Bez krawatow. Buty lsniace jak lustra.

T.C. spoczywal na szezlongu przy plytszym koncu basenu. Otaczajaca go grupa bialych o wygladzie studentow college’u reagowala smiechem na kazde jego slowo. Myron dostrzegl tez Audrey. Strasznie sie wystroila – do swojego powszedniego dziennikarskiego uniformu dodala na te okazje perly. Nim zdazyl dolaczyc do towarzystwa, podeszla do niego kobieta okolo czterdziestki.

– Witam – powiedziala.

– Czesc.

Riposta godna mistrza slowa.

– Myron Bolitar, prawda? Jestem Maggie Mason – przedstawila sie.

– Czesc, Maggie. Uscisneli sobie dlonie.

Miala silny chwyt, mily usmiech. Ubrana konserwatywnie: w biala bluzke, grafitowy zakiet, czerwona spodnice i czarne czolenka, ale wlosy puszczone luzem i w lekkim nieladzie, jakby przed chwila rozplotla kok. Szczupla, atrakcyjna, idealnie pasowalaby do roli adwokatki w Prawnikach z Miasta Aniolow.

Usmiechnela sie.

– Pewnie nie wiesz, kim jestem – zagadnela.

– Nie, przepraszam, nie wiem.

– Nazywaja mnie Lomot.

– Mhm – odbaknal, gdy nic nie dodala.

– T.C. nic ci nie mowil?

– Wspomnial cos o lomocie…

Myron urwal w pol slowa. Usmiechnela sie i rozlozyla rece.

– Nie rozumiem – rzekl po dluzszej chwili.

– Nie ma co rozumiec – odparla rzeczowo. – Zaliczam wszystkich graczy z druzyny. Jestes nowy. Twoja kolej.

Myron otworzyl usta.

– Nie wygladasz na fanke – zaliczanke – rzekl.

– Fanke? – Pokrecila glowa. – Boze, nienawidze tego slowa.

Zamknal oczy i uszczypnal sie w grzbiet nosa.

– Sprawdze, czy dobrze cie zrozumialem.

– Prosze.

– Spalas ze wszystkimi koszykarzami Smokow?

– Tak.

– Nawet z zonatymi?

– Tak – potwierdzila. – Ze wszystkimi, ktorzy grali w tej druzynie od tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatego trzeciego roku. Wtedy zaczelam ich zaliczac. Od roku tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatego pierwszego zaliczam Gigantow.

– Zaraz. A wiec jestes rowniez fanka futbolistow?

– Uprzedzalam, ze nie znosze okreslenia „fanka”.

– A jakie by ci odpowiadalo? Przekrzywila glowe, zachowujac usmiech.

– Pracuje na Wall Street w bankowosci inwestycyjnej – Powiedziala. – Ciezko haruje. Chodze na kursy gotowania i mam fiola na punkcie cwiczen ze stepem. Wedlug obowiazujacych norm jestem w sumie calkiem normalna. Nikogo nie krzywdze. Nie chce wychodzic za maz ani byc w stalym zwiazku. Mam za to ten maly fetysz. Seks z zawodowymi sportowcami.

– Seks z zawodowymi sportowcami.

Uniosla palec wskazujacy.

– Tylko z graczami Gigantow i Smokow.

– Milo widziec w tej epoce braku lojalnosci taka wiernosc barwom klubowym.

Rozesmiala sie.

– Zabawne.

– Czyzbys spala ze wszystkimi Gigantami?

– Prawie. Mam miejsca na wprost srodka boiska. Po kazdym meczu lomocze dwoch zawodnikow: napastnika i obronce.

– Wybierasz dwoch „najbardziej wartosciowych graczy”?

– Wlasnie.

Myron wzruszyl ramionami.

– Bardziej cie to rajcuje niz pilka meczowa?

– Tak – odparla wolno. – Na pewno bardziej niz pilka meczowa.

Przetarl oczy. Czacha dymila, mozg sie lasowal! Otaksowal ja wzrokiem. A ona jego.

– Skad sie wzial twoj przydomek? – spytal.

– Nie jest tak, jak myslisz.

– Jak mysle o czym?

– Skad sie wzial przydomek „Lomot”. Wszyscy mysla, ze sie bzykam jak krolica.

– Nie stad?

– Nie. – Podniosla oczy. – Jak by to delikatnie ujac?

– Zalezy ci na delikatnosci? Skarcila go wzrokiem.

– Nie badz taki.

– Jaki?

– Prawicowy, ograniczony, prymitywny jak Pat Buchanan. Ja tez mam serce.

– Powiedzialem, ze nie masz?

– Nie, ale tak sie zachowujesz. Nikogo nie krzywdze. Jestem uczciwa. Postepowa. Bezposrednia. Panuje nad tym, co robie i z kim. Jestem szczesliwa.

– I zarazliwa – uslyszal wlasny glos i natychmiast pozalowal tych slow. Wymknely mu sie.

– Slucham?!

– Przepraszam. To bylo bardzo niestosowne – rzekl, spostrzegajac, ze uderzyl w czula strune.

– Mezczyzni, z ktorymi uprawiam seks, wkladaja prezerwatywy – odpalila. – Czesto sie badam. Jestem zdrowa.

– Przepraszam. Nie powinienem tego mowic.

– I nie spie z nikim, kto moglby mnie czyms zarazic – dodala. – Jestem ostrozna.

Myron przygryzl warge. Przegral starcie.

– Moj blad – przyznal. – Nie chcialem. Przepraszam. Wybacz mi.

Piersi jej falowaly, ale juz sie uspokoila.

– Zgoda – odparla na wydechu. – Wybaczam.

Ich oczy znow sie spotkaly i wymienili usmiechy. O wiele za dlugie. Myron poczul sie jak uczestnik teleturnieju. Z dziwnego poltransu wyrwala go pewna mysl.

– Spalas z Gregiem Downingiem? – spytal.

– W tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatym trzecim. Byl jednym z moich pierwszych Smokow.

Greg pewnie po tym napecznial z dumy.

– Widujecie sie nadal?

– Oczywiscie. Jestesmy przyjaciolmi. Przyjaznie sie prawie ze wszystkimi, ktorych zaliczylam. Z wiekszoscia.

– Czesto rozmawiacie?

– Czasami.

– A ostatnio?

– Z miesiac, moze dwa temu.

– Nie wiesz, czy sie z kims spotyka? Maggie Lomot spojrzala na niego bacznie.

– Dlaczego o to pytasz?

Myron wzruszyl ramionami.

– Podtrzymuje rozmowe – rzekl, znow nieprzekonujaco.

– Dziwny temat.

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату