Babcia wypila lyk i skrzywila sie.

— O czym ja mysle? Tak mnie zajela ta rozmowa, ze herbata calkiem wystygla…

Z gracja wylala zawartosc filizanki na posadzke.

Lacrimosa jeknela.

— To pewnie niedlugo minie — ciagnela babcia tym samym swobodnym tonem. — Ale przez ten czas, widzisz, nie skrzywdzisz dziecka, nie skrzywdzisz Magrat, bedziesz nienawidzil samej mysli o piciu krwi i nie uciekniesz, bo nigdy nie uciekasz przed wyzwaniem…

— Co takiego minie? — zapytal Vlad.

— Och, silne sa mury twojego umyslu — powiedziala babcia z rozmarzeniem. — Nie moglam sie przez nie przebic.

Hrabia usmiechnal sie.

Babcia usmiechnela sie takze.

— Dlatego nie probowalam — dodala.

Mgla klebila sie w krypcie, plynela nad podloga, po scianach, pod sklepieniem. Wlewala sie po stopniach do tunelu, jej fale wrzaly, jakby toczyly wojne.

Nieostrozny szczur, biegnacy po kamieniach, byl zbyt wolny. Mgla go ogarnela. Zabrzmial urwany nagle pisk, a kiedy mgla sie rozwiala, pozostalo tylko kilka drobnych bialych kosci.

Kilka kosci rownie drobnych, ale w pelni poskladanych, okrytych czarna szata z kapturem i niosacych malenka kose, pojawilo sie znikad. Szkieletowe lapki stukaly cicho o kamienie. — Pip? — zapytal zalosnie duch szczura.

PIP, odparl Smierc Szczurow. To bylo wlasciwie wszystko, co tamten powinien wiedziec.

— Zastanawiales sie, gdzie przenioslam swoja jazn — mowila babcia. — Nigdzie jej nie przenosilam. Umiescilam ja tylko w czyms zywym, a ty to wziales. Zaprosiles mnie do srodka. Jestem teraz w kazdym miesniu twojego ciala. I jestem w glowie, o tak. Bylam we krwi, hrabio. We krwi. Nie zwampiryzowales mnie. To ja cie zweatherwaxowalam. Was wszystkich. A przeciez zawsze byliscie posluszni wlasnej krwi, prawda? Hrabia przygladal sie jej z otwartymi ustami. Lyzeczka spadla ze spodka i brzeknela o posadzke, wznoszac fale w rzadkiej bialej mgle. Mgla splywala ze scian, pozostawiajac zmniejszajacy sie krag czarno-bialych kafelkow, posrodku ktorego staly wampiry.

Igor przeciskal sie miedzy ludzmi, az stanal obok niani.

— Juz dobrze — powiedzial. — Nie moglem pozwolits, zeby to dalej trwalo, to przetsiez kompromitatsja…

Mgla uniosla sie sklebiona kolumna, nastapil moment nieciaglosci, uczucie rozcietego czasu, a potem ktos stanal za Vladem i Lacrimosa. Byl wyzszy od wiekszosci ludzi i nosil wieczorowy stroj, ktory dawno temu mogl byc stylowy. Wlosy mial przyproszone siwizna i zaczesane do tylu nad uszami w sposob sprawiajacy wrazenie, ze jego glowe zaprojektowano dla sprawnosci aerodynamicznej.

Pieknymi, zadbanymi dlonmi scisnal za ramiona mlodsze wampiry. Lacrimosa odwrocila sie, by go podrapac, ale skulila sie, gdy warknal na nia niby tygrys.

Po czym jego twarz zmienila sie w bardziej podobna do ludzkiej. Usmiechnal sie, jakby byl szczerze ucieszony widokiem wszystkich gosci.

— Dzien dobry — powiedzial.

— Nastepny przeklety wampir? — spytala niania.

— Nie jakists tam wampir! — zawolal Igor, przeskakujac z nogi na noge. — To stsary pan! Stsary Tszerwonooki powrotsil!

Babcia wstala, nie zwracajac uwagi na wysokiego mezczyzne, mocno trzymajacego dwa potulne teraz wampiry. Zblizyla sie do hrabiego.

— Wiem wszystko o tym, co mozesz, a czego nie mozesz — powiedziala. — Bo ty sam mnie wpusciles. A to znaczy, ze nie mozesz zrobic tego, czego ja nie moge. I myslisz calkiem jak ja, z ta tylko roznica, ze ja robie to lepiej.

— Jestes miesem! — warknal hrabia. — Sprytnym miesem!

— A ty mnie zaprosiles — odpowiedziala. — Nie naleze do takich, ktore pchaja sie, gdzie nie sa mile widziane. To na pewno.

Mala Esme na reku hrabiego zaczela plakac. Wstal. — Jak bardzo jestes pewna, ze nie skrzywdze tego dziecka? — Ja bym nie skrzywdzila. Wiec ty nie mozesz. Hrabia wykrzywil sie, walczac z wlasnymi uczuciami, a takze z Magrat, ktora kopala go po lydkach.

— To moglo sie udac — powiedzial i po raz pierwszy z jego glosu zniknela pewnosc.

— Chcesz powiedziec, ze moglo sie udac tobie! — krzyknela Agnes.

— Jestesmy wampirami. Nic nie mozemy poradzic na to, czym jestesmy.

— Tylko zwierzeta nie moga nic poradzic na to, czym sa — odparla babcia. — Oddasz mi teraz dziecko?

— Jezeli ja… — zaczal hrabia, po czym wyprostowal sie nagle. — Nie! Nie musze sie z toba targowac! Moge walczyc, tak jak ty walczysz ze mna! A jesli teraz stad wyjde, nie sadze, by ktos osmielil sie mnie powstrzymac. Spojrzcie na siebie… wy wszyscy… i spojrzcie na mnie. A teraz popatrzcie na… na niego. — Skinal na mezczyzne trzymajacego nieruchomych jak posagi Vlada i Lacrimose. — Czy tego chcecie?

— Przepraszam… Kto to taki, na kogo mamy patrzec? — spytala babcia. — Och… „Stary pan” Igora? Dawny hrabia Magpyr, jak przypuszczam.

Stary hrabia sklonil sie z wdziekiem.

— Do uslug, madame — powiedzial.

— Watpie — mruknela babcia.

— Och, on nikomu nie przeszkadzal — odezwal sie Piotr z grupy mieszkancow Escrow. — Zjawial sie co pare lat, a zreszta jesli sie pamietalo o czosnku, nie sprawial klopotow. Nie oczekiwal, ze bedziemy go lubili.

Hrabia usmiechnal sie do niego.

— Wygladasz znajomo. Pochodzisz z rodziny Ravich, prawda?

— Piotr, pszepana. Syn Hansa.

— A tak. Bardzo podobna struktura kosci. Pozdrow ode mnie swoja babke.

— Odeszla od nas dziesiec lat temu, pszepana.

— Naprawde? Tak mi przykro. Czas szybko plynie, kiedy jest sie martwym. — Stary pan westchnal. — Wspaniala figura w nocnej koszuli, o ile pamietam.

— Tak, on byl w porzadku — oswiadczyl ktos inny. — Drasnal kogos od czasu do czasu, ale to przechodzilo.

— To tez znajomy glos — rzekl wampir. — Jestes z Veyzenow?

— Tak, pszepana.

— Krewny Arno Veyzena?

— To pradziadek, pszepana.

— Dobry czlowiek. Siedemdziesiat piec lat temu powalil mnie jak klode. Kolek prosto w serce z dwudziestu krokow. Masz sie kim chwalic.

Mezczyzna w tlumie rozpromienil sie, przepelniony rodowa duma.

— Ten kolek wciaz wisi u nas nad kominkiem, wasza godnosc — powiedzial.

— Brawo. Zuch. Lubie, kiedy podtrzymuje sie tradycje…

— Przeciez nie mozecie chciec czegos takiego! — wrzasnal hrabia Magpyr. — On jest potworem!

— Ale nigdy nie zadal, zeby umawiac sie z nim na spotkania! — krzyknela jeszcze glosniej Agnes. — I na pewno nigdy nie uwazal tego za ugode!

Hrabia Magpyr z zakladniczkami przesuwal sie w strone drzwi.

— Nie — oswiadczyl. — Nie tak sie to zakonczy. Jesli ktos wierzy, ze nie skrzywdze moich czarujacych zakladniczek, to moze sprobuje mnie zatrzymac? Czy ktokolwiek naprawde uwierzyl tej starej?

Niania Ogg otworzyla usta, pochwycila spojrzenie babci i zamknela je. Tlum rozstapil sie przed hrabia, gdy ciagnal Magrat do drzwi.

I zderzyl sie ze stojacym nieruchomo Wielce Oatsem.

Вы читаете Carpe jugulum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату