tekstow. Jestem dziennikarzem sportowym. To moja broszka. – Broszka! Zna sie ten zurnalistyczny zargon. – Tanya, moja szefowa, potrzebowala kogos do artykulu o stylu zycia. Kiedy wiec Jennifer zadzwonila, ze jest chora, zadanie to, coz, spadlo na mnie. Chodzi o rzecz o roznych tutejszych artystach: malarzach, rzezbiarzach… – Urwal, bo wyczerpala mu sie inwencja. – Ale moze pani sama mnie oswieci, czym sie zajmuje.

– Moja sztuka to pomysly realizowane w otaczajacej mnie przestrzeni. Polega na tworzeniu nastroju.

– Rozumiem.

Skinal glowa.

– Nie jest to sztuka per se, sztuka w sensie klasycznym. Wykracza poza nia. Jest kolejnym krokiem na drodze artystycznej ewolucji.

– Rozumiem.

Myron powtornie skinal glowa.

– Nic w tej ekspozycji nie jest przypadkowe. Ustawienie kanapy. Faktura dywanu. Kolor scian. To, w jaki sposob slonce wpada przez okna. Wspolnie tworza one okreslona atmosfere.

O rany.

– A jak takie cos sie sprzedaje? – spytal Myron, wskazujac na jej… dzielo sztuki.

– Nie jest na sprzedaz – odparla, marszczac brwi.

– Jak to?

– W sztuce nie chodzi o pieniadze, panie Worley. Prawdziwi artysci nie wystawiaja rachunkow za swe prace. Tak robia tylko wyrobnicy.

Jasne, tacy jak Michal Aniol i Leonardo da Vinci.

– A co pani z tym robi? – spytal Myron. – Pozostawia ten pokoj tak jak teraz?

– Nie. Wciaz go zmieniam. Wystawiam inne rzeczy. Tworze cos nowego.

– A co sie dzieje z tym tu?

Potrzasnela glowa.

– Sztuka nie polega na trwaniu. Zycie to przemijanie. Czyz sztuka ma byc inna?

Doooobra!

– Czy ten rodzaj sztuki ma jakas nazwe?

– To sztuka instalacji. Ale nie lubimy etykiet.

– Od jak dawna jest pani… artystka instalacyjna?

– Skonczylam dwuletnie studia magisterskie w Nowojorskim Instytucie Sztuki.

Postaral sie ukryc wstrzas.

– Pani to studiowala?

– Tak. To bardzo wymagajacy program.

Jasne, pomyslal, jak reklamowany przez Sally Struthers kurs naprawy telewizorow i magnetowidow.

Wrocili do salonu. Myron usiadl na kanapie – ostroznie. Kto wie, moze byla dzielem sztuki. Zaczekal na poczestunek ciasteczkiem. Byc moze rowniez dzielem sztuki.

– Widze, ze pana nie przekonalam – powiedziala Francine Rennart.

Wzruszyl ramionami.

– Moze gdyby tam jeszcze siedzialy psy i przy stole rznely w pokera jak na obrazkach Coolidge’a, kto wie.

Zasmiala sie. Nie ma jak autoironia.

– Z pewnoscia.

– Czy moglbym na chwile zmienic temat? Uslyszec cos o Francine Rennart jako osobie?

Lowca sensacji Bolitar zaczal drazyc temat osobisty.

– Dobrze, prosze pytac – zgodzila sie, choc z nieco nieufna mina.

– Jest pani mezatka?

– Nie! – uciela, co zabrzmialo jak trzasniecie drzwiami.

– Rozwiedziona?

– Nie.

Lowca sensacji Bolitar uwielbial gadatliwe rozmowczynie.

– Rozumiem. Z czego wnosze, ze jest pani bezdzietna.

– Mam syna.

– Ile ma lat?

– Siedemnascie. Nazywa sie Larry.

O rok starszy od Chada Coldrena, Ciekawe.

– Larry Rennart?

– Tak.

– Do jakiej szkoly chodzi?

– Miejscowej, liceum w Manasquan. Zdal do ostatniej klasy.

– To milo. – Myron zaryzykowal i skubnal ciasteczko. – Z nim tez moglbym przeprowadzic wywiad?

– Z moim synem?

– Tak. Z checia przytoczylbym slowa pani „huncwota”, jak dumny jest ze swojej mamy, jak wspiera ja w tym, co ona robi, et cetera.

Lowca sensacji Bolitar popadl w banal.

– Nie ma go w domu.

– Ach tak?

Zaczekal. Nie rozwinela tematu.

– A gdzie jest? – zagadnal. – Mieszka z ojcem?

– Jego ojciec nie zyje.

Wreszcie doszlismy do sedna!

– A niech to, przepraszam – rzekl, grajac na calego. – Nie chcialem… pani taka mloda. Do glowy mi nie przyszlo…

Lowca sensacji Bolitar w roli Roberta DeNiro.

– Nie szkodzi – odparla Francine Rennart.

– Czuje sie okropnie.

– Niepotrzebnie.

– Dawno pani owdowiala?

Przekrzywila glowe.

– Dlaczego pan o to pyta?

– Interesuje mnie tlo.

– Tlo?

– Tak. Mysle, ze to konieczne do zrozumienia Francine Rennart artystki. Chcialbym dowiedziec sie, jak wdowienstwo wplynelo na pania i pani sztuke.

Lowca sensacji Bolitar wciskal kit na potege.

– Wdowa jestem od niedawna.

– Czy smierc meza miala jakikolwiek wplyw na ksztalt pani dziela? – Myron skinal w strone, hmm, pracowni. – Moze na kolor koszy na smieci. Albo na sposob zrolowania dywanu.

– Nie, zadnego.

– Jak umarl pani maz?

– Dlaczego pan…

– Powtorze: to bardzo wazne dla zrozumienia pelni wypowiedzi artystycznej. Czy, na przyklad, zginal w wypadku? Smiercia, ktora kaze zadumac sie nad kaprysnym losem. A moze dlugo chorowal? Gdy sie widzi cierpienia najblizszych…

– Popelnil samobojstwo.

Myron udal szok.

– Tak mi przykro – powiedzial.

Dostal dziwnej zadyszki, piers mu zafalowala. Przygladajac sie Francine Rennart, poczul w srodku nieprzyjemny skurcz. Nie zapedzaj sie, ostrzegl sie w duchu. Przestan myslec wylacznie o Chadzie Coldrenie, pamietaj, ze ta kobieta tez przeszla swoje. Poslubila tego czlowieka. Kochala go, zyla z nim, miala z nim dziecko,

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату