– Czy maja jeszcze inne dzieci?
– Wiem o mlodszej siostrze, czy sa jakies inne, nie mam pojecia.
– Mam nadzieje, ze sa – powiedziala Paola, dotykajac go stopami. – Jestes glodny?
– Tak, ale najpierw wezme prysznic.
– Doskonale. Beda kielbaski w paprykowym sosie.
– Wiem.
– Chiara cie zawola.
Paola wstala z kanapy, odstawila kieliszek z winem na stolik obok i poszla do kuchni szykowac kolacje. Brunetti zostal sam.
Kiedy wszyscy siedli do kolacji – Raffi wrocil do domu w momencie, gdy Paola podawala kluski – nastroj Brunettiego nieco sie poprawil: Na widok dzieci, nawijajacych na widelce swiezo ugotowane
Kazdy wzial po dokladce, nie mniejszej, o zgrozo, niz pierwsza porcja. Potem w zoladkach zostalo juz tylko troche miejsca na salate, lecz kiedy i tej zabraklo, wszyscy zmiescili jeszcze odrobine swiezych truskawek z kropla lagodnego octu.
Podczas calego posilku Chiara nie wychodzila ze swej nowej roli sedziwego marynarza* [Aluzja do slynnej poetyckiej ballady Samuela Taylora Coleridge’a (1772-1834), czolowego angielskiego romantyka,
Dzieci znikly, Raffi poszedl posleczec nad greckim aorystem, a Chiara, jesli Brunetti dobrze zrozumial, zamierzala zapoznac sie z przebiegiem kolejnej katastrofy morskiej, gdzies na poludniowym Atlantyku.
– Myslisz, ze przeczyta wszystkie te ksiazki? – spytal Brunetti, saczac grappe i dotrzymujac towarzystwa Paoli, ktora zajela sie zmywaniem.
– Mam nadzieje – odrzekla, skupiona na myciu polmiska.
– Czy ona je czyta, bo tobie sie tak bardzo podobaly, czy dlatego, ze sama chce?
– Powiedz, ile ona ma teraz lat? – spytala Paola, odwrocona plecami i pochlonieta szorowaniem garnka.
– Pietnascie – odparl Brunetti.
– Wymien mi jakas pietnastolatke, jakakolwiek pietnastolatke, ktora robi to, co kaze jej matka.
– Czy to znaczy, ze zaczal sie okres dojrzewania? – spytal Brunetti, pamietajac, ze u Raffiego ten okres trwal ze dwadziescia lat, o ile dobrze pamietal, i niezle dal sie wszystkim we znaki.
– U dziewczat to przebiega inaczej – powiedziala Paola, odwracajac sie i wycierajac rece w scierke. Nalala sobie kieliszek grappy i oparla sie o zlew.
– Jak inaczej?
– Maja problem tylko z matka, a nie z matka i ojcem.
Brunetti zastanowil sie.
– Czy to zle, czy dobrze?
Paola wzruszyla ramionami.
– To jest kwestia genow czy kultury, wiec w zaden sposob tego nie ominiemy. Mozemy tylko miec nadzieje, ze ten okres szybko minie.
– A jak dlugo on normalnie trwa?
– Az dziewczynka skonczy osiemnascie lat. – Paola wypila kolejny lyk grappy i teraz juz wspolnie zaczeli rozwazac te perspektywe.
– Moze by ja oddac na ten czas do karmelitanek?
– Watpie, czyby ja przyjely.
– Moze to dlatego Arabowie tak wczesnie wydaja corki za maz?
– Z pewnoscia – rzekla Paola, przypominajac sobie plomienna mowe, ktora tego ranka wyglosila do niej Chiara, uzasadniajac potrzebe posiadania wlasnego telefonu. – Z pewnoscia.
– Nic dziwnego, ze wszyscy mowia o madrosci Wschodu.
Paola wstawila swoj kieliszek do zlewu.
– Mam jeszcze kilka prac do poprawienia. Chodz, usiadziesz kolo mnie na kanapie, poczytasz sobie i zobaczysz, jak sobie radza Grecy podczas podrozy do ojczyzny.
Brunetti usmiechnal sie i ruszyl za Paola.
Rozdzial 15
Nastepnego ranka Brunetti z duzym ociaganiem zrobil cos, co robil bardzo rzadko, a mianowicie uciekl sie w sprawach zawodowych do pomocy swoich dzieci. Rafii tego dnia zaczynal zajecia dopiero o jedenastej, a przedtem mial sie spotkac z Sara Paganuzzi, wiec pojawil sie na sniadaniu w doskonalym humorze, co mu sie o tej porze dnia zdarzalo raczej rzadko. Poniewaz Paola jeszcze spala, a Chiara byla w lazience, siedzieli w kuchni tylko we dwoch, jedzac swieze drozdzowki, ktore Raffi przyniosl z piekarni na dole.
– Raffi – zaczal Brunetti – czy moze wiesz, kto tutaj handluje narkotykami?
Raffi zamarl z drozdzowka przy ustach.
– Tutaj? – zapytal.
– W Wenecji.
– Chodzi ci o twarde narkotyki czy o glupstwa w rodzaju marihuany?
Chociaz Brunettiego troche zaniepokoilo to rozroznienie i chetnie by sie dowiedzial, dlaczego syn tak niefrasobliwie zaliczyl marihuane do glupstw, nie drazyl jednak sprawy.
– Chodzi mi konkretnie o heroine – powiedzial.
– Czy to ma zwiazek z tym studentem, ktory przedawkowal? – spytal Raffi, a kiedy Brunetti okazal zaskoczenie, syn otworzyl „Il Gazzettino” i pokazal mu artykul. Zdjecie bylo wielkosci znaczka pocztowego i moglo przedstawiac kazdego mlodego mezczyzne z ciemnymi wlosami, nawet Raffiego.
– Tak – potwierdzil.
Rafii przelamal drozdzowke na pol i umoczyl jedna czesc w kawie.
– Podobno na uniwersytecie sa ludzie, od ktorych mozna kupic heroine – powiedzial po chwili.
– Ludzie?
– Studenci. Tak mi sie wydaje. W kazdym razie ludzie zapisani na zajecia.
Podniosl filizanke i trzymal ja obiema dlonmi na wysokosci ust, jak to czesto robila jego matka.
– Chcesz, zebym sie popytal?
– Nie – odparl natychmiast Brunetti. – Po prostu jestem ciekaw, co sie mowi, to wszystko.
Rafii wlozyl do ust ostatni kawalek drozdzowki i popil go kawa.
– Brat Sary studiuje na wydziale ekonomii. Moge go o to zagadnac.
Pokusa byla silna, ale Brunetti zbyl ja, przybierajac znudzony ton:
– Nie, nie ma sensu. Tak tylko pytalem.
Rafii odstawil filizanke.
– Mnie te rzeczy nie interesuja, wiesz chyba,
– Ciesze sie – rzekl i wyciagnal reke nad stolem, zeby poklepac syna po ramieniu. – Zrobic jeszcze kawy?
Rafii spojrzal na zegarek.