do grejpfruta.

– Wysluchalem przez radio konferencji prasowej – rzekl Win.

Myron nie byl zachwycony, ze dach w sportowym zielonym jaguarze XJR jest zlozony. Spodziewal sie, iz lada chwila utkwi mu w zebach jakis robak.

– Christiana z pewnoscia ucieszyl kontrakt.

– Bardzo.

– Media wciaz milcza o Nancy Serat.

– Jake jeszcze nie podal jej personaliow. Gdy tylko sie dowiedza…

– Zacznie sie zabawa.

– Wlasnie.

– Czy Christian wie? – spytal Win.

– Jeszcze nie. Jest uszczesliwiony. Nie chcialem skracac mu chwili radosci.

– Powinienes go uprzedzic.

– Uprzedze. Jake obiecal, ze da mi znac o ujawnieniu nazwiska Nancy mediom.

– Widze, ze go lubisz.

– To uczciwy gosc. Mozemy mu ufac.

Win poruszyl palcami, mocniej scisnal kierownice i przyspieszyl.

– Nie ufam funkcjonariuszom – oswiadczyl. – Tak jest bezpieczniej.

Jaguar mknal bardzo szybko. Czteropasmowej West Side Highway, ze swiatlami co dwadziescia jardow, nie przeznaczono do rozwijania takich predkosci. Nie pomagaly rowniez wykopki. Trwaly, odkad pamietano. Ksiazki historyczne podawaly, ze Peter Minuit, Holender, ktory w roku 1626 kupil Manhattan od Indian, czesto narzekal na przeszkody w podroz w okolicach przyszlej Piecdziesiatej Siodmej Ulicy.

Nie powstrzymalo to jednak Wina od wcisniecia gazu do dechy. Budynek Javits Center zamienil sie w smuge. Podobnie zreszta jak rzeka Hudson.

– Moze bys odrobine zwolnil? – zagadnal Myron.

– Spokojna glowa. Po mojej stronie jest poduszka powietrzna.

– Wspaniale.

Zblizali sie do siedziby Ache’a. Od pelnego smogu powiewu Myrona jeszcze bardziej sciskalo w zoladku. Nerwy miala napiete jak swiezo naciagnieta rakieta do tenisa. Za to Win byl calkiem odprezony. No, ale jego nikt nie kazal zabic.

Zadzwonil telefon.

– Halo?… To P.T. – rzekl Win i przekazal sluchawke Myronowi.

– Tak?

– Czesc, Myron, jak sie czujesz?

– Nie narzekam.

– Ciesze sie. Nie zgadniesz, co sie wczoraj stalo.

– Co?

– Wieczorem w jakims zaulku znaleziono martwych dwoch najlepszych nowojorskich cyngli. Smutne, co?

– Tragedia.

– Pracowali dla Franka Ache’a.

– Naprawde?

– Zgineli od kul dum-dum z magnum czterdziestki czworki. Urwaly im lby.

– Co za strata.

– Aha, mnie tez spedza sen z powiek. Po miescie krazy plotka, ze to nie koniec. Trupy nie powstrzymaja takiego typa jak Frank Ache. Kontrakt na zabicie cieniasa, ktory go wnerwil, wciaz obowiazuje.

– Cieniasa?

– Milo sie z toba rozmawialo, Myron. Trzymaj sie.

– Nawzajem, P.T.

Myron odlozyl sluchawke.

– Kontrakt wciaz obowiazuje? – spytal Win.

– Tak.

– W biurze Hermana cie nie stukna. On na to nie pozwoli.

Myron byl tego swiadom. Nawet wsrod tych, z ktorych rozkazow zginely pewnie setki ludzi, obowiazywal pewien kodeks. Nie brakowalo idiotow wierzacych, ze opiera sie on na jakiejs etyce. Nic bardziej blednego. Kodeks sluzyl dwojakim celom: dzieki niemu gangsterzy wydawali sie niemal ludzcy, a ponadto chronili samych siebie i wlasne pozycje. Mafiosi mieli tyle wspolnego z etyka, co politycy z uczciwoscia.

Wykopki w poblizu Dwunastej Ulicy spowolnily Myrona i Wina, lecz i tak mieli zapas czasu. Pachnialo pizza – pewnie dlatego, ze stali przez pizzeria o nazwie Pierwsza Oryginalna Nowojorska Pizza Raya, Naprawde, Serio, Powaznie, Slowo. Chodnikiem kroczyla wysoka kobieta w granatowym kostiumie i modnych okularach. Zrewanzowala sie Myronowi usmiechem. Wprawdzie wolalby, zeby byl leciutki, a najlepiej omdlewajacy, ale nie mozna miec wszystkiego.

O drugiej po poludniu U Clancy’ego wrzalo jak w ulu. Myron zatrzymal sie przed drzwiami, poprawil wlosy i z usmiechem odwrocil twarz w lewo, w prawo i na wprost.

Win spojrzal na niego pytajacym wzrokiem.

– Federalni fotografuja kazdego, kto tu wchodzi – wyjasnil Myron. – Chcialem wyjsc jak najlepiej.

– Dopiero teraz mi to mowisz?! Jak ja wygladam!

U Clancy’ego siedzieli sami mezczyzni. Nie bylo co liczyc na podryw. Z grajacej szafy dobiegala piosenka Boba Segera. Lokal urzadzono w stylu wczesnoamerykanskiej piwiarni. Mnostwo neonow z nazwami marek: Budweiser, Bud Light, Miller, Miller Lite, Schlitz. Zegar reklamujacy piwo Michelob. Lustro z browaru Coorsa. Podstawki od Pabsta. Kufle z logo Rolling Rock.

Myron wiedzial, ze lokal jest „zapluskwiony” tysiacem mikrofonow FBI. Herman Ache nie dbal o to. Idioci wygadujacy w barze rzeczy, ktore ich obciazaly, zaslugiwali na zapuszkowanie. Prawdziwe rozmowy toczyly sie na zapleczu. Z polecenia Ache’a codziennie sprawdzano, czy nie ma tam pluskiew.

Win przyciagnal kilka zaciekawionych spojrzen. Konserwatywny ubior nie cieszyl sie uznaniem wsrod klienteli Clancy’ego. Ale nie wpatrywano sie w niego dlugo. W tym lokalu nikt nie gapil sie dlugo na nikogo.

– Czy to twoj znajomek Aaron? – spytal Win.

Ubrany w bialy garnitur Aaron siedzial z tylu baru. Tym razem nosil pod nim odslaniajaca muskulature koszulke bez rekawkow. Jego stroj byl kombinacja ciuchow z pism Gentlemani Quaterly i Pumping Iron, magazynu dla pakerow. Lapa wielka jak klapa od sedesu przyzwal ich do siebie.

– Czesc, Myron – powiedzial. – To prawdziwa przyjemnosc znow cie widziec.

– Poznaj Wina Lockwooda – odparl bywalec Myron Bolitar.

– Milo mi, Win.

Aaron poslal Winowi usmiech. Wymieniajac zabojcze spojrzenia, uscisneli sobie dlonie. Zadnemu nie drgnela powieka.

– Czekaja na was na zapleczu. Chodzcie.

Aaron poprowadzil ich do zamknietych drzwi z weneckim lustrem.

Otwarly sie natychmiast. Weszli. Ujrzeli tam dwoch gangsterow o kamiennych twarzach, dlugi korytarz oraz – nowinka! – wykrywacz metalu, jak na lotniskach.

Aaron wzruszyl ramionami, jakby chcial powiedziec: Znak czasu.

– Oddajcie z laski swojej bron i przejdzcie.

Myron wyjal trzydziestke osemke, a Win nowiutka czterdziestke czworke. Te z zeszlego wieczoru z pewnoscia zniszczyl. Przeszli przez wykrywacz metalu. Nie zadzwonil. Mimo to dwoch gangsterow przesunelo po nich urzadzeniami przypominajacymi damskie wibratory. Na koniec przeszukano ich.

– Dokladna kontrola – rzekl Win.

– Niemalze przyjemna – dodal Myron. – Juz myslalem, ze kaza mi pokazac jezyk i zakaszlec.

– Tedy, wesolku – burknal jeden z drabow. Gangsterzy poprowadzili ich korytarzem. Aaron pozostal z tylu i patrzyl. Myronowi to sie nie spodobalo. Sciany byly biale, dywan pomaranczowy. Wzdluz korytarza wisialy litografie z widokami Riwiery Francuskiej. Front lokalu U Clancy’ego wygladal jak spelunka, zaplecze jak gabinet

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×