Jessica wpatrywala sie w nia, zagubiona. Swiat na kilka chwil zniknal i pozostal czysty strach. Zapomniala o ruchu w srodku, jaki wywolal jej dzwonek do drzwi. Zapomniala o cieniu, ktory przecial smuge swiatla.
Nie slyszala zblizajacych sie krokow. Nie mogac oderwac oczu od twarzy Nancy, poczula nagle przeszywajaco ostry bol w glowie. Rozblyslo jasne swiatlo. Jej cialo zlozylo sie wpol, poleciala do przodu. A potem przyszlo odretwienie.
I nicosc.
25
Pilsniak wiedzial, co robi.
– Idz kilka krokow za mna – polecil nowemu partnerowi. W garazu on i Miesniak (ktory, ku satysfakcji Myrona, widac stracil fuche) nie docenili przeciwnika. Tym razem Pilsniak nie powtorzyl bledu. Nie tylko nie spuszczal Myrona z oczu i z lufy, ale pilnowal, zeby nowy kolezka (Wasik) trzymal sie z Esperanza w bezpiecznej odleglosci.
Sprytnie.
Myrona kusilo, zeby cos zrobic, lecz w tych okolicznosciach stal na straconej pozycji. Nawet gdyby odebral Pilsniakowi bron, to nim wymierzylby ja w Wasika, ten zabilby jego lub Esperanze.
Pozostalo czekac i pilnie obserwowac. Znal ich plany. Nie wynajeto ich po to, zeby zafundowali mu lody, nauczyli kowbojskich tancow ani nawet dali wycisk. Nie tym razem.
– Wypusccie ja – powiedzial. – Ona nie ma z tym nic wspolnego.
– Nie zatrzymuj sie – odparl Pilsniak.
– Co wam po niej?
– Idz.
– Na potem bedzie jak znalazl – rzekl szyderczo Wasik. Zatrzymal sie, w prawy policzek Esperanzy wcisnal lufe, a lewy polizal mokrym krowim jezorem. Esperanza zesztywniala.
– Cos ci sie nie podoba, gosciu? – spytal, patrzac na Myrona.
Myron nie odpowiedzial. W tym stanie rzeczy slowa byly zbyteczne albo mogly zaszkodzic.
Skrecili za rog. Po obu stronach waskiego zaulka pietrzyly sie bez mala dwumetrowe zwaly cuchnacych smieci. Pilsniak szybko zlustrowal uliczke. Byla wyludniona.
– Idz – powiedzial, dzgajac Myrona lufa. – Do samego konca.
Myron poczul sie tak, jakby szedl na stracenie. Ruszyl, najwolniej, jak mogl.
– No, a co z ta dupencja? – spytal Wasik.
– Widziala nas – odparl Pilsniak, nie spuszczajac Myrona z oczu. – Jest swiadkiem.
– Za nia nam nie zaplacili – zaprotestowal Wasik.
– I co z tego?
– Po co marnowac taka dupe… lepiej ja wpierw przeleciec.
Wasik zasmial sie na te mysl. Pilsniak nie. Cofnal sie o krok, mierzac w plecy Myrona. Myron odwrocil sie. Dzielily ich dwa metry. Stal pod sciana. Nie bylo mowy o ucieczce. Najnizsze okno znajdowalo sie blisko cztery metry od ziemi. Brak miejsca na jakikolwiek manewr.
Pilsniak podniosl rewolwer na wysokosc jego twarzy. Myron ani mrugnal. Patrzyl mu prosto w oczy… ktore raptem znikly.
Wraz z polowa czaszki, rozlupanej przez kule niczym kokos. Kula dum-dum. Pilsniak osunal sie na ziemie, a za nim opadl miekki kapelusz.
Wasik wrzasnal, rzucil rewolwer i podniosl rece do gory.
– Poddaje sie! – krzyknal.
Myron puscil sie biegiem.
– Nie strzelaj! – zawolal. – Podda…
Bron wypalila ponownie i twarz Wasika znikla w czerwonej mgielce. Myron zatrzymal sie, zamknal oczy. Wasik opadl za Pilsniakiem na zaswiniony beton. Do Myrona podeszla Esperanza. Objela go i ruszyli do wylotu zaulka.
Win wyszedl z ukrycia, patrzac na swoje dzielo niczym rzezbiarz na posag, ktory niezbyt mu sie podoba. Byl w szarym garniturze i czerwonym, idealnie zawiazanym krawacie. Schludnie ostrzyzone blond wlosy przedzielal tradycyjny przedzialek z lewej. Policzki mial rumiane, a na ustach blakal mu sie nikly usmiech. W reku trzymal czterdziestke czworke.
– Dobry wieczor – powiedzial.
– Dlugo tu jestes? – spytal Myron.
Nie zauwazyl go, kiedy wyszli ze studia. Wiedzial, ze powinien byc w poblizu. Win juz taki byl. Nalezal do pewnikow.
– Przyjechalem, gdy weszliscie do tego zakazanego budynku. – Usmiechnal sie. – Chcialem miec efektowne entree.
Myron puscil Esperanze.
– Chodzmy stad, nim zjawi sie policja – rzekl Win.
Ruszyli w milczeniu. Esperanza drzala. Myron tez nie czul sie za dobrze. Tylko Win niczym sie nie przejal. Gdy dochodzili do samochodu, zaczepila go ta sama gruba jak baleron prostytutka i spytala:
– Zrobic ci loda, maly? Piec dych.
– Predzej dalbym sobie odessac sperme cewnikiem – odparl.
– No, dobra. Cztery dychy. Win zasmial sie i odszedl.
26
– Wszystkie radiowozy. Sto osiemnascie Acre Street. Wszystkie radiowozy. Sto osiemnascie Acre Street.
Paul Duncan odebral te wiadomosc na policyjnym skanerze. Znajdowal sie kilka przecznic od miejsca zbrodni, ale nie byl to jego rejon. Nie mogl zareagowac na wezwanie. Zwrocilby na siebie uwage i zaczeto by zadawac pytania, co tam wlasciwie robil.
Fragmenty wreszcie zaczely ukladac sie w calosc. Dzis zadzwonil do niego wydawca tych plugawych szmat, Fred Nickler. Wiele mu wyjasnil. Niestety, nie wszystko. Nadal bladzil w ciemnosciach. Znal jednak powod niedawnej reakcji Jessiki. Dowiedziala sie o zdjeciu Kathy. Na pewno od Myrona Bolitara.
Od kogo Myron dostal to pisemko?
Niewazne. Istotne bylo to, ze sie wmieszal. I nie mozna go bylo nie docenic. Juz Jessica stanowila duzy problem. A teraz pomagal jej on i pewnie ten psychol Win Lockwood. Wiedzial co nieco o ich pracy dla federalnych. Niewiele. Myron i Win podlegali najwyzszym funkcjonariuszom panstwowym. Wykonywali wylacznie tajne zadania. Wystarczyla fama, jaka sie cieszyli.
Minal go radiowoz na sygnale. Pewnie jechali na 118 Acre Street. Paul podkrecil skaner. Nie chcial uronic ani slowa.
Rozwazal, czy nie zadzwonic do Carol, ale co mogl jej powiedziec? Przez telefon nie podala szczegolow, powiedziala mu tylko o wiadomosci, jaka Nancy zostawila dla Jessiki. Jak duzo wiedziala Jessica? I skad?
Co moglaby wycisnac z matki?
Przemknely dwa ambulanse z syrenami wyjacymi na pelny regulator. Paul przelknal sline. Mial wielka ochote tam pojechac, ale jeszcze wieksza uciec jak najdalej.
Znow pomyslal o swoim przyjacielu, Adamie Culverze. Martwym. Zamordowanym. Wydarzylo sie tyle, ze nie mial czasu go oplakac.
Tak, oplakac.
Moze to dziwne, ale Paul Duncan bolal nad smiercia Adama Culvera. Zwlaszcza gdy sie wiedzialo, w jaki sposob Adam spedzil ostatnie cenne godziny zycia.
Win i Myron wysadzili Esperanze przed mieszkaniem we wschodniej czesci Greenwich Village, ktore dzielila z