rozwazyl, czy wezwac Wina, uznal jednak, ze to nie ma sensu: Win byl w Merion, komorke mial wylaczona. Myron wrocil myslami do minionej nocy i porannych zarzutow Esperanzy. A moze miala racje? Moze rzeczywiscie – czesciowo – odpowiadal za postepki Wina? Nie o to jednak chodzilo. Juz wiedzial, ze prawda, ktorej bala sie rowniez Esperanza, przedstawia sie banalnie: po prostu nie bral ich sobie do serca.

Czytasz gazety, ogladasz wiadomosci, doswiadczasz okropnosci i twoje czlowieczenstwo, podstawy wiary w ludzi, zaczynaja zblizac sie niebezpiecznie do „gry w zadowolenie” Polyanny. Tym wlasnie sie gryzl – nie odraza do wyczynow Wina, lecz tym, ze sie nimi zbytnio nie przejmowal.

Win postrzegal swiat kontrastowo – czarno-bialo. On sam ostatnio tez zaczal czarno widziec szare strefy zycia. Nie podobaly mu sie zmiany, jakie zaszly w nim pod wplywem okrucienstw zadawanych ludziom przez ludzi. Probowal trzymac sie starych wartosci, ale lina w jego rekach stawala sie coraz bardziej sliska. Pytanie, po co sie ich trzymal. Czy dlatego, ze naprawde w nie wierzyl, czy dlatego, ze podobal sie sobie jako ich wyznawca?

Nie byl juz tego pewien.

Powinien zabrac z soba bron. Idiota. Ale przeciez sledzil zwykla lajze. Z tym ze nawet lajza mogl do niego strzelic i zabic. Co robic? Zadzwonic na policje? Z takimi dowodami w reku? Z czym do gosci. A moze wrocic tutaj pozniej z pukawka? Do tego czasu Paskuda mogl jednak odjechac, kto wie, czy nie z Chadem Coldrenem.

Pozostalo wiec sledzic go dalej. Byle ostroznie.

Nie bardzo wiedzac, co poczac; Myron zatrzymal samochod na rogu i wysiadl. Ulica zabudowana byla niskimi domami z cegly, zbudowanymi jak spod sztancy. Kiedys byla to zapewne mila dzielnica – teraz wygladala jak nieborak, ktory stracil prace i przestal sie kapac. Zarosnieta i splowiala jak ogrod, o ktory przestano dbac.

Paskuda skrecil w zaulek. Idac za nim, Myron minal wiele plastikowych workow ze smieciami, duzo zardzewialych schodow pozarowych. Z kartonu po lodowce wystawaly cztery nogi i dobywalo sie chrapanie. Na koncu zaulka Paskuda skrecil w prawo. Myron posuwal sie wolno. Paskuda zniknal w drzwiach ewakuacyjnych opuszczonego budynku. Nie mialy klamki ani galki, lecz pozostaly uchylone. Myron pchnal je.

Zaraz po przekroczeniu zmurszalego progu uslyszal nieartykulowany wrzask. Tuz przed soba zobaczyl Paskude. Cos smignelo mu przy twarzy. Przydal sie szybki refleks. Dzieki unikowi metalowy drag zeslizgnal sie po lopatce. Reke przeszyl nagly bol. Myron padl na ziemie, przetoczyl sie po betonowej podlodze i wstal.

Bylo ich trzech. Z ogolonymi glowami i wytatuowanymi swastykami. Wszyscy uzbrojeni w lomy i lyzki do opon.

Wygladali jak trzy czesci koszmarnego filmu. Paskudny Faszysta byl pierwowzorem. W Podziemiach Planety Paskudnego Faszysty, ktory stal z lewej, usmiechal sie jak glupi do sera. A stojacy z prawej Ucieczka z Planety Paskudnego Faszysty nadrabial mina. Slabe ogniwo, uznal Myron.

– Zmieniacie opony mozgowe? – spytal.

– Rozwalimy twoje – odparl Paskuda, dla zwiekszenia efektu uderzajac lyzka w dlon.

– E!

Myron machnal reka.

– Czego mnie sledzisz, zlamasie?

– Ja?

– Tak, ty! Dlaczego mnie, kurwa, sledzisz?

– Kto mowi, ze cie sledze?

– Bierzesz mnie za przyglupa? – spytal zdezorientowany Paskuda.

– Skadze, za asa Mensy.

– Za kogo?

– Pogrywa z toba w chuja, czlowieku – podpowiedzial w Podziemiach Planety.

– Jasne, ze pogrywa – zawtorowal Ucieczka.

Paskuda wybaluszyl zalzawione oczy.

– Pogrywasz ze mna, zlamasie?! Pogrywasz w chuja?! Ze mna?!

– Przejdzmy do nastepnego punktu – rzekl Myron, patrzac mu w oczy.

– Spuscmy mu maly wpierdol – zaproponowal Podziemniak. – Dolozmy zdrowia.

Tych trzech zapewne nie mialo doswiadczenia w walce, lecz Myron wiedzial, ze trzech uzbrojonych zakapiorow zawsze moze pokonac wyge. W dodatku byli zbyt nabuzowani, oczy blyszczaly im jak swieze paczki, bez przerwy pociagali nosami i je pocierali.

Innymi slowy – jak kto woli – nacpali sie, zlapali faze, napudrowali.

Ale widzial dla siebie szanse – zbijajac ich z tropu i atakujac. Ryzykowne. Musial ich wkurzyc, wytracic z i tak juz zakloconej rownowagi, a przy tym zachowac kontrole nad sytuacja, wiedziec, kiedy troche ustapic. Znajdowal sie w sytuacji linoskoczka, zmuszonego balansowac wysoko nad tlumem, bez zabezpieczajacej siatki.

– Czego mnie sledzisz, zlamasie? – powtorzyl Paskuda.

– Moze mi sie podobasz – odparl Myron. – Mimo braku tylka.

Podziemniak zarechotal.

– Zalatwmy go, kurde. Zalatwmy na perlowo.

Myron spojrzal na nich jak twardziel, ktory nie peka. Niektorzy mogli mylnie uznac, ze cierpi na zaparcie, niemniej mina ta wychodzila mu coraz lepiej. Grunt to praktyka.

– Szczerze wam to odradzam – ostrzegl.

– Tak?! A niby dlaczego mamy cie nie zalatwic? – spytal Paskuda. – Niby dlaczego mam ci nie polamac wszystkich zeber ta sztamajza?

Uniosl lyzke do opon, by przekonac Myrona, ze nie mysli sie z nim piescic.

– Spytales, czy mam cie za przyglupa – odparl Myron.

– No i co?

– A ty? Masz mnie za przyglupa? Czy gdybym chcial cie uszkodzic, to bylbym taki durny, zeby przyjsc za toba, wiedzac co mnie tu czeka?

Cala trojka sie zawahala.

– Sledzilem cie, zeby sprawdzic.

– O czym ty, kurwa, mowisz?

– Pracuje dla pewnych osob. Nie wymienie nazwisk. – Glownie dlatego, pomyslal Myron, ze nie wiem, o czym mowie. – Powiedzmy, ze sa z branzy, w ktorej wy sami nierzadko dzialacie.

– Nierzadko?

Znowu potarli nosy. Faza, faza. Faza, faza.

– Nierzadko – powtorzyl. – To cos, co robi sie czesto lub w krotkich odstepach czasu. Nierzadko.

– Ze co?

Boze!

– Moj pracodawca szuka kogos, kto pokierowalby pewnym rewirem. Kogos nowego. Kogos, kto chce zarobic dziesiec procent od sprzedazy i miec koke za friko do oporu. Oczy tercetu zbzikowaly.

– Slyszysz, czlowieku? – spytal Podziemniak Paskude.

– Slysze.

– U Eddiego nie mamy prowizji. Ten pizdzielec to straszny cienias. A ten gosciu – Podziemniak wskazal Myrona lyzka do opon – to, kurde, wapniak. Bankowo pracuje dla kogos z kasa.

– Bankowo – wsparl go Ucieczka.

Paskuda sie zawahal, mruzac podejrzliwie oczy.

– Skad sie o nas zwiedziales?

Myron wzruszyl ramionami.

– Chodza sluchy – odparl.

Sciema, sciema.

– Wiec jechales za mna, zeby mnie sprawdzic?

– Tak.

– Po prostu zaszles do galerii i postanowiles mnie sledzic?

– Mozna tak powiedziec.

Paskuda usmiechnal sie. Spojrzal na Ucieczke i Podziemniaka. Zacisnal dlon na lyzce. Niedobrze.

– To dlaczego sie o mnie rozpytywales? Co cie oblazi, ze stamtad dzwonilem?

Niedobrze.

Paskuda zrobil krok do przodu, oczy mu palaly.

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату