– Jeszcze nie teraz. Czekamy na wyczerpujacy raport.

– Czy bedzie mozna zrobic zdjecia ofierze?

– Wykluczone.

Na chwile zapadla cisza. Wyobraznia zebranych pracowala na najwyzszych obrotach.

– Czy dobrze zrozumielismy, ze policja uwaza to zabojstwo za jedno z najbardziej brutalnych w dziejach norweskiej kryminalistyki?

Sejer przesunal wzrokiem po ich twarzach.

– Nie wydaje mi sie, zeby porownywanie niezwiazanych ze soba przestepstw pod katem brutalnosci czynu mialo jakikolwiek sens. Nie powinnismy tego robic, chocby przez szacunek dla ofiar. Niemniej musze przyznac, ze w mojej dotychczasowej karierze nie spotkalem sie z rownie brutalna zbrodnia.

Wiedzial juz, jakie beda naglowki w prasie. Z tylu glowy caly czas kolataly mu mysli o roznych pozytecznych rzeczach, ktorymi moglby sie zajac, gdyby nie musial tutaj siedziec.

– Czy zakladacie, ze sprawca lub sprawcy pochodza z najblizszej okolicy?

– Bierzemy pod uwage rozne mozliwosci.

– Czy duzo jest spraw, o ktorych nie chcecie nam powiedziec?

Sejer nie zdolal powstrzymac usmiechu.

– Kilka.

W glebi sali dostrzegl Skarrego. Mial zmierzwione wlosy i najwyrazniej nie mogl sie doczekac konca pytan. Holthemann takze go zauwazyl, poniewaz nachylil sie do Sejera i szepnal mu do ucha:

– Skarre chyba cos ma. Jest czerwony jak burak.

Wreszcie bylo po wszystkim. Sejer wyciagnal kolege na korytarz.

– Mow! – wysapal.

– Zdaje sie, ze na cos trafilem. W firmie taksowkowej. Dwudziestego sierpnia o 18.40 jeden z ich samochodow mial kurs z lotniska Gardermoen do Elvestad. Kierownik podal mi nazwisko kierowcy. Zadzwonilem, rozmawialem z jego zona. Maz powinien byc w domu lada chwila. Natychmiast do nas oddzwoni.

– Gdyby mial choc troche oleju w glowie, juz dawno by sie z nami skontaktowal. Jak sie nazywa?

– Anders Kolding.

– Taksowka z Gardermoen do Elvestad? To musialo kosztowac fortune!

– Od tysiaca do poltora tysiaca koron – odparl Skarre. – Nie zapominajcie, ze Jomann dal jej pieniadze. Korony i marki.

Czekali, lecz telefon milczal. Po pol godzinie Sejer sam wybral numer. Odebral mezczyzna.

– Kolding, slucham?

– Tu policja. Podalismy panskiej zonie nasz numer i czekalismy na telefon od pana.

– Wiem, wiem.

Mlody glos, w tle slychac bylo jakies zamieszanie i placz dziecka.

– Chcielibysmy, zeby przyjechal pan do komendy.

– Teraz?

– Natychmiast, jesli to mozliwe. A tymczasem niech mi pan opowie o tym kursie z Gardermoen.

– To byla mloda kobieta z zagranicy, jechala do Elvestad, dokladnie na Blindveien, ale nikogo nie zastala w domu, wiec wrocila do taksowki i poprosila, zebym zostawil ja w centrum Elvestad. Przy kawiarni.

– No i?

– No i tam wysiadla.

– Przy kawiarni?

– Dokladnie rzecz biorac, od razu do niej weszla. Kawiarnia nazywa sie „U Einara'.

– Widzial ja pan potem?

– Do licha, nie. Zaraz wrocilem.

– Miala bagaz?

– Ciezka brazowa walizke. Z trudem wciagnela ja po schodkach.

Sejer zastanawial sie przez chwile.

– Nie pomogl jej pan?

Halas w tle przybral na sile.

– O co chodzi?

– Pytam, czy nie pomogl jej pan z ta walizka.

– Nie. Spieszylem sie z powrotem do miasta. To dluga droga i nie ma klientow.

– I wtedy widzial ja pan po raz ostatni?

– Tak.

– Czekam na pana, Kolding. Musimy porozmawiac.

– Ale ja nie mam nic wiecej do powiedzenia! Zona musi wyjsc, a dzieciak dostal histerii. Nie mozecie z tym zaczekac?

– Niedawno zostal pan ojcem?

– Trzy miesiace temu. To chlopiec.

Nie sprawial wrazenia szczegolnie zachwyconego.

– Wiec prosze po prostu zabrac go ze soba.

– Zabrac malego?

– Chyba ma pan nosidelko? – Sejer odlozyl sluchawke i odwrocil sie do Skarrego: – Ja zajme sie Andersem Koldingiem, a ty jedz do kawiarni.

Gunder z trudem dowlokl sie do telefonu i zadzwonil do pracy. Odebral Bjornsson.

– Zdaje sie, ze musze jeszcze zostac kilka dni w domu – wymamrotal. – Nie jestem calkiem zdrowy, a moja siostra wciaz nie odzyskala przytomnosci. Wezme zwolnienie.

Bjornsson nie ukrywal zdziwienia.

– Moze zlapales cos w Indiach?

– Mozliwe. Bylo bardzo goraco.

Kolega zyczyl mu szybkiego powrotu do zdrowia, cieszac sie w duchu z szansy podebrania mu paru klientow. Zaraz potem Gunder zatelefonowal do szpitala. Odebrala ta mila pielegniarka.

– Obawiam sie, ze nic sie nie zmienilo. Jej maz wlasnie wyszedl. Mial kilka spraw do zalatwienia.

– Zaraz przyjade.

– Tylko jesli pan moze. Zadzwonimy, jezeli cos sie bedzie dzialo.

– Wiem – odparl przybity. – I tak przyjade.

Chcial byc blisko siostry, nawet jesli nie mogla mu w niczym pomoc. Nie mial nikogo poza nia. Z Karstenem nigdy nie byl blisko. Marie z pewnoscia opowiedziala mezowi o slubie brata, jednak Gunder nie chcial rozmawiac ze szwagrem o swoich obawach. Wydawalo mu sie to niestosowne. Zreszta co mialby powiedziec? Najlepiej siedziec cicho do chwili, kiedy wszystko sie wyjasni. Na razie nic nie bylo jasne. Bal sie, ze Kalle Moe znowu zadzwoni. Moze glupio mu, ze zglosil sie na policje? Zmusil sie, zeby pojsc do lazienki. Nie mial sily wziac prysznica – ogolil sie tylko i wyszczotkowal zeby. Nie jadl od wiekow, mial zawroty glowy. Wsiadl do samochodu i pojechal do miasta.

Stan Marie byl bez zmian. Zupelnie jakby czas stanal w miejscu. Zacisnal palce na jej bezwladnej dloni. Dobrze bylo tak siedziec zupelnie bez ruchu i trzymac siostre za reke. Kazali mu do niej mowic, lecz nie mial nic do powiedzenia. Gdyby Poona byla teraz w domu, krzatajac sie w kuchni albo w ogrodzie, z pewnoscia opowiedzialby o tym. Poona pielegnuje roze. Teraz sa najpiekniejsze. Albo: Poona szykuje dla mnie kurczaka. Na ostro, w curry. Ale nie mial o czym mowic, wiec tylko siedzial, nie ruszajac sie. W regularnych odstepach czasu do pokoju zagladala nowa pielegniarka: niewysoka, pulchna, z warkoczem.

– Nie powinien pan tracic nadziei – powiedziala. – To moze potrwac.

Dodatkowe lozko stalo na swoim miejscu. Prawdopodobnie Karsten spedzil tu noc. Gunder mial wrazenie, ze teraz wszystko jest inaczej; teraz, kiedy poczuje zmeczenie, tez bedzie mogl sie polozyc i zasnac. Dwie godziny pozniej wyszedl z pokoju, zeby zadzwonic do lekarza. Do tej pory nie bywal u lekarzy, sprawa nie byla zatem wcale prosta. Do kogo sie zwrocic? Raczej nie do doktora z Elvestad. Bedzie musial poszukac kogos w miescie. Nagle przypomnial sobie, ze przeciez jest w szpitalu i ze powiedzieli mu, by zglaszal wszystkie problemy. Po

Вы читаете Utracona
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату