— Moglbys przejsc do rzeczy?
— „…albowiem duch, co cie dreczy…” slucham?
Hrabia wyjal notes z bezwladnej nagle dloni Oatsa.
— To z
— Ale… ty… Przeciez to bylo setki lat temu!
— Co z tego? Uczestniczylem tez w tworzeniu
Odrzucil notes i przyjrzal sie medalikowi.
— A to jest swiety zolw Oma, przed ktorym, o ile pamietam, powinienem cofnac sie przerazony. No, no… To nawet nie jest dobra kopia. Tania produkcja.
Oats znalazl jeszcze w sobie rezerwy sily.
— A skad moglbys to wiedziec, ohydny stworze? — zdolal wymowic.
— Nie, nie. Tak nalezy sie zwracac do demonow. — Hrabia westchnal i zwrocil Oatsowi medalik. — Niemniej jednak godna pochwaly proba. Jesli przyjdzie mi kiedys ochota na herbate z ciasteczkiem i moze jakies radosne piesni, z pewnoscia odwiedze twoja misje. Ale w tej chwili stoisz mi na drodze.
I uderzyl go tak mocno, ze kapitan wjechal pod dlugi stol.
— Tyle jesli chodzi o poboznosc — rzekl. — Pozostaje jeszcze czekac, az zjawi sie babcia Weatherwax. Powinna tu byc lada chwila. Nie myslalyscie chyba, ze bedzie na was polegac?
Stuk wielkiej zelaznej kolatki odbil sie echem w calym holu.
Hrabia z satysfakcja kiwnal glowa.
— To chyba ona — oswiadczyl. — Tak, na pewno. Najwazniejszy jest wlasciwy moment.
Drzwi otworzyly sie i do wnetrza z rykiem wtargnela wichura. Zawirowaly galazki i krople deszczu… i babcia Weatherwax, porwana wiatrem jak lisc. Jej mokra suknia byla rozdarta w kilku miejscach.
Agnes uswiadomila sobie, ze nie widziala jeszcze babci wilgotnej, nawet w najgorszej burzy, ale teraz jest wrecz przemoczona. Sciekajaca z niej woda zostawiala mokry slad na podlodze.
— Pani Weatherwax! Jak milo, ze pani przyszla — powiedzial hrabia. — Taki dlugi marsz w ciemna noc… Prosze usiasc przy ogniu i odpoczac.
— Nie bede odpoczywac w tym miejscu.
— Przynajmniej niech sie pani czegos napije albo zje.
— Nie bede tu jadla ani pila.
— Wiec co chce pani robic?
— Dobrze wiesz, po co przyszlam.
— A tak. Sily ustawione do bitwy. Wielka ryzykowna zagrywka, znak firmowy Weatherwax. I… niech sprawdze… pani plan na dzisiaj mowi… „jesli zwycieze, uwolnisz wszystkich i wrocisz do Uberwaldu”. Mam racje?
— Nie. Jesli zwycieze, umrzesz — oswiadczyla babcia.
Agnes zauwazyla przerazona, ze stara kobieta chwieje sie lekko.
— Wspaniale — rzekl hrabia z usmiechem. — Jednak… wiem, w jaki sposob pani mysli, pani Weatherwax. Zawsze ma pani wiecej niz jeden plan. Stoi pani tutaj, wyraznie trzymajac sie resztka sil, ale mimo to… nie jestem do konca przekonany, czy wierze w to, co widze.
— Nic mnie nie obchodzi, o czym jestes przekonany — odparla babcia. — Ale nie odwazysz sie pozwolic mi stad odejsc, to jasne. Bo nie bylbys pewny, dokad pojde ani co zrobie. Moglabym obserwowac cie kazda para oczu. Moglabym czekac za kazdymi drzwiami. Kilka osob jest mi winne przysluge. Moglabym nadejsc z kazdej strony, w kazdej chwili. A jestem naprawde dobra w zlosliwosci.
— I co? Gdybym byl nieuprzejmy, moglbym juz w tej chwili pania zabic. Kapralu Svitz?
Najemnik machnal reka, co bylo chyba najlepszym przyblizeniem salutu, do jakiego byl zdolny, i uniosl kusze.
— Jestes pewien? — spytala babcia. — Czy twoja malpa jest pewna, ze bedzie miala czas na drugi strzal? Ze nadal tu bede?
— Nie jest pani zmiennoksztaltna, pani Weatherwax. A sadzac po pani wygladzie, raczej nie ma pani sil na ucieczke.
— Ona mowi o przeniesieniu sie do cudzej glowy — wtracil Vlad.
Czarownice spojrzaly po sobie.
— Przepraszam cie, Esme — odezwala sie po chwili niania Ogg. — Nie moglam sie powstrzymac od myslenia. Chyba za malo wypilam.
— A tak — powiedzial hrabia. — Slynna sztuczka z Pozyczaniem.
— Ale nie wiesz gdzie, nie wiesz jak daleko — ciagnela ze znuzeniem babcia. — Nie wiesz nawet, do jakiej glowy. Nie wiesz, czy to musi byc glowa. Wiesz o mnie tyle, ile zdolasz podpatrzyc w umyslach innych, a oni nie wiedza wszystkiego. Duzo im brakuje.
— A wiec pani umysl znajdzie sie gdzie indziej — rzekl hrabia. — Prymitywne. Wie pani, spotkalem juz takich w moich podrozach. Dziwaczni staruszkowie w paciorkach i piorach, ktorzy potrafili przeniesc swoja wewnetrzna jazn do ryby, owada, nawet do drzewa. Tak jakby to mialo znaczenie. Drzewo sie pali. Przykro mi, pani Weatherwax. Jak lubi mawiac krol Verence, nastal nowy porzadek swiata. My nim jestesmy. A pani jest historia…
Drgnal. Trzy czarownice opadly na podloge.
— Brawo — powiedzial. — Strzal przez moje zasieki. Poczulem go. Naprawde poczulem. W Uberwaldzie nikt jeszcze nie zdolal sie przedrzec.
— Stac mnie na wiecej — ostrzegla babcia Weatherwax.
— Nie wydaje mi sie — odparl hrabia. — Gdyby pani potrafila, zrobilaby to pani. Nie ma litosci dla wampira, co? Krzyk gniewnych tlumow przez wieki…
Swobodnym krokiem ruszyl w jej strone.
— Naprawde bierze nas pani za jakies wsobne elfy albo tepych ludzi, ktorych mozna wystraszyc ostrymi slowami i byle sztuczka? Wyszlismy juz z piwnicy, pani Weatherwax. Chcialem okazac zrozumienie, poniewaz naprawde mamy ze soba wiele wspolnego, ale w tej sytuacji…
Cialo babci szarpnelo sie do tylu niczym pochwycona wiatrem papierowa figurka.
Hrabia byl juz w polowie drogi do niej, z rekami w kieszeniach marynarki. Na moment zgubil krok.
— Ojoj, prawie nie poczulem. Czy to szczyt pani mozliwosci?
Babcia zachwiala sie, ale uniosla reke. Ciezki fotel spod sciany wzlecial w gore i pomknal przez sale.
— Calkiem niezle jak na czlowieka — przyznal hrabia. — Ale nie wydaje mi sie, zeby mogla pani dluzej nimi rzucac.
Babcia drgnela i uniosla druga reke. W gorze zakolysal sie wielki kandelabr.
— No, no… lecz to nie wystarczy. Nie dosc dobre.
Babcia cofnela sie o krok.
— Obiecam pani jedno — rzekl hrabia. — Nie zabije pani. Wrecz przeciwnie…
Niewidzialne dlonie chwycily ja i cisnely o sciane.
Agnes zrobila krok naprzod, ale Magrat scisnela ja za ramie.
— Niech pani nie mysli o tym jak o porazce, pani Weatherwax — mowil hrabia. — Bedzie pani zyla wiecznie. Moim zdaniem to niezly interes, prawda?
Babcia zdolala prychnac niechetnie.
— Ja bym to nazwala brakiem ambicji — oswiadczyla. Wykrzywila sie z bolu.
— Zegnam — rzucil hrabia.