– Czy maja jeszcze inne dzieci?

– Wiem o mlodszej siostrze, czy sa jakies inne, nie mam pojecia.

– Mam nadzieje, ze sa – powiedziala Paola, dotykajac go stopami. – Jestes glodny?

– Tak, ale najpierw wezme prysznic.

– Doskonale. Beda kielbaski w paprykowym sosie.

– Wiem.

– Chiara cie zawola.

Paola wstala z kanapy, odstawila kieliszek z winem na stolik obok i poszla do kuchni szykowac kolacje. Brunetti zostal sam.

Kiedy wszyscy siedli do kolacji – Raffi wrocil do domu w momencie, gdy Paola podawala kluski – nastroj Brunettiego nieco sie poprawil: Na widok dzieci, nawijajacych na widelce swiezo ugotowane pappardelle, ogarnelo go niemal zwierzece poczucie bezpieczenstwa i dostatku, a ich lakomstwo bylo tak zarazliwe, ze sam zaczal jesc z apetytem. Paola zadala sobie trud opieczenia czerwonych papryk i zdjecia z nich skorek, byly wiec miekkie i slodkie, wlasnie takie, jak lubil. Kielbaski zawieraly duze ziarna czerwonego i bialego pieprzu, ukryte w delikatnym miesnym nadzieniu jak najglebsze zasoby smaku i wydobywane na podniebienie przy pierwszym kesie, przy czym rzeznik Gianni nie pozalowal czosnku.

Kazdy wzial po dokladce, nie mniejszej, o zgrozo, niz pierwsza porcja. Potem w zoladkach zostalo juz tylko troche miejsca na salate, lecz kiedy i tej zabraklo, wszyscy zmiescili jeszcze odrobine swiezych truskawek z kropla lagodnego octu.

Podczas calego posilku Chiara nie wychodzila ze swej nowej roli sedziwego marynarza* [Aluzja do slynnej poetyckiej ballady Samuela Taylora Coleridge’a (1772-1834), czolowego angielskiego romantyka, Rymy o sedziwym marynarzu.], opowiadajac bez konca o florze i faunie dalekich krajow, podajac przy okazji zadziwiajaca informacje, jakoby wiekszosc osiemnastowiecznych marynarzy nie umiala w ogole plywac, a zanim Paola zdazyla jej przypomniec, ze siedza przy stole, opisala szczegolowo objawy szkorbutu.

Dzieci znikly, Raffi poszedl posleczec nad greckim aorystem, a Chiara, jesli Brunetti dobrze zrozumial, zamierzala zapoznac sie z przebiegiem kolejnej katastrofy morskiej, gdzies na poludniowym Atlantyku.

– Myslisz, ze przeczyta wszystkie te ksiazki? – spytal Brunetti, saczac grappe i dotrzymujac towarzystwa Paoli, ktora zajela sie zmywaniem.

– Mam nadzieje – odrzekla, skupiona na myciu polmiska.

– Czy ona je czyta, bo tobie sie tak bardzo podobaly, czy dlatego, ze sama chce?

– Powiedz, ile ona ma teraz lat? – spytala Paola, odwrocona plecami i pochlonieta szorowaniem garnka.

– Pietnascie – odparl Brunetti.

– Wymien mi jakas pietnastolatke, jakakolwiek pietnastolatke, ktora robi to, co kaze jej matka.

– Czy to znaczy, ze zaczal sie okres dojrzewania? – spytal Brunetti, pamietajac, ze u Raffiego ten okres trwal ze dwadziescia lat, o ile dobrze pamietal, i niezle dal sie wszystkim we znaki.

– U dziewczat to przebiega inaczej – powiedziala Paola, odwracajac sie i wycierajac rece w scierke. Nalala sobie kieliszek grappy i oparla sie o zlew.

– Jak inaczej?

– Maja problem tylko z matka, a nie z matka i ojcem.

Brunetti zastanowil sie.

– Czy to zle, czy dobrze?

Paola wzruszyla ramionami.

– To jest kwestia genow czy kultury, wiec w zaden sposob tego nie ominiemy. Mozemy tylko miec nadzieje, ze ten okres szybko minie.

– A jak dlugo on normalnie trwa?

– Az dziewczynka skonczy osiemnascie lat. – Paola wypila kolejny lyk grappy i teraz juz wspolnie zaczeli rozwazac te perspektywe.

– Moze by ja oddac na ten czas do karmelitanek?

– Watpie, czyby ja przyjely.

– Moze to dlatego Arabowie tak wczesnie wydaja corki za maz?

– Z pewnoscia – rzekla Paola, przypominajac sobie plomienna mowe, ktora tego ranka wyglosila do niej Chiara, uzasadniajac potrzebe posiadania wlasnego telefonu. – Z pewnoscia.

– Nic dziwnego, ze wszyscy mowia o madrosci Wschodu.

Paola wstawila swoj kieliszek do zlewu.

– Mam jeszcze kilka prac do poprawienia. Chodz, usiadziesz kolo mnie na kanapie, poczytasz sobie i zobaczysz, jak sobie radza Grecy podczas podrozy do ojczyzny.

Brunetti usmiechnal sie i ruszyl za Paola.

Rozdzial 15

Nastepnego ranka Brunetti z duzym ociaganiem zrobil cos, co robil bardzo rzadko, a mianowicie uciekl sie w sprawach zawodowych do pomocy swoich dzieci. Rafii tego dnia zaczynal zajecia dopiero o jedenastej, a przedtem mial sie spotkac z Sara Paganuzzi, wiec pojawil sie na sniadaniu w doskonalym humorze, co mu sie o tej porze dnia zdarzalo raczej rzadko. Poniewaz Paola jeszcze spala, a Chiara byla w lazience, siedzieli w kuchni tylko we dwoch, jedzac swieze drozdzowki, ktore Raffi przyniosl z piekarni na dole.

– Raffi – zaczal Brunetti – czy moze wiesz, kto tutaj handluje narkotykami?

Raffi zamarl z drozdzowka przy ustach.

– Tutaj? – zapytal.

– W Wenecji.

– Chodzi ci o twarde narkotyki czy o glupstwa w rodzaju marihuany?

Chociaz Brunettiego troche zaniepokoilo to rozroznienie i chetnie by sie dowiedzial, dlaczego syn tak niefrasobliwie zaliczyl marihuane do glupstw, nie drazyl jednak sprawy.

– Chodzi mi konkretnie o heroine – powiedzial.

– Czy to ma zwiazek z tym studentem, ktory przedawkowal? – spytal Raffi, a kiedy Brunetti okazal zaskoczenie, syn otworzyl „Il Gazzettino” i pokazal mu artykul. Zdjecie bylo wielkosci znaczka pocztowego i moglo przedstawiac kazdego mlodego mezczyzne z ciemnymi wlosami, nawet Raffiego.

– Tak – potwierdzil.

Rafii przelamal drozdzowke na pol i umoczyl jedna czesc w kawie.

– Podobno na uniwersytecie sa ludzie, od ktorych mozna kupic heroine – powiedzial po chwili.

– Ludzie?

– Studenci. Tak mi sie wydaje. W kazdym razie ludzie zapisani na zajecia.

Podniosl filizanke i trzymal ja obiema dlonmi na wysokosci ust, jak to czesto robila jego matka.

– Chcesz, zebym sie popytal?

– Nie – odparl natychmiast Brunetti. – Po prostu jestem ciekaw, co sie mowi, to wszystko.

Rafii wlozyl do ust ostatni kawalek drozdzowki i popil go kawa.

– Brat Sary studiuje na wydziale ekonomii. Moge go o to zagadnac.

Pokusa byla silna, ale Brunetti zbyl ja, przybierajac znudzony ton:

– Nie, nie ma sensu. Tak tylko pytalem.

Rafii odstawil filizanke.

– Mnie te rzeczy nie interesuja, wiesz chyba, papa – odezwal sie nagle grubym glosem. Brunetti pomyslal, ze jego syn wkrotce bedzie mezczyzna. Albo moze juz nim jest, skoro czul potrzebe uspokojenia ojca.

– Ciesze sie – rzekl i wyciagnal reke nad stolem, zeby poklepac syna po ramieniu. – Zrobic jeszcze kawy?

Rafii spojrzal na zegarek.

Вы читаете Znajomi Na Stanowiskach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату