— Ho, ho, wyglada na to, ze mamy tu prawdziwego Don Joo-anna, dziewczeta. — Gracja odstapila. — Niewykluczone, ze trzeba bedzie wezwac posilki. Moze wiec ty, ja i Prudencja wybierzemy sie do takiego milego zakatka, jaki tu znam, a twoj maly przyjaciel bedzie gosciem Wiary i Pociechy. Pociecha jest bardzo dobra z mlodymi ludzmi, prawda, Pociecho?
Sierzant Jackrum mylil sie w opisie dziewczat. Trzem z nich do zdrowej wagi rzeczywiscie brakowalo kilku posilkow, ale gdy Pociecha wstala ze swego wielkiego fotela, okazalo sie, ze to calkiem maly fotel, tyle ze w wiekszej czesci byl Pociecha. Jak na tak potezna kobiete, miala bardzo drobna twarz i groznie spogladala swinskimi oczkami. Na ramieniu nosila tatuaz z trupia czaszka.
— Mlody jest — stwierdzila Gracja. — Poradzi sobie. Chodzmy, Don Joo-annie.
W pewien sposob Polly czula ulge. Nie spodobaly jej sie te dziewczyny. Owszem, taka profesja moze zniszczyc kazdego, ale w domu miala okazje poznac kilka dam o nielatwej cnocie i mialy w sobie pewna zadziornosc, ktorej tym brakowalo.
— Dlaczego tu pracujecie? — spytala, kiedy przeszly do mniejszego pomieszczenia o plociennych scianach. Rozchwiane lozko zajmowalo jego wieksza czesc.
— Wiesz, chyba jestes troche za mlody, zeby byc tego rodzaju klientem — stwierdzila Gracie.
— Jakiego rodzaju?
— No, litosciwym glabem. „Co taka dziewczyna jak ty robi w takim miejscu jak to?” i podobne gadki. Zalujesz nas? Czemu? Jesli ktos pojdzie za ostro, mamy przy wejsciu Garry’ego, a kiedy on juz skonczy z tym typem, dowiaduje sie pulkownik i dran trafia do pudla.
— Wlasnie — zgodzila sie Prudencja. — Jak slyszalam, to dla damy najbezpieczniejsze miejsce w promieniu dwudziestu pieciu mil. Stara Smother nie jest taka zla. Dostajemy pieniadze dla siebie, karmi nas i nie bije, czego sie nie da powiedziec o mezach, a przeciez niebezpiecznie jest sie wloczyc samotnie, prawda?
Jackrum znosil Bluze, bo trzeba miec oficera, myslala Polly. Jesli ktos nie ma swojego oficera, przejmie go inny oficer. Samotnej kobiecie brakuje mezczyzny, samotny mezczyzna sam jest dla siebie panem. Spodnie. To cala tajemnica. Spodnie i para skarpet. Nigdy nawet mi sie nie snilo, ze tak to wyglada. Wkladasz spodnie i swiat sie zmienia. Chodzimy inaczej. Zachowujemy sie inaczej. Patrze na te dziewczyny i mysle: Idiotki! Zalatwcie sobie po parze spodni!
— Czy mozecie sie rozebrac? — poprosila. — Mysle, ze powinnismy sie spieszyc.
— Jestes z Piersi i Tylkow, nie ma co — stwierdzila Gracja, zsuwajac suknie z ramion. — Pilnuj swoich serow, Pru.
— Dlaczego to znaczy, ze jestem w Piersiach i Tylkach?
Polly z przesadna starannoscia rozpinala kurtke. Chcialaby wierzyc w cokolwiek, by moc sie teraz pomodlic o gwizdek…
— Dlatego ze wy, chlopcy, zawsze pilnujecie swojego interesu — odparla Gracja.
…i moze naprawde ktos jej wysluchal, bo gwizdek zabrzmial glosno.
Polly chwycila sukienki i wybiegla, nie zwazajac na krzyki za soba. Na zewnatrz zderzyla sie z Kukula, potknela o lezacego nieruchomo Garry’ego, zobaczyla, ze sierzant Jackrum przytrzymuje im odchylona klape namiotu, i wyskoczyla w noc.
— Tedy! — syknal sierzant. Zanim przebiegla kilka krokow, chwycil ja za kolnierz i odwrocil w miejscu. — Ty tez, Kukula. Juz!
Wbiegl na zbocze kotlinki jak dzieciecy balon na wietrze, a one gramolily sie za nim powoli. Oburacz trzymal stos ubran, ktore zaczepialy o krzaki i powiewaly za nim. Wyzej wpadli w siegajaca kolan gestwine, zdradziecka w slabym swietle. Dziewczyny potykaly sie i kluczyly, az dotarly do wyzszych krzakow, a tam sierzant chwycil je i wepchnal miedzy galezie. Krzyki i wolania byly teraz slabsze.
— Teraz wszyscy siedzimy cicho — szepnal. — Kraza patrole.
— Na pewno nas znajda — odpowiedziala Polly.
Kukula oddychala ciezko.
— Nie, wcale nie — stwierdzil Jackrum. — Po pierwsze, pobiegna w strone krzykow, bo to natura… tam zawsze biegaja… — Polly uslyszala kolejne wolania, wszystkie z daleka. — W dodatku to durnie. Maja pilnowac granic obozu, a biegna do zamieszania wewnatrz. W dodatku biegna prosto w swiatlo lamp, wiec demony biora przyzwyczajenie oczu do ciemnosci. Gdybym byl ich sierzantem, niezle by oberwali. Idziemy. — Poderwal sie i postawil Kukule na nogi. — Dobrze sie czujesz, maly?
— To bylo okropne, sierzancie! Jedna z nich polozyla reke na… na moich skarpetach.
— Cos takiego nie zdarza sie czesto zadnemu mezczyznie, moge sie zalozyc — uznal Jackrum. — Ale zrobiliscie swoje jak nalezy. Teraz ruszamy powoli i spokojnie, bez zadnych rozmow, dopoki nie powiem. Jasne?
Szli przez dziesiec minut, okrazajac oboz. Slyszeli kilka patroli, a kiedy wstal ksiezyc, zobaczyli kilka innych na szczytach wzgorz. Polly zdala sobie jednak sprawe, ze krzyki, choc glosne, byly tylko fragmentem rozbrzmiewajacej w obozie mieszaniny dzwiekow. Patrole tutaj prawdopodobnie nic nie slyszaly. Albo dowodzili nimi zolnierze, ktorzy nie chcieli niezle oberwac.
W ciemnosci uslyszala, jak Jackrum oddycha gleboko.
— Dobra, juz dosc daleko odeszlismy. Spisaliscie sie calkiem dobrze, chlopcy. Teraz jestescie prawdziwymi Piersiami i Tylkami!
— Ten ich straznik byl calkiem nieprzytomny — przypomniala Polly. — Uderzyl go pan?
— Widzicie, jestem gruby — odparl sierzant. — Ludzie nie wierza, ze grubi umieja walczyc. Mysla, ze grubi sa smieszni. Zle mysla. Przylozylem mu w krtan.
— Sierzancie! — Kukula byla przerazona.
— Co? No co? Szedl na mnie z maczuga.
— Ale dlaczego, sierzancie? — spytala Polly.
— No, no, chytry z ciebie zolnierz. Dobrze, przyznaje, ze wlasnie uciszylem madaam, ale badzmy uczciwi. Wiem, kiedy ktos mi podaje piekielnego drinka z kroplami na sen.
— Uderzyl pan kobiete, sierzancie?
— Tak. I moze jak sie obudzi w samym gorsecie, uzna, ze kiedy nastepnym razem zjawi sie biedny pijany grubas, nie warto truc go i zabierac forsy — burknal gniewnie Jackrum. — Gdyby jej sie udalo, obudzilbym sie w rowie bez gatek, za to z paskudnym bolem glowy. A gdybyscie wy byli tepi i polecieli do pulkownika na skarge, przysiegalaby, ze czarne jest niebieskie, a ja nie mialem przy sobie ani pensa. Pulkownik by sie nie przejal, bo jesli sierzant jest tumanem i daje sie tak zalatwic, to mu sie nalezalo. Rozumiecie? Dbam o swoich chlopaczkow. — Cos zadzwieczalo w ciemnosci. — A pare dodatkowych dolarow tez sie przyda.
— Sierzancie, nie ukradl pan chyba ich kasy?
— Owszem. I cale narecze garderoby tez.
— I dobrze! — oswiadczyla msciwie Kukula. — Nie byly mile.
— Zreszta to i tak glownie moje pieniadze — dodal Jackrum. — Tak na wage liczac, interes szedl dzisiaj dosc slabo.
— Ale to niemoralne dochody! — zaprotestowala Polly i natychmiast poczula sie jak glupek, ze to powiedziala.
— Nie — sprzeciwil sie Jackrum. — To byly niemoralne dochody, a teraz to lup zdobyty pospolita kradzieza. Zycie bedzie o wiele latwiejsze, jesli nauczysz sie myslec logicznie.
Polly byla zadowolona, ze nie maja lustra. Najlepsze, co dalo sie powiedziec o nowych kostiumach, to ze ich oslaniaja… Ale trwala wojna. Rzadko na kimkolwiek widywalo sie nowe rzeczy. Mimo to w sukienkach czuly sie nieswojo. Ale kiedy w szarym swietle poranka popatrzyly na siebie, zachichotaly z zaklopotaniem. Zabawne, pomyslala Polly; spojrzcie tylko na nas przebranych za kobiety!
Dziwne, ale najlepiej wygladala Igorina. Zniknela z plecakiem w sasiedniej, zrujnowanej izbie. Przez dziesiec minut oddzial nasluchiwal rzadkich „auc”, a potem wrocila z jasnymi wlosami do ramion. Jej twarz odzyskala wlasciwy ksztalt, bez narosli i guzow, do ktorych zdazyly sie przyzwyczaic. A szwy na czole zmniejszyly sie i zniknely na oczach zdumionej Polly.
— To boli? — spytala.
— Troche szczypie przez pare minut — odparla Igorina. — Trzeba po prostu miec do tego talent. No i specjalna masc, oczywiscie.