pas.

– Dzien dobry, mistrzu Kwan – powiedzieli. Kwan odpowiedzial im bezzebnym usmiechem.

– Wczesnie sa.

– Tak, mistrzu.

– Chca pomocy?

– Nie, mistrzu.

Kwan odprawil ich, predko powracajac do monitorow. Myron i Win uklonili sie jeszcze raz i przeszli do osobnego dodzangu dla wlascicieli czarnych pasow wyzszych stopni. Zaczeli od medytacji – praktyki, ktorej Myron nie byl w stanie zglebic. Za to Win ja uwielbial. Medytowal co najmniej godzine dziennie. Usiadl w pozycji lotosu, a Myron na sposob Indian. Zamkneli oczy, umiescili kciuki u nasady malych palcow, pochylone dlonie skierowali w gore, po czym zlozyli je na kolanach. W glowie Myrona rozbrzmialy powtarzalne niczym mantra instrukcje: plecy wyprostowane, spod zwinietego jezyka dotyka wewnetrznej powierzchni gornych zebow. Przez szesc sekund oddychal przez nos, skupiajac sie na wtlaczaniu powietrza do trzewi i pilnujac, by nie ruszac klatka piersiowa i pracowac jedynie brzuchem. Na siedem sekund zatrzymal powietrze, odliczajac w duchu, by o niczym nie myslec, a potem, liczac do dziesieciu, wypuscil je wolno przez usta, oprozniajac sciagniete trzewia. Odczekal cztery sekundy i znow nabral powietrza.

Win nie mial z tym klopotu. Nie liczyl. Jego umysl byl pusty. Myron liczyl za kazdym razem, by nie myslec o problemach dnia – zwlaszcza zas takiego jak dzisiejszy. Tym razem jednak, o dziwo, zaczal sie odprezac, czujac, jak napiecie opuszcza jego cialo z kazdym dlugim oddechem.

Po dziesieciu minutach medytacji Win uniosl powieki i powiedzial „barro” - po koreansku „dosc”.

Przez nastepne dwadziescia rozciagali miesnie. Gibki jak tancerz Win bez wysilku robil szpagaty. Myron dzieki cwiczeniom taekwondo rowniez nabral gietkosci. Uwazal, ze to im zawdziecza poprawienie o pietnascie centymetrow wyskoku pod koszem. Niewiele mu tez brakowalo do wykonania pelnego szpagatu, choc nie mogl dlugo wytrzymac w tej pozycji.

Krotko mowiac, byl gibki. Za to Win jak z gumy.

Nastepnie odbyli pumsi – rytualy, przypominajace kroki gwaltownego tanca, skomplikowane uklady ruchowe. Wielu zagorzalych fanatykow cwiczen fizycznych nie zdaje sobie sprawy, ze sztuki walki sa najwyzsza forma aerobiku. Przez pol godziny jestes w ciaglym ruchu – obracasz sie, skaczesz, wirujesz – bez ustanku wymachujac rekami i nogami. Blokady zewnetrznymi i wewnetrznymi czesciami konczyn, sztychy reka, ciosy piesciami, uderzenia dlonia, kolanami i lokciami. Byla to ozywcza, acz wyczerpujaca zaprawa.

Win cwiczyl bezblednie, wykonujac wszystkie ciosy i uniki. Na ulicy brano go za bialego wymoczka, ktory najsilniejszym ciosem nie obilby dojrzalej brzoskwini. Lecz w dodzangu budzil podziw i lek. Taekwondo uznawane jest za sztuke walki. Sztuke! I to nieprzypadkowo. Win byl bowiem artysta. Myron nie znal lepszego.

Na zawsze zapamietal dzien, w ktorym Windsor Lockwood Trzeci pierwszy raz ujawnil swoj talent. Na pierwszym roku studiow grupa poteznych futbolistow, ktorym nie podobal sie wyglad Wina, postanowila zgolic mu jasne loki. Ciemna noca zakradli sie do pokoju – czterech, zeby przytrzymac go za rece i nogi, a piaty z maszynka i kremem do golenia.

Krotko mowiac, byl to stracony sezon dla uniwersyteckiej druzyny futbolowej ze wzgledu na liczne kontuzje graczy.

Na zakonczenie Myron i Win odbyli lekki sparring, po czym padli na mate i, podparci piesciami, zrobili po sto pompek. Win odliczal po koreansku. Finalem byla medytacja, tym razem pietnastominutowa.

– Barro! - oglosil Win.

Otworzyli oczy.

– Jestes bardziej skupiony? – spytal. – Czujesz przyplyw energii? Rownowagi? – Jednym plynnym wdziecznym ruchem wstal z pozycji lotosu. – No jak, podjales jakies decyzje?

– Tak. – Probujac wstac z maty jednym ruchem, Myron zakolebal sie na boki. – Powiem Jessice o wszystkim.

7

Zolte karteczki z wiadomosciami od dzwoniacych opadly go jak szarancza. Myron odkleil je i przejrzal. Ani slowa od Ottona Burke’a, Larry’ego Hansona ani nikogo z druzyny Tytanow.

Niedobrze.

Zalozyl sluchawke z mikrofonem. Dlugi czas wzbranial sie przed korzystaniem z niej, uwazajac, ze bardziej przystoi kontrolerom ruchu lotniczego niz agentom sportowym, szybko jednak odkryl, iz agent jest plodem, jego biuro lonem, a telefon pepowina. Latwiej bylo mu dzieki niej pracowac. Mogl chodzic, mial wolne rece i unikal skurczow szyi wskutek przyciskania zwyklej telefonicznej sluchawki glowa do ramienia.

Najpierw zadzwonil do dyrektora reklamy BurgerCity, nowej sieci barow szybkiej obslugi. Chcieli podpisac umowe z Christianem i proponowali niezle pieniadze, ale Myron sie wahal. BurgerCity byla firma regionalna. Ktoras z sieci krajowych mogla wystapic z lepsza oferta. Czasem najtrudniejsza w tym fachu byla odmowa. Postanowil, ze po przedyskutowaniu wszystkich za i przeciw, pozwoli, by Christian zdecydowal. W koncu to on sprzedawal nazwisko. To byly jego pieniadze.

Zdazyl mu juz zalatwic kilka bardzo lukratywnych umow reklamowych. W pazdzierniku podobizna Christiana miala sie pojawic na pudelkach z platkami Wheaties. Pepsi szykowala reklame, w ktorej rzucona przez niego dwulitrowa butla dietetycznej coli leciala idealnie spiralnym lotem w strone grupy mlodych atrakcyjnych kobiet. Nike zas opracowala nowe kostiumy sportowe i kolce o firmowej nazwie Steele Trap – Stalowa Pulapka.

Na reklamach Christian mial zarobic miliony, a wiec – niezaleznie od hojnosci Ottona Burke’a – znacznie wiecej niz za gre w druzynie Tytanow. Byla to dziwna sytuacja. Z jednej strony kibicow oburzalo, ze gracz chce wynegocjowac jak najwyzszy kontrakt, i sportowiec domagajacy sie od bogatego klubu duzej kwoty byl dla nich prostakiem, samolubem, zyla, z drugiej zas nie mieli nic przeciwko temu, by zgarnial gory pieniedzy od Pepsi, Nike czy Wheaties, reklamujac produkty, ktorych nie uzywal, a nawet nie lubil. Nie bylo w tym sensu. Za spedzenie trzech dni na kreceniu polminutowej zaklamanej reklamy Christian Steele mial zarobic wiecej niz za caly ligowy sezon, narazony na wsciekle ataki toczacych piane bykow z nadaktywna przysadka mozgowa. Tego chcieli kibice.

Agentom zas bylo w to graj. Wiekszosc z nich dostawala od trzech do pieciu procent zarobkow graczy, ktorych reprezentowali (Myron bral cztery), podczas gdy z umow z reklam od dwudziestu do dwudziestu pieciu procent. (Myron bral pietnascie, ale w koncu byl nowy w branzy). Innymi slowy, z kazdego milionowego kontraktu podpisanego z klubem agent dostawal okolo czterdziestu tysiecy, a z kazdej milionowej umowy reklamowej mogl zgarnac do cwierc miliona.

W nastepnej kolejnosci Myron zadzwonil do Ricky’ego Lane’a, napastnika New York Jets, ktory gral przedtem w uniwersyteckiej druzynie z Christianem. Ricky byl jednym z jego najwazniejszych klientow i to pewnie on namowil Steele’a, zeby skorzystal z jego uslug.

– Nie odwiedzilbys obozu dla dzieciakow? – spytal. – Placa piec kawalkow.

– Niezle. Ile mi to zajmie?

– Kilka godzin. Troche pogadasz, rozdasz kilka autografow, te rzeczy.

– Kiedy?

– W nastepna sobote.

– A co z tym centrum handlowym?

– W najblizsza niedziele. Galeria Livingstona. Sklep sportowy Morleya.

Za dwie godziny siedzenia przy stoliku i rozdawania autografow Ricky mial dostac rowniez piec tysiecy.

– Super.

– Przyslac po ciebie limuzyne?

– Nie, sam przyjade. Co z moim kontraktem na przyszly rok?

– Jestesmy bliscy dogadania. To potrwa najwyzej tydzien. Aha, odwiedz wkrotce Wina, dobrze?

– Jasne.

– Jestes w formie?

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×