– Doskonale.
– Pan rozumie, ze mam tu do wykonania zadanie.
– Oczywiscie.
– Pan tez ma do wykonania zadanie.
– Tak jest.
Murzyn zdjal okulary i wlozyl je do kieszeni koszuli.
– Wiemy obaj, ze pan nie ustapi mnie, a ja panu. Jesli wezmiemy sie za lby, nie wiem, ktory z nas wygra.
– Ja. Dobro zawsze zwycieza zlo – odparl Myron.
Przybysz usmiechnal sie.
– Nie w tej dzielnicy – odparl.
– Dobrze wiedziec.
– Poza tym nie jestem pewien, czy warto to sprawdzac! Chyba wyroslismy juz z durnego wieku udowadniania sobie wlasnej meskosci.
Myron skinal glowa.
– Jestesmy za dojrzali.
– Wlasnie.
– A zatem mamy impas.
– Na to wyglada – zgodzil sie Murzyn. – Oczywiscie zawsze moge wyciagnac bron i pana zastrzelic.
Myron pokrecil glowa.
– Nie z tak blahego powodu. Chocby przez wzglad na reperkusje.
– Owszem. Wiedzialem, ze pana nie nabiore, ale musialem sprobowac. A nuz, widelec.
– Zle by sie pan czul, gdyby nie sprobowal. Jest pan zawodowcem. A ja czulbym sie oszukany.
– Milo, ze pan to rozumie.
– A skoro przy tym jestesmy, czy nie jest pan za dobry na taka blahostke?
– Co prawda, to prawda.
Nieznajomy przystapil blizej. Myron napial miesnie, czujac calkiem przyjemny dreszcz emocji.
– Wyglada pan na kogos, kto trzyma jezyk za zebami – rzekl Murzyn.
Myron potwierdzil jego sad milczeniem.
– Ten chlopak ze zdjecia tutaj byl.
– Kiedy?
– Nic wiecej nie powiem. – Murzyn potrzasnal glowa. – I tak jestem wspanialomyslny. Chcial pan wiedziec, czy chlopak tu byl. Odpowiedz brzmi: tak.
– To milo z pana strony.
– Chce uproscic nam zycie. Obaj wiemy, ze Lipwitz to duren. Zachowuje sie tak, jakby ten pisuar byl hotelem Beverly Wilshire. Ale ci, ktorzy tu zajezdzaja, nie zycza sobie zadnych zdjec. Pragna byc niewidzialni. Nie chca nawet na siebie patrzec, rozumie pan?
Myron skinal glowa.
– Dlatego daje panu upominek. Chlopak ze zdjecia byl tutaj.
– I wciaz jest?
– Przeciaga pan strune, Myron.
– O nic wiecej nie spytam.
– Nie ma go. Spedzil tu jedna noc. – Murzyn rozlozyl rece. – No i jak? Jestem wobec pana uczciwy?
– Bardzo.
Murzyn skinal glowa.
– Panska kolej.
– Domyslam sie, ze za nic mi pan nie zdradzi, dla kogo pracuje.
Murzyn zrobil znaczaca mine.
– Milo mi bylo pana poznac, Myron – powiedzial.
– Dziekuje, nawzajem.
Uscisneli sobie dlonie. Myron wsiadl do samochodu i ruszyl. Gdy dojezdzal do Merion, zadzwonila komorka. Odebral telefon.
– Halo?
– Czy to, kurde, Myron?
Dziewczyna z galerii.
– Kurde nie, Myron tak.
– Ze co?
– Niewazne. O co chodzi?
– Szukal pan wczoraj tego luja, nie?
– Tak.
– Znowu jest w galerii.
– Gdzie?
– W gastroramie. W kolejce u McDonalda.
Myron zawrocil i wcisnal pedal gazu.
Rozdzial 15
Paskudny Faszysta wciaz tam byl.
Siedzial przy stoliku w kacie i wbijal w siebie burgera z taka pasja, jakby nie mogl zniesc jego widoku. Dziewczyny sie nie mylily. W pelni zaslugiwal na miano luja, niezaleznie od tego, co to slowo znaczylo i czy w ogole istnialo. Z geby pozowal na nieogolonego twardziela, choc z braku testosteronu o wiele blizej mu bylo do niechlujnego nastoletniego chasyda. Na glowie nosil czarna baseballowke z czaszka i piszczelami. Na jednej z bladych, chudych rak wystajacych z podwinietych rekawkow rozdartej koszulki mial wytatuowana swastyke. Myron pokrecil glowa. Swastyka? Taki stary, a taki ciemniak.
Najwyrazniej wsciekly na swojego burgera, Paskuda odgryzl kolejny kes. Galerniczki wskazaly go Myronowi, zeby nie mial najmniejszych watpliwosci, o kogo chodzi. Przylozyl palec do ust, dajac znak, zeby przestaly. Posluchaly, kompensujac to sobie przesadnie glosna, swobodna rozmowa i rzucajac w jego kierunku ukradkowe spojrzenia. Odwrocil glowe.
Paskuda skonczyl hamburgera i wstal. W sama pore. Rzeczywiscie wydawal sie bardzo chudy. Dziewczeta nie przesadzily – nie mial tylka. Trudno bylo okreslic, czy holduje modzie na zbyt duze dzinsy, czy faktycznie brak mu posladkow, w kazdym razie co kilka krokow podciagal spodnie. Myron podejrzewal, ze z obu powodow.
Wyszedl za nim na palace slonce. Zar lal sie z nieba. Myron niemal zatesknil za klimatyzowanym chlodem galerii. Paskuda wszedl krokiem rowniachy na parking. Z pewnoscia zmierzal do samochodu. Myron skrecil w prawo, zeby sie przygotowac dojazdy. Wsiadl do swojego forda taurusa (czytaj: polawiacza szprot) i zapalil silnik.
Jadac wolno przez parking, zobaczyl, ze Paskuda idzie do ostatniego rzedu samochodow. Staly tam tylko dwa wozy. Srebrny cadillac seville oraz pickup z monstrualnymi kolami, flaga Konfederatow i napisem ZLY DO SZPIKU KOSCI z boku. Wieloletnie doswiadczenie w pracy sledczej podpowiedzialo mu, ze to pewnie bryka Paskudnego Faszysty. I rzeczywiscie. Paskuda otworzyl drzwiczki i wskoczyl do srodka. Niebywale. Czasem zdolnosci dedukcyjne Myrona graniczyly z jasnowidztwem. Moze powinien zrobic konkurencje telefonicznej wrozce Jackie Stallone.
Sledzenie pickupa nie wymagalo trudu. Pojazd tak rzucal sie w oczy, jak stroj golfisty w klasztorze, a El Paskuda nie wciskal gazu do dechy. Jechali z pol godziny. Trudno powiedziec dokad, ale Myron rozpoznal w perspektywie ulicy Stadion Weteranow. Obejrzal tam z Winem kilka meczow Eagles. Win zawsze siadal na wprost srodka boiska, w nizszych rzedach. Stadion byl stary, „luksusowe” loze polozone wysoko, wiec ich nie lubil. Wolal siedziec z ludem. Laskawca.
Trzy przecznice przed stadionem Paskuda skrecil w boczna uliczke, zahamowal i wyskoczyl. Myron ponownie