glosie. – Pan komisarz chce mi zadac jeszcze kilka pytan.
– O tate i
– Prosilam, zebys wrocila do swojego pokoju.
Francesca cofnela glowe i zamknela cicho drzwi.
– No dobrze – powiedziala signora Trevisan tym samym opanowanym tonem i skrecila do pokoju, w ktorym poprzednio przyjmowala komisarza.
Zajela miejsce w fotelu, jednakze Brunetti byl zbyt roztrzesiony, aby usiasc; az do wyjscia to stal nad wdowa, przestepujac z nogi na noge, to robil pare krokow w jedna lub w druga strone.
– Co chce pan wiedziec?
– Wszystko o tych kasetach.
– Sa krecone w Bosni. Chyba w Sarajewie.
– Wiem.
– Wiec co chce pan jeszcze wiedziec? – spytala, niezbyt przekonujaco udajac zdumienie.
– Signora. – Pochylil sie nad nia. – Ostrzegam, ze zniszcze pania, jesli nie powie mi pani wszystkiego. – Wyczytal w jej oczach, ze wreszcie cos zaczyna do niej docierac. – Co pani wie o kasetach?
– No dobrze – rzekla tonem gospodyni, ktora chce ulagodzic klotliwego goscia. – Sa krecone w Bosni, a nastepnie kopiowane we Francji i w Stanach. Kopie sa sprzedawane.
– Gdzie?
– W sklepach. Albo wysylane bezposrednio do klientow. Istnieja listy adresowe.
– Kto je ma?
– Dystrybutorzy.
– To znaczy?
– Nie znam nazwisk. Tasmy matki wysylane sa do skrytek pocztowych w Marsylii i Los Angeles.
– Kto kreci filmy?
– Ktos w Sarajewie. Chyba sluzy w serbskim wojsku, ale nie jestem pewna.
– Czy pani maz go znal? Prosze mowic prawde – dodal, widzac, ze signora Trevisan zaczyna sie wahac.
– Tak.
– A kto je zamawia? Na czyje polecenie sie je produkuje?
– Nie wiem. Wiem tylko, ze Carlo obejrzal gdzies taki film. Potem wpadl na pomysl, zeby rozprowadzac kasety. Wczesniej rozprowadzal inne materialy…
– Jakie?
– Pisma.
– Jakie pisma?
– Pornograficzne.
– Signora, pisma pornograficzne mozna kupic w kazdym kiosku w tym miescie. Co to byla za pornografia?
– Dziecieca – szepnela tak cicho, ze gdyby sie nie pochylil, toby jej nie uslyszal.
Nie odezwal sie; czekal, co jeszcze powie.
– Carlo twierdzil, ze nie ma w tym nic nielegalnego…
Trwalo chwile, zanim zdal sobie sprawe, ze ona mowi zupelnie powaznie.
– Skad pani corka wziela te kasete?
– Carlo trzymal nowe tasmy matki w swoim gabinecie. Lubil je ogladac przed wyslaniem dalej. Francesca pewnie podkradla jedna – rzekla z nuta dezaprobaty wdowa. – Nigdy by do tego nie doszlo, gdyby maz zyl.
Jesli sadzila, ze wzbudzi w Brunettim wspolczucie, srogo sie pomylila.
– Ile w sumie bylo kaset?
– Bo ja wiem? Kilkanascie. Moze dwadziescia.
– Wszystkie takie same?
– Nie bardzo rozumiem, co pan ma na mysli mowiac „takie same”.
– Czy na wszystkich gwalci sie i morduje kobiety?
Spojrzala na niego z niechecia; ludzie dobrze wychowani nie poruszaja tak ohydnych tematow.
– Zdaje mi sie, ze tak – odparla.
– Zdaje sie pani, czy wie pani na pewno?
– Wiem.
– Kto jeszcze byl w to zamieszany?
– Ja nie. Nie mialam z tym nic wspolnego.
– Oprocz pani meza i brata kto jeszcze sie tym zajmowal?
– Chyba ten ksiegowy w Padwie.
– Favero?
– Tak.
– Kto jeszcze?
– Jesli chodzi o kasety, to o nikim juz nie wiem.
– A jesli chodzi o prostytutki?
– Pewna kobieta, nie znam jej nazwiska. Pomagala Carlowi zalatwiac transport dziewczat.
Brunetti zwrocil uwage, ze bez zajaknienia odpowiedziala na pytanie o prostytutki, tym samym przyznajac, iz wiedziala, ze jej maz handlowal zywym towarem.
– Skad?
– Z calego swiata.
– Co to za jedna?
– Nie wiem. Niewiele o niej mowili.
– A co mowili?
– Nic.
– Co o niej mowili?
– Nie pamietam. Zreszta Ubaldo tylko raz wspomnial o niej przy mnie.
– Co powiedzial?
– Nazwal ja Slowianka. Nie wiem, co mial na mysli.
Ale Brunetti wiedzial.
– Wiec jest Slowianka czy nie? – zapytal.
Signora Trevisan spuscila wzrok.
– Chyba tak – odpowiedziala cicho.
– Kim jest? Gdzie mieszka?
Widzial, ze sie zastanawia, ze stara sie odgadnac, na ile prawda moze jej zaszkodzic. Odwrocil sie gwaltownie i odszedl dwa kroki, po czym wrocil na miejsce.
– Gdzie mieszka? – powtorzyl.
– Chyba tu.
– W Wenecji?
– Tak.
– Co pani jeszcze o niej wie?
– Ze pracuje.
– Wiekszosc ludzi pracuje, signora. Czym konkretnie sie zajmuje?
– Robi… robila rezerwacje lotnicze dla Ubalda i Carla.
– Signora Ceroni?
– Chyba tak – odparla zdziwiona.
– Co jeszcze dla nich robila?
– Nie wiem – oznajmila wdowa, ale widzac, jak komisarz marszczy gniewnie czolo, dodala szybko: – Naprawde nie wiem. Slyszalam tylko, jak pare razy rozmawiali z nia przez telefon.
– O biletach samolotowych? – spytal z przekasem Brunetti.
– Nie, o innych sprawach. O dziewczynach. Pieniadzach.
– Zna ja pani?
– Nie, na oczy jej nie widzialam.