bardziej sklanial sie ku mysli, ze obaj zostali zamordowani.
Czekajac na signorine Elettre, rozwazal wiele spraw. Gdzie znajdowalo sie biuro Rossiego w Ufficio Catasto? Czy mial wlasny pokoj zapewniajacy prywatnosc? Dlaczego akurat Righetto zostal wyznaczony na sedziego sledczego w sprawie morderstwa Cappellego? Czy istnieje mozliwosc, zeby zawodowy morderca pomylil ofiare? I dlaczego w takim razie nie podjal zadnej proby, zeby jednak zabic czlowieka, ktory rzeczywiscie byl jego celem? Zaczal rowniez zastanawiac sie nad tym, kto moglby dostarczyc mu informacji, tyle ze nie bardzo wiedzial, jakich informacji wlasciwie potrzebuje. Na pewno na temat Volpatow. Powinien tez sie czegos dowiedziec o nielegalnym przeplywie pieniedzy z rak do rak tutaj, w Wenecji, i zwiazanych z tym potajemnych operacjach finansowych.
Jak wiekszosc wenecjan wiedzial, ze w Ufficio Catasto przechowuje sie akty wlasnosci i sprzedazy nieruchomosci. Do tego jednak ograniczala sie jego wiedza o dzialalnosci tego urzedu. Przypomnial sobie, z jakim entuzjazmem Rossi mu mowil, ze w ramach oszczednosci kilka biur laczy swoje archiwa, zeby usprawnic system i zapewnic latwy dostep do informacji. Zalowal teraz, ze nie zachecil urzednika, zeby cos wiecej mu o tym powiedzial.
Z dolnej szuflady wyciagnal ksiazke telefoniczna, otworzyl ja na „B” i zaczal przegladac w poszukiwaniu pewnego numeru. Znalazlszy go, natychmiast zadzwonil.
– Bucintoro, Biuro Handlu Nieruchomosciami, slucham? – odezwal sie kobiecy glos.
–
– Guido! Co sie stalo? – spytala, zaskakujac go tym pytaniem, poniewaz nie wiedzial, co w jego glosie moglo go zdradzic.
– Potrzebuje pewnych informacji – odrzekl.
– A po coz innego moglbys do mnie dzwonic? – spytala tonem pozbawionym zwyklej flirciarskiej nuty.
Postanowil nie zwracac uwagi ani na przygane ukryta w jej glosie, ani na otwarty krytycyzm zawarty w pytaniu.
– Potrzebuje informacji o Ufficio Catasto.
– O czym? – niemal wykrzyknela, udajac konsternacje.
– O Ufficio Catasto. Chce wiedziec, czym oni dokladnie sie zajmuja, kto tam pracuje i czy jest wsrod nich ktos, komu ewentualnie moglbym zaufac.
– Mozna powiedziec, Guido, ze to duze zamowienie – rzekla.
– Dlatego dzwonie do ciebie.
Po dawnemu zaczela sie wdzieczyc.
– A ja tymczasem siedze tu i z nadzieja wyczekuje, ze pewnego dnia zadzwonisz do mnie z zupelnie inna propozycja.
– Z jaka, skarbie? Zadaj, czego chcesz! – odezwal sie tonem Rudolfa Valentino. Stefania byla szczesliwa mezatka i matka blizniakow.
– Mieszkania do kupienia, oczywiscie.
– Moze i ja bede musial zrobic to samo – oswiadczyl Brunetti, nagle powazniejac.
– Dlaczego?
– Podobno moje mieszkanie ma byc przeznaczone do rozbiorki.
– Co to znaczy do rozbiorki?
– Ze trzeba bedzie je zburzyc.
Ledwo to powiedzial, uslyszal wybuch perlistego smiechu Stefanii, nie byl jednak pewien, czy rozsmieszyla ja absurdalnosc tej sytuacji, czy tez fakt, ze on mogl ja uwazac za niezwykla. Jeszcze pare razy zachichotala, a potem stwierdzila:
– Nie mowisz chyba powaznie.
– Jak najzupelniej. Byl u mnie ktos z Ufficio Catasto, kto mi dokladnie tak przedstawil sprawe. Nie mam wymaganych dokumentow ani zezwolenia na budowe, ani protokolu odbioru. Moga wiec podjac decyzje, ze nalezy je zburzyc.
– Musiales cos zle zrozumiec – powiedziala Stefania.
– Nie wygladalo na to, zeby ten urzednik zartowal.
– Kiedy to bylo?
– Kilka miesiecy temu.
– Czy od tego czasu ktos sie do ciebie odezwal?
– Nie. Dlatego wlasnie dzwonie do ciebie.
– Dlaczego nie zadzwonisz do nich?
– Wole najpierw porozmawiac z toba.
– Dlaczego?
– Chce wiedziec, jakie mam prawa. No i chcialbym wiedziec, kto konkretnie w tym urzedzie decyduje.
Stefania milczala.
– Czy znasz tam kogos waznego? – nie ustepowal Brunetti.
– Znam tych samych co wszyscy ludzie z mojej branzy.
– Na przyklad kogo?
– Najwazniejszy to Fabrizio dal Carlo, szef calego urzedu. Arogancki cham. – Stefania prychnela pogardliwie. – Ma takiego asystenta, Esposita, ale ten sie w ogole nie liczy, bo dal Carlo jest wszechwladny. Potem jest
– Giovanni Dolfin? Byl doza od 1356 do 1361 roku. Zmarl podczas epidemii – poinformowal ja Brunetti, a potem, zeby za bardzo nie odbiegala od tematu rozmowy, spytal: – A ta druga rzecz?
– Fabrizio dal Carlo, w ktorym sie podkochuje. – Stefania odczekala chwile, zeby do Brunettiego dotarly te rewelacje, po czym rzekla: – Zgrywanie sie na arystokratke wychodzi jej duzo lepiej niz adorowanie szefa. Dal Carlo kaze jej harowac jak niewolnicy, ale to ja chyba uszczesliwia. Jak mozna czuc cokolwiek procz pogardy dla tego czlowieka, tego nie jestem w stanie zrozumiec.
– Czy cos ich laczy?
Stefania wybuchnela smiechem.
– Bron Boze, ona moglaby byc jego matka. Poza tym on ma zone i co najmniej jedna kochanke, wiec nawet gdyby
– Mowisz tak, jakby ta historia byla ogolnie znana.
– Bo jest. A przynajmniej znaja ja wszyscy, ktorzy z nimi pracuja.
– Wiadomo nawet o jego romansach?
– To akurat pewnie ma byc tajemnica.
– Ale nie jest?
– Nie. Tu sie niczego nie da utrzymac w tajemnicy, prawda?
– Masz racje – zgodzil sie Brunetti, w tym momencie zadowolony, ze tak wlasnie jest. – Masz jeszcze cos?
– Nie, nic mi nie przychodzi do glowy. Dosc tych plotek. Natomiast mysle, ze powinienes do nich zadzwonic i spytac, o co chodzi z twoim mieszkaniem. Z tego, co slyszalam, pomysl polaczenia wszystkich archiwow byl jedynie zaslona dymna. To nigdy nie nastapi.
– Zaslona dymna? Po co?
– Podobno ktos z wladz miasta stwierdzil, ze poniewaz w ostatnich latach tyle renowacji wykonano nielegalnie, to znaczy niezgodnie z tym, co zawieraly pierwotne plany, lepiej by bylo, gdyby owe plany poznikaly. W ten sposob nic nie mozna by sprawdzic. Wiec wymyslili projekt, zeby wszystko razem polaczyc.
– Nie jestem pewien, czy dobrze cie zrozumialem, Stefanio.
– Przeciez to proste, Guido – zbesztala go Stefania. – Kiedy zaczeto by przesylac dokumenty z jednego biura do drugiego, po drodze na pewno cos by poginelo. To nieuniknione w takim zamieszaniu.
Brunetti uznal, ze to wyjatkowo pomyslowe i skuteczne posuniecie. Moglby przyjac taka strategie, gdyby