– Greg byl ostatnia osoba, z ktora widziano ja w wieczor morderstwa. Na miejscu zbrodni znaleziono odciski jego palcow. A w jego domu policja znalazla narzedzie, ktorym ja zabito.

– Przeszukali jego dom?

– Tak.

– Nie mogli.

– Uzyskali nakaz – powiedzial Myron tonem adwokata gotowego do kretactw. – Znales te kobiete? Te Carle czy Sally?

– Nie.

– Nie wiesz, gdzie jest teraz Greg?

– Pojecia nie mam.

Myron nie potrafil orzec, czy Felder klamie. Bardzo rzadko mozna poznac, czy ktos klamie, patrzac mu w oczy, sledzac jezyk ciala i tym podobne. Zdenerwowani, wytraceni z rownowagi ludzie tez mowia prawde, a dobry klamca bedzie sprawial wrazenie tak szczerego jak Alan Alda w charytatywnym teletonie. Tak zwani badacze jezyka ciala zwykle dawali sie wystrychnac na dudka.

– Po co Greg wyjal z konta piecdziesiat tysiecy dolarow w gotowce? – drazyl dalej Myron.

– Nie pytalem – odparl Felder. – Juz mowilem, ze nie wtracam sie do takich rzeczy.

– Pomyslales, ze na hazard.

Felder znowu nie odpowiedzial. Oderwal wzrok od podlogi.

– Mowisz, ze ta kobieta go szantazowala?

– Tak – potwierdzil Myron.

– Wiesz czym? – spytal Felder, wpatrujac sie w niego.

– Nie wiem. Chyba tym, ze sie hazarduje.

Felder skinal glowa. Nie ogladajac sie za siebie, wymierzyl pilota w telewizor za plecami i nacisnal kilka guzikow. Na ekranie pojawil sie szary snieg, a potem czarno – bialy obraz. Pokoj hotelowy. Kamera filmowala z poziomu podlogi w gore. W pokoju nie bylo nikogo. Cyfrowy licznik pokazywal czas. Ustawienie kamery przypomnialo Myronowi nagranie, na ktorym burmistrz Waszyngtonu Marion Barry popalal fajke z crackiem.

Och, ach.

Czyzby o to chodzilo? Seks w hotelu trudno uznac za podstawe do orzeczenia, ze nie nadajesz sie na rodzica, ale narkotyki? Czym lepiej zrownowazyc szale, jak ujal to Felder? Pokazaniem, ze matka pali, wciaga krechy albo szprycuje sie w pokoju hotelowym. Jakie wrazenie wywrze to na sedzim?

Lecz zaraz potem okazalo sie, ze byl w bledzie.

Drzwi pokoju hotelowego otworzyly sie i weszla Emily.

Sama. Rozejrzala sie niepewnie. Usiadla na lozku, ale wstala. Zaczela chodzic. Usiadla. Znow zaczela chodzic. Zajrzala do lazienki, szybko z niej wyszla, nie spoczela. Brala w palce wszystkie napotkane przedmioty – hotelowe broszury, karte dan, program telewizyjny.

– Nie ma dzwieku? – spytal Myron.

Marty Felder pokrecil przeczaco glowa. W dalszym ciagu nie patrzyl na ekran.

Myron sledzil jak skamienialy dalszy ciag nerwowego rytualu Emily. Nagle zamarla i zwrocila sie w strone drzwi. Z pewnoscia uslyszala pukanie. Podeszla do nich ostroznie. W poszukiwaniu idealnego kochanka, pana Goodbara? Byc moze. Ale kiedy przekrecila galke i drzwi sie otworzyly, zrozumial, ze znowu sie pomylil. To nie pan Goodbar wszedl do pokoju.

Weszla pani Goodbar.

Kobiety chwile rozmawialy. Z minibarku wziely cos do picia. A potem zaczely sie rozbierac. Myrona scisnelo w zoladku. Nim trafily do lozka, zobaczyl az za duzo.

– Wylacz – poprosil.

Felder spelnil prosbe, wciaz nie patrzac na ekran.

– Mowilem serio – rzekl. – Nie jestem z tego dumny.

– Jestes wielki – powiedzial Myron.

Wreszcie zrozumial zajadla wrogosc Emily. Nagrano ja in flagranti – nie z mezczyzna, lecz z kobieta. Wprawdzie jej czyn nie byl wystepkiem w oczach prawa, ale z pewnoscia wplynalby na decyzje wiekszosci sedziow. Taki juz byl ten swiat. A skoro juz o tym mowa, to Myron znal pania Goodbar pod innym przydomkiem – „Lomot”.

ROZDZIAL 29

Wrocil do agencji, zastanawiajac sie, co to wszystko znaczy. Po pierwsze, rola Lomot w tej sprawie nie byla marginalna. Ale jaka? Uczestniczyla w spisku przeciwko Emily? A moze ja takze nagrano bez jej wiedzy? Byly kochankami czy tez spotkaly sie jednorazowo? Felder twierdzil, ze nie wie. Nagranie – w kazdym razie fragment, ktory obejrzal – nie swiadczyloby kobiety laczyla duza zazylosc, ale w koncu nie byl znawca zagadnienia.

Przecial Piecdziesiata Ulice. Albinos w czapce Metsow i zoltych bokserkach wlozonych na porwane dzinsy gral na hinduskim sitarze. Glosem przypominajacym glosy starych Chinek z zaplecza pralni spiewal klasyczna piosenke Paper Lace z lat siedemdziesiatych, The Night Chicago Died. Oprocz instrumentu artysta mial puszke, stos kaset i karton z napisem: „Autentyczny Benny i jego magiczny sitar, tylko 10 $”. Autentyczny? Akurat. Farbowany albinos, sitar, zmodulowana amplitudowo muzyka lat siedemdziesiatych? Dziekuje, postoje.

Benny usmiechnal sie do niego. Gdy doszedl do fragmentu, w ktorym syn dowiaduje sie, ze zginelo stu policjantow – w tym byc moze jego ojciec – zaszlochal. Wzruszajace. Myron wcisnal mu do puszki dolara i przeszedl na druga strone ulicy, powracajac myslami do nagrania z Emily i Maggie Lomot. Czy bylo wazne? Ogladajac tasme, czul sie jak oblesny typ, a odtwarzajac ja w glowie, czul sie tak samo. Jesli chodzi o Emily, byl to zapewne tylko dziwaczny wybryk. Co moglo go laczyc ze smiercia Liz Gorman? Nie dostrzegal zwiazku. Nie potrafil tez polaczyc Liz Gorman z nalogiem Grega i jej roli w calej tej sprawie.

W kazdym razie z nagraniem tym wiazalo sie kilka waznych kwestii. Po pierwsze, zarzuty wobec Grega o krzywdzenie dzieci. Czy mialy jakies podstawy, czy tez byla to, jak wskazal Marty Felder, bezpardonowa zagrywka adwokatki reprezentujacej Emily? Emily przyznala sie przeciez, ze gotowa jest na wszystko, byleby zachowac dzieci. Nawet zabic. Jak zareagowala na wiesc o tej tasmie wideo? Do czego moglaby sie posunac w reakcji na tak skandaliczne pogwalcenie prywatnosci?

Myron wszedl do biurowca na Park Avenue. Wymienil krotki windowy usmiech z mloda kobieta w stroju biurowym. W kabinie jechalo tania woda kolonska, ktora szczedzacy czasu na prysznic faceci zlewaja sie tak obficie, jakby lukrowali weselny tort. Mloda kobieta pociagnela nosem i spojrzala znaczaco.

– To nie ja – zapewnil Myron.

Chyba jej nie przekonal. Byc moze za ten afront dla zmyslu powonienia potepiala cala meska plec. W tych okolicznosciach nie nalezalo jej sie dziwic.

– Niech pani wstrzyma oddech – poradzil.

Twarz miala zielona jak wodorosty.

– Dzien dobry – powitala go z usmiechem Esperanza, kiedy wszedl do biura.

– O nie.

– Co nie?

– Pierwszy raz mowisz mi dzien dobry. Pierwszy raz w zyciu.

– Bynajmniej. Pokrecil glowa.

– Et tu, Esperanza? – spytal.

– O czym ty mowisz?

– Przeciez slyszalas, co sie stalo wczoraj. Dlatego starasz sie byc dla mnie, chyba wolno mi tak powiedziec, mila.

W jej oczach zaplonal ogien.

– Myslisz, ze obchodzi mnie wczorajszy mecz? To, ze dawales plame za plama?

– Za pozno – odparl, krecac glowa. – Obchodzi cie. – Nie obchodzi. Byles do bani. Zapomnij o tym.

– Znow mnie pocieszasz.

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату