Spedzil przy telefonie nastepne dwie godziny, jednakze nacisniecie kilku klawiszy centralnego komputera SIP sprawilo, ze za rozmowy te nie przyszedl do komendy rachunek. Wprawdzie Brunetti dowiedzial sie niewiele wiecej niz to, co przeczytal w raporcie, ale obraz calej sprawy, jaki mu sie uksztaltowal, byl pelniejszy i bardziej osobisty.

Major de Vedia w Rio nie podzielal zatroskania Brunettiego ani jego oburzenia… Mial wlasne klopoty. Tego tygodnia aresztowano siedmiu jego podwladnych za stworzenie szwadronu smierci i zabijanie dzieci ulicy na zlecenie miejscowych kupcow, ktorym wadzilo, ze koczuja przed ich sklepami.

– Guido, dziewczyny, ktorym udaje sie wyjechac do Europy, moga mowic o szczesciu – powiedzial de Vedia, zanim sie rozlaczyl.

Znajomy w Bangkoku tez nie rozumial, o co wlasciwie chodzi Brunettiemu.

– Panie komisarzu, ponad polowa tutejszych prostytutek choruje na AIDS. Te, ktore wyjechaly z Tajlandii, wygraly los na loterii.

Najbardziej cennym zrodlem informacji okazala sie Pia, prostytutka. Zastal ja w domu; dyzurowala przy Carolinie, suce rasy golden retriever, ktora lada chwila miala wydac na swiat swoj pierwszy miot. Pia wiedziala o sprowadzaniu kobiet do burdeli i zdziwila sie, ze policja zawraca sobie tym glowe. Kiedy uslyszala, ze zainteresowanie Brunettiego wywolala smierc trzech biznesmenow, wybuchnela smiechem. Smiala sie dlugo i glosno. Kiedy sie opanowala, powiedziala, ze dziewczyny przywozone sa z calego swiata; niektore pracuja na ulicach, ale wiekszosc w domach publicznych, gdzie latwiej sprawowac nad nimi kontrole. Tak, czesto bywaja bite; przez tych, dla ktorych pracuja, albo przez klientow. Mialyby sie skarzyc? A niby komu? Nie maja papierow, wmowiono im, ze juz sama ich obecnosc we Wloszech jest przestepstwem, wiele nie zna wloskiego. W koncu w ich zawodzie umiejetnosc prowadzenia blyskotliwej konwersacji nie jest szczegolnie wymagana.

Pia nie czula do obcych specjalnej wrogosci, choc nie kryla, ze stanowia dla niej niepozadana konkurencje. Ani ona, ani jej kolezanki nie pracowaly dla alfonsow i zdolaly sie juz czegos dorobic – kazda miala samochod, mieszkanie, czasem nawet wille – podczas gdy cudzoziemki nie posiadaly nic i dlatego nie mogly sobie pozwolic na odrzucenie klienta bez wzgledu na to, czego zadal. Cudzoziemki i narkomanki mialy najgorzej; na wszystko musialy sie godzic, do wszystkiego mozna bylo je zmusic. Bezsilne, stawaly sie ofiarami przemocy i, co gorsza, nosicielkami chorob.

Kiedy Brunetti spytal, ile ich jest w regionie Veneto, Pia rozesmiala sie cierpko i powiedziala, ze nie umie do tylu liczyc. Zaraz potem Carolina zaszczekala tak glosno, ze nawet Brunetti ja uslyszal, i trzeba bylo konczyc rozmowe.

– Kto tym kieruje, Pia? – zapytal w nadziei, ze uzyska te cenna informacje, zanim dziewczyna sie rozlaczy.

– To wielki interes. Rownie dobrze moglby pan spytac, kto kieruje bankami i gielda. Szefami sa ci sami doskonale ostrzyzeni ludzie w eleganckich, szytych na miare garniturach. W niedziele chodza do kosciola, w ciagu tygodnia do swoich firm, a kiedy nikt nie patrzy, obliczaja, ile znow sie wzbogacili na kobietach, ktore zarabiaja na nich wlasnym cialem. Jestesmy takim samym towarem jak kazdy inny. Zobaczy pan, pewnego dnia bedziemy notowane na gieldzie. Wiem nawet, jak mozna by nazwac firme, ktora wypusci akcje. – Pia zasmiala sie, powiedziala dosc niecenzuralne slowo, po czym rozleglo sie wycie Caroliny i dziewczyna rzucila sluchawke.

Na tej samej kartce papieru, na ktorej wczesniej zapisal trzy nazwiska, Brunetti zaczal przeprowadzac kilka prostych obliczen. Uznal, ze jeden numer powinien kosztowac srednio piecdziesiat tysiecy lirow; nie wiedzial jednak, ilu klientow przecietnie ma w ciagu dnia prostytutka. Dla ulatwienia rachunkow przyjal, ze dziesieciu. Nawet po odliczeniu sobot i niedziel, choc watpil, aby dziewczyny mogly sobie pozwolic na wolny weekend, wyszlo mu dwa i pol miliona lirow tygodniowo, a wiec dziesiec milionow miesiecznie. Dla wygody przyjal, ze prostytutka zarabia sto milionow lirow rocznie, po czym podzielil te sume przez pol, aby uwzglednic bledy, jakie mogl popelnic w swoich zalozeniach. Nastepnie usilowal pomnozyc wynik przez pol miliona; nie wiedzial, jak nazwac tak ogromna sume. Policzyl zera. Bylo ich pietnascie. Tak, Pia miala racje: to byl wielki interes.

Instynkt i doswiadczenie mowily mu, ze nie zdola wyciagnac wiecej informacji ani od Mary, ani od jej alfonsa. Polaczyl sie z Vianellem i spytal, czy udalo sie znalezc optyka, ktory sprzedal okulary znalezione w restauracji w Padwie. Vianello zaslonil reka mikrofon, zeby zagluszyc to, co mowil do kogos; po chwili jednak jego glos ponownie rozlegl sie w sluchawce, tym razem napiety od gniewu.

– Zaraz u pana bede, panie komisarzu – powiedzial sierzant, odkladajac sluchawke.

Kiedy wszedl do gabinetu Brunettiego, twarz mial czerwona jak po gwaltownym wybuchu zlosci. Zamknal cicho drzwi i podszedl do biurka przelozonego.

– Riverre – rzekl gwoli wyjasnienia, podajac nazwisko funkcjonariusza, ktory byl przeklenstwem jego zycia i zakala calej weneckiej policji.

– Co znowu zrobil?

– Znalazl wczoraj optyka i nawet sporzadzil sluzbowa notatke, ale zostawil ja na swoim biurku. Powiedzial mi o tym dopiero teraz, kiedy go spytalem.

Brunetti, gdyby byl w lepszym nastroju, zazartowalby, ze powinni sie cieszyc, iz w ogole sporzadzil notatke, ale tego ranka nie mial ani dobrego humoru, ani cierpliwosci do braku kompetencji swoich podwladnych. Zreszta obydwaj wiedzieli z doswiadczenia, ze komentowanie postepowania Riverrego jest strata czasu.

– Co to za optyk?

– Carraro, na Calle della Mandorla.

– Podal nazwisko klientki?

Vianello przygryzl dolna warge i zacisnal gniewnie dlonie.

– Riverre nie spytal o nazwisko. Dowiedzial sie tylko, ze wlasnie tam sprzedano te konkretne oprawki. Powiedzial, ze takie otrzymal polecenie, wiec je wypelnil i koniec.

Brunetti wydobyl z szuflady ksiazke telefoniczna i odszukal wlasciwy numer. Optyk oznajmil, ze spodziewal sie kolejnego telefonu z policji i natychmiast podal Brunettiemu nazwisko i adres kobiety, ktora kupila okulary. Sadzil, ze policja znalazla okulary i po prostu chce je zwrocic wlascicielce. Brunetti nie zamierzal wyprowadzic do z bledu.

– Nie sadze, aby zastal ja pan teraz w domu – rzekl doktor Carraro. – Powinna byc w pracy.

– A gdzie pracuje, dottore? – spytal cieplym, serdecznym tonem Brunetti.

– Prowadzi biuro podrozy w poblizu uniwersytetu; miesci sie mniej wiecej w polowie drogi miedzy uniwersytetem a sklepem z dywanami.

– Ach tak, wiem, gdzie to jest – powiedzial Brunetti, przypominajac sobie wystawe z barwnymi plakatami, ktora mijal mnostwo razy. – Dziekuje, dottore. Dopilnuje, zeby okulary zostaly zwrocone tej pani. – Odlozyl sluchawke i spojrzal na Vianellego. – Regina Ceroni. Mowi ci cos to nazwisko?

Sierzant potrzasnal glowa.

– Prowadzi biuro podrozy. Przy uniwersytecie.

– Pojsc z panem, panie komisarzu?

– Nie, zajrze tam sam, w drodze na obiad.

Brunetti stal w listopadowej mzawce i patrzyl na zalana sloncem plaze. Na hamaku zawieszonym miedzy dwiema ogromnymi palmami lezala mloda kobieta, najwyrazniej odziana tylko w dol od bikini. Za nia fale zalamywaly sie lagodnie na piaszczystym brzegu, a dalej az po horyzont ciagnelo sie lazurowe morze. Mogl sie tam znalezc za jedyne milion osiemset tysiecy lirow, lacznie z przelotem (zakwaterowanie w pokoju dwuosobowym).

Pchnal drzwi i wszedl do biura. Przy komputerze siedziala atrakcyjna mloda brunetka. Usmiechnela sie na jego widok.

– Buongiorno – rzekl, odwzajemniajac usmiech. – Czy jest signora Ceroni?

– Kogo mam zapowiedziec?

– Nazywam sie Brunetti.

Uniosla dlon, dajac mu znak, aby chwile zaczekal, nacisnela kilka klawiszy i wstala. Na lewo od niej zaklekotala drukarka, budzac sie do zycia, po czym zaczal sie z niej wysuwac bilet lotniczy.

– Momencik – powiedziala dziewczyna, kierujac sie w strone pojedynczych drzwi na koncu pomieszczenia. Zapukala i nie czekajac na odpowiedz, weszla do srodka. Po chwili wylonila sie i trzymajac drzwi otwarte, skinela na Brunettiego.

Drugie pomieszczenie bylo znacznie mniejsze, ale swoje skape rozmiary z nadwyzka nadrabialo elegancja.

Вы читаете Smierc I Sad
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату