno ulozonych pod sciana. Mimo swego imienia Ciut Szalony Artur nigdy nie zabijal ciezarnych samic ani mlodych. Zawsze dobrze jest zadbac o to, by jutro tez miec prace.
Jego szyld wciaz byl przypiety nad otworem. Ciut Szalony Artur, jako jedyny eksterminator owadow i gryzoni potrafiacy rzucic wrogowi wyzwanie na jego warunkach, przekonal sie, ze reklama jest oplacalna.
„CIUT SZALONY” ARTUR Na te male stworzonka, ktore cie wkurzaja. Szczury DARMO Mysze: 1 p za 10 ogonow Krety: 1/2 p za kazdego Osy: 50 p za gniazdo. Szerzenie 20 p extra Karaluchy i podobne wg umowy. Niskie chonoraria • Wysoka wydajnosc
Artur wyjal najmniejszy na swiecie notes i kawalek grafitu z olowka. Zaczal liczyc… Piecdziesiat osiem skor po dwie za pensa, nagroda od miasta za ogony, pens za dziesiatke, a tusze do Swidry, dwa pensy za trzy, twardo sie targuje ten krasnoludzi szczurzynsyn…
Na moment okryl go cien, a potem ktos go przydepnal.
— No tak — odezwal sie wlasciciel buta. — Nadal lapiesz szczury bez karty czlonka gildii, co? Patrz, Sid, to najlatwiejsze dziesiec dolarow, jakie nam sie udalo zarobic. No to bierzmy…
Mezczyzna uniosl sie w gore o kilka cali, zakrecil sie i polecial na mur. Jego towarzysz widzial smuzke pylu mknaca po swoim bucie, ale nie zdazyl zareagowac.
— Wlazl mi do spodni! Wlazl mi do… auuu!
Cos trzasnelo.
— Moje kolano! Moje kolano! Zlamal mi kolano!
Czlowiek, ktory polecial w bok, probowal wstac, ale cos przebieglo mu po piersi i wyladowalo okrakiem na nosie.
— Czesc, koles! — zawolal Ciut Szalony Artur. — Twoja matka umie szyc, koles? No to niech cie pozszywa!
Zlapal rekami obie powieki ofiary i z pelna precyzja uderzyl glowa. Znowu trzasnelo, kiedy zetknely sie dwie czaszki.
Czlowiek ze zlamanym kolanem usilowal odczolgac sie na bok, ale Ciut Szalony Artur zeskoczyl z jego ogluszonego towarzysza i wzial sie za kopanie. Kopniecie wymierzone przez kogos majacego szesc cali wzrostu nie powinno byc bolesne, ale zdawalo sie, ze Ciut Szalony Artur ma o wiele wieksza mase, niz wynikalaby z jego rozmiarow. Dostac czolem od Artura, to tak jakby dac sie trafic z procy stalowa kulka. Kopniecie zdawalo sie rownie silne co normalnego mezczyzny, ale ta sila bardzo bolesnie skupiala sie na obszarze o wiele mniejszym.
— I mozecie powiedziec w Gildii Szczurolapow, ze pracuje dla kogo zechce i biore za to, ile mi sie podoba! — oznajmil miedzy kolejnymi kopniakami. — I niech te petaki przestana utrudniac zycie drobnym przedsiebiorcom!
Drugi porzadkowy gildii dotarl juz do wylotu uliczki. Artur kopnal Sida po raz ostatni i zostawil go w rynsztoku.
Potem wrocil do przerwanego zajecia. Zniechecony pokrecil glowa. Pracowal prawie za darmo i sprzedawal swoje szczury za polowe oficjalnej stawki — ohydna zbrodnia. A jednak Ciut Szalony Artur jakos sie na tym bogacil. Gildia swym zbiorowym rozumem nie pojela jeszcze idei fiskalnej wzglednosci.
Artur bral za swoje uslugi o wiele wiecej niz oni. O wiele wiecej, naturalnie, z bardzo szczegolnego, a przede wszystkim niskiego punktu widzenia Ciut Szalonego Artura. Ankh-Morpork dopiero mialo zrozumiec, ze im ktos jest mniejszy, tym wiecej sa warte jego pieniadze.
Czlowiek za dolara mogl sobie kupic bochenek chleba, ktory zjadal w kilku kesach. Za tego samego dolara Ciut Szalony Artur kupowal taki sam bochenek, ale mogl sie nim zywic przez tydzien, a to, co zostalo, wydrazyc i uzywac jako sypialni.
Problem roznicy wymiarow byl takze przyczyna czestych pijanstw Artura. Malo ktory oberzysta sklonny byl sprzedawac piwo na naparstki albo mial kufle dla gnomow. Ciut Szalony Artur chodzil wiec sie napic w kostiumie plywackim.
Ale lubil swoja prace. Nikt nie likwidowal szczurow tak jak Ciut Szalony Artur. Szczury stare i chytre, wiedzace wszystko o pulapkach, zapadkach i truciznach, byly bezsilne, stajac z nim twarza w twarz — zreszta twarz wlasnie najczesciej atakowal. Ostatnie, co czuly, to rece lapiace je za uszy; ostatnie, co widzialy, to jego zblizajaca sie predko glowa.
Pomrukujac pod nosem, Artur wrocil do rachunkow. Ale nie na dlugo.
Odwrocil sie nagle, z czolem gotowym do ataku.
— To tylko my, Ciut Szalony Arturze — powital go sierzant Colon i szybko odstapil o krok.
— Dla ciebie to pan Ciut Szalony Artur, glino — rzucil groznie Ciut Szalony Artur, ale uspokoil sie troche.
— Sierzant Colon i kapral Nobbs — przestawil sie Colon.
— Tak. Pamietasz nas chyba? — dodal przymilnie Nobby. — To my ci pomoglismy, kiedy sie biles z tymi trzema krasnoludami w zeszlym tygodniu.
— Odciagneliscie mnie od nich, jesli juz o tym mowa. Akurat kiedy wszystkich polozylem.
— Chcemy porozmawiac o szczurach — wyjasnil Colon.
— Nie moge przyjac nowych klientow — odparl stanowczo Artur.
— O szczurach, ktore pare dni temu sprzedales delikatesom Swidry.
— A co was to obchodzi?
— On uwaza, ze byly zatrute — odparl Nobby, ktory wczesniej rozsadnie schowal sie za Colona.
— Nigdy nie uzywam trucizny!
Colon uswiadomil sobie, ze cofa sie przed czlowiekiem wzrostu szesciu cali.
— No, niby… rozumiesz… znaczy sie… Czesto sie bijecie i w ogole… Nie lubicie sie z krasnoludami… I niektorzy mogliby uznac… znaczy… moze to wygladac, jakbys mial do nich uraze.
Zrobil jeszcze krok w tyl i niemal potknal sie o Nobby’ego.
— Uraza? Jaka uraza, koles? To nie ja lapie sie na kopniaki — stwierdzil Ciut Szalony Artur, idac za nimi.
— Sluszna uwaga, sluszna uwaga — przyznal Colon. — Ale by nam pomoglo, znaczy, jakbys tak powiedzial… skad miales te szczury…
— Na przyklad z palacu Patrycjusza, moze — dodal Nobby.