zaatakowal, nie wylaczajac architektury.

— W takim razie nie powinni miec zadnych klopotow z wampirami — zauwazyla Agnes.

— Ha, ni mo machu-machu! Myslis, zesmu kwiotki lesnych wrozek? — prychnal niebieski czlowieczek.

— Nie umieja latac — wyjasnila niania.

— Ale i tak to calkiem ladna wyspa… — mruczala Agnes.

— Dziewczyno, twoj maz grzebal sie w polityce i teraz mamy klopoty, a zeby cos dostac, musisz cos oddac. Teraz on jest chory, a ty jestes krolowa, wiec mozesz robic, co zechcesz, tak? Nie ma nikogo, kto moglby ci rozkazywac, zgadza sie?

— No, chyba…

— Wiec oddaj im te wyspe, u licha, a wtedy beda mieli czego tutaj bronic. W przeciwnym razie i tak tedy przejda, tylko ze po drodze zwina wszystkie nasze zwierzeta. Ubierz to w jakies ladne slowka i masz polityke.

— Nianiu… — odezwala sie Agnes.

— Tak?

— Nie zlosc sie, ale czy nie sadzisz, ze babcia robi to specjalnie? To znaczy wycofuje sie, zebysmy musialy stworzyc trojke i dzialac wspolnie?

— A niby czemu mialaby to robic?

— Zebysmy rozwinely w sobie przenikliwosc, umiejetnosc wspolpracy, zebysmy nauczyly sie czegos waznego — wyjasnila Magrat.

Niania znieruchomiala z fajka w polowie drogi do ust.

— Nie — stwierdzila w koncu. — Nie wydaje mi sie, zeby babcia w taki sposob myslala, bo to tylko ckliwe bzdury. Macie, chlopaki… Tu jest klucz do szafki z alkoholem w komorce. Uciekajcie stad i bawcie sie dobrze, tylko nie ruszajcie tego w zielonych butelkach, bo to… Zreszta mysle, ze wam nie zaszkodzi.

Zamigotaly blekitne sylwetki i w pokoju zrobilo sie pusto.

— Mamy cos, czego nie ma babcia — oswiadczyla niania.

— Tak? — spytala Agnes uprzejmie.

— Magrat ma dziecko. Ja brak skrupulow. I obie mamy ciebie.

— A do czego moge sie przydac?

— No, przede wszystkim… czesto nie jestes soba…

Z komorki dobiegi brzek szkla i krzyk:

— Aha, ty skiwoku! Sukas se lobitej geby!

— Zez! I kto to gado? Pieklo! Niech ktos mie flaske zlapie! A tero niech ktos za rece go zlapie!

— Syjze to, bo se gluga psyniese!

Roztrzaskalo sie wiecej szkla.

— Wszystkie wracamy do zamku — zdecydowala niania. — Na naszych warunkach. Spotkamy sie z tym hrabia. I wezmiemy czosnek, cytryny i wszystko inne. I jeszcze troche tej wody swieconej pana Oatsa. Nie powiecie chyba, ze caly ten zestaw razem nie podziala.

— A oni nas wpuszcza? — zaniepokoila sie Agnes.

— Beda zajeci czym innym — odparla niania. — Calym tym tlumem u bramy. A my zakradniemy sie od tylu.

— Jakim tlumem? — zdziwila sie Magrat.

— Zorganizujemy sobie.

— Tlumu sie nie organizuje, nianiu — powiedziala Agnes. — Tlum to cos, co zdarza sie spontanicznie.

Oczy niani blysnely.

— W tych stronach zyje siedemdziesieciu dziewieciu Oggow — oznajmila. — No to bedzie spontanicznie.

Przez chwile spogladala na gaszcz rodzinnych obrazkow, po czym zdjela but i zastukala w sciane obok. Po kilku sekundach uslyszaly trzask drzwi i kroki mijajace okno.

Jason Ogg, kowal i najwazniejszy z mezczyzn klanu Oggow, wsunal glowe przez frontowe drzwi.

— Tak, mamo?

— Spontaniczny tlum ma szturmowac bramy zamku za powiedzmy pol godziny. Zawiadom wszystkich.

— Tak, mamo.

— Wytlumacz im, ze to nie jest obowiazkowe i wcale nie musza przychodzic — dodala niania.

Jason zerknal na hierarchie Oggow. Niania nie musiala juz nic wiecej dodawac. Wszyscy wiedzieli, ze kocia skrzynke tez trzeba czasem czyms wylozyc.

— Dobrze, mamo. Powiem im, ze nie musza przychodzic, jesli nie chca.

— Zuch chlopak.

— Maja byc plonace pochodnie czy te, no wiesz, kosy i takie tam?

— Tu zawsze trudno wybrac — westchnela niania. — Ale powiedzialabym, ze jedno i drugie.

— Taran, mamo?

— Nie, chyba nie.

— Dobrze. To w koncu moja brama — wtracila Magrat.

— Ludzie maja krzyczec cos konkretnego, mamo?

— Nie, zwykle ogolne krzyki.

— Czyms rzucac?

— Tym razem wystarcza kamienie — uznala niania.

— Tylko takie mniejsze — ostrzegla Magrat. — Niektore fragmenty muru kolo bramy sa dosc zmurszale.

— Jasne. Nic twardszego od piaskowca, zrozumiales? I powiedz naszemu Kevowi, zeby wytoczyl beczulke mojego piwa numer trzy. Lepiej wlej do srodka butelke brandy, bo chlodno sie robi. Kiedy tak czlowiek kreci sie kolo zamku, wykrzykuje i macha, wiatr moze go przeniknac az do kosci. A nasz Nev niech pobiegnie do Poorchickow i powie im, ze niania Ogg przesyla pozdrowienia i potrzebuje z pol tuzina tych wielkich serow i z dziesiec tuzinow jajek, i czy pani Carter bylaby tak mila i dala nam sloj tych marynowanych cebulek, co to jej sie tak dobrze udaja. Szkoda, nie ma czasu, zeby cos upiec, ale trudno, trzeba sie liczyc z niewygodami, kiedy jest sie spontanicznym. — Niania Ogg mrugnela do Agnes.

— Dobrze, mamo.

— Nianiu… — odezwala sie Magrat, kiedy Jason juz wyszedl.

— Slucham cie, kochana.

— Pare miesiecy temu, kiedy Verence zaproponowal podatek od eksportu alkoholu, na dziedzincu zebral sie spory tlum protestujacych, a on powiedzial: „No coz, skoro taka jest wola ludu…”.

— No wiesz, to przeciez byla wola ludu — odparla niania.

— Aha. Jasne. Dobrze.

— Tylko ze niekiedy ludzie troche zapominaja, jaka jest ich wola — dokonczyla niania. — Do rzeczy. Mala Esme mozesz zostawic tu obok, z zona Jasona…

— Biore ja ze soba — oswiadczyla Magrat. — Calkiem jej dobrze u mnie na plecach.

— Nie mozesz tego zrobic! — zaprotestowala Agnes.

— Nie probuj mi sie sprzeciwiac, Agnes Nitt. — Magrat wyprostowala sie z godnoscia. — I ani slowa, nianiu.

— Nawet o tym nie mysle — zapewnila ja niania. — Nac mac Feegle’owie tez zawsze zabieraja dzieci do bitwy. Co prawda po to, zeby uzyc ich jako broni, kiedy juz do tego dojdzie.

Magrat uspokoila sie troche.

— Dzis rano powiedziala swoje pierwsze slowo — oznajmila z duma.

— Co? W czternastym dniu zycia? — Niania wyraznie nie dowierzala.

— Tak. To bylo „blup”.

— Blup?

— Tak. Moze… no, raczej bulgotanie niz slowo.

— Zbierzmy wszystko co potrzebne — rzekla niania i wstala. — Jestesmy sabatem, drogie panie. Jestesmy triem. Brakuje mi babci tak samo jak wam, ale musimy zalatwic te sprawe tak, jak ona by to zrobila. — Kilka razy odetchnela gleboko. — Nie moge na to pozwolic.

— Lepiej brzmi, kiedy ona to mowi — zauwazyla Agnes.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату