pana poprosic o przysluge.

– Slucham, commissario.

– W najblizszym czasie na oddzial pogotowia powinien zglosic sie mezczyzna z pogryziona dlonia lub przedramieniem. Prawdopodobnie powie, ze ugryzl go pies, chociaz moze tez powiedziec, ze zrobila mu to jego dziewczyna.

Carraro milczal.

– Czy pan slucha, dottore? – spytal Brunetti, podnoszac nieco glos.

– Tak.

– Doskonale. Jak tylko ten czlowiek sie do pana zglosi, natychmiast prosze zadzwonic do komendy. Natychmiast! – powtorzyl i podal mu numer. – Gdyby pana nie bylo, prosze przekazac te informacje lekarzowi, ktory pana zastepuje.

– A co mamy z nim zrobic w czasie, kiedy bedziemy na pana czekac? – spytal Carraro, znow burkliwym tonem.

– Za wszelka cene ma pan go przytrzymac, dottore. Niech pan sklamie i wymysli jakas forme leczenia, wszystko jedno co, bylebysmy zdazyli przyjechac. Pod zadnym pozorem ten czlowiek nie moze opuscic szpitala.

– A jesli nie dam rady go zatrzymac? – spytal Carraro.

Brunetti mial watpliwosci, czy lekarz go poslucha, i uznal, ze najlepiej bedzie sklaniac.

– Policja moze w kazdej chwili zajac sie badaniem szpitalnej kartoteki, dottore; to ja decyduje o tym, kiedy zakonczy sie sledztwo w sprawie okolicznosci smierci Rossiego – powiedzial z naciskiem, by uwiarygodnic to drobne klamstwo. Odczekawszy chwile, dorzucil: – Prosze pamietac, bardzo licze na pana wspolprace.

Pozostalo wymienic zwyczajowe uprzejmosci i sie pozegnac, co uczyniwszy, Brunetti zdal sobie sprawe, ze do nastepnego dnia rano, kiedy mial sie ukazac oczekiwany artykul, nie ma wlasciwie co robic. Stan taki budzil w nim nerwowosc, czego sie zawsze obawial, bo wtedy zdarzalo mu sie dzialac impulsywnie. Odczuwal wowczas przemozna pokuse, by wsadzic kij w mrowisko i przyspieszyc bieg spraw. Zszedl do krolestwa signoriny Elettry.

Siedziala, trzymajac lokcie na biurku i opierajac podbrodek na piesciach, pograzona w lekturze.

– Czy nie przeszkadzam? – spytal.

Podniosla wzrok, usmiechnela sie i zaprzeczyla ruchem glowy.

– Czy ma pani wlasne mieszkanie, signorina?

Przyzwyczajona do dziwnych pytan komisarza, nie okazala zaciekawienia, tylko krotko odrzekla „tak” i czekala na dalszy ciag.

Brunetti chwile sie zastanawial.

– To chyba nie ma zadnego znaczenia – uznal po namysle.

– Dla mnie ma, i to duze – rzekla Elettra.

– No tak, na pewno – powiedzial, uswiadomiwszy sobie, ze swoja uwaga mogl ja wprawic w dezorientacje. – Signorina, jesli nie jest pani zajeta, chcialbym, zeby pani cos dla mnie zrobila.

Elettra siegnela po bloczek i olowek, ale Brunetti wstrzymal ja ruchem dloni.

– Nie – powiedzial. – Chcialbym, zeby pani poszla z kims porozmawiac.

Elettry nie bylo ponad dwie godziny. Kiedy wrocila, udala sie prosto do gabinetu Brunettiego, weszla bez pukania i od razu podeszla do biurka.

– Ach, signorina – rzekl, zapraszajac gestem, by usiadla. Mimo rozpierajacej go ciekawosci milczal.

– Nie ma pan w zwyczaju dawania mi prezentu na Boze Narodzenie, prawda, commissario? – spytala Elettra.

– Nie. Czyzbym mial zmienic zwyczaj?

– Oczywiscie – powiedziala dobitnie. – Bede sie spodziewac tuzina, nie, dwoch tuzinow bialych roz od Biancata i powiedzmy, skrzynki prosecco.

– A kiedy chcialaby pani otrzymac ten prezent, jesli moge spytac, signorina!

– Zeby zaoszczedzic panu goraczki przedswiatecznych zakupow, mysle, ze moglby pan przyslac mi to wszystko w przyszlym tygodniu.

– Ma to pani zalatwione.

– Serdeczne dzieki, signore – powiedziala, z gracja kiwajac glowa.

– Cala przyjemnosc po mojej stronie – odrzekl Brunetti. Policzyl w mysli do szesciu i spytal: – No i?

– Zapytalam o nich w ksiegarni na campo, wlasciciel powiedzial mi, gdzie mieszkaja, i poszlam tam.

– Nie spotkalam nigdy rownie odrazajacych ludzi – rzekla obojetnym, powsciagliwym tonem. – Pracuje tutaj ponad cztery lata, zdarzylo mi sie widziec niejednego kryminaliste, chociaz ludzie w banku, gdzie pracowalam przedtem, byli pewnie jeszcze gorsi, ale tych dwojga nikt nie przebije – powiedziala, wzdrygajac sie z obrzydzenia.

– Dlaczego?

– Ta zachlannosc w polaczeniu z dewocja!

– Niech pani opowie.

– Kiedy im powiedzialam, ze potrzebuje pieniedzy, zeby splacic dlugi karciane mego brata, spytali mnie, co moge im dac jako zastaw. Oznajmilam, ze mam mieszkanie. Mowiac to, staralam sie, tak jak pan radzil, okazac zdenerwowanie. On spytal mnie o adres, wyszedl i slyszalam, jak z drugiego pokoju rozmawial z kims przez telefon. – Elettra przerwala na chwile, po czym dodala: – To musiala byc komorka. W zadnym z dwoch pokoi nie zauwazylam gniazdka telefonicznego.

– I co dalej? – spytal Brunetti.

Elettra uniosla lekko brode i spojrzala na szczyt armadio, stojacej po drugiej stronie pokoju.

– Kiedy wrocil, usmiechnal sie do zony i zaczeli rozmawiac o tym, ze prawdopodobnie beda mogli mi pomoc. Spytali, ile potrzebuje. Piecdziesiat milionow, powiedzialam.

Byla to suma, ktora ustalili z Brunettim: nie za duzo i nie za malo, dokladnie tyle, ile hazardzista moglby przepuscic w ciagu jednej nocy, wierzac, ze sie latwo odegra, jesli tylko znajdzie osobe, ktora splaci jego dlug.

Elettra popatrzyla na Brunettiego.

– Czy pan zna tych ludzi? – spytala.

– Nie. Wiem o nich tylko to, co powiedzial mi przyjaciel.

– Sa straszni – powiedziala cicho.

– Co bylo dalej?

Wzruszyla ramionami.

– Potem powiedzieli mi, ze musza zobaczyc notarialny akt wlasnosci, choc jestem pewna, ze on juz przez telefon sie dowiedzial, ze takowy posiadam. Musial dzwonic do kogos, kto mu powiedzial, ze mieszkanie jest zapisane na moje nazwisko.

– Kto moglby mu udzielic takiej informacji?

Elettra spojrzala na zegarek.

– O tej godzinie w Ufficio Catasto z pewnoscia nikogo juz nie bylo, wiec to musial byc ktos, kto ma szybki dostep do ich archiwow.

– Pani ma, prawda?

– Nie, ja potrzebuje troche czasu, zeby sie wla… wejsc do ich systemu. Ktokolwiek podal mu te informacje, musi miec bezposredni dostep do dokumentow.

– Na czym stanelo? – spytal Brunetti.

– Mam jutro przyjsc z papierami. O piatej. Notariusz bedzie juz czekal. – Elettra zamilkla i usmiechnela sie do Brunettiego. – Niech pan popatrzy: do pogotowia nie sposob sie dodzwonic, czlowiek moze umrzec, zanim przyjedzie lekarz, ale za to notariusz stawia sie na wezwanie natychmiast. – Zmarszczyla brwi. – Wiec ja mam tam byc jutro o piatej, podpiszemy papiery i dostane gotowke.

Вы читаете Znajomi Na Stanowiskach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату