— To prawda, jestem zmeczona — zgodzila sie wodza. — Ale corka nie moze rzadzic klanem matki, wiesz o tym rownie dobrze jak ja. Jestes posluszna dziewczyna, Fiono, ale juz czas, bys wybrala swego straznika i ruszyla na poszukiwanie wlasnego klanu. Nie mozesz tu pozostac. — Spojrzala znowu na Akwile. — Zrobisz to? — Wyciagnela w jej strone kciuk wielkosci lebka zapalki i czekala.
— Co bede musiala robic? — zapytala Akwila.
— Myslec — odparla wodza, wciaz wyciagajac palec. — Moi synowie to dobre chlopaki, nie ma odwazniejszych od nich. Ale uwazaja, ze glowy najlepiej sprawdzaja sie w walce jako bron. Tacy juz sa mezczyzni. My, praludki, nie przypominamy was, duzych ludzi. Czy masz wiele siostr? Fiona nie ma zadnej. Jest moja jedyna corka. Wodza jest szczesliwa, jesli uda jej sie urodzic w czasie calego zycia choc jedna corke, ale moze miec setki synow.
— To wszystko twoi synowie? — Akwila byla zaszokowana.
— O tak — usmiechnela sie wodza. — Poza kilkoma bracmi, ktorzy przybyli tu wraz ze mna. Och, nie dziw sie tak. Dzieci, kiedy sie rodza, sa naprawde malutkie, jak groszki. A potem bardzo szybko rosna. — Westchnela. — Choc czasami mysle sobie, ze mozgi dostaja tylko dziewczynki. To dobre chlopaki, ale zadni z nich mysliciele. Bedziesz musiala pomoc im pomoc tobie.
— Matko, ona nie moze przejac wszystkich obowiazkow wodzy! — zaprotestowala Fiona.
— Nie bardzo rozumiem, dlaczego nie, jesli dowiem sie, na czym one polegaja — odparla Akwila.
— Nie rozumiesz? — powtorzyla ostro Fiona. — No, no, to zaczyna byc bardzo interesujace.
— Pamietam, jak Sara Dokuczliwa opowiadala o tobie — powiedziala wodza. — Mowila, ze jestes dziwnym dzieckiem, potrafisz patrzec i sluchac. Ze masz glowe pelna slow, ktorych nigdy nie wypowiadasz glosno. Zastanawiala sie, co z ciebie wyrosnie. Czas sie tego dowiedziec, prawda?
Swiadoma, ze Fiona patrzy na nia z gniewem, i moze glownie z powodu tego spojrzenia, Akwila polizala swoj kciuk i przytknela go delikatnie do kciuka wodzy.
— Postanowione — oswiadczyla wodza i w tej samej chwili osunela sie na poduszki.
Nagle wygladala na duzo mniejsza. Twarz miala jeszcze bardziej pomarszczona niz wczesniej. — Niech nikt nie powie, ze pozostawilam swoich synow bez wodzy, ktora sie nimi za opiekuje — wyszeptala. — Teraz moge wrocic do Ostatniego Swiata. Od tej chwili Akwila jest wodza, Fiono. W jej domu bedziesz robila to, co ona ci kaze.
Fiona spuscila wzrok na swoje stopy. Akwila widziala jej gniew. Wodza zapadala sie w sobie. Przywolala blizej Akwile i wyszeptala:
— Dokonane. A teraz moja czesc ukladu. Posluchaj. Znajdz… miejsce, gdzie nie pasuje czas. To bedzie droga, ona ci zaswieci. Przyprowadz brata z powrotem, by ukoic biedne serce twojej matki, a moze i twoja glowe…
Jej glos cichl. Fiona pochylila sie szybko nad lozkiem. Wodza pociagnela nosem. I otworzyla jedno oko.
— Nie tak szybko — mruknela do Fiony. — Czy ja czasami nie czuje Specjalnego Plynu dla Owiec, wodzo?
Akwila przez chwile nie rozumiala pytania, po czym ocknela sie.
— Och, tak. Mam go. Jest… tutaj…
Stara wodza podzwignela sie na lozku.
— Najlepsze co ludzie kiedykolwiek stworzyli — oznajmila. — Poprosze o solidna kropelke, Fiono.
— Od tego rosna wlosy na piersiach — lojalnie uprzedzila Akwila.
— No coz, dla kropli Specjalnego Plynu dla Owiec zrobionego przez Sare Dokuczliwa jestem w stanie zaryzykowac nawet spory loczek — odparla staruszka.
Wziela z rak Fiony kubeczek wielkosci naparstka i wyciagnela go do nalania.
— Nie sadze, by to ci posluzylo, matko — odezwala sie Fiona.
— Pozwolisz, ze tym razem ja to osadze — powiedziala wodza. — Kropelke przed podroza, wodzo Akwilo.
Akwila przechylila leciutko butelke. Wodza potrzasnela glowa z irytacja.
— Chodzilo mi o wieksza krople — oswiadczyla. — Wodza powinna miec szczodre serce.
Wypila wiecej niz lyczek, choc mniej niz lyk.
— Och, wiele czasu uplynelo od ostatniego razu, kiedy to pilam — powiedziala. — Gdy siedzialysmy z twoja babcia zimna noca przy ogniu, zdarzalo nam sie pociagnac z tej buteleczki…
Akwila widziala to wyraznie w swojej wyobrazni, babcia Dokuczliwa i ta mala gruba kobieta siedzace przy pekatym piecyku w chacie na kolach, a wokol wzgorza i spiace na trawie owce pod rozgwiezdzonym niebem…
— Widzisz to, prawda? — zapytala wodza. — Czuje twoj wzrok. To jest wlasnie pierwszorzedne patrzenie. Fiono, idz przyprowadz Rozboja i barda Williama.
— Wielkie dzielo blokuje przejscie — odpowiedziala Fiona posepnie.
— Widze, ze jest dosc miejsca, bys tam przeszla — stwierdzila stara wodza bardzo spokojnie, ale w jej glosie czaila sie nadchodzaca burza, na wypadek gdyby lagodna prosba nie zostala spelniona.
Fiona, rzuciwszy Akwili spojrzenie pelne gniewu, przeszla przez otwor.
— Czy znasz kogos, kto hoduje pszczoly? — zapytala wodza. Kiedy Akwila potaknela glowa, stara kobieta mowila dalej: — W takim razie zrozumiesz, dlaczego nie mamy wiecej corek. Nie mozna miec w ulu dwoch krolowych, skonczyloby sie to wojna. Fiona musi wybrac kilku braci, ktorzy zdecyduja sie jej towarzyszyc, i isc w poszukiwaniu klanu potrzebujacego wodzy. Tak to sie u nas dzieje. Ona sadzi, ze mogloby byc inaczej, dziewczeta czesto chca zmieniac stare zwyczaje. Musisz na nia bardzo uwazac.
Akwila poczula, ze ktos sie kolo niej przeciska i w pokoju pojawil sie Rozboj wraz z bardem. Za soba uslyszala halasy i szepty. Gromadzila sie tam reszta klanu.
Kiedy zapanowal jako taki spokoj, stara wodza sie odezwala:
— Nie jest dobrze, kiedy klan zostaje bez wodzy nawet na godzine. Tak wiec Akwila zostanie nia, zanim nadejdzie inna. — Popatrzyla na barda Williama. — Czy nie myle sie, ze bywalo juz tak wczesniej?
— Tak. Piesni opowiadaja o dwoch takich przypadkach — odparl William. Zmarszczyl brwi i dodal: — A wlasciwie mozna powiedziec, ze o trzech, jesli wezmiemy pod uwage czas, gdy Krolowa byla…
Przerwal mu krzyk dochodzacy zza Akwili.
— Nie mamy krola! Nie mamy krolowej! Nie mamy pana! Nie damy sie znowu oszukac!
Stara wodza podniosla dlon:
— Akwila jest potomkinia babci Dokuczliwej. Wszyscy ja znalismy.
— Tak, matko. Widzielismy tez, jak ciutwiedzma patrzyla w oczy jezdzcowi bez glowy — powiedzial Rozboj. — Niewielu ludzi to potrafi.
— A ja bylam wasza wodza przez siedemdziesiat lat i nie mozecie sprzeciwiac sie moim slowom — oswiadczyla stara wodza. — Tak wiec wybor zostal dokonany. Kaze wam rowniez pomoc wykrasc malego braciszka z powrotem. To macie zrobic ze wzgledu na pamiec o mnie i Sarze Dokuczliwej.
Opadla znowu na lozko i dodala ciszej:
— A teraz chce, by bard zagral „Moje piekne kwiaty”, i zegnam was z nadzieja, ze zobaczymy sie wszyscy w Ostatnim Swiecie. Do Akwili mowie: Badz ostrozna. — Wodza westchnela gleboko. — Czasami opowiesci sa prawdziwe, a w piesniach opiewa sie to, co sie wydarzylo naprawde.
Stara wodza zamilkla. Bard William nadal worek swoich mysich dud i dmuchnal w piszczalke. Akwila poczula swierzbienie w uszach od dzwiekow zbyt wysokich dla czlowieka.
Po chwili Fiona pochylila sie nad lozkiem matki i wybuchnela placzem.
Rozboj odwrocil sie do Akwili. Jego oczy takze byly pelne lez.
— Czy moge cie prosic, wodza, bys przeszla do glownej komnaty? — zapytal cicho. — Mamy tu teraz cos do zrobienia, wiesz, jak to jest…
Skinela glowa i z wielka ostroznoscia, czujac, jak praludki usuwaja jej sie z drogi, wycofala sie do glownego pomieszczenia groty. Znalazla kat, gdzie nikomu nie przeszkadzala, i usiadla tam, opierajac sie plecami o sciane.
Spodziewala sie wielu „ojejku, ojejku, ojejku!”, ale najwyrazniej smierc wodzy byla czyms zbyt powaznym na takie zawodzenia. Niektore Figle plakaly, inne wpatrywaly sie gdzies niewidzacym wzrokiem, a kiedy wiesc sie rozchodzila, w pomieszczeniu zapanowala pelna rozpaczy cisza…