— Sprobuj. Dla ojca, moja droga. Szybko, zanim skrzepnie.
— Nie, moja droga. Wino pozostaje plynne.
— Naprawde? Jakze praktycznie.
— Vlad? — Hrabia nalal kieliszek.
Syn obserwowal go nerwowo.
— Moze by ci pomoglo, gdybys myslal o winie jak o krwi winogron — poradzil ojciec, kiedy Vlad wzial kieliszek. — A ty, Lacci?
Lacrimosa niechetnie skrzyzowala rece na piersi.
— Sadzilam, ze spodoba ci sie ten pomysl, kochanie — odezwala sie hrabina. — Przeciez wlasnie takie rzeczy robi twoja grupa, prawda?
— Nie wiem, o czym mowisz — oburzyla sie Lacci.
— Och, nie kladziecie sie spac az do poludnia, nosicie kolorowe ubrania i przybieracie zabawne imiona.
— Jak… Gertruda — prychnal Vlad. — Albo Pam. Im sie wydaje, ze na tym polega luz.
— To nie twoja sprawa! — Lacrimosa podskoczyla do niego, wsciekle wystawiajac paznokcie. Z szyderczym usmiechem chwycil ja za przegub.
— Lady Strigouil opowiadala, ze jej corka kaze sie nazywac Wendy — ciagnela hrabina. — Zupelnie nie rozumiem dlaczego, przeciez Hieroglyphica to takie ladne imie dla dziewczecia. Gdybym byla jej matka, dopilnowalabym, zeby uzywala chociaz kredki do oczu…
— Tak, ale nikt nie pije wina — oswiadczyla Lacrimosa. — Tylko zupelni dziwacy, ktorzy spilowuja sobie zeby na tepo…
— Maladora Krvoijac pije — zauwazyl Vlad. — Czy moze powinienem raczej mowic Freda…
— Nie, wcale nie!
— Nie? To czemu nosi srebrny korkociag na lancuszku na szyi, czasem nawet razem z korkiem?
— To tylko ozdoba! Och, wiem, mowi czesto, ze lubi czasem wypic kropelke porto, ale tak naprawde w kieliszku jest krew. Henry kiedys przyniosl butelke na impreze, a ona zemdlala od samego zapachu!
— Henry? — zainteresowala sie hrabina.
Lacrimosa spuscila wzrok.
— Graven Gierachi — wyjasnila.
— Ten, ktory scina wlosy na krotko i udaje, ze jest ksiegowym — dodal Vlad.
— Mam nadzieje, ze ktos zawiadomil jego ojca.
— Uspokojcie sie — polecil hrabia. — To tylko warunkowanie kulturowe, rozumiecie? Prosze! Ciezko pracowalem, zeby to osiagnac. Przeciez zalezy nam tylko na drobnej czastce dnia. Czy to tak wiele? A wino to po prostu wino. Nie ma w nim nic mistycznego. Prosze, wezcie kieliszki. Ty tez, Lacci. Prosze… Za tatusia.
— Kiedy opowiesz o tym Cyrilowi i Timowi, zrobisz na nich takie wrazenie… — dodal Vlad.
— Zamknij sie! — syknela. — Ojcze, bedzie mi niedobrze!
— Nie, twoje cialo sie zaadaptuje. Sam juz probowalem. Troche wodniste, owszem, ale calkiem do przyjecia. Prosze…
— No, niech bedzie…
— Swietnie — ucieszyl sie hrabia. — A teraz wzniesmy kielichy…
—
—
— Za gardlo — uzupelnila hrabina.
— Nie uwierza, kiedy im opowiem — westchnela Lacrimosa.
Przelkneli.
— I po wszystkim — ucieszyl sie hrabia. — Nie bylo takie zle, prawda?
— Troche chlodne — zauwazyl Vlad.
— Kaze zainstalowac podgrzewacz do wina — obiecal hrabia. — Nie jestem wampirem nierozsadnym. Ale nim minie rok, moje dzieci, calkiem wyleczymy sie z fenofobii i bedziemy zdolni do spozycia jakiejs lekkiej salatki…
Lacrimosa demonstracyjnie odwrocila sie plecami i zaczela wydawac odglosy, jakby wymiotowala do wazonu.
— …a wtedy, Lacci, bedziesz wolna. Koniec z samotnymi dniami. Koniec…
Vlad wlasciwie spodziewal sie tego, wiec zachowal obojetna mine, kiedy ojciec szybkim ruchem wyjal z kieszeni i podsunal mu pod nos karte.
— To podwojny waz, swiety symbol djelibeybianskiego kultu wody — powiedzial spokojnie.
— Widzisz?! — zawolal podniecony hrabia. — Prawie nie drgnales! Sakrofobie mozna pokonac! Zawsze to powtarzalem! Czasami bylo trudno…
— Nie cierpialam, kiedy wyskakiwales z katow w korytarzu i pryskales na nas woda swiecona — burknela Lacrimosa.
— Wcale nie taka swiecona — zapewnil ja ojciec. — Byla bardzo rozcienczona. W najgorszym razie srednio nabozna. Ale dala wam sile, prawda?
— Wiem tyle, ze czesto lapalam przeziebienie.
Hrabia wyciagnal dlon z kieszeni. Lacrimosa westchnela z demonstracyjnym znudzeniem.
— Wszech-widzace Oblicze Ionian — powiedziala niechetnie.
Hrabia niemal zatanczyl z radosci.
— Widzisz? To podzialalo! Nawet sie nie skrzywilas! A podobno, jak na swiete symbole, ten jest calkiem mocny. Czy nie bylo warto?
— Musieliby tu miec cos naprawde ciekawego, zeby wynagrodzic te wypchane czosnkiem poduszki, na ktorych kazales nam sypiac.
Ojciec ujal ja za ramiona i odwrocil w strone okna.
— Czy wystarczy ci swiadomosc, ze swiat jest twoja ostryga?
Zdziwiona, zmarszczyla czolo.
— Dlaczego mialabym sie cieszyc, ze jest jakims paskudnym, malym morskim stworkiem?
— Bo zjada sie je zywcem — odparl hrabia. — Niestety, watpie, czy znajdziemy gdzies cwiartke cytryny dluga na piecset mil, ale wystarczy metafora.
Usmiechnela sie niechetnie.
— No-o…
— Brawo. Lubie widziec usmiech mojej coreczki — ucieszyl sie hrabia. — A teraz… kogo wezmiemy na sniadanie?
— Dziecko?
— Nie, raczej nie. — Hrabia pociagnal za sznur dzwonka, wiszacy obok kominka. — To byloby malo dyplomatyczne. Jeszcze nie calkiem osiagnelismy cel.
— Coz, ta namiastka krolowej wyglada na dosc bezkrwista. Vlad powinien trzymac sie tej swojej grubej dziewuchy — stwierdzila Lacrimosa.
— Nie zaczynaj — ostrzegl Vlad. — Agnes to… bardzo interesujaca osoba. Czuje, ze wiele w sobie kryje.
— Bardzo duzo siebie. Oszczedzasz ja na pozniej?
— Dajcie spokoj — poprosil hrabia. — Wasza wlasna ukochana matka nie byla wampirem, kiedy ja poznalem…
— Tak, tak, opowiadales nam juz milion razy. — Lacrimosa przewrocila oczami z niecierpliwoscia kogos, kto od osiemdziesieciu lat jest nastolatka. — Balkon, nocna koszula, ty w swojej pelerynie, ona krzyknela…
— Wszystko bylo wtedy prostsze — westchnal jej ojciec. — A takze bardzo, bardzo glupie. Gdzie jest Igor, do demona?
— Ehem… Chcialam z toba o nim porozmawiac, kochanie — odezwala sie hrabina. — Mysle, ze bedzie musial odejsc.
— Tak jest! — zawolala Lacrimosa. — Nawet moje kolezanki sie z niego smieja!
— Ta jego postawa „jestem bardziej gotycki niz wy” staje sie wybitnie irytujaca — ciagnela hrabina. — Ten idiotyczny akcent… I wiesz, na czym go w zeszlym tygodniu przylapalam w starych lochach?