– Wtedy owszem. A jezeli najpierw sie kochali, a potem on ja zabil? Takie rzeczy przeciez sie zdarzaja!
Dalo to Lindzie do myslenia.
– Moim zdaniem powinnas jednak zadzwonic na policje – stwierdzila Karen.
– Przeciez prawie nic nie widzialam!
– Zastanow sie, moze przypomnisz sobie wiecej.
– Na szosie stal samochod.
– A widzisz! – wykrzyknela Karen. – To bardzo wazne. Policja na pewno bedzie tym zainteresowana. Jaki to byl samochod?
– Czerwony.
– Nie pamietasz nic wiecej?
– Bylam zajeta tym, zeby go ominac.
– Co widzialas? Jak oni wygladali?
– Nie pamietam. Po prostu mezczyzna i kobieta.
– Jakie mieli wlosy? Czy byli grubi czy chudzi?
– Nie wiem.
Umilkly na chwile. Einar krzatal sie za barem.
– A samochod? Skup sie. Byl stary czy nowy? Duzy czy maly?
– Niezbyt duzy. Blyszczacy. Czerwony.
– Tylko tyle pamietasz?
– Tak, ale jesli taki zobacze, chyba go rozpoznam.
– Moim zdaniem, powinnas zadzwonic na policje – powtorzyla Karen. – Porozmawiaj z matka, ona ci pomoze.
Linda sie skrzywila.
– A nie moglybysmy zadzwonic razem? Na wypadek gdybym miala chlapnac cos glupiego. Czy musze podac im swoje nazwisko?
– Nie mam pojecia. Nic nie chlapniesz, oni po prostu spisza to, co im powiesz, i porownaja z tym, co juz wiedza. Jesli jeszcze ktos zauwazyl czerwony samochod, zaczna go szukac, i to wszystko.
Linda wciaz nie mogla sie zdecydowac. Bardzo chciala uwierzyc, ze naprawde cos widziala, a rownoczesnie bala sie osmieszyc. Pokusa byla jednak ogromna. „Policja znalazla kluczowego swiadka w sprawie zabojstwa w Hvitemoen. Swiadek widzial zaparkowany samochod i przekazal czesciowe rysopisy dwoch osob, ktore zauwazyl w tamtej okolicy krytycznego wieczoru'.
Jak oni wlasciwie wygladali? Zapamietala cos niebieskiego, moze nawet granatowego, i cos bialego. Mezczyzna mial biala koszule, kobieta byla ubrana w cos ciemnego. Linda chciala jak najpredzej wrocic do domu i obejrzec wiadomosci.
– Zastanowie sie – powiedziala.
Karen skinela glowa.
– Spisz sobie wszystko, zanim zadzwonisz, zebys wiedziala, co powiedziec. Na pewno beda cie wypytywac. Skad jechalas, dokad, co widzialas, ktora byla godzina.
– W porzadku, spisze.
Oproznily szklanki i wychodzac, rzucily Einarowi „do zobaczenia'. Wyraz jego twarzy swiadczyl o tym, ze myslami byl gdzies bardzo, bardzo daleko.
Gunder nie trzymal juz Marie za reke. Spal gleboko, z glowa opuszczona na piersi. Snila mu sie Poona, jej usmiech i duze biale zeby. Snila mu sie Marie, jako mala dziewczynka, znacznie pulchniejsza niz obecnie. Obudzil sie, kiedy dwie pielegniarki otworzyly drzwi i wtoczyly lozko. Patrzyl na nie polprzytomny, mrugajac gwaltownie powiekami.
– Powinien sie pan polozyc – powiedziala Ragnhild z usmiechem. – Prosze, tu sa kanapki. I kawa, jesli ma pan ochote.
Wyprostowal sie w fotelu, obrzucil wzrokiem lozko i posilek. Ciemnowlosa opryskliwa pielegniarka nawet na niego nie spojrzala. Pielegniarki sprawdzily kroplowke i rurke wystajaca z ust Marie. Polozyc sie? Przesunal dlonia po czole, jakby probowal odgarnac przygniatajace go zmeczenie. A jesli Karsten zjawi sie akurat wtedy, kiedy on bedzie spal? Zdarza mu sie chrapac. Wyobrazil sobie szwagra, zmeczonego podroza, trawionego niepokojem, i siebie chrapiacego w najlepsze na lozku, z ustami wypchanymi kanapka. Oderwal wzrok od talerza, na ktorym byly pasztet, szynka i ogorek. Obok stala szklanka mleka. Moze wiec chociaz napije sie kawy?
– Naprawde uwazam, ze powinien sie pan polozyc – powtorzyla Ragnhild.
– Wole czuwac. Na wypadek gdyby cos sie stalo.
– Minie jeszcze troche czasu, zanim zjawi sie panski szwagier. Jesli pan chce, mozemy obudzic pana za godzine. Ale na pewno musi pan cos zjesc.
Spojrzal na rowniutko zaslane lozko.
– Nie pomoze pan siostrze, katujac sie w ten sposob – tlumaczyla mu lagodnie.
Jej ciemnowlosa kolezanka wciaz milczala. Otworzyla z rozmachem okno. Miala zdecydowane ruchy. Wyobrazil sobie, ze zasypia, a potem budzi go ta czarnowlosa wiedzma.
– Zrobi pan, jak uwaza, ale prosze pamietac, ze jestesmy tu po to, zeby pomoc.
– Tak, oczywiscie…
Wyszly. Gunder ponownie spojrzal na posilek. Obok wedliny lezal pelnoziarnisty chleb. Postawil sobie tace na kolanach i zaczal jesc. Ku swemu zdziwieniu stwierdzil, ze wszystko mu smakuje. Po jedzeniu znowu ogarnela go sennosc. Wypil duszkiem dwie filizanki kawy, czujac, jak goracy plyn parzy mu gardlo. Kawa tez byla smaczna. Respirator pracowal monotonnie. Na tle bialej poscieli rece Marie wydawaly sie lekko zoltawe. Odstawil tace na stolik przy oknie, a potem przysiadl na chwile na brzegu lozka. Moze Poona juz przyjechala. Moze juz czeka na niego w domu w Blindveien. Przypomnial sobie, ze nie zamknal drzwi. To bylo do niego zupelnie niepodobne. Potarl mocno oczy i zsunal buty. Swieza, rowniutko zlozona posciel wygladala bardzo kuszaco. Zdrzemne sie tylko chwilke, pomyslal. Byl zesztywnialy i obolaly od dlugiego siedzenia w fotelu. Polozyl sie, zamknal oczy i niemal od razu zasnal.
Obudzil sie raptownie i zobaczyl przygladajacego mu sie Karstena. Poderwal sie tak gwaltownie, ze az zakrecilo mu sie w glowie. Opadl z powrotem na lozko.
– Nie chcialem cie przestraszyc. – Karsten sprawial wrazenie bardzo zmeczonego. – Siedze tu juz od jakiegos czasu. Wszystko mi powiedzieli. Na pewno jestes wykonczony.
Gunder wstal ponownie, tym razem znacznie ostrozniej.
– Wcale nie. Tej nocy bylem w domu, ale spalem w fotelu. Teraz pewnie na chwile sie zdrzemnalem…
– Spales bardzo dlugo. – Karsten bezradnie splatal i rozplatal palce. – Mozesz juz wracac do domu. Zostane tu na noc.
Przez chwile mierzyli sie wzrokiem. Siedzacy na krzesle przy lozku Karsten wygladal na starszego, niz byl w rzeczywistosci.
– Nie mam pojecia, jak to sie skonczy – wymamrotal. – A jesli jej mozg zostal uszkodzony? Co z nami bedzie?
– Na razie jeszcze nic nie wiedza na ten temat – zwrocil mu uwage Gunder.
Karsten ukryl twarz w dloniach.
– A co bedzie, jezeli ona zostanie taka juz na zawsze?
– Ich zdaniem powinna sie obudzic.
– Tak powiedzieli?
– Tak.
Karsten w milczeniu patrzyl na brata zony. Jego teczka i walizka staly przy scianie.
– Wyplynelismy pozeglowac – odezwal sie wreszcie. – Nie zabralem komorki.
– Rozumiem. Nie drecz sie tak bardzo.
Gunder czul sie znacznie lepiej, wreszcie przyjechal szwagier i udalo mu sie troche odpoczac. Wraz z przytomnoscia powrocily mysli o Poonie i o kobiecie zamordowanej w Hvitemoen.
– A wiec byles w Indiach? – zagadnal Karsten. – Znalazles sobie zone, i w ogole… Jest juz pewnie tutaj?
W jego glosie brzmialo lekkie zazenowanie.