– Dlaczego to pana interesuje? – spytal porucznik Turcati.
– Chcialbym, jesli mozna, zadac mu kilka pytan – odrzekl Brunetti.
– Jakich na przyklad?
– Na przyklad dlaczego myslal, ze to byl wypadek, czy moze Rossi mial w kieszeni klucze od bramy, czy na rusztowaniu byly slady krwi.
– Rozumiem – odrzekl porucznik i siegnal po sluchawke.
Kiedy czekali na Franchiego, Turcati zaproponowal im kawe, lecz i Brunetti, i Vianello odmowili.
Kilka nastepnych minut uplynelo na jalowej rozmowie. Po chwili do pokoju wszedl mlody policjant. Blond wlosy mial obciete bardzo krotko i wygladal, jakby dopiero od niedawna zaczal sie golic. Zasalutowal porucznikowi i stanal na bacznosc, nie patrzac ani na Brunettiego, ani na Vianella. Ach, to tak sie sprawy maja, pomyslal Brunetti.
– Obecni tu panowie chca ci zadac pare pytan, Franchi – rzekl Turcati.
Policjant przyjal swobodniejsza postawe, ale Brunetti nie zauwazyl, zeby sie choc troche rozluznil.
– Tak jest, szefie – rzekl, wciaz na nich nie patrzac.
– Franchi – zaczal Brunetti. – Panski raport o znalezieniu rannego mezczyzny kolo kosciola Angelo Raffaele jest bardzo klarowny, ale chcialbym panu zadac kilka drobnych pytan.
Wciaz patrzac na porucznika, Franchi odrzekl:
– Tak jest, slucham.
– Czy przeszukal pan kieszenie tego mezczyzny?
– Nie, prosze pana. Przyjechalem tam prawie rowno z karetka. Sanitariusze polozyli go na noszach i przeniesli na lodz.
Brunetti nie zapytal, dlaczego mlodemu policjantowi zajelo tyle samo czasu przybycie z posterunku oddalonego zaledwie o dwa kroki od miejsca wypadku, co karetce, ktora musiala przedrzec sie przez cale miasto.
– Napisal pan w raporcie, ze ten czlowiek spadl z rusztowania. Zastanawiam sie, czy moze obejrzal pan to rusztowanie, zeby znalezc jakies slady. Zlamana deska? Strzepek ubrania? A moze slady krwi?
– Nie, prosze pana.
Brunetti czekal, az mlody czlowiek powie cos jeszcze, ale sie nie doczekal. Zadal wiec kolejne pytanie:
– Dlaczego pan tego nie zrobil?
– Zobaczylem go, jak lezal na ziemi, przy rusztowaniu. Brama byla otwarta, a kiedy zajrzalem do jego portfela, zobaczylem, ze byl pracownikiem Ufficio Catasto, wiec pomyslalem, ze pewnie przyszedl tu sluzbowo.
Poniewaz Brunetti milczal, dodal po chwili: – Jesli pan rozumie, o co mi chodzi, prosze pana.
– Powiedzial pan, ze w momencie, kiedy pan sie zjawil, przenoszono go wlasnie do karetki.
– Tak.
– Wiec skad pan wzial jego portfel?
– Lezal na ziemi, pod pusta torba po cemencie.
– A gdzie lezalo cialo?
– Na ziemi, prosze pana.
– Gdzie, w jakiej odleglosci od rusztowania? – dopytywal cierpliwie Brunetti.
Franchi zastanowil sie przez chwile.
– Cialo lezalo po lewej stronie bramy, jakis metr od sciany, prosze pana – powiedzial.
– A portfel?
– Pod torba po cemencie, tak jak mowilem.
– A kiedy pan znalazl ten portfel?
– Jak juz go wzieli do szpitala. Uznalem, ze powinienem troche sie rozejrzec, wiec wszedlem do domu. Brama byla otwarta, tak jak napisalem w raporcie. Poniewaz okiennice powyzej miejsca, gdzie on lezal, byly rowniez otwarte, pomyslalem, ze wszystko jest jasne, i nie wszedlem na gore. Na zewnatrz zauwazylem portfel i kiedy go podnioslem, zobaczylem legitymacje z Ufficio Catasto. Od razu pomyslalem, ze byl tu na jakiejs kontroli czy cos.
– Czy bylo cos jeszcze w tym portfelu?
– Troche drobnych, prosze pana, i pare kart. Wszystko tutaj przynioslem i wlozylem do torebki z dowodami. W moim raporcie chyba jest lista.
Brunetti przewrocil raport na druga strone i zobaczyl, ze faktycznie jest wzmianka o portfelu.
– Czy zauwazyl pan tam cos jeszcze? – spytal.
– Na przyklad co?
– Cos, co by pana zdziwilo, zaskoczylo.
– Nie, prosze pana… Nie widzialem nic takiego.
– Rozumiem – rzekl Brunetti. – Dziekuje panu, Franchi. Czy moglby pan przyniesc mi ten portfel? – poprosil.
Franchi popatrzyl na porucznika, ktory kiwnal przyzwalajaco glowa.
– Tak jest. – Franchi odwrocil sie i opuscil biuro.
– Co za energiczny mlody czlowiek – skomentowal Brunetti.
– Tak, to jeden z moich najlepszych ludzi – odrzekl porucznik Turcati, zdajac krotkie sprawozdanie z tego, jak doskonale radzil sobie Franchi na szkoleniach. Jeszcze nie skonczyl, kiedy mlody czlowiek pojawil sie z powrotem i stanal w drzwiach, nie wiedzac, komu wreczyc plastikowa torebke z dowodami, w ktorej znajdowal sie brazowy skorzany portfel.
– Daj ja panu komisarzowi – rzekl Turcati. Franchi nie umial opanowac zdziwienia, uslyszawszy, jaka range ma policjant, ktory wypytywal go przed chwila. Podszedl do Brunettiego, wreczyl mu torebke i zasalutowal.
– Dziekuje, panie posterunkowy – rzekl Brunetti, chwytajac rog torebki i zawijajac ja ostroznie w wyjeta z kieszeni chustke do nosa. Potem zwrocil sie do Turcatiego: – Jesli pan sobie zyczy, poruczniku, pokwituje, ze to zabieram.
Porucznik podal mu czysta kartke. Brunetti sporzadzil na niej krotki opis portfela, opatrzyl data, podpisal sie i zwrocil kartke Turcatiemu, po czym obydwaj z Vianellem opuscili posterunek.
Kiedy wyszli na szeroka
Rozdzial 9
Wracali do lodzi w coraz wiekszym deszczu, zadowoleni, ze Bonsuan postanowil na nich poczekac. Weszli na poklad i Brunetti spojrzal na zegarek. Bylo dobrze po piatej – najwyzszy czas wracac do komendy. Znalezli sie na Canal Grande. Bonsuan skrecil w prawo i poplynal najpierw w strone Bazyliki sw. Marka i Kampanili, nastepnie ku Ponte della Pieta i wreszcie do komendy.
W kabinie Brunetti wyciagnal portfel owiniety chusteczka.
– Kiedy wrocimy, moglbys zaniesc to od razu do laboratorium, zeby zdjeli odciski palcow? – poprosil Vianella, podajac mu zawiniatko. – Odciski na plastikowej torebce z pewnoscia beda nalezaly do Franchiego, wiec mozna je wykluczyc – dodal. – I moze wyslij kogos do szpitala, zeby wzieli odciski Rossiego.
– To wszystko, szefie?
– Jak tylko skoncza, niech dostarcza mi portfel z powrotem. Chcialbym obejrzec jego zawartosc. I powiedz im, ze to bardzo pilne.
– A czy zdarza sie, szefie, zeby zidentyfikowanie odciskow palcow nie bylo pilne? – spytal Vianello, spogladajac na Brunettiego.
– Hmm. Powiedz Bocchesemu, ze podejrzewam morderstwo. Moze to go zmobilizuje.
– Bocchese zaraz powie, ze jesli ten ktos juz nie zyje, to nie ma po co sie spieszyc – zauwazyl Vianello.
Brunetti udal, ze nie uslyszal. Vianello wsunal zawiniatko do wewnetrznej kieszeni munduru.
– Jeszcze cos, szefie? – zapytal.
– Chcialbym, zeby