uprzejmy i nieco bardziej powsciagliwy. Nigdy wczesniej nie byl tez na komendzie. Weszli do windy. Gunder pomyslal o Karstenie; mial nadzieje, ze udalo mu sie choc troche zdrzemnac. Musze wracac do pracy, przemknelo mu przez glowe. To zamieszanie nie moze przeciez trwac wiecznie.

Znalezli sie w gabinecie Sejera. Inspektor wlaczyl lampe i podniosl sluchawke.

– Juz jestesmy. Mozesz przyjsc.

Wskazal Gunderowi krzeslo. Ten z lekiem spogladal na drzwi, czekajac na to, co mialo nastapic. To tylko jakies blyskotki. Przestal oddychac. Nie bardzo rozumial, skad sie bralo w nim to napiecie: przeciez tylko pokaza mu jakas bizuterie, a on powie, ze nigdy jej nie widzial. Nigdy. Mlodszy policjant zaproponowal mu, by zdjal marynarke, ale Gunder wolal tego nie robic. Weszla kobieta w policyjnym mundurze. Prawdopodobnie za sprawa epoletow wydawala sie nieco szersza w ramionach, niz byla w rzeczywistosci. Miala sznurowane czarne buty na grubej podeszwie, a w dloni trzymala brazowa papierowa torbe i duza zolta koperte. Gunderowi przemknelo przez mysl, ze torba pomiescilaby nawet bochenek chleba. Polozyla torbe i koperte na biurku, po czym wyszla. Co w nich jest? – zastanawial sie. Po co naprawde mnie tu wezwali? Krecilo mu sie w glowie. Wlaczona byla tylko mala lampka na biurku; ostre swiatlo padalo na blat z podkladka ozdobiona mapa swiata. Sejer odsunal ja na bok; rozlegl sie nieprzyjemny dzwiek, kiedy przeciwposlizgowy spod zaczal szorowac po blacie. Nastepnie inspektor wzial do reki spieta spinaczem koperte. Serce bilo Gunderowi jak szalone, nie slyszal nic poza tym odglosem. Sejer otworzyl koperte, przechylil ja i bizuteria z cichym pobrzekiwaniem wysypala sie na blat, lsniac w blasku swiatla. Kolczyk z malutka kulka. Rzeczywiscie, podobny do tych, ktore nosila Poona. Dwa zwyczajne pierscionki, szeroka czerwona wstazka, przypuszczalnie do wlosow. I jeszcze cos, czesciowo zasloniete przez pierscionki i reszte zawartosci koperty. Piekna filigranowa broszka. Gunder gwaltownie wciagnal powietrze. Sejer uniosl glowe i spojrzal na niego.

– Poznaje to pan?

Gunder zacisnal powieki, ale i tak wciaz mial przed oczami te broszke. Znal kazdy jej szczegol, przeciez wielokrotnie ja ogladal. A z pewnoscia wykonano wiele identycznych broszek, czemu wiec akurat ta mialaby nalezec do Poony?

– Nie jestem pewien – odparl schrypnietym glosem. – Trudno odroznic jedna broszke od drugiej.

Sejer skinal glowa.

– Rozumiem, wiec moze dokona pan negatywnej identyfikacji? Czy moze pan stwierdzic z cala pewnoscia, ze to nie jest broszka, ktora dal pan zonie?

– Nie. – Odkaszlnal. – Przypomina tamta. Tak mi sie wydaje.

Skarre zerknal na przelozonego.

– Kobieta, o ktora chodzi, przypuszczalnie pochodzila z Indii – ciagnal Sejer.

– Wiem, ze myslicie, ze to ona – odezwal sie Gunder silniejszym glosem. – Chyba nie ma innego sposobu. Bede musial ja zobaczyc. Ofiare. Zeby skonczyc z tym raz na zawsze.

Oddychal szybko i gwaltownie, wyrzucal z siebie slowa z szybkoscia karabinu maszynowego.

– Przykro mi, ale to niemozliwe.

– Dlaczego?

– Identyfikacja jest niemozliwa.

– Panowie chyba mnie nie zrozumieli. Przeciez to moja zona. Jesli to ona, rozpoznam ja na pewno. A jesli nie, tez od razu bede o tym wiedzial.

– Nie o to chodzi…

Sejer zerknal na Skarrego, jakby prosil go o pomoc.

– Po tym, co jej sie stalo, trudno bedzie ja rozpoznac – powiedzial Skarre ostroznie.

– Co to znaczy? – Gunder siedzial bez ruchu ze wzrokiem wbitym w rece splecione na kolanach. Wreszcie dotarl do niego sens ich slow. Spojrzal na nich szeroko otwartymi oczami, w ktorych czail sie strach. – Wiec jak sie dowiemy?

– Czy to jest broszka, ktora ofiarowal pan zonie? – powtorzyl Sejer.

Gunder zachwial sie na krzesle.

– Jesli podejrzewa pan, ze tak, to musimy skontaktowac sie z jej bratem w New Delhi i poprosic go o pomoc. Nie znalezlismy zadnych dokumentow. Moze zna pan nazwisko stomatologa zony?

– Nie sadze, zeby zbyt czesto do niego chodzila – odparl smetnie Gunder.

– A jakies znaki szczegolne? – nie poddawal sie Sejer. – Znamiona, cokolwiek?

Gunder przelknal sline. Poona miala blizne na lopatce: dluga, waska, jasniejsza od skory. Zostala jej po odlamku szkla, ktory kiedys tam utkwil. Zalozono jej cztery szwy. Myslal o tym intensywnie, ale nie odezwal sie ani slowem.

– Moze blizny? – nalegal Sejer. – Ofiara miala blizne na lewej lopatce.

W Gunderze jakby cos peklo.

– A walizka?! – wykrzyknal. – Nikt nie leci z Indii do Norwegii bez walizki!

– Jeszcze jej nie znalezlismy – przyznal Sejer. – Napastnik przypuszczalnie sie jej pozbyl. Ale miala przy sobie cos bardzo charakterystycznego.

Siegnal po papierowa torbe i wyjal z niej zolta torebke. Los, zwykle okrutny, tym razem okazal sie laskawy: nie bylo na niej sladow krwi.

– Jomann, czy to jest torebka panskiej zony?

Az do tego momentu Gunder jakos sie trzymal. Na przekor wszystkiemu wciaz mial nadzieje. Teraz, kiedy wreszcie sie poddal, poczul niemal ulge.

Rozdzial 9

Sejera przesladowalo wspomnienie tego czlowieka, jego glosu, kiedy blagal, zeby pozwolono mu zobaczyc zwloki zony. Byl kompletnie zalamany. Mam swoje prawa, powtarzal. Nie mozecie mi tego odmowic. Oczywiscie ze nie mogli. Prosili tylko, by oszczedzil sobie kolejnego wstrzasajacego przezycia. Panska zona na pewno nie chcialaby, zeby widzial ja pan w takim stanie, przekonywal go Sejer. Idac korytarzem, Gunder wygladal jak wlasny cien. Policjantka miala odwiezc go do domu. Pustego domu. Czekajac na zone, byl podekscytowany jak dziecko, z duma pokazywal swiadectwo slubu, oficjalny dokument potwierdzajacy zmiane stanu cywilnego.

– Nazywala sie Poona Bai – powiedzial pozniej Sejer, stajac w otwartych drzwiach pokoju. – Pochodzila z Indii. Nigdy wczesniej nie byla w Norwegii.

Siedzacy przy telefonie Soot uniosl brwi.

– Oglosimy to oficjalnie?

– Nie. Nie mamy dowodow, tylko zeznania jednego z mieszkancow Elvestad. Pobrali sie w Indiach czwartego sierpnia. Przyleciala tu do meza. – Pochylil sie i spojrzal na ekran monitora. – Co masz?

– Mloda kobieta, zadzwonila przed chwila – odparl podekscytowany Soot. – Musi pan tam pojechac. Linda Carling, szesnascie lat. Dwudziestego, pare minut po dziewiatej wieczorem, jechala rowerem przez Hvitemoen. Na poboczu zobaczyla czerwony samochod, a na lace mezczyzne i kobiete. Dziwnie sie zachowywali.

Sejer nastawil uszu.

– To znaczy?

– Miala problemy ze znalezieniem wlasciwych slow. Odniosla wrazenie, jakby zamierzali uprawiac seks. Gonili sie po lace jak podczas zabawy, a potem upadli w trawe. Pozniej uswiadomila sobie, ze on mogl byc zabojca, a ona ofiara, ze byc moze najpierw sie kochali, a potem on ja zamordowal. Zadne z nich jej nie zauwazylo.

– Nie doszlo do stosunku – stwierdzil sucho Sejer. – Chociaz oczywiscie mogl probowac. A co z tym samochodem?

Podswiadomie zacisnal piesci.

– Byl czerwony. Co ciekawe, Karlsen powiedzial, ze wczoraj wieczorem na miejscu zbrodni pojawil sie czerwony samochod. Kierowca nic nie robil, tylko siedzial. Spisali go, bo jego zachowanie wydalo im sie podejrzane.

– Jak sie nazywal?

– Gunder Jomann.

W dyzurce zapadla cisza.

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату