trzech mundurowych policjantow.
– Nie przyszlo mi to do glowy, panie komendancie.
– Co tam robiles za drugim razem?
– Rozmawialem z dowodca denata i jednym z jego kolegow z pracy.
– No i czegos sie dowiedzial?
– Niczego istotnego, panie komendancie.
Patta rzucil komisarzowi gniewne spojrzenie.
– To znaczy?
– Nie udalo mi sie ustalic, dlaczego ktos chcial go zabic.
Zirytowany Patta wyrzucil rece w gore i gleboko westchnal.
– Wlasnie, Brunetti. Nikt nie mial powodu go zabijac i dlatego nie zdolales niczego ustalic. Moglbym jeszcze dodac, ze nigdy tego nie ustalisz. A wiesz dlaczego? Bo po prostu nic takiego nie istnieje. Ktos go zabil dla jego pieniedzy, a dowodem jest to, ze nie znaleziono przy nim portfela.
Komisarz pomyslal, ze nie znaleziono rowniez jednego buta. Czy to oznacza, ze Foster zostal zamordowany dla reeboka numer jedenascie?
– Uwazam, ze straciles zbyt duzo czasu na te wyjazdy do Vicenzy, Brunetti – powiedzial Patta, otwierajac gorna szuflade biurka i wyciagajac z niej jakies papiery. – Nie podoba mi sie to, ze zawracasz glowe Amerykanom. Zbrodnie popelniono tutaj i tu znajdziemy morderce – oznajmil stanowczo, po czym spojrzal na dokument, ktory trzymal w reku. – Chcialbym, zebys od tej chwili lepiej wykorzystywal czas.
– Jak moglbym tego dokonac, panie komendancie?
Pryncypal nan popatrzyl, jakby sie czegos doszukiwal w tonie, ktorym komisarz zadal to pytanie, a nastepnie przeniosl wzrok z powrotem na dokument.
– Zajmiesz sie dochodzeniem w sprawie tego wlamania nad Canale Grande.
Brunetti mial pewnosc, ze to przestepstwo, ze wzgledu na miejsce, gdzie je popelniono, w dodatku wskazujace na zamoznosc ofiary, rzeczywiscie wydawalo sie Patcie o wiele wazniejsze niz zwykle morderstwo, zwlaszcza ze denat nie byl oficerem.
– A co z tym Amerykaninem, panie komendancie?
– Zalatwimy to normalnym trybem. Zobaczymy, czy o tym sie nie mowi w kregach przestepczych i czy niektorzy kryminalisci nie wydaja sie miec wiecej pieniedzy niz powinni.
– A jesli sie okaze, ze nie?
– Amerykanie tez prowadza dochodzenie – powiedzial Patta, jak gdyby zakonczyl sprawe.
– Prosze mi wybaczyc, panie komendancie, ale jak Amerykanie moga prowadzic sledztwo tu, w Wenecji?
Patta zmruzyl oczy i staral sie zrobic mine osoby wszechwiedzacej, lecz osiagnal jedynie to, ze wygladal na krotkowidza.
– Maja swoje sposoby, Brunetti. Maja swoje sposoby.
Komisarz sie z tym zgadzal, ale watpil, by owe sposoby mialy na celu wykrycie mordercy.
– Wolalbym dalej prowadzic te sprawe, panie komendancie. Nie wierze, ze to byl zwykly napad rabunkowy.
– Ja uznalem, ze tak,
– Co to oznacza, panie komendancie?
Patta udal zdziwionego.
– To oznacza,
– Oficjalnie?
– Oficjalnie – potwierdzil Patta i natychmiast z naciskiem dodal: – i nieoficjalnie.
Brunetti juz nie musial pytac, co to oznacza.
– Amerykanie, oczywiscie, docenia twoje zainteresowanie i twoj entuzjazm – laskawie oznajmil Patta, zadowolony ze swego zwyciestwa.
Komisarz pomyslal, ze byloby lepiej, gdyby sprawa zakonczyla sie powodzeniem, ale nie mogl tego powiedziec w momencie szczytowego kabotynstwa Patty, gdy nalezalo z nim postepowac nadzwyczaj delikatnie.
– Coz, w dalszym ciagu nie jestem przekonany, panie komendancie – rzekl tonem wyrazajacym powatpiewanie, a zarazem rezygnacje. – Przypuszczam jednak, ze to mozliwe. W koncu nie znalazlem niczego, co mogloby wskazywac na inny powod.
Nie mowiac o kokainie wartosci kilkuset milionow. Patta laskawie oszczedzil sobie triumfowania, ale nie mogl powstrzymac wylewnosci.
– Ciesze sie, ze w ten sposob na to patrzysz, Brunetti. Wykazujesz coraz bardziej realistyczne podejscie do pracy policji. – Spojrzal na papiery lezace na biurku. – Zabrali Guardiego.
Pomijajac latwosc, z ktora jego zwierzchnik przeskakiwal z tematu na temat, komisarz zapytal:
– Jakiego?
Patta sciagnal usta na dowod wrodzonego filisterstwa oficerow nizszej rangi.
– Guardiego,
– Ach, przepraszam, panie komendancie. Myslalem, ze chodzilo o jakas niemiecka stacje telewizyjna.
– Nie – zaprzeczyl Patta stanowczo i z dezaprobata, nim sie w koncu polapal, a wowczas zakaszlal i ponownie spojrzal na papiery. – Mam tu spis od signora Viscardiego. Jeden Guardi, jeden Monet i jeden Gauguin.
Z wyraznym trudem powstrzymal sie od wyjasnienia, ze dwaj ostatni to rowniez malarze, chociaz nie weneccy.
– Czy ten signor Viscardi jeszcze lezy w szpitalu? – zainteresowal sie Brunetti.
– Tak. Chyba tak. A dlaczego pytasz?
– Wydaje sie calkiem pewien, jakie obrazy zginely, mimo ze nie widzial ludzi, ktorzy je ukradli.
– Co sugerujesz?
– Niczego nie sugeruje, panie komendancie. Byc moze, mial wszystkiego trzy obrazy – odparl komisarz i pomyslal, ze w takim wypadku Viscardi by je zapamietal. Gdyby jednak sprawa dotyczyla tylko trzech obrazow, Patta nie potraktowalby jej priorytetowo. – Jesli wolno zapytac, czym signor Viscardi zajmuje sie w Mediolanie?
– Zarzadza fabrykami.
– Zarzadza czy jest takze ich wlascicielem?
Patta nawet nie probowal ukryc irytacji.
– Nie widze, co to ma wspolnego ze sprawa, Brunetti. On jest waznym obywatelem i wydal ogromne sumy na restauracje tego
– Jemu i jego majatkowi – ozieble dodal Brunetti.
– Tak, i jego majatkowi – powtorzyl Patta, ale innym tonem. – Chcialbym, zebys sie tym zajal,
– Oczywiscie, panie komendancie – odparl komisarz i wstal, zbierajac sie do wyjscia. – Czy pan przypadkiem nie wie, co produkuja fabryki, ktorymi on zarzadzal
– Zdaje sie, ze bron.
– Dziekuje, panie komendancie.
– I sobie nie zycze, abys dalej zawracal Amerykanom glowe. Czy to jasne?
– Tak jest, panie komendancie.
To bylo jasne, ale powod nie.
– Doskonale, a wiec bierz sie do tego wlamania. Chcialbym, zebysmy jak najszybciej to wszystko rozwiklali.
Brunetti sie usmiechnal i wyszedl z gabinetu, zastanawiajac sie, kto tu pociaga za sznurki. Jesli idzie o Viscardiego, komisarz latwo sie domyslil, ze produkujac bron, jest wystarczajaco bogaty, by kupic i odrestaurowac