do Waszyngtonu. Wstaje o piatej, wiec po co ma pana budzic, nie?

Pokoj byl matowobrazowy, mocno zniszczony. Nawet zapach silnych srodkow czyszczacych nie mogl calkowicie zabic odoru stechlizny. Bourne wlaczyl telewizor, przerzucil kanaly. Wzial sloik z maslem, otworzyl paczke krakersow i zaczal jesc.

– Nie ma watpliwosci, ze ta odwazna, wizjonerska inicjatywa prezydenta ma szanse zbudowac pomost ku bardziej pokojowej przyszlosci – mowila komentatorka CNN. W gornej czesci ekranu widnial jaskrawoczerwony napis, ktory z subtelnoscia londynskiego brukowca krzyczal: SZCZYT ANTYTERRORYSTYCZNY. – Oprocz prezydenta Stanow Zjednoczonych do

Reykjaviku przybedzie prezydent Rosji oraz przywodcy najwiekszych panstw arabskich. Przebieg szczytu komentowac bedziemy z Wolfem Blitzerem, specjalista od spraw polityki amerykanskiej, czlonkiem ekipy prezydenckiej, i Christiane Amanpour, znawczynia problemow rosyjskich i arabskich. Ten szczyt ma wszelkie zadatki, zeby stac sie wydarzeniem roku. A teraz najswiezsze doniesienia ze stolicy Islandii…

Przebitka na hotel Oskjuhlid, gdzie za piec dni mial odbyc sie szczyt. Powazny – az zbyt powazny – reporter CNN przeprowadzal wywiad z Jamiem Hullem, szefem amerykanskiej ochrony. Bourne patrzyl na jego kwadratowa szczeke, obciete najeza wlosy, rude wasy, na zimne, niebieskie oczy i w glowie rozdzwonily mu sie dzwonki alarmowe. Hull pracowal w CIA – zajmowal wysokie stanowisko w centrum antyterrorystycznym – i nieraz darl koty z Conklinem. Byl sprytnym zwierzeciem politycznym i lizal tylek kazdemu, kto sie liczyl. Rzecz w tym, ze trzymal sie regulaminu nawet wtedy, gdy sytuacja wymagala bardziej elastycznego podejscia. Conklin dostal pewnie apopleksji, dowiedziawszy sie, ze Hulla mianowano szefem ochrony w Reykjaviku.

Bourne myslal o Hullu, tymczasem na pasku przesuwajacym sie w dole ekranu wyswietlano juz kolejna wiadomosc: smierc Alexandra Conklina i doktora Morrisa Panova, wysokich urzednikow rzadowych. Szybka zmiana scenografii, plansza z napisem: NOWE WIADOMOSCI, a potem kolejna z naglowkiem: PODWOJNE MORDERSTWO W MANASSAS i wielkim, zajmujacym prawie caly ekran zdjeciem Davida Webba. Spikerka przedstawila najswiezsze wiadomosci na temat brutalnych zabojstw.

– Obaj zgineli od pojedynczego strzalu w glowe – czytala z posepna rozkosza, typowa dla wszystkich dziennikarzy telewizyjnych – co swiadczy, ze morderca jest zawodowcem. Glownym podejrzanym jest ten czlowiek, David Webb alias Jason Bourne. Wedlug dobrze poinformowanych zrodel rzadowych, Webb jest chory psychicznie i moze byc bardzo niebezpieczny. Nie wolno sie do niego zblizac. Jesli panstwo go zauwaza, prosze natychmiast zadzwonic pod widoczny na ekranie numer…

Bourne wylaczyl dzwiek. Chryste. Gowno trafilo w wentylator, i to celnie. Stad ta dobrze zorganizowana blokada: to robota agencji, nie miejscowej policji.

Musial szybko zabrac sie do pracy. Strzasnal okruszki z kolan i wyjal telefon komorkowy Conklina. Pora dowiedziec sie, z kim Alex rozmawial, gdy go zastrzelono. Wcisnal redial i przytknal telefon do ucha. Kilka sygnalow i automatyczna sekretarka, ale firmowy. To byl numer sluzbowy. Lincoln Fine Tailors. Mysl, ze w chwili smierci Conklin rozmawial ze swoim krawcem, byla przygnebiajaca. As wywiadu nie powinien tak umierac.

Sprawdzil ostatnie polaczenie przychodzace: ktos dzwonil do niego poprzedniego wieczoru. Dyrektor CIA. Slepy zaulek. Bourne wstal. Rozebral sie i poszedl do lazienki. Dlugo stal pod goracym prysznicem, celowo nie myslac o niczym, splukiwal z siebie brud i pot. Cieplo i czystosc – mile uczucie. Gdyby mial jeszcze swieze ubranie… Poderwal glowe. Serce zabilo mu szybciej. Intensywnie myslac, przetarl oczy. Conklin ubieral sie w Old World Tailors przy M Street; bywal tam od lat. Dwa razy do roku jadal nawet kolacje z wlascicielem zakladu, rosyjskim imigrantem.

Wytarl sie goraczkowo, ponownie siegnal po telefon Aleksa i zadzwonil na informacje. Zapisawszy adres firmy – miescila sie w Alexandrii – usiadl na lozku, gapiac sie w pustke. Lincoln Fine Tailors. Zastanawial sie, czy kroja tylko i zszywaja material, czy robia tez cos jeszcze.

Hasan Arsienow cieszyl sie z przyjazdu do Budapesztu, choc Chalid Murat by tego nie zrozumial. Podczas kontroli paszportowej podzielil sie ta mysla z Zina Gasijewa.

– Biedny Murat – odrzekla. – Odwazna dusza, dzielny bojownik o wolnosc i niepodleglosc, lecz myslal jak dziewietnastowieczny strateg. – Zina, prawa reka Arsienowa i jego kochanka, byla drobna, gibka i wysportowana jak on sam. Dlugie czarne wlosy nosila upiete w kok, jak korone. Szerokie usta i ciemne blyszczace oczy upodabnialy ja do Cyganki, lecz umysl miala chlodny i wyrachowany jak adwokat; byla tez nieustraszona.

Wsiadajac do limuzyny, Arsienow jeknal z bolu. Snajper oddal idealnie celny strzal i kula przeszyla tylko miesien uda, wychodzac druga strona. Bolalo jak wszyscy diabli, lecz warto bylo, pomyslal. Nie padly na niego najmniejsze podejrzenia, nawet Zina nie wiedziala, ze maczal palce w zabojstwie Chalida. Ale jaki mial wybor? Murat robil sie coraz bardziej nerwowy, coraz bardziej niepokoily go konsekwencje planu Szejka. Nie mial jego wizji, jego monumentalnego poczucia niesprawiedliwosci spolecznej. Caly swiat pogardliwie odwrocil sie do nich tylem, a on chcial tylko wyzwolic Czeczenie z rak Rosjan. To za malo. Za malo.

Dlatego gdy Szejk zapoznal ich ze swoim smialym, wrecz zuchwalym planem, Arsienow doznal olsnienia. Wyraznie ujrzal przyszlosc, ktora Szejk podawal im jak dojrzaly owoc. Owladniety niebianska wprost iluminacja poszukal aprobaty u Murata i dostrzegl gorzka prawde. Chalid nie potrafil siegnac wzrokiem poza granice ojczyzny, nie potrafil zrozumiec, ze jej odzyskanie jest w sumie celem drugorzednym. Arsienow zdal sobie sprawe, ze Czeczeni musza nie tylko zrzucic jarzmo rosyjskich niewiernych, ale i zapewnic sobie trwale miejsce w islamskim swiecie, zdobyc szacunek pozostalych krajow muzulmanskich. Czeczeni byli sunnitami, przyjeli nauki mistycznych sufich, ktorych uosobieniem jest zikr, pamiec Boga, grupowy rytual obejmujacy spiewna modlitwe i wprowadzajacy w trans taniec – wowczas zebranym ukazuje sie oko samego Boga.

Sunnici, wyznajacy religia rownie monolityczna jak inne, brzydzili sie, bali i dlatego nienawidzili wszystkich tych, ktorzy chocby w najmniejszym stopniu odchodzili od doktryny. Mistycyzm, boski czy jakikolwiek inny, oblozony byl anatema. Dziewietnastowieczny sposob myslenia, pomyslal z rozgoryczeniem Arsienow. Tak, to prawda. Pod kazdym wzgledem prawda.

Od dnia zabojstwa Murata, od tej wytesknionej chwili, gdy zostal nowym przywodca czeczenskich bojownikow, zyl jak w goraczce, jak w swiecie pelnym omamow. Spal dobrze, gleboko, lecz niespokojnie, gdyz snily mu sie koszmary, w ktorych bezskutecznie probowal znalezc cos lub kogos w labiryncie ruin. Dlatego byl wiecznie zdenerwowany i pokrzykiwal na podwladnych, nie tolerujac zadnych wymowek czy usprawiedliwien. Tylko Zina potrafila go uspokoic. Jej alchemiczny dotyk pozwalal mu wyjsc z tej dziwnej otchlani, w ktora bez niej sie zapadal.

Bol przywrocil go do rzeczywistosci. Spojrzal w okno, na stare ulice, i niemal z zapiekla zawiscia patrzyl przez chwile na ludzi, ktorzy chodzili swobodnie i bez cienia strachu. Nienawidzil ich, wszystkich razem i kazdego z osobna, bo zyjac tym wolnym, latwym zyciem, nie poswiecali ani jednej mysli rozpaczliwej walce, jaka jego lud toczy juz od osiemnastego wieku.

– Co sie stalo, kochany? – Zina z troska zmarszczyla czolo.

– Nic. Bola mnie nogi. Mecze sie siedzac.

– Znam cie. Wciaz myslisz o tragedii Murata, mimo waszej zemsty – w odwecie za jego smierc poszlo do ziemi trzydziestu pieciu rosyjskich zolnierzy.

– Nie tylko za jego smierc – odparl Arsienow. – I za smierc naszych ludzi. Zdrada rosyjskich szubrawcow kosztowala nas zycie siedemnastu zolnierzy.

– Zdemaskowales zdrajce i osobiscie rozstrzelales go na oczach podkomendnych.

– Zeby wiedzieli, co czeka kazdego, kto zdradzi nasza sprawe. Wyrok zapadl szybko, kara byla najwyzsza. Nasz lud wyplakal juz wszystkie lzy. Spojrz na nas. W gorach Kaukazu ukrywa sie w zagubieniu i rozproszeniu ponad sto piecdziesiat tysiecy czeczenskich uchodzcow.

Znow powracal do bolesnej historii ojczyzny, lecz Zina go nie powstrzymywala. Opowiesci te trzeba bylo powtarzac jak najczesciej, gdyz innych podrecznikow do historii ich narod nie mial.

Arsienow zacisnal piesci tak mocno, ze zbielaly mu klykcie, a na dloniach wykwitly krwawe polksiezyce paznokci.

– Ach, zebysmy mieli bron bardziej smiercionosna niz AK- 47, potezniejsza niz plastik!

– Juz wkrotce, kochany, juz wkrotce – zamruczala Zina glebokim, melodyjnym glosem. – Szejk udowodnil, ze jest naszym najwiekszym przyjacielem. Spojrz, jak wielkiej pomocy udzielil nam w samym tylko ubieglym roku, ile pisala o nas miedzynarodowa prasa.

– Mimo to wciaz dzwigamy rosyjskie jarzmo – burknal Arsienow. – I wciaz giniemy tysiacami.

– Szejk obiecal nam bron, ktora to wszystko zmieni.

– Obiecal nam caly swiat. – Arsienow wyjal ziarenko piasku z oka. – Czas obietnic minal. Pora zobaczyc

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату