Wydela usta i wzniosla oczy do nieba.

– Guido, czy kiedykolwiek zdarzylo nam sie jesc kotlety bez salatki?

– Mamy jeszcze butelke tego dobrego dolcetto? – spytal, zamiast odpowiedziec.

– Nie wiem. Chyba wypilismy w zeszlym tygodniu.

Mruknal cos i znow uklakl przy szafce. Za butelkami wody mineralnej staly trzy butelki wina, ale bialego.

– Gdzie jest Chiara? – spytal, prostujac sie.

– U siebie w pokoju. A bo co?

– Zamierzam ja poprosic o drobna przysluge.

Paola spojrzala na zegarek.

– Juz za kwadrans pierwsza, Guido. Sklepy sa zamkniete.

– Do Mori jest otwarty do pierwszej.

– Chcesz ja wysylac taki kawal po glupia butelke wina?

– Po trzy butelki – odparl.

Wyszedl z kuchni i skierowal sie do pokoju corki. Kiedy zastukal do drzwi, uslyszal za soba dzwieki z ponownie wlaczonego radia.

– Avanti, Papa!

Otworzyl drzwi i wszedl do srodka. Chiara lezala na lozku z bialym, marszczonym baldachimem. Na podlodze, obok torby na podreczniki i rzuconej niedbale kurtki, staly buty. Zaluzje byly odsloniete i slonce wpadajace przez okno oswietlalo misie i inne pluszowe zwierzaki dzielace lozko z ich wlascicielka. Chiara odgarnela z twarzy pukiel ciemnoblond wlosow, spojrzala na ojca i poslala mu promienny usmiech, ktory mogl smialo konkurowac z blaskiem slonca.

– Ciao, dolcezza – powiedzial Brunetti.

– Wczesnie wrociles.

– Nie, w sama pore. Czytasz?

Skinela glowa, zerkajac na otwarta ksiazke, ktora trzymala w dloniach.

– Chiaro, wyswiadcz mi przysluge…

Dziewczyna opuscila nieco ksiazke i popatrzyla pytajaco na ojca.

– Bedziesz taka mila?

– Dokad mam isc? – zapytala.

– Do winiarni Do Mori.

– Czego zabraklo tym razem?

– Dolcetto.

– Och, Papa, dlaczego nie mozesz wypic czegos innego do obiadu?

– Bo mam ochote na dolcetto, cukiereczku.

– Pojde, jesli pojdziesz razem ze mna.

– Rownie dobrze moglbym isc sam.

– No to idz.

– Nie mam ochoty. Dlatego prosze o to ciebie.

– A dlaczego ja mam isc?

– Bo ja ciezko pracuje, ze was utrzymac.

– Mamma tez pracuje.

– Tak, ale to z mojej pensji pokrywamy czynsz i wszystkie inne wydatki.

Odlozyla ksiazke na lozko, okladka do gory.

– Mamma mowi, ze to kapitalistyczny szantaz i wcale nie musze ci ulegac.

– Posluchaj, Chiaro – rzekl, znizajac glos. – Twoja matka jest intrygantka, malkontentka i agitatorka.

– Tak? To dlaczego wciaz mi powtarzasz, ze mam sie jej we wszystkim sluchac?

Widzac, jak ojciec wolno bierze gleboki oddech, Chiara usiadla szybko na krawedzi lozka i przysunela stopa buty.

– Ile butelek kupic? – spytala niechetnie.

– Trzy.

Nachylila sie i zaczela wiazac sznurowadla. Brunetti wyciagnal reke, chcac poglaskac corke po glowie, ale odsunela sie, zeby uniknac pieszczoty. Wstala, gniewnym ruchem podniosla z podlogi kurtke i bez slowa wyszla na korytarz.

– Popros mame o pieniadze! – zawolal za nia, po czym udal sie do lazienki na koncu korytarza. Konczyl myc rece, kiedy uslyszal trzask zamykanych drzwi.

Gdy wszedl do kuchni, Paola wlasnie nakrywala do stolu – dla trzech osob.

– A gdzie Rafii? – zdziwil sie Brunetti.

– Po poludniu ma ustny egzamin, uczy sie w bibliotece.

– Caly dzien bedzie chodzil glodny?

– Kupi sobie kanapke.

– Jesli ma egzamin, powinien zjesc solidny posilek.

Paola spojrzala na meza z politowaniem i tylko potrzasnela glowa.

– Co? – spytal.

– Nic.

– Nie, powiedz. Dlaczego krecisz glowa?

– Czasem zastanawiam sie, jak to mozliwe, ze poslubilam tak malo oryginalnego czlowieka.

– Malo oryginalnego? – Ze wszystkich inwektyw, jakie kiedykolwiek padly z jej ust pod jego adresem, ta, nie wiedziec czemu, zabolala go najbardziej. – Malo oryginalnego? – powtorzyl.

Zawahala sie.

– Najpierw – rzekla po chwili – zmuszasz corke, zeby poszla kupic wino, ktorego sama nie pije, a potem martwisz sie, ze twoj syn bedzie glodny.

– A czym, wedlug ciebie, powinienem sie martwic?

– Tym, ze sie chlopak nie uczy!

– Przeciez caly rok sie uczyl i tylko w przerwach snul sie po domu, myslac o Sarze.

– Co Sara ma z tym wspolnego? O co ci chodzi?

A o co tobie chodzi? – pomyslal. Po co ta cala awantura?

– Co ci powiedziala Chiara? – spytal.

– Ze zaoferowala sie pojsc razem z toba, ale nie chciales.

– Rownie dobrze moglbym isc sam.

– Wciaz powtarzasz, ze powinienes wiecej czasu spedzac z dziecmi, a kiedy masz okazje, to nie korzystasz.

– Mialem isc z nia po wino? Nie o takie wspolne spedzanie czasu mi chodzi.

– A o jakie? Zeby siedziala z toba i sluchala, jak perorujesz, ze pieniadze daja wladze?

– Pa-o-la – rzekl, wymawiajac wolno i wyraznie wszystkie trzy sylaby jej imienia. – Cos mi sie zdaje, ze twoj zly humor nie ma zadnego zwiazku z tym, ze wyslalem Chiare po wino.

Wzruszyla ramionami i wrocila do kuchenki, na ktorej buzowal duzy garnek.

– Paola, porozmawiaj ze mna. – Nie zblizajac sie do zony, staral sie dosiegnac ja glosem.

Ponownie wzruszyla ramionami.

– Paola, prosze cie.

Wciaz stojac zwrocona tylem, powiedziala cicho:

– Zaczynam sie czuc stara, Guido. Raffi ma dziewczyne, Chiara jest juz prawie dorosla kobieta. A ja wkrotce skoncze piecdziesiatke.

Zdziwilo go, jak sobie to skalkulowala, ale powstrzymal sie od komentarza.

– Wiem, ze to glupie, ale czuje sie coraz bardziej przygnebiona; zycie umyka mi przez palce, najlepsze lata mam za soba.

Dobry Boze! – pomyslal Brunetti. I ona mnie zarzuca brak oryginalnosci?! Czekal, co zona jeszcze powie, ale najwyrazniej juz skonczyla.

Zdjela z garnka pokrywke i na moment znikla wsrod klebow buchajacej pary. Potem dluga drewniana lyzka zamieszala w garnku; bynajmniej nie wygladala jak wiedzma. Swiadom, ze nie jest to do konca mozliwe, Brunetti

Вы читаете Smierc I Sad
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату