Gunder przelknal sline.

– Mojej zony?

– Tak. Panskiej hinduskiej zony. Z tego, co wiemy, dwudziestego miala przyleciec na Gardermoen. Poprosil pan znajomego, zeby ja odebral. Czy dotarla szczesliwie?

Sejer wiedzial juz, jaka bedzie odpowiedz. Gunder sie zawahal. Byli poruszeni malujacym sie na jego twarzy cierpieniem.

– Kalle do was zadzwonil? – zapytal cicho.

– Owszem. Moze moglibysmy pomoc?

– Pomoc? W jaki sposob? Wszystko uklada sie nie tak, jak powinno. Od kilku dni nie chodze do pracy. Nikt nie wie, czy Marie odzyska przytomnosc ani w jakim stanie bedzie jej glowa, jesli to nastapi. Tylko ja mam na tym swiecie.

– Oczywiscie. Ale i zone, bo ozenil sie pan niedawno, prawda?

Gunder milczal. Sejer nie ponaglal go.

– Tak… – padla wreszcie ledwo slyszalna odpowiedz.

– To sie stalo podczas panskiego pobytu w Indiach, prawda?

– Tak.

– Jak sie nazywa panska zona? – zapytal lagodnie Sejer.

– Poona – odparl Gunder z duma. – Poona Bai Jomann.

– Czy domysla sie pan, dlaczego nie dotarla do domu?

Gunder przez chwile spogladal w okno.

– Nie.

– Szukal jej pan?

– Nie bardzo wiem, co poczac. Gdzie mam jej szukac? A do tego ta sprawa z moja siostra…

– Moze panska zona ma jakichs krewnych?

– Tylko starszego brata w New Delhi, jednak nie pamietam, jak sie nazywa.

Bylo mu wstyd. Jak mozna zapomniec nazwiska wlasnego szwagra?

Sejer poczul znajomy niepokoj w zoladku.

– Co, panskim zdaniem, moglo sie z nia stac?

– Nie wiem! – wybuchnal Gunder. – Ale jedno wiem na pewno: myslicie, ze to ja znaleziono w Hvitemoen!

Jego cialem wstrzasnely niekontrolowane dreszcze. Skarre przymknal oczy. Nie znamy tego czlowieka, pomyslal. Balansuje na granicy wytrzymalosci, lecz nie wiemy dlaczego.

– Wcale tak nie myslimy – odparl Sejer. – Na tym etapie probujemy tylko wyeliminowac jedna z mozliwosci. Czasem pracujemy w ten sposob. Nie wiemy, kim byla ofiara, i to nas niepokoi; uznalismy wiec, ze dobrze bedzie zadac panu kilka pytan. Zapewne juz za chwile bedziemy mogli zdecydowac, czy trzeba podjac dalsze kroki.

– Oczywiscie.

Gunder ze wszystkich sil staral sie opanowac.

– W takim razie zacznijmy. Czy ma pan zdjecie zony?

Gunder odwrocil wzrok.

– Nie – sklamal.

– Na pewno?

– Nie zrobilismy sobie zdjecia slubnego. Dwa tygodnie to za malo czasu, zeby ze wszystkim sie uporac.

– Tak, oczywiscie. Chodzilo mi raczej o zwyczajne zdjecie. Takie, jakie mogl pan zrobic przy innej okazji.

– Nie mam niczego takiego.

Nie mowi prawdy. Nie chce nam go pokazac.

– Ale na pewno potrafi ja pan opisac. Mozliwe, ze to nam wystarczy.

Gunder przymknal oczy. Na jego twarzy pojawil sie szeroki usmiech.

– Jest ladna. Bardzo szczupla i lekka, nie jakas tam potezna kobieta. Hinduski nie sa tak duze. Tak duze jak Norwezki, to mialem na mysli.

– Rzeczywiscie, nie sa – potwierdzil Sejer z usmiechem.

Pozwolil sie oczarowac temu niesmialemu czlowiekowi, ktory wyrazal sie w tak bezposredni sposob.

– Ma brazowe oczy i czarne wlosy, dlugie az do pasa. Zawsze splata je w jeden dlugi warkocz.

Obaj policjanci skineli glowami. Sejer mial zatroskana mine.

– Jak sie ubiera?

– Calkiem zwyczajnie, jak Norwezki. Chyba ze jest jakas specjalna okazja. Wtedy zaklada sandaly. Tam zreszta wszyscy nosza sandaly. Brazowe, na plaskiej podeszwie. Pracowala w restauracji, wiec nosila wygodne obuwie. Ale na specjalne okazje miala inny stroj. Na naszym slubie byla ubrana w sari i zlociste sandaly.

W salonie zapadla gleboka cisza.

– Mnostwo Hindusek nosi zlociste sandaly i splata wlosy w warkocz – dodal pospiesznie Gunder, jakby przeczuwajac cos niedobrego.

– Bez watpienia – odparl Sejer. – Czy cos jeszcze? Moze chce pan nam opowiedziec o swoim pobycie w Indiach?

Gunder spojrzal na niego ze zdziwieniem, lecz i wdziecznoscia. Dobrze bylo opowiadac o Poonie komus, kto chcial go sluchac.

– Jak uczciliscie wasz slub?

– Bardzo skromnie, tylko we dwoje. Zjedlismy obiad w eleganckiej restauracji: glowne danie, deser i kawa. Potem poszlismy na spacer do parku i rozmawialismy o tym, co zmienimy w domu i ogrodzie. Poona chciala isc do pracy. Dobrze mowi po angielsku i jest bardzo pracowita. Mozecie mi wierzyc, niewiele norweskich dziewczat zdolaloby jej dorownac. – Bylo mu goraco, na policzkach wykwitly mu rumience. – Kupila mi prezent, indyjski tort weselny. Musialem go zjesc w calosci, choc byl okropnie slodki i lepki, ale dalem rade. Dla niej zjadlbym nawet slonia, gdyby tylko tego chciala.

Zaczerwienil sie jeszcze bardziej. Sejera ogarnal smutek.

– A jaki pan dal jej prezent? – zapytal z usmiechem.

– Prawde powiedziawszy, przygotowalem go juz wczesniej. Liczylem sie z tym, ze kogos poznam. Bylem tego pewien. Wiem, jak piekne sa Hinduski, przeciez czytalem ksiazki. Kupilem cos z bizuterii. Nasza tradycyjna norweska broszke. Taka filigranowa. Naprawde wyjatkowa.

W pokoju ponownie zapadla cisza.

– Jomann… – zaczal Sejer lagodnym tonem. – To powazna sprawa. Nie chcialbym, zebysmy cos przeoczyli, prosze wiec, zeby pan z nami pojechal.

Gunder pobladl.

– Juz jest pozno… – wymamrotal. – Nie mozemy zaczekac do rana?

Poprosili go, zeby zabral ze soba marynarke, a sami wyszli przed dom i skontaktowali sie z komenda. Niebawem przywioza Gundera Jomanna, by zidentyfikowal bizuterie ofiary: kolczyki, pierscionki i broszke. Zauwazyli wolno nadjezdzajacy samochod, ktory zatrzymal sie przed skrzynka na listy. Kierowca sprawdzil nazwisko.

– Prasa – wycedzil Sejer. – Nic sie przed nimi nie ukryje.

– Nawet spia w samochodach – dorzucil Skarre ponurym tonem, po czym zmienil temat. – Byl bardzo dumny ze swojej zony.

Sejer skinal glowa.

– Dlaczego nie zadzwonil?

– Bo wciaz nie wierzy w to, co sie stalo.

Gunder wyszedl z domu. Mial na sobie brazowa tweedowa marynarke. Kiedy tak stal, nieporadnie starajac sie zapiac guziki, wygladal jak wyrosniete nadasane dziecko, ktore nie chce opuscic bezpiecznego schronienia. Chcieli pokazac mu jakas bizuterie. Zdawal sobie sprawe, ze raczej nie moze odmowic, niemniej jednak byl rozdrazniony. Do tego czul sie zmeczony i mial mnostwo spraw na glowie. Choc to oczywiscie okropne, ze wciaz nie potrafili zidentyfikowac tej kobiety.

Polgodzinna podroz z Elvestad na komende uplynela w niemal calkowitej ciszy. Gunder nie mogl sobie przypomniec, czy kiedykolwiek wczesniej mial okazje rozmawiac z policjantem – naturalnie, nie liczac tego irytujacego typka w Hvitemoen. Ci dwaj byli jednak calkiem sympatyczni: mlodszy otwarty i delikatny, starszy

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату