popielniczka, z ktorej wysypywaly sie niedopalki.

Potarla zapalka draske i zapalila papierosa.

– Jak leci? – spytala.

– Doktor medycyny i pali. Nieladnie.

– Moi pacjenci sie nie skarza.

– Nie da sie ukryc. Zaciagnela sie gleboko.

– Co chcesz wiedziec? – spytala.

– Czy ty i Adam mieliscie romans?

– Tak – odparla, patrzac mu prosto w oczy. – Cztery lata temu. Przez tydzien.

– Adam mial duzo romansow?

– Skad moge wiedziec. Kilka. Dlaczego pytasz?

– Probuje polaczyc kilka faktow.

– W zwiazku z jego smiercia?

– Tak.

Zdjela okulary.

– A co zycie milosne Adama ma z tym wspolnego?

– Prawdopodobnie nic. Jak sie zachowywal podczas dwoch ostatnich miesiecy?

– Troche dziwnie – odparla bez wahania.

– To znaczy? Chwile sie zastanawiala.

– Przestal mnie dopuszczac do powaznych przypadkow. Zajmowal sie nimi sam.

– I to bylo niezwykle?

– Niebywale. Nad takimi sprawami zawsze pracowalismy razem.

– A te przypadki… Chodzilo o dziewczyny zabite w lesie?

Wpatrzyla sie w niego.

– Od kogo sie dowiedziales?

– Domyslilem sie.

– Niesamowite.

– Powiedzialas o „powaznych przypadkach”. Czytam gazety. A gazety pisza tylko o takich.

Nie uwierzyla mu, ale nie drazyla tematu.

– A inne symptomy? – spytal.

Znow sie zaciagnela.

– Byl bardzo rozkojarzony. Mowiles do niego, kiwal glowa, ale cie nie sluchal.

– Jeszcze cos?

Zgasila mocno niedopalonego papierosa i zapalila nastepnego.

– To nowa metoda na rzucenie palenia – wyjasnila. – Wypalam tyle samo papierosow, ale z kazdym dniem mniej sie zaciagam. Stopniowo sie ograniczam az do skutku. W tym tempie zajmie mi to najwyzej dwanascie lat.

– Powodzenia.

– Dziekuje.

– Co poza tym? Wydmuchala dym.

– Jesli chodzi o te ostatnia dziewczyne znaleziona w lesie, Adam zlecal duzo dziwnych badan.

– Jak to dziwnych?

– Zbytecznych. Moim zdaniem.

– Nie zidentyfikowaliscie zwlok, prawda?

– Tak.

– Moze zamawial te badania, zeby ustalic jej tozsamosc.

– Moze. Tyle ze zlecal je oddzielnie. Czekal na wyniki jednego badania i zamawial nastepne. Pomiary antropologiczne, ksztaltu i rozmiarow kosci czaszki, miednicy, stanu skostnienia, szwow czaszkowych.

– Mowi ci to cos?

Wzruszyla ramionami.

– Nic mi to nie mowi. To przyklad tego, co nazywam dziwnym zachowaniem. Ten przypadek od poczatku byl osobliwy. Sprawca rozbil dziewczynie czaszke, ale nie to ja zabilo. On pochowal ja w tym lesie zywcem. Zginela, probujac sie wygrzebac.

Zamilkla.

– W co byla ubrana?

Sally lekko zesztywniala.

– Co sie dzieje, Myron? – spytala, nachylajac sie w jego strone.

– Nic. A dlaczego pytasz?

– Wiesz dlaczego.

– Ubranie tej zabitej zniklo?

– Tak.

Serce opadlo mu nagle do zoladka, niczym spadochroniarz z rozprutym spadochronem.

– Cholera!

– O co chodzi?

– Sally, wykonasz dla mnie badanie?

44

Siedziba prywatnego detektywa, Briana Sanforda, okazal sie bar go-go, oddalony dogodnie o przecznice od kasyna Merva Griffina. W Atlantic City tak juz bylo. Wielkie hotele strzelaly w gore jak nieskazitelne piekne kwiaty, obojetne wobec obrastajacego je szkaradnego zielska biedy i lichoty. Ale te kwiaty nie upiekszaly otoczenia, jak zapewniali wlasciciele kasyn. Przeciwnie, zielsko tym mocniej bilo w oczy szpetota.

Lokal go-go o nazwie Szparka Myszka prezentowal sie zgodnie z oczekiwaniami. W neonie mrugajacym na zewnatrz brakowalo liter, a tonacy w przycmionym swietle bar kontrastowal z jaskrawo oswietlona scena, na ktorej plasaly na zmiane znudzone, przewaznie malo urodziwe kobiety z nadmiarem walkow tluszczu, implantow i opryszczki.

Myron popelnil gruby blad, wchodzac do pomieszczenia z grubsza przypominajacego toalete. Sedesy byly zapchane kostkami lodu, chyba zastepujacymi spluczki, a brak drzwiczek w kabinach wcale nie przeszkadzal klientom w zalatwianiu sie. Jeden z przykucnietych usmiechnal sie do Myrona i pomachal mu reka.

Myron postanowil wstrzymac sie z potrzeba.

– Jak sie dostac do biura Briana Sanforda? – zawolal do barmana.

– Co podac? Michelob, Bud, Bud Light, Coors?

– Chce tylko dowiedziec sie…

– Michelob, Bud, Bud Light, Coors?

Myron wyjal piec dolarow. Barman schowal je do kieszeni.

– Drzwi za barem – powiedzial. – Schodami na pierwsze pietro.

Nie zaczekal na podziekowania. Oto kapitalizm.

Do Myrona podeszla tancerka, ktora miala przerwe, i usmiechnela sie, odslaniajac zeby – kazdy wykrzywiony w inna strone. Arcydzielo oblakanego ortodonty?

– Czesc – powiedziala.

– Czesc.

– Ladny jestes.

– Jestem goly.

Odwrocila sie na piecie. I po romansie.

Schody nie skrzypialy. Trzeszczaly. Myron caly czas bal sie, ze runa. Na pietrze byly tylko jedne drzwi. Otwarte. Zapukal w sciane. Zajrzal.

– Halo! – zawolal.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату