– Guido – powtorzyla, jeszcze nie zirytowana, ale prawie. – Po prostu wyjdz i zostaw mnie w spokoju.

Oboje uslyszeli, ze ktos przekreca klucz w zamku. Wrocila Chiara. Halasliwie otworzywszy drzwi, weszla do mieszkania, gubiac jakas ksiazke, i od razu ruszyla do kuchni. Pocalowala oboje rodzicow, a pozniej stanela przy ojcu i polozyla mu dlon na ramieniu.

– Mamma, czy jest cos do jedzenia? – spytala.

– To mama Luizy cie nie nakarmila?

– Tak, ale juz dawno. Umieram z glodu.

Brunetti chwycil corke wpol i posadzil ja sobie na kolanach. Udajac bezwzglednego policjanta, zagrzmial groznym glosem:

– No, mam cie. A teraz sie przyznaj, gdzie ukrylas to, co ci tam dali?

– Oj, papa, przestan – odparla, piszczac z zadowolenia. Po prostu wszystko zjadlam i teraz znowu jestem glodna. A ty bys nie byl?

– Twoj ojciec, Chiaro, zwykle jest glodny najwczesniej po godzinie – rzekla Paola, lecz zaraz spytala nieco lagodniejszym tonem: – Owoce? Kanapke?

– I to, i to.

Nim Chiara zjadla ogromna kanapke z szynka, pomidorami i majonezem, a nastepnie dwa jablka, nadeszla pora snu. Raffaele nie wrocil do wpol do jedenastej, lecz kiedy Brunetti obudzil sie w nocy, slyszal otwieranie drzwi i kroki syna w korytarzu. Dopiero potem zasnal gleboko.

Rozdzial 13

W soboty na ogol nie chodzil do komendy, ale tego ranka to zrobil, bardziej zeby zobaczyc, kto tam jest, niz z jakiegos innego powodu. Nie zalezalo mu na punktualnosci. Spacerowym krokiem przecial Campo San Luca i wypil cappuccino w barze „Rosa Salva”, gdzie zdaniem Paoli podawali najlepsza kawe w Wenecji.

Potem ruszyl do komendy skrajem placu Swietego Marka. Kiedy dotarl na miejsce, wszedl na drugie pietro. Rossi rozmawial z Riverrem. Brunetti sadzil, ze Riverre ma zwolnienie lekarskie. Kiedy Rossi go spostrzegl, dal mu znak, zeby sie zblizyl.

– Ciesze sie, ze pan jest, panie komisarzu. Mamy cos nowego.

– A konkretnie?

– Wlamanie. Nad Canale Grande. Do tego duzego palacu, ktory wlasnie odnowiono, przy San Stae.

– Wlasnosc tego mediolanczyka?

– Tak, panie komisarzu. Kiedy wczoraj wieczorem wrocil do domu, zastal dwoch czy trzech ludzi, nie jest pewien.

– No i co?

– Vianello teraz rozmawia z nim w szpitalu. Wiem tylko to, co mi mowili funkcjonariusze, ktorzy tam pojechali i zawiezli go do szpitala.

– Co powiedzieli?

– Ze probowal uciec, ale wlamywacze go zlapali i pobili. Trzeba bylo go zawiezc do szpitala, lecz jest w nie najgorszym stanie. Skaleczenia i siniaki.

– A co z tamtymi dwoma czy trzema?

– Znikneli. Funkcjonariusz, ktory odebral telefon, pozniej sie tam udal. Wyglada na to, ze ukradli pare obrazow i troche bizuterii zony.

– Mamy rysopisy?

– Niezbyt dobrze ich widzial, wiec niewiele mogl powiedziec, procz tego, ze jeden byl bardzo wysoki i ze chyba ktorys z nich mial brode. – Rossi podniosl wzrok, usmiechnal sie i dodal: – Ale na brzegu kanalu siedziala para turystow i oboje widzieli trzech mezczyzn wychodzacych z palacu. Jeden niosl walizke. Te dzieciaki jeszcze tam siedzialy, kiedy nasi ludzie przyjechali, i podaly im rysopisy. – Tu na chwile umilkl i znowu sie usmiechnal, jakby wiedzial, ze tym, co zaraz powie, ucieszy przelozonego. – Jeden z tamtych wyglada na Ruffola.

– Myslalem, ze on siedzi.

– Siedzial, panie komisarzu, ale dwa tygodnie temu wyszedl.

– Pokazywaliscie zdjecia tej parze?

– Tak jest. Twierdza, ze to on. Zwrocili uwage na jego duze uszy.

– A pokazaliscie jego zdjecie wlascicielowi palacu?

– Jeszcze nie, panie komisarzu. Dopiero co wrocilem po rozmowie z ta para mlodych Belgow. Wedlug mnie to Ruffolo.

– Co z pozostalymi dwoma? Czy ich rysopisy, podane przez mlodych Belgow, sa rownie dokladne jak jego?

– Bylo ciemno, panie komisarzu, i za bardzo im sie nie przygladali.

– Ale…?

– Ale sa prawie pewni, ze zaden z nich nie mial brody.

Brunetti przez chwile sie na tym zastanawial, a w koncu rzekl:

– Pojedz z tym zdjeciem do szpitala i sprawdz, czy mediolanczyk go rozpozna. Moze mowic?

– O tak, panie komisarzu. Wlasciwie nic mu sie nie stalo. Pare siniakow, podbite oko. Poza tym wszystko w porzadku. Palac jest calkowicie ubezpieczony.

– Jezeli potwierdzi tozsamosc Ruffola, daj mi znac, a wtedy pojde do jego matki i sprobuje sie od niej dowiedziec, gdzie on jest.

Rossi pogardliwie prychnal.

– Wiem, wiem – rzekl Brunetti. – Oklamalaby nawet papieza dla ratowania swojego Peppina. Ale czy mozna ja za to winic? Przeciez to jej jedyny syn. Niezaleznie od wszystkiego chcialbym znowu zobaczyc te wojownicza staruszke. Widzialem ja najwyzej dwa razy od czasu, gdy go aresztowalem.

– Pamieta pan, jak sie na pana rzucila z nozyczkami? – spytal Rossi.

– Ha, coz, ale na szczescie Peppino ja powstrzymal. – Komisarz szeroko sie usmiechnal na wspomnienie tego zdarzenia, ktore nalezalo do najkomiczniejszych w jego karierze. – W dodatku to byly nozyczki zabkowane.

– Signora Concetta to niezly model.

– Rzeczywiscie – przyznal Brunetti. – Aha, i trzymajcie na oku te jego dziewczyne. Jak ona sie nazywa?

– Ivana jakas tam.

– Tak, ja.

– Czy mamy z nia porozmawiac, panie komisarzu?

– Nie, bo i tak powie, ze go nie widziala. Porozmawiajcie z ludzmi, ktorzy pod nia mieszkaja. Ostatnim razem wlasnie oni go zadenuncjowali. Moze pozwola, zeby ktorys z naszych u nich zaczekal, dopoki Ruffolo sie nie zjawi. Spytajcie ich.

– Wedlug rozkazu.

– Masz cos wiecej?

– Nie, nic.

– Bede u siebie przez jakas godzine. Zawiadom mnie, czy ten facet w szpitalu rozpoznal Ruffola.

Brunetti ruszyl do drzwi, a wtedy Rossi wykrzyknal:

– Jeszcze jedno, panie komisarzu! Wczoraj wieczorem ktos do pana dzwonil.

– Kto?

– Nie wiem. Telefonista z centrali powiedzial, ze to bylo okolo jedenastej. Jakas kobieta. Wymienila panskie nazwisko, ale w ogole nie znala wloskiego albo bardzo slabo. On jeszcze cos mowil, tylko nie pamietam co.

– Po drodze do niego wstapie – odparl Brunetti i wyszedl.

Zamiast na klatke schodowa, pomaszerowal do konca korytarza, gdzie w niewielkim pomieszczeniu siedzial telefonista. Ten nowo zatrudniony policjant o chlopiecej twarzy mial chyba wszystkiego osiemnascie lat. Brunetti nie pamietal jego nazwiska.

Kiedy telefonista go zobaczyl, zerwal sie na rowne nogi, pociagajac za soba przewod laczacy sluchawki z pulpitem.

– Dzien dobry, panie komisarzu.

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату