– Mozemy pomoc sobie nawzajem wyjsc z tej sytuacji – powiedzial Win do Koscieja.

– Jak?

– Tak sie sklada, ze my rowniez szukamy nieuchwytnego pana Downinga. Dlatego mam dla ciebie propozycje.

– Slucham.

– Najpierw – rzekl Win – przestan w nas celowac. Kosciej lypnal na niego podejrzliwie.

– Mam ci zaufac?

– Gdybym chcial cie zabic, zginalbys zeszlej nocy – odparl Win.

Kosciej przemyslal to sobie, skinal glowa i opuscil bron. Na jego znak Panterka zrobil to samo.

– Dlaczegos tego nie zrobil? Ja w takiej sytuacji pewnie bym cie zabil – powiedzial Kosciej.

– To wlasnie rozumiem przez brutalna sile – odparl Win. – Marnotrawstwo. W tej sprawie jestesmy sobie potrzebni. Gdybym cie zabil, nie moglbym ci dzis zlozyc propozycji.

– Owszem. Przedstaw ja.

– Domyslam sie, ze pan Downing jest ci duzo winien.

– Bardzo duzo.

– Dobrze. Powiesz nam, co wiesz, a znajdziemy ci go za darmo. Tylko obiecaj, ze jak sie znajdzie i ci zaplaci, nie zrobisz mu krzywdy.

– A jesli nie zaplaci?

Win usmiechnal sie i uniosl dlonie spodem do gory.

– A kimze my jestesmy, zeby sie wtracac do tego, w jaki sposob prowadzisz interesy?

– W porzadku, jakos to przezyje – rzekl Kosciej po krotkim namysle. – Powiem, ale nie przy tym najmicie. Przejdz do drugiego pokoju – polecil Panterce.

– Dlaczego?

– Bo jezeli ktos cie wezmie na tortury, nic nie bedziesz wiedzial.

Ta odpowiedz widac przekonala Panterke, bo bez slowa wszedl do gabinetu Myrona.

– Usiadzmy – zaproponowal Win.

Usiedli. Kosciej skrzyzowal nogi.

– Downing to nalogowy hazardzista – zaczal. – Dlugo dopisywal mu fart. Zle, gdy ktos ma chcice. Kiedy szczescie sie od niego odwrocilo – a w koncu kiedys musialo – wciaz liczyl, ze sie odegra. Tak jak oni wszyscy. Jesli maja tyle szmalu co Downing, pozwalam im grac. Kopac sobie grob. Korzystam na tym. Ale jednoczesnie musze miec na nich oko. I robic to z wyczuciem. Z drugiej strony czlowiek nie chce, zeby przekopali sie do Chin… Wiesz, o czym mowie? – spytal Myrona.

Myron skinal glowa.

– O Chinach.

– Tak jest. W kazdym razie Downing zaczal przegrywac. Duzo, bardzo duzo. Nie placil od razu, ale nie sprawial klopotow. Czasem jego dlug dochodzil do dwustu piecdziesieciu, a nawet trzystu.

– Tysiecy dolarow?

– Tak. – Kosciej usmiechnal sie. – Nie znasz hazardzistow, co?

Myron nie odpowiedzial. Nie zamierzal zwierzac sie temu scierwu z zyciorysu.

– Hazard uzaleznia jak alkohol i heroina – ciagnal Kosciej. – Nie moga przestac. Pod pewnymi wzgledami to jeszcze gorszy nalog. Ludzie pija i narkotyzuja sie, zeby uciec przed rozpacza. Hazard rowniez oferuje ci ucieczke, lecz poza tym wyciaga do ciebie przyjacielska dlon nadziei. Kiedy grasz, zawsze masz nadzieje. Zawsze wierzysz, ze nastepny zaklad odmieni twoj los. To paragraf dwadziescia dwa. Masz nadzieje, stawiasz dalej. Stawiasz dalej, masz nadzieje.

– Bardzo glebokie – pochwalil Win. – Ale wrocmy do Grega Downinga.

– Mowiac wprost, przestal splacac dlugi. Urosly do pol miliona. Zaczalem go naciskac. Wyjasnil, ze jest splukany, ale nie ma powodu do obaw, bo podpisuje wielki kontrakt reklamowy, ktory przyniesie krocie.

Kontrakt z Forte, pomyslal Myron. Wyjasnialo to nagla zmiane stanowiska Grega wobec pieniedzy z reklam.

– Zapytalem, kiedy wplyna pieniadze z kontraktu. Odparl, ze za szesc miesiecy. „Szesc miesiecy? Pol miliona dlugu, ktory rosnie? To mnie nie zadowala – mowie. – Plac, nie bede czekal”. A on na to, ze nie ma pieniedzy. Wiec zazadalem poreczenia.

Myron wiedzial, dokad to zmierza.

– Ustawil wynik meczu.

– Nie. Mial ustawic. Smokom dawano osmiopunktowa przewage nad Charlotte. Downing musial sie postarac, zeby Smoki wygraly nizej. Nic wielkiego.

– Zgodzil sie?

– Jasne. Mecz byl w niedziele. Postawilem na Charlotte kupe forsy. Kupe.

– Ale Greg nie zagral – dokonczyl za niego Myron.

– Wlasnie. Smoki wygraly dwunastoma punktami. Greg podobno odniosl kontuzje. Tak pisza gazety. Nietypowy uraz, nie jego wina. Ale, nie zrozumcie mnie zle, i tak odpowiada za moja przegrana. Mam placic za jego nietypowy uraz? – Kosciej urwal, zeby sprawdzic, czy ktos kwestionuje jego rozumowanie. Nikt sie nie potrudzil. – Czekalem na telefon od niego, lecz nie zadzwonil. A ja mam prawie dwa miliony w plecy. Nie moge siedziec bezczynnie, no nie, Win?

Win skinal glowa.

– Kiedy Greg zaplacil ci po raz ostatni? – spytal Myron.

– Dawno. Czyja wiem… Piec, szesc miesiecy temu.

– Pozniej nic?

– Nic.

Rozmawiali jeszcze jakis czas. Do pokoju wrocili: Esperanza, Wielka Cyndi, Panterka i Ceglowa. Win i Kosciej zmienili temat i zajeli sie wspolnymi znajomymi z kregu sztuk walki. Piec minut pozniej Kosciej i jego swita wyszli. Ledwo zamknely sie drzwi windy, Wielka Cyndi usmiechnela sie szeroko do Esperanzy i zaczela skakac wkolo po recepcji. Podloga zadrzala.

Myron spojrzal pytajaco na Esperanze.

– To z powodu tego wielkiego, ktory byl z nami w gabinecie – wyjasnila.

– Co z nim?

– Poprosil ja o numer telefonu.

Wielka Cyndi skakala z dziecieca zapamietaloscia. Zapewne pracujacy pietro nizej szukali wlasnie schronienia niczym mieszkancy ginacej Pompei.

– Czy zwrociles uwage, ze Greg nie placil od miesiecy? – spytal Myron Wina.

– Piecdziesiat tysiecy, ktore wyjal, nim zniknal, najwyrazniej nie poszlo na splate dlugow hazardowych.

– A na co?

– Podejrzewam, ze na ucieczke.

– A wiec zaplanowal ja co najmniej cztery dni wczesniej.

– Na to wyglada.

– W takim razie czas dokonania morderstwa nie jest przypadkowy – rzekl po chwili Myron. – Skoro Greg zamierzal zniknac, smierc Liz Gorman w dniu jego ucieczki nie moze byc przypadkiem.

– Bez watpienia – przyznal Win.

– Myslisz, ze Greg ja zabil?

– W te strone wioda tropy. Wspomnialem ci, ze te piecdziesiat tysiecy wyjeto z konta, ktorym zawiaduje Marty Felder. Moze on zna odpowiedz.

Wielka Cyndi raptem przestala skakac, objela Esperanze i wydala z siebie dzwiek la – la. Nowa milosc.

– Jezeli Felder wiedzial, ze Greg sie ukryje, to dlaczego nagral sie na jego sekretarce? – spytal Myron.

– Byc moze, zeby wywiesc nas w pole. Albo nie wiedzial o zamiarze Grega.

– Zadzwonie do niego. Moze mi sie uda z nim umowic na jutro.

– Dzis masz mecz?

– Tak.

– O ktorej?

– Wpol do osmej. – Myron sprawdzil godzine. – Ale jezeli przedtem mam porozmawiac z Clipem, musze sie

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату