Pokrecila glowa, wrocila do biurka i stuknela kilka razy w klawiature.

– To sie kupy nie trzyma – stwierdzila.

– Dlaczego?

– Przypuscmy, ze sie kocham na zaboj w Gregu Downingu – powiedziala, wracajac do faksu. – Jestem w jego domu, z jakiegos niezglebionego powodu w pokoju zabaw dla dzieci. Zreszta niewazne gdzie. Zalozmy, ze u siebie. Albo w twoim domu. Gdziekolwiek.

– Dobrze.

– Widze krew na podlodze, na scianach czy gdzie tam. – Spojrzala na Myrona. – Jaki wniosek mam z tego wyciagnac?

– Nie wiem, do czego zmierzasz.

– Przypuscmy – ciagnela po krotkim namysle – ze stad wychodzisz i wracasz do mieszkania tej jedzy.

– Nie nazywaj jej tak.

– E tam. Przypuscmy, ze po wejsciu widzisz krew na scianach. Jaka jest twoja pierwsza reakcja?

Myron wolno skinal glowa. Wreszcie zrozumial, o co jej chodzi.

– Martwie sie o Jessice – odparl.

– A druga? Kiedy odkrywasz, ze nic jej nie jest?

– Chyba zaciekawienie. Czyja to krew? Skad sie wziela? I tym podobne pytania.

– Wlasnie. Pomyslalbys: „O kurcze, lepiej posprzatam, zanim te jedze oskarza o morderstwo”?

– Przestan ja tak nazywac.

Esperanza zbyla go machnieciem reki.

– Pomyslalbys tak czy nie?

– Nie w tych okolicznosciach – odparl. – Ten domysl mialby rece i nogi…

– Gdyby osoba ochraniajaca Grega wiedziala o morderstwie – dokonczyla za niego, sprawdzajac cos w komputerze. – On lub ona musieliby rowniez wiedziec, ze Greg jest w nie tak czy owak zamieszany.

Myronowi zawirowalo w glowie od rozwiazan.

– Myslisz, ze Greg ja zabil – rzekl. – Ze po morderstwie wrocil do domu i zostawil slady, takie jak krew w suterenie. A potem poslal tam ochraniajaca go osobe, zeby je usunela.

– Jak na to wpadles, u diabla?! – Esperanza skrzywila sie.

– Ja tylko…

– Wcale tak nie mysle. – Spiela kartki faksu. – Gdyby poslal tam kogos, by usunal dowody, znikloby rowniez narzedzie morderstwa.

– Wlasnie. Wiec co nam pozostaje?

Wzruszyla ramionami i czerwonym flamastrem zaznaczyla cos kolkiem na faksie.

– To ty jestes wielkim detektywem. Glowkuj.

Myron zastanawial sie chwile, modlac sie, zeby rozwiazanie, ktore raptem wpadlo mu do glowy, okazalo sie bledne.

– Jest jeszcze jedna mozliwosc – rzekl.

– Jaka?

– Clip Arnstein.

– To znaczy?

– Powiedzialem mu o krwi w suterenie.

– Kiedy?

– Dwa dni temu.

– Jak zareagowal?

– Mocno spanikowal. Poza tym ma motyw: jakikolwiek skandal przekresli jego szanse na zachowanie kontroli nad Smokami. Wlasnie po to mnie wynajal. Zebym zapobiegl wszelkim klopotom. Nikt inny nie wiedzial o krwi w suterenie. – Myron zamilkl. Usiadl wygodniej na krzesle i jeszcze raz to przemyslal. – Oczywiscie nie mialem czasu zawiadomic Clipa o smierci Liz Gorman. On nie wie, ze to nie byla krew Downinga. Wie tylko, ze byla w suterenie Grega. Posunalby sie az do tego? Zaryzykowalby jej usuniecie, nie majac pojecia o istnieniu Liz? Esperanza poslala mu polusmiech.

– Moze wie wiecej, niz myslisz – odparla.

– Jak to?

Wreczyla mu wydruk z faksu.

– To wykaz zamiejscowych rozmow z automatu w barze Parkview – wyjasnila. – Spojrz na numer, ktory zakreslilam. Taki sam mam w notatniku w komputerze.

Cztery dni przed zniknieciem. Grega z automatu w barze Parkview odbyto dwunastominutowa rozmowe. Dzwoniono pod numer Clipa.

ROZDZIAL 23

– Liz Gorman telefonowala do Clipa? – Myron spojrzal na Esperanze. – Co tu sie dzieje, do diabla?!

Wzruszyla ramionami.

– Spytaj Clipa.

– Czulem, ze cos przede mna ukrywa. Ale nie rozumiem, jaka role odgrywa.

– Nie wiem. – Przejrzala papiery na biurku. – Do zalatwienia jest tysiac spraw. Spraw zwiazanych z agencja. Dzis wieczorem masz mecz?

Skinal glowa.

– Wiec zapytaj go wieczorem. A na razie czeka nas dreptanie w miejscu.

Myron przebiegl wzrokiem wykaz.

– Rzucily ci sie w oczy jakies inne numery? – spytal.

– Jeszcze nie – odparla. – Ale przez moment chcialabym porozmawiac o czyms innym.

– O czym?

– Mamy problem z klientem.

– Z ktorym?

– Z Jasonem Blairem.

– A co z nim?

– Jest wkurzony. Nie podoba mu sie, ze to ja negocjuje warunki jego kontraktu. Truje, ze wynajal ciebie, a nie jakas – palcami nakreslila w powietrzu cudzyslow – skapo odziana zapasniczke ze zgrabna pupka.

– Tak powiedzial?

– Tak jest. „Zgrabna pupka”. Baran nie zauwazyl nog.

Myron usmiechnal sie.

– I co? – spytal.

Za ich plecami zadzwonila winda. W tej czesci pietra zatrzymywala sie tylko jedna. Wysiadalo sie z niej wprost do recepcji RepSport MB. To ci – podobno – klasa! Z windy wyszlo dwoch mezczyzn. Myron rozpoznal ich natychmiast. Panterka i Ceglowka. Uzbrojeni. Wymierzyli pistolety w niego i Esperanze. Za nimi, niczym zapowiedziany gosc w programie Jaya Leno, wysiadl – z szerokim usmiechem i powitalnym gestem – Kosciej.

– Jak kolano, Myron? – spytal.

– W lepszym stanie niz twoj van.

Kosciej zasmial sie.

– Ach ten Win – powiedzial. – Ciagle mnie zaskakuje. Skad wiedzial, kiedy na nas wpasc?

– Mielismy wlaczone komorki – wyjasnil Myron, bo nie bylo powodu tego ukrywac.

Kosciej pokrecil glowa.

– Genialnie proste. To sie wam chwali.

Byl w odrobine zbyt polyskliwym garniturze i rozowym krawacie. Na francuskich mankietach koszuli mial – lekka przesada – wyhaftowany swoj pseudonim. Na prawym przegubie polyskiwala zlota bransoletka grubosci stryczka.

– Jak sie tu dostaliscie? – spytal Myron.

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату