– Tez mi zagrozenie.

– Sad tak to zakwalifikowal i uwzglednil. Amerykanie by ich zamkneli na dwadziescia, trzydziesci lat. Z sadem wojskowym nie ma zartow. Poza tym byli czarni.

– Czy to jeszcze ma jakies znaczenie?

Major wzruszyl ramionami, uniosl jedna brew i ponownie wzruszyl ramionami.

– Amerykanie powiedzieliby panu, ze nie – odparl. Znowu napil sie wody. – Dlugo pan tu zostanie?

– Dzien, dwa. Bywaja inne podobne sprawy?

– Od czasu do czasu. Oni kazde przestepstwo zwykle zalatwiaja w bazie, chyba ze jest zbyt powazne albo narusza wloskie prawo.

– Jak z tym kierownikiem szkoly?

Brunetti zadal to pytanie, przypomniawszy sobie proces sprzed kilku lat, opisywany na pierwszych stronach gazet w calym kraju. Oskarzonym byl kierownik amerykanskiej szkoly podstawowej, ktorego skazano za molestowanie dzieci, lecz szczegoly juz sie prawie calkiem zatarly komisarzowi w pamieci.

– Tak, na przyklad z nim. Zazwyczaj jednak wszystko zalatwiaja sami.

– Nie tym razem.

– Owszem, nie tym razem, bo Fostera zamordowano w Wenecji, wiec sprawa nalezy do was i teraz wy sie wszystkim zajmujecie. Niemniej oni beda chcieli przylozyc do tego reke.

– Dlaczego?

– Public relations – odpowiedzial Ambrogiani angielskim okresleniem. – Sytuacja sie zmienia. Amerykanie przypuszczalnie podejrzewaja, ze dlugo tu nie zabawia, ani we Wloszech, ani w zadnym miejscu w Europie, wiec woleliby uniknac wszystkiego, co mogloby skrocic ich pobyt. Nie chca antyreklamy.

– Ale to wyglada na napad rabunkowy.

Ambrogiani przez dluzsza chwile wymownie patrzyl na komisarza.

– Kiedy ostatni raz zamordowano kogos w Wenecji podczas napadu rabunkowego?

Skoro major zadal to pytanie, z pewnoscia znal odpowiedz.

– Honor? – podsunal Brunetti, myslac o motywie.

– Jesli ktos kogos zabija dla honoru, nie robi tego sto kilometrow od domu – odpowiedzial Ambrogiani z usmiechem. – Robi to w lazience czy w barze, ale nie jezdzi w tym celu do Wenecji. Gdyby Fostera zamordowano tutaj, chodziloby o seks lub pieniadze. On jednak tu nie zginal, wiec powodem musi byc cos innego.

– Morderstwo w niestosownym miejscu?

– Tak, w niestosownym miejscu – powtorzyl major, ktoremu to okreslenie wyraznie sie spodobalo. – A zatem jeszcze bardziej interesujace.

Rozdzial 7

Koniuszkiem grubego palca major popchnal cienka teczke w strone komisarza i nalal sobie wody mineralnej.

– Oto co nam dali – rzekl. – Jest tam tlumaczenie, gdyby pan potrzebowal.

Krecac glowa, Brunetti siegnal po teczke. Na wierzchu widnial czerwony drukowany napis: „Foster, Michael, ur. 28.09.62, SSN 651 34 1054”. Do wewnetrznej strony okladki byla przypieta fotokopia zdjecia. Silny kontrast nie pozwalal rozpoznac denata. Czarno-biale rysy w niczym nie przypominaly zoltawej twarzy, ktora komisarz widzial na brzegu kanalu poprzedniego dnia. W teczce znajdowaly sie dwie kartki maszynopisu. Pierwsza zawierala informacje o Fosterze: pracowal w sluzbie zdrowia, raz dostal mandat za to, ze sie nie zatrzymal przed znakiem „Stop” na terenie bazy, przed rokiem otrzymal awans na stopien sierzanta, rodzina mieszka w Biddeford Pool, w stanie Maine.

Na drugiej kartce bylo streszczenie zeznan pewnego Wlocha, cywilnego pracownika amerykanskiej sluzby zdrowia, ktory oswiadczyl, ze Foster mial dobre stosunki z kolegami, wykazywal sie pracowitoscia, a takze uprzejmie i zyczliwie traktowal cywilny personel wloski.

– Niewiele tu, prawda? – odezwal sie Brunetti, zwracajac teczke majorowi. – Ideal zolnierza. Pracowity. Zdyscyplinowany. Zyczliwy.

– Ale ktos wsadzil mu noz pod zebra.

Komisarz przypomnial sobie doktor Peters i spytal:

– Zadnych kobiet?

– Nam nic o tym nie wiadomo, co jednak nie oznacza, ze sie z nimi nie spotykal. Byl mlody, dostatecznie znal jezyk wloski, wiec bardzo mozliwe. – Ambrogiani umilkl, ale po chwili dodal: – Chyba ze korzystal z tego, co sie oferuje przed dworcem kolejowym.

– To one tam dzialaja?

Major skinal glowa.

– A w Wenecji? – spytal.

– Jest ich tylko kilka, ale odkad rzad zamknal domy publiczne, pracuja w hotelach i nie sprawiaja nam zadnych klopotow.

– Tu mamy je przed dworcem, tylko ze dla niektorych nastaly ciezkie czasy, bo zbyt wiele dzisiejszych kobiet chetnie robi to za darmo… Z milosci.

Brunetti wolal nie myslec o tym, co z milosci mlode kobiety robia za darmo. Jego corka akurat skonczyla trzynascie lat.

– Czy moglbym porozmawiac z Amerykanami? – spytal.

– Sadze, ze tak – odparl Ambrogiani i siegnal po sluchawke. – Powiemy im, ze jest pan szefem policji weneckiej. To stanowisko im sie spodoba i chetniej beda z panem rozmawiali.

Nakrecil dobrze mu znany numer. Czekajac na polaczenie, przysunal do siebie teczke, pedantycznie uporzadkowal w niej kartki, a nastepnie polozyl ja przed soba, dokladnie pod katem prostym do krawedzi biurka.

Nagle odezwal sie do sluchawki po angielsku. Mowil z wyraznym obcym akcentem, ale poprawnie.

– Dzien dobry, Tiffany. Tu Ambrogiani. Jest pan major? Co? Tak, zaczekam. – Zakryl mikrofon dlonia i odsunal sluchawke od ucha. – Jest na konferencji. Amerykanie chyba zyja konferencjami.

– Byc moze… – zaczal Brunetti, ale urwal, gdyz Ambrogiani zdjal dlon z mikrofonu.

– Tak, dziekuje. Pan major Butterworth? – W ustach karabiniera nazwisko to zabrzmialo jak „Budderword”. – Dzien dobry. Tak, panie majorze. Jest tu u mnie szef policji weneckiej. Przylecial helikopterem na jeden dzien. – Dluzsza chwile sie nie odzywal. – Nie, bedzie tu tylko dzis. – Spojrzal na zegarek. – Za dwadziescia minut? Tak, przyjdzie. Niestety, panie majorze. Przykro mi, ale mam konferencje. Tak, dziekuje. – Skonczywszy rozmowe, elegancko polozyl olowek na teczce, dokladnie wzdluz przekatnej, i rzekl: – Przyjmie pana za dwadziescia minut.

– A pan nie idzie?

Major lekcewazaco machnal reka.

– Szkoda czasu. Jesli cos wiedza, i tak nie zechca tego powiedziec, a jezeli nie wiedza, niczego nie przekaza. Zmieniajac temat, spytal: – Jak pan sobie radzi z angielskim?

– Nie najgorzej.

– Swietnie, to znacznie ulatwi sprawe.

– Kim on jest, ten major?

Ambrogiani powtorzyl jego nazwisko, upraszczajac spolgloski trudniejsze w wymowie.

– To ich oficer lacznikowy, a wiec, jak oni powiadaja, zapewnia lacznosc miedzy nimi a nami, czyli between them and us – odparl cytujac Amerykanow.

Obaj szerokim usmiechem skwitowali fakt, ze w jezyku angielskim pewne rzeczy latwiej wyrazic niz we wloskim.

– A na czym polega owa lacznosc?

– On do nas przychodzi, kiedy my mamy jakies klopoty, albo odwrotnie, gdy oni je maja.

– Na przyklad jakie?

– Jesli ktos probuje bez dokumentow wjechac na teren bazy albo jesli my naruszamy ich przepisy ruchu, albo

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату