Czarownice poczuly psychiczny cios. Hol sie zakolysal.

Ale bylo cos jeszcze, w dziedzinie poza normalna przestrzenia. Cos jasnego, srebrzystego, przeslizgujacego sie jak ryba…

— Odeszla — szepnela niania. — Poslala swoj umysl gdzie indziej…

— Gdzie? Dokad? — syknela Magrat.

— Nie mysl o tym! — ostrzegla niania.

Magrat zmartwiala.

— O nie…

— Nie mysl tego! Nie mysl! — powtarzala niania z naciskiem. — Rozowe slonie! Rozowe slonie!

— Przeciez by nie…

— Lalalala! Bajo-Eee-jeoo! — krzyczala niania, wlokac Magrat do kuchennych drzwi. — No juz, idziemy! Agnes, teraz wszystko zalezy od was!

Drzwi trzasnely za nimi. Agnes uslyszala, jak przesuwaja sie rygle. Drzwi byly ciezkie, a rygle solidne; budowniczowie zamku Lancre nie rozumieli koncepcji deski grubej na mniej niz trzy cale ani zamka, ktory nie wytrzyma uderzenia tarana.

Komus obcemu reakcja czarownic moglaby sie wydac dosc egoistyczna. Ale logicznie rzecz biorac, trzy wiedzmy w niebezpieczenstwie zostaly zredukowane do jednej wiedzmy w niebezpieczenstwie. Trzy za duzo czasu by marnowaly, martwiac sie o siebie nawzajem i o to, co ktora zrobi. Jedna rzadzila sie sama.

Agnes wiedziala to wszystko, ale i tak wydawalo sie jej to egoistyczne.

Hrabia zblizal sie do babci. Katem oka Agnes dostrzegla podchodzacych Vlada i jego siostre. Za soba miala solidne drzwi. Perdita nie zglaszala zadnych propozycji.

Wiec wrzasnela.

To byl jej talent. Posiadanie dwoch osobowosci nie jest talentem, jedynie dolegliwoscia. Ale glos Agnes u szczytu skali potrafil topic woskowine w uszach.

Zaczela wysoko i przekonala sie, ze ocenila prawidlowo. Tuz ponizej punktu, kiedy spod sufitu zaczely spadac korniki i nietoperze, a w miasteczku zaszczekaly wszystkie psy, Vlad zaslonil dlonmi uszy.

Agnes nabrala tchu.

— Jeszcze krok, a bedzie glosniej! — ostrzegla.

Hrabia podniosl babcie, jakby byla lalka.

— Na pewno to potrafisz — przyznal. — Ale wczesniej czy pozniej sie zmeczysz. Vlad, przyszla za toba do domu, wiec mozesz ja zatrzymac, ale ty za nia odpowiadasz. Masz ja karmic i sprzatac jej klatke.

Mlodszy wampir zblizyl sie ostroznie.

— Posluchaj, nie zachowujesz sie rozsadnie — syknal.

— I dobrze!

Nagle znalazl sie za nia. Ale Perdita spodziewala sie tego, nawet jesli Agnes nie, i kiedy dotarl do celu, jej lokiec sunal juz pewnie. Trafila go w zoladek, zanim zdazyl sie zaslonic.

Vlad zgial sie wpol, a ona ruszyla naprzod; zanotowala w pamieci, ze niezdolnosc do uczenia sie jest u wampirow nawykiem, z ktorym trudno im zerwac.

Hrabia ulozyl babcie na stole.

— Igor! — wrzasnal. — Gdzie lazisz, ty glupi…

— Tak, jastsnie panie?

Hrabia odwrocil sie ze zloscia.

— Dlaczego zawsze tak sie za mna pojawiasz?

— Stsary hrabia uwazal… stspodziewal stsie tego po mnie, jastsnie panie. To profestsjonalizm.

— No wiec przestan!

— Tak, jastsnie panie.

— I z tym idiotycznym glosem tez. Idz, zadzwon na kolacje.

— Tak, jastsnie panie.

— I mowilem ci przeciez, zebys przestal tak chodzic! — wrzasnal hrabia, kiedy Igor odkustykal korytarzem. — To juz nie jest zabawne!

Igor wyminal Agnes, sepleniac gniewnie pod nosem. Vlad pochwycil Agnes za ramie, kiedy szla do stolu. Byla nawet zadowolona, bo nie miala pojecia, co zrobi, kiedy tam dotrze.

— Musisz stad isc — szepnal, z trudem lapiac oddech. — Nie pozwolilbym mu cie skrzywdzic, oczywiscie, ale ojciec bywa czasami… drazliwy.

— Nie pojde bez babci.

Cichy glos zabrzmial jej w glowie:

— Zostaw… mnie…

To nie ja, zapewnila Perdita. Mysle, ze to ona. Agnes spojrzala na sztywne cialo. Babcia Weatherwax wydawala sie o wiele mniejsza, kiedy byla nieprzytomna.

— Chcesz zostac na kolacji? — zapytal hrabia.

— Masz zamiar… po tym wszystkim, co mowiles… wyssac jej krew?

— Jestesmy wampirami, panno Nitt. Tak postepuja wampiry. Skromny… sakrament, ze tak powiem.

— Jak byscie mogli! To przeciez stara kobieta!

Odwrocil sie blyskawicznie i nagle znalazl sie za blisko niej.

— Pomysl mlodszego aperitifu jest naprawde atrakcyjny, mozesz mi wierzyc — powiedzial. — Ale Vlad by sie dasal. Zreszta starsza krew ma… charakter, jak stare wino. Ona nie umrze. Nie w scislym sensie. W jej wieku cieszylbym sie chyba z niesmiertelnosci.

— Ale ona nienawidzi wampirow!

— Moze to stanowic dla niej pewien problem, kiedy juz dojdzie do siebie, poniewaz bedzie wampirem raczej poslusznym. Oj… — Hrabia schylil sie i wyciagnal Oatsa za reke spod stolu. — Co za bezkrwiste przedstawienie. Pamietam Omnian z czasow, kiedy wypelnial ich ogien i pewnosc, kiedy prowadzili ich ludzie odwazni i nieznajacy milosierdzia, choc doprawdy niewiarygodnie oblakani. Jakze by rozpaczali, widzac to rozwodnione mleko… Zabierz go ze soba, prosze.

— Zobaczymy sie jutro? — zapytal Vlad, dowodzac Agnes, ze samce dowolnego gatunku moga posiadac gen glupoty.

— Nie zdolacie przemienic jej w wampira! — oswiadczyla, nie zwracajac na niego uwagi.

— Nie zdola temu zapobiec — odparl hrabia. — Bedzie to miala we krwi, jesli zechcemy to do niej przelac.

— Bedzie walczyc.

— Z przyjemnoscia na to popatrze.

Opuscil Oatsa na podloge.

— Prosze teraz odejsc, panno Nitt. I prosze zabrac swojego zmoklego kaplana. Jutro, coz… jutro moze pani odebrac swoja stara wiedzme. Ale bedzie nasza. Istnieje pewna hierarchia. Kazdy o tym wie… kto wie cokolwiek o wampirach.

Za jego plecami Oats zaczal wymiotowac. Agnes pomyslala o ludziach z pustymi oczami, pracujacych teraz w zamku. Nikt nie zaslugiwal na taki los.

Zlapala kaplana za surdut i trzymala jak torbe.

— Zegnam, panno Nitt — powiedzial hrabia.

Powlokla bezwladnego Oatsa do glownych drzwi. Na zewnatrz wielkie, ciezkie, bezlitosne krople deszczu spadaly z nieba niczym stalowe prety. Agnes stanela przy murze, ktory dawal slaba ochrone, i oparla Oatsa pod strumieniem sciekajacym z paszczy rzygacza.

Zadygotal.

— Och, nieszczesna kobieta! — jeknal i osunal sie do przodu, a plaska gwiazda deszczu splynela z jego glowy.

— Tak — zgodzila sie Agnes.

Dwie pozostale uciekly. Odebraly te mysl… i Perdita takze. Wszystkie doznaly szoku, kiedy babcia uwolnila umysl i… No, przeciez dziecko nawet na imie mialo Esme, prawda? Ale… nie mogla sobie chyba wyobrazic potem tego glosu babci we wlasnej glowie. Musiala byc gdzies blisko…

— Naprawde strasznie to rozegralem, prawda? — wystekal Oats.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату