– Rozmawiales z Higginsem z Departamentu Skarbu? – spytal Win.

– Tak. Szuka tych numerow seryjnych.

– To sie przyda.

– Musimy tez zdobyc wykaz rozmow telefonicznych z baru Parkview. Sprawdzic, do kogo dzwonila Carla.

Zamilkli i szli dalej piechota, zeby nie lapac taksowki za blisko miejsca zdarzenia.

– Win?

– Tak?

– Dlaczego nie chciales przyjsc przedwczoraj na mecz? Win nie zwolnil kroku.

– Nie ogladales powtorki z tamtego meczu, co? – zapytal po chwili.

Mowil o meczu, w ktorym Myron odniosl kontuzje kolana.

– Nie.

– Dlaczego?

Myron wzruszyl ramionami.

– Nie bylo sensu.

– Byl.

– Zdradzisz jaki?

– Gdybys go obejrzal, moglbys sie uporac z przeszloscia. Zamknac sprawe.

– Nie rozumiem – odparl Myron.

– Wiem.

– Pamietam, jak ty to ogladales. Pamietam, ze ogladales to wciaz od nowa.

– Nie bez powodu.

– Zeby sie zemscic.

– Zeby ocenic, czy Burt Wesson sfaulowal cie umyslnie – sprostowal Win.

– Chciales mu odplacic.

– Powinienes byl mi na to pozwolic. A wtedy moze zapomnialbys o przeszlosci.

– Znasz tylko jedno rozwiazanie, Win: przemoc.

Win zmarszczyl czolo.

– Nie melodramatyzuj – rzekl. – Wyrzadzono ci podle swinstwo. Wyrownanie rachunkow pozwoliloby ci zapomniec o sprawie. Nie chodzi o zemste, lecz o rownowage. O podstawowa ludzka potrzebe zrownowazenia szal.

– To jest twoja potrzeba, nie moja. Zrobienie krzywdy Burtowi Wessonowi nie uleczyloby mi kolana.

– Ale pomogloby zamknac sprawe.

– Jak to zamknac? To byla przypadkowa kontuzja. Pech.

Win pokrecil glowa.

– Nie ogladales tasmy z meczu.

– Po co? Kolano bylo juz do niczego. Obejrzenie tej tasmy nic by nie zmienilo.

Win milczal.

– Nie wiem, o co ci chodzi – dodal Myron. – Po tej kontuzji zylem dalej. Nigdy sie nie skarzylem, tak czy nie?

– Nigdy.

– Nie plakalem, nie wyklinalem bogow, nic z tych rzeczy.

– Nigdy – powtorzyl Win. – Nigdy nas tym nie zameczales.

– To dlaczego uwazasz, ze musze przezyc wszystko od nowa?

Win zatrzymal sie i spojrzal uwaznie na Myrona.

– Sam odpowiedziales na pytanie, tylko siebie nie sluchasz.

– Oszczedz mi tych pseudofilozoficznych sentencji z Legendy Kung Fu – odgryzl sie Myron. – Dlaczego nie przyszedles na mecz?

Win ruszyl.

– Obejrzyj tasme – odparl.

ROZDZIAL 19

Myron nie obejrzal tasmy. Ale mial sen.

Przysnil mu sie szarzujacy Burt Wesson. Dostrzegl w jego twarzy bliska oszolomienia rozradowana agresje. We snie wystarczylo mu czasu, zeby zejsc z drogi Burtowi. Ale w tym snie – jak w wielu innych – nie mogl sie poruszyc. Zblizalo sie nieszczescie, a jego nogi nie reagowaly, stopy ugrzezly w ruchomych, gestych piaskach swiata snu.

W rzeczywistosci nie widzial szarzujacego Burta Wessona. Nic go nie ostrzeglo. W chwili gdy obracal sie na prawej nodze, nastapilo straszliwe zderzenie. Nie tyle poczul, co uslyszal trzask lamanej kosci. Na poczatku nie bylo bolu, tylko bezbrzezne zdumienie. Zdumienie trwajace niespelna sekunde, lecz byla to sekunda zatrzymana w czasie – zdjecie, ktore robil tylko w snach. A potem przyszedl bol.

We snie Burt Wesson znalazl sie tuz – tuz. Wielki, silowy gracz, koszykarski odpowiednik hokejowego brutala. Sredni talent, ale ogromna masa ciala, z ktorej potrafil robic uzytek. Dzieki temu zaszedl daleko, choc na gre w szeregach zawodowcow to nie wystarczylo. Przepadl w przedsezonowym naborze – ironia losu sprawila, ze ani on, ani Myron nie zagrali w zawodowej lidze. Zmienilo sie to dopiero dwa dni temu.

We snie Myron przygladal sie nadbiegajacemu Burtowi Wessonowi i czekal. Gdzies w podswiadomosci wiedzial, ze obudzi sie przed zderzeniem. Jak zawsze. Zawisl na krawedzi koszmaru i przebudzenia – w malutkim oknie czasu, kiedy wciaz jeszcze spisz, lecz wiesz, ze to sen, i chocby cie przerazal, chcesz go snic dalej, do samego konca, bo przeciez to tylko sen, wiec nic ci nie grozi. Ale rzeczywistosc nie pozwalalaby okienko dlugo stalo otworem. Tak bylo zawsze. Wyplywajac z glebi snu na powierzchnie, wiedzial, ze bez wzgledu na to, jakie jest rozwiazanie zagadki, nie odnajdzie go w zadnej z nocnych wypraw w przeszlosc.

– Telefon do ciebie – oznajmila Jessica.

Byla ubrana. Zamrugal oczami i przekrecil sie na plecy.

– Ktora godzina? – spytal.

– Dziewiata.

– Ktora?! Dlaczego mnie nie obudzilas?

– Potrzebowales snu. – Wreczyla mu telefon. – To Esperanza.

– Halo! – powiedzial.

– Jezus Maria! To ty nie spisz w swoim lozku? – zakpila. Nie byl w nastroju do zartow.

– O co chodzi? – spytal.

– Dzwoni Fred Higgins z Departamentu Skarbu. Pomyslalam, ze zechcesz z nim porozmawiac.

– Daj go. – W sluchawce kliknelo. – Fred?

– Tak, co u ciebie, Myron?

– W porzadku. Masz cos w sprawie tych numerow seryjnych?

– Wdepnales w gowno, Myron – rzekl Higgins po chwili wahania. – Bardzo wielkie gowno.

– Slucham.

– Ludzie nie chca, zeby to sie wydalo, rozumiesz? Zeby to zdobyc, musialem sie nagimnastykowac niczym akrobata.

– Bede milczal jak grob.

– No dobra. – Higgins wzial gleboki oddech. – Te banknoty pochodza z Tucson w Arizonie. A konkretnie z tamtejszego Pierwszego Miejskiego Banku Narodowego. Zrabowano je podczas napadu z bronia.

Myron zerwal sie z poscieli.

– Kiedy?!

– Dwa miesiace temu.

Przypomnial sobie naglowek i go zmrozilo.

– Myron?

– Brygada Kruka – wydusil. – To ich skok, zgadza sie?

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату