– Ale powinni trafic za kratki, prawda?
– Absolutnie.
– Jak myslisz, jaki zwiazek mial z tym ojciec Franceski? – Nagle cos przyszlo jej do glowy. – Chyba to nie on trzymal kamere?
– Na pewno nie.
– Wiec o co jej chodzilo?
– Nie wiem, ale postaram sie dowiedziec. – Patrzyl, jak corka usiluje zwiazac uszy psa. – Chiaro?
– Tak? – Spojrzala na ojca ufnie, wierzac, ze dzieki niemu wszystko znow bedzie tak jak dawniej.
– Lepiej nie rozmawiaj wiecej z Francesca.
– Juz nikogo o nic nie pytac?
– Tak, bardzo cie o to prosze.
Przez chwile milczala, dumajac nad slowami ojca, po czym spytala cicho:
– Nie gniewasz sie na mnie?
Brunetti kucnal przy lozku.
– Nie, kochanie. Nie gniewam sie. – Urwal, bojac sie, ze glos mu sie zalamie. Potem wskazal psa. – Uwazaj, zebys nie oderwala Szczekusiowi uszu.
– Brzydki ten moj Szczekus, prawda? Kto to widzial, zeby pies mial lyse uszy?
Brunetti potarl palcem nos zabawki.
– Na ogol wlascicielki psow nie obgryzaja uszu swoim ulubiencom.
Chiara usmiechnela sie i spuscila nogi na podloge.
– Chyba odrobie lekcje – powiedziala wstajac.
– Dobrze. A ja pojde porozmawiac z mama.
– Tatusiu! – zawolala, kiedy byl juz w drzwiach.
– Tak?
– Mama tez sie na mnie nie gniewa?
– Chiaro, jestes nasza najwieksza radoscia – odparl drzacym glosem, po czym opanowujac wzruszenie, dodal szybko: – No dobrze, kochanie, siadaj do lekcji.
Dopiero gdy ujrzal usmiech na twarzy corki, zamknal za soba drzwi.
Paola stala w kuchni przy zlewie, odwirowujac salate.
– Chocby walil sie caly swiat, obiad i tak trzeba zjesc – powiedziala, spogladajac na meza.
Brunetti odetchnal z ulga.
– Z Chiara wszystko w porzadku? – spytala po chwili.
Wzruszyl ramionami.
– Postanowila odrobic lekcje. Nie wiem, czy wszystko z nia w porzadku. A ty jak myslisz? Znasz ja lepiej niz ja.
Paola cofnela reke od pokretla wirowki i popatrzyla na meza zdumiona.
– Naprawde tak sadzisz?
– Co?
– Ze znam ja lepiej od ciebie.
– Przeciez jestes jej matka – rzekl Brunetti, jakby to bylo dostateczne wytlumaczenie.
– Och, Guido, jaki ty czasami bywasz slepy! Gdybys byl jedna strona monety, Chiara bylaby druga.
O dziwo, slyszac te slowa, Brunetti poczul sie nagle bardzo zmeczony. Wysunawszy krzeslo, usiadl przy stole.
– Kto wie? Jest mloda. Moze zapomni – powiedzial.
– A ty? Zapomnisz? – spytala Paola, siadajac naprzeciwko niego.
Potrzasnal glowa.
– Szczegoly sie pozacieraja, ale tego, co widzialem, nigdy nie zapomne.
– Jednego nie rozumiem… Kogo to podnieca? Przeciez to obrzydliwe. Zle. – Na moment umilkla. – Po prostu zle. Kiedy odeszlam od telewizora, poczulam sie tak, jakbym zajrzala do okna, z ktorego wyziera ludzkie zlo w najczystszej postaci… Guido, jak oni mogli to zrobic? Jak mozna tak postapic i wciaz uwazac sie za czlowieka?
Brunetti nigdy nie umial sobie radzic z czyms, co nazywal w myslach Wielkimi Pytaniami. Zamiast silic sie na odpowiedz, spytal:
– A operator? Co sadzic o nim? A co o ludziach, ktorzy placa za takie filmy?
– Placa? – zdumiala sie. – Naprawde placa?
Skinal glowa.
– Jestem pewien, ze ta kaseta zostala zrobiona na sprzedaz. Istnieje zapotrzebowanie na filmy, w ktorych autentycznie gina ludzie. Przed paroma miesiacami czytalem o tym w gazecie, a wczesniej mialem w reku raport Interpolu. Znaleziono kilka takich tasm w Ameryce. W studio filmowym, w ktorym je kopiowano.
– Ale kto je kreci? – spytala ze zgroza Paola.
– Nie wiem. Na kasecie, ktora widzialas, mezczyzni maja na sobie wojskowe mundury. I chyba mowia po serbsko-chorwacku.
– Boze, zmiluj sie nad nami – szepnela. – Ta biedna kobieta… – Zakryla usta dlonia. – Guido…
Wstal.
– Musze porozmawiac z matka Franceski – oznajmil.
– Myslisz, ze cos wie?
Nie mial pojecia, ale nie zamierzal dluzej tolerowac jej ledwo skrywanej wzgardy i udawanej niewinnosci. Podejrzewal, ze skoro to Francesca dala tasme Chiarze, o wiele lepiej od matki potrafila odrozniac fakty od fikcji. Kiedy pomyslal, ze dziewczyna ogladala kasete, az wzdrygnal sie na mysl, ze ma ja przesluchac. Z drugiej strony, gdy przywolal w pamieci wyraz oczu zgwalconej kobiety patrzacej w wycelowany w siebie obiektyw, wiedzial, ze nie zawaha sie przed niczym, aby wydobyc informacje z matki i corki.
Rozdzial 26
Pani Trevisan otworzyla drzwi i cofnela sie przed Brunettim, jakby uderzyla ja bijaca od niego fala gniewu. Komisarz wszedl do srodka i zatrzasnal drzwi tak glosno, ze wdowa az podskoczyla. Sprawilo mu to niemal przyjemnosc.
– Starczy, signora – powiedzial. – Zadnych wiecej wykretow, zadnych wiecej klamstw. Chce wiedziec wszystko, co pani wiadomo.
– Nie wiem, o czym pan mowi. – Usilowala przybrac ton oburzenia, lecz zabrzmialo to sztucznie; mimo najlepszych checi nie potrafila ukryc strachu. – Juz z panem rozmawialam i…
– I klamala pani, w kolko klamala – rzekl gniewnie Brunetti. – Nie chce slyszec zadnych wiecej klamstw, bo pani i jej kochanek wyladujecie na komendzie, a policja finansowa wezmie pod lupe wasze transakcje bankowe z ostatnich dziesieciu lat.
Postapil w strone kobiety; cofnela sie, wyciagajac dlon, jakby chciala odeprzec jego zlosc.
– Nie wiem, czy… – zaczela, ale Brunetti uniosl reke tak gwaltownym gestem, ze przestraszyl nawet siebie.
– Niech pani nie probuje wiecej klamac, signora. Moja corka obejrzala kasete z Bosni. – Podniosl glos, zeby nie mogla mu przerwac. – Ma dopiero czternascie lat, a widziala te ohyde.
Wdowa cofala sie korytarzem, a on uporczywie szedl za nia krok w krok.
– Powie mi pani wszystko, co wie, cala prawde, bo inaczej bedzie pani zalowac do konca swoich dni.
Kiedy skierowala na niego wzrok, zobaczyl w jej oczach rownie wielki strach jak u kobiety na kasecie, ale nawet to nie zrobilo na nim wrazenia.
Za plecami wdowy otworzyly sie nie bramy piekla, lecz drzwi, a w nich ukazala glowa jej corki.
– Co sie stalo,
Spojrzala na Brunettiego; poznala go, ale nic nie powiedziala.
– Wracaj, Francesco, do swojego pokoju – polecila signora Trevisan; Brunettiego zdumialo opanowanie w jej