– W zespole. Kiedy chodzilem do gimnazjum, ogladalem twoja gre w lidze akademickiej. Byles swietny… Dawno temu. Wiesz przeciez, ze to przeszlosc. Przekonales sie o tym na dzisiejszym treningu.
Myron staral sie ukryc oslupienie. Czy on i Terry uczestniczyli w tym samym treningu? A jakze. I, niestety, T.C. mial racje. Doskonale pamietal czasy, gdy byl supergwiazda druzyny. Pamietal sparingi z ostatnia piatka w zespole, wychodzaca ze skory w walce z pierwsza, ktora grala od niechcenia i bez motywacji. Pamietal rozczarowanie tych pieciu z rezerwy, Wmawiajacych sobie, ze dorownuja graczom z wyjsciowego skladu, zmeczonym prawdziwymi meczami. W dodatku, jako student, rozgrywal najwyzej dwadziescia piec meczow w sezonie, podczas gdy zawodowcy rozgrywali ich blisko sto przeciwko znacznie lepszym rywalom.
Czy to moglo wystarczyc, by grac z nimi w druzynie? Kogo oszukiwal?
– Po prostu probuje – odparl cicho.
– Trudno zrezygnowac, co?
Myron nie odpowiedzial. Zapadlo krotkie milczenie.
– Hej, bylbym zapomnial – rzekl T.C. – Podobno jestes za pan brat z finansowym magikiem z Lock – Home Securities. To prawda?
– Tak.
– Czy to ten bialasek, z ktorym gadales po meczu? Myron skinal glowa.
– Na imie ma Win.
– Wiesz, ze Lomot pracuje na Wall Street?
– Powiedziala mi.
– Chce zmienic prace. Czy twoj przyjaciel moglby z nia pogadac?
Myron wzruszyl ramionami.
– Spytam go – obiecal. Win z pewnoscia przyklasnalby jej pogladom na role seksu w starozytnych cywilizacjach. – A dla kogo ona pracuje w tej chwili?
– Dla malej firmy. Braci Kimrnel. Ale musi sie przeniesc. Nie chca jej wziac na partnera, mimo ze zapieprza dla nich jak maly samochodzik.
T.C. dodal cos jeszcze, lecz Myron przestal go sluchac. Bracia Kimmel. Natychmiast skojarzyl sobie nazwisko. Kiedy w domu Grega wcisnal guzik wybierajacy numer, pod ktory dzwoniono ostatnio, kobiecy glos w sluchawce powiedzial: „Bracia Kimmel”. A przeciez Lomot dopiero co mowila mu, ze nie rozmawiala z Gregiem od paru miesiecy.
Przypadek? Watpil w to.
ROZDZIAL 16
Maggie Lomot juz sie ulotnila.
– Przyjechala specjalnie dla ciebie – wyjasnil T.C. – Nic nie wyszlo, wiec wybyla. Jutro rano musi isc do pracy.
Myron sprawdzil godzine. Wpol do dwunastej. Dlugi dzien. Czas na lulu. Pozegnal sie, zyczac dobrej nocy, i skierowal do samochodu. Stala tam – jakby nigdy nic – Audrey. Oparta o maske, z rekami splecionymi na piersiach, skrzyzowanymi nogami.
– Wracasz do Jessiki? – zagadnela.
– Tak.
– Moglbys mnie podwiezc?
– Wskakuj.
Obdarzyla go takim samym usmiechem jak na treningu. Sadzil wtedy, ze jest pod wrazeniem jego gry. Teraz stalo sie jasne, ze jej rozbawienie blizsze bylo kpinie niz uznaniu. W milczeniu otworzyl drzwiczki. Zdjela granatowy zakiet i polozyla na tylnym siedzeniu. Poszedl w jej slady. Poprawila przy szyi golf barwy lesnej zieleni, robiac dodatkowa falde. Zdjela perly i wcisnela je do przedniej kieszeni dzinsow. Myron uruchomil silnik.
– Zaczynam skladac to wszystko do kupy – powiedziala tonem, ktory mu sie nie spodobal. W jej glosie bylo za duzo pewnosci. Wcale nie potrzebowala podwiezienia do domu. Chciala z nim pogadac w cztery oczy. To go zaniepokoilo. Usmiechnal sie do niej dobrodusznie.
– Ale nie ma to nic wspolnego z moim tylkiem? – spytal.
– Slucham?
– Wiem od Jessiki, ze obgadywalyscie moj tylek. Zasmiala sie.
– Tak. Z niechecia przyznaje, ze wyglada pysznie.
– Piszesz o tym artykul? – zazartowal, starajac sie ukryc samozadowolenie.
– O twoim tylku?
– Tak.
– Jasne. Moglibysmy go rozreklamowac.
Jeknal.
– Probujesz zmienic temat – upomniala go.
– Jaki temat?
– Powiedzialam, ze skladam wszystko do kupy.
– To ma byc temat?
Zerknal na nia. Usiadla tak, zeby go widziec, z kolanem na siedzeniu i lewa kostka wetknieta pod posladek. Szeroka twarz pstrzyly jej nieliczne piegi, lecz zalozylby sie, ze w dziecinstwie miala ich znacznie wiecej. Pamietacie te sympatyczna chlopczyce z szostej klasy? Dorosla. Z pewnoscia nie pretendowala do miana pieknosci w klasycznym sensie. W jej urodzie bylo jednak cos tak ujmujaco swojskiego, ze miales ochote ja przytulic i wytarzac w lisciach w rzeski jesienny dzien.
– Pozno sie w tym polapalam – ciagnela. – Ale po fakcie jest to jasne jak slonce.
– Mam sie domyslic, do czego pijesz?
– Skadze. Jeszcze kilka minut masz udawac Greka.
– To moja specjalnosc.
– Swietnie, jedz i sluchaj. – Bedace w ciaglym ruchu rece Audrey wznosily sie i opadaly wraz z glosem. – Zwiodla mnie poetycka ironia sytuacji. Na niej sie skoncentrowalam. Ale tlo waszej sportowej rywalizacji ma drugorzedne znaczenie. W kazdym razie o wiele mniejsze niz twoj dawny zwiazek z Emily.
– Nie mam pojecia, o czym mowisz.
– Nie grales w zadnym klubie amatorskim. Ani w letniej lidze. Co najwyzej raz w tygodniu towarzysko w Hebrajskim Stowarzyszeniu Mlodziezy Meskiej. Trenujesz glownie z Winem w szkole mistrza Kwona, a tam nie ma boiska do koszykowki.
– Do czego zmierzasz? – spytal. Rozlozyla rece w gescie niedowierzania.
– Nie doskonaliles umiejetnosci. Nie grales nigdzie, gdzie mogliby cie zobaczyc Clip, Calvin czy Donny. Dlaczego wiec Smoki podpisaly z toba kontrakt? Dla reklamy? Wykluczone. Gdzie tu sens? Jezeli zawiedziesz, co, nie oszukujmy sie, jest bardzo prawdopodobne, przekresli to wszelki pozytywny, minimalny zreszta, oddzwiek. Bilety sie sprzedaja. Zespol spisuje sie dobrze. Klub nie potrzebuje zadnych chwytow reklamowych. Wiec powod musi byc inny. – Urwala i poprawila sie na fotelu. – Na scene wkracza czas.
– Czas?
– Tak. Dlaczego teraz? Dlaczego podpisuja z toba kontrakt pod koniec sezonu? Odpowiedz jest prosta. Wyjasnienie tylko jedno.
– Jakie?
– Nagle znikniecie Downinga.
– Downing nie zniknal – sprostowal Myron. – Jest kontuzjowany. Oto masz swoj czas. Greg doznal kontuzji. Zwolnilo sie miejsce. Zastapilem go.
Audrey usmiechnela sie i pokrecila glowa.
– Chcesz dalej udawac Greka? Prosze bardzo, udawaj. Masz racje. Downing podobno odniosl kontuzje i zaszyl sie na odludziu. To dlaczego, choc jestem dobra w swoim fachu, nie udalo mi sie odnalezc jego kryjowki? Uruchomilam wszystkie kontakty i nie dowiedzialam sie niczego. Nie sadzisz, ze to dziwne?
Myron wzruszyl ramionami.