Odkupiciela, 21 lipca 1577 roku, na polnocnym brzegu Giudekki. W czasach Republiki kulminacyjnym punktem uroczystosci byla wielka niedzielna procesja, obecnie zastapiona pokazem ogni sztucznych w trzecia niedziele lipca.]; mial wtedy chyba siedemnascie lat. Chodzili po piasku dlugo po zakonczeniu pokazu sztucznych ogni, trzymajac sie za rece i marzac o tym, zeby ta noc nigdy sie nie skonczyla.
Ale sie skonczyla, tak jak wiele innych rzeczy, ktore ich laczyly, i teraz ona miala swojego Maria, a on swoja Paole. Wstapil do kwiaciarni Biancata i kupil zonie dwanascie irysow, szczesliwy na mysl, ze czeka na niego w domu.
Kiedy wszedl, Paola luskala groszek w kuchni.
–
– Czy risotto to nie jest najlepsza rzecz, jaka mozna zrobic z mlodego groszku? – spytala Paola, usmiechajac sie na widok kwiatow i nadstawiajac policzek do pocalunku.
– Chyba ze jestes ksiezniczka i musisz podlozyc kilka ziaren pod materac – rzekl troche bez sensu, kiedy ja pocalowal.
– Mysle, ze lepiej uzyc go do risotta. Prosze cie, przygotuj wazon, a ja skoncze luskanie. – Wskazala gestem papierowa torebke na stole, pelna zielonych straczkow.
Brunetti wzial ze stolu gazete i polozyl ja na krzesle, ktore nastepnie przysunal do szafek. Kiedy na nim stanal i siegnal po jeden z wysokich wazonow ustawionych prawie pod sufitem, w ostatniej chwili sie zawahal.
– Moze niebieski – powiedziala Paola, widzac jego niezdecydowanie.
Z wazonem w reku zszedl z krzesla, odstawil je na miejsce i podszedl do zlewu. – Ile wody? – spytal, stawiajac wazon na blacie.
– Tak do polowy – powiedziala. – Na co mialbys jeszcze ochote oprocz groszku?
– A co jest? – spytal.
– Jest resztka rostbefu z niedzieli. Gdybys pokroil go w cienkie plasterki, moglibysmy go zjesc z salata.
– Czyzby Chiara w tym tygodniu jadla mieso?
Chiara jakis tydzien wczesniej przeczytala artykul na temat losu, jaki spotyka cieleta, i oznajmila, ze do konca zycia bedzie wegetarianka.
– Widziales przeciez, ze w niedziele jadla rostbef – odrzekla Paola.
– Ach, no tak! – Brunetti zaczal rozdzierac papier, w ktory byly zawiniete kwiaty.
– Czy stalo sie cos zlego? – spytala Paola.
– To co zawsze – odpowiedzial, wstawiajac wazon pod kran i odkrecajac zimna wode. – Zyjemy w swiecie upadlym.
Paola wrocila do obierania groszku.
– To wie kazdy, kto uprawia nasze zawody – skwitowala.
– A co ma do tego twoj zawod? – spytal zaciekawiony.
Jemu, policjantowi o dwudziestoletnim stazu, nikt nie musial mowic, ze rodzaj ludzki popadl w nielaske.
– Ty masz do czynienia z upadkiem moralnosci. Ja z upadkiem umyslowym – powiedziala zona podnioslym, przesmiewczym tonem, jakiego czesto uzywala, przylapawszy sie na tym, ze zbyt powaznie traktuje swoja prace. – A co konkretnie wywolalo twoj pesymizm?
– Spotkalem sie dzis z Franca. Weszlismy do kawiarni na drinka.
– Jak ona sie miewa?
– Dobrze. Jej syn dorasta, a ona chyba niezbyt lubi prace w banku.
– Trudno lubic prace w banku – stwierdzila Paola ze zrozumieniem. – Ale dlaczego spotkanie z Franca natchnelo cie mysla, ze zyjemy w swiecie upadlym? Z reguly spotkania z nia nastrajaja nas wszystkich pozytywnie.
Wkladajac kwiaty do wazonu, Brunetti na prozno staral sie doszukac w uwadze Paoli ukrytej urazy. Zona najwyrazniej ucieszyla sie, ze tak wielka przyjemnosc sprawilo mu spotkanie z dawna przyjaciolka. Kiedy sobie to uswiadomil, serce scisnelo mu sie na sekunde i poczul, ze na twarzy wykwita mu rumieniec. Jeden z irysow wypadl na blat. Podniosl go, wsunal miedzy inne i ostroznie odsunal wazon od krawedzi.
– Podczas rozmowy jakby dala do zrozumienia, ze jesli opowie mi o lichwiarzach, bedzie sie bala o Pietra.
Paola przerwala luskanie groszku i popatrzyla na meza.
– O lichwiarzach? – spytala. – A co oni maja wspolnego z czymkolwiek?
– Rossi, ten facet z Ufficio Catasto, ktory zmarl, mial w portfelu numer telefonu jakiegos adwokata i okazalo sie, ze ten adwokat wystepowal kilka razy przeciw lichwiarzom.
– Adwokat skad?
– Z Ferrary.
– Nie ten, ktorego zamordowali? – Paola znow na niego spojrzala.
– Wlasnie ten – potwierdzil Brunetti, zaintrygowany, skad u Paoli ta pewnosc, ze sprawcow zabojstwa bylo przynajmniej dwoch, i dodal: – Sedzia sledczy wykluczyl udzial lichwiarzy i najwyrazniej staral sie mnie przekonac, ze ten adwokat zginal przez pomylke.
– Czy myslisz, ze to dlatego mial przy sobie numer telefonu tego adwokata, z powodu lichwiarzy? – spytala Paola po dlugiej przerwie, podczas ktorej, jak zauwazyl Brunetti, intensywnie nad czyms myslala.
– Nie mam na to zadnego dowodu. Ale to ciekawy zbieg okolicznosci.
– Samo zycie jest ciekawym zbiegiem okolicznosci.
– Ale nie morderstwo.
Paola oparla splecione dlonie na kupce pustych straczkow.
– Od kiedy to uwaza sie za morderstwo? Mowie o Rossim.
– Nie wiem, od kiedy. Moze od nigdy. Ja chce sie tylko dowiedziec, dlaczego Rossi do niego dzwonil.
– A Franca?
– Poniewaz pracuje w banku, myslalem, ze moze cos wie o lichwiarzach.
– Przeciez to wlasnie banki pozyczaja pieniadze.
– Ale robia to niechetnie. Nie chca pozyczac na krotki termin, zwlaszcza ludziom, ktorzy mogliby miec klopoty ze splata.
– Dlaczego rozmawiales o tym z Franca? – W tej nieruchomej pozie Paola moglaby uchodzic za sedziego sledczego.
– Myslalem, ze moze bedzie cos wiedziala.
– Juz to mowiles. Ale dlaczego akurat z nia?
Brunetti nie umial podac zadnego wyjasnienia poza tym, ze byla pierwsza osoba, jaka przyszla mu do glowy. Oprocz tego dawno jej nie widzial i mial ochote sie z nia zobaczyc. Wsadzil rece do kieszeni i przestapil z nogi na noge. – Bez specjalnego powodu – powiedzial w koncu.
Paola wrocila do luskania groszku.
– Co ona ci powiedziala, ze dlaczego boi sie o Pietra?
– Wspomniala o dwojgu ludzi, a nawet mi ich pokazala.
Widzac, ze zona zamierza mu przerwac, dodal szybko:
– Spotkalismy sie na San Luca. Oni tam byli, stali na srodku placu i rozmawiali. Para ludzi dobiegajacych siedemdziesiatki. Powiedziala, ze oni wlasnie zajmuja sie pozyczaniem pieniedzy.
– A co ma z tym wspolnego Pietro?
– Wedlug niej proceder lichwiarski moze sie laczyc z praniem pieniedzy i mafia. Nie chciala powiedziec nic wiecej.
Po lekkim skinieniu glowy Paoli zorientowal sie, ze podzielala zdanie Franki. Samo slowo „mafia” wystarczy, zeby wystraszyc kazdego rodzica.
– Nie chciala powiedziec nawet tobie?
Pokrecil przeczaco glowa.
– Hm, wiec to naprawde powazna sprawa – rzekla.
– Tak sadze.
– Co to za ludzie?
– Angelina i Massimo Volpato.