– wydawalo sie, ze zawsze byl gdzies daleko; o urodzinach tez nigdy nie pamietal. Kolejna lza splynela jej po policzku do kacika ust; slony smak pasowal do gorzkich wspomnien.

Potrzasnela glowa.

– Wyglada na to, ze dziecko nigdy nie moze calkowicie potepic swego ojca.

– Ja potepilem swojego.

– To co innego – powiedziala. – A poza tym wiem, co czules do mojej matki.

– Kochalem ja, tak. – Przywolal w myslach obraz Susy Vadas, jej duze, swietliste oczy, usmiech, ktorym otwierala ludzkie serca. – Byla wyjatkowa, niezwykla, prawdziwa ksiezniczka, zgodnie ze znaczeniem swego imienia.

– Byles takim samym czlonkiem jej rodziny jak ja – powiedziala Annaka. – Potrafila w ciebie wejrzec, Stiepanie. Nie musiales jej o niczym mowic, a i tak czula, przez co przeszedles.

– Dlugo czekalem, zeby zemscic sie na twoim ojcu, Annako, ale nigdy bym tego nie zrobil, gdybym nie byl pewien, ze ty rowniez tego chcesz.

Rozesmiala sie, calkiem juz wrociwszy do siebie. Chwila emocjonalnej slabosci teraz budzila w niej niesmak.

– Chyba nie sadzisz, ze w to uwierze, Stiepanie? Pamietaj, kogo probujesz oszukac. Znam cie, zabiles go, kiedy bylo ci to na reke. I dobrze zrobiles, powiedzialby wszystko Bourne'owi, a on zaraz by sie do ciebie dobral. Fakt, ze ja tez pragnelam smierci mego ojca, to czysty zbieg okolicznosci.

– Nie bierzesz pod uwage tego, jak wazna jestes dla mnie.

– To moze prawda, Stiepanie, ale dla mnie bez znaczenia. Nie umiala

bym stworzyc wiezi uczuciowej, nawet gdybym chciala sprobowac.

Martin Lindros wreczyl dokumenty Randy'emu Driverowi, dyrektorowi Wydzialu Taktycznych Broni Obezwladniajacych we wlasnej osobie. Driver, patrzac na Lindrosa tak, jakby go chcial upokorzyc, wzial papiery bez slowa i rzucil na biurko.

Stal w pozie komandosa, wyprostowany, z wciagnietym brzuchem, napietymi miesniami, jakby zaraz mial ruszyc do walki. Spojrzenie blisko osadzonych niebieskich oczu wydawalo sie przeszywac na wskros. Ulotny zapach srodka odkazajacego unosil sie w wypelnionym metalowymi meblami biurze, jakby Driver chcial odkazic to miejsce przed przyjsciem Lindrosa.

– Widze, ze harowales jak mrowka od czasu naszego ostatniego spotkania – powiedzial, nie patrzac na Lindrosa. Najwyrazniej uznal, ze nie zdola go upokorzyc samym spojrzeniem, i przeszedl do slow.

– Zawsze haruje – odparl Lindros. – A ty tylko przysporzyles mi niepotrzebnej roboty.

– Ciesze sie. – Twarz Drivera niemal zaskrzypiala od wysilonego usmiechu.

Lindros przestapil z nogi na noge.

– Dlaczego uwazasz mnie za wroga?

– Pewnie dlatego, ze nim jestes. – Driver usiadl za swoim biurkiem ze stali i matowego szkla. – Jak inaczej nazwac kogos, kto przychodzi rozkopac moj ogrodek?

– Po prostu prowadze sledztwo…

– Nie pieprz, Lindros! – Driver z pobielala twarza skoczyl na rowne nogi. – Polowanie na czarownice wyczuwam z daleka! Jestes fagasem Starego. Nie oszukasz mnie. Tu nie chodzi o zabojstwo Aleksa Conklina.

– Czemu tak uwazasz?

– Bo to sledztwo dotyczy mnie!

To ciekawe. Lindros zdawal sobie sprawe z uzyskanej przewagi i wykorzystal ja, usmiechajac sie tajemniczo.

– Dlaczego mielibysmy cie sprawdzac, Randy?

Starannie dobral slowa, uzyl liczby mnogiej, by dac Driverowi do zrozumienia, ze dziala z pelnym poparciem dyrektora CIA, a imienia, zeby go calkiem wyprowadzic z rownowagi.

– Dobrze wiesz dlaczego! – warknal Driver, wpadajac w przygotowana przez Lindrosa pulapke. – Wiedziales to juz za pierwszym razem, kiedy tu wpadles. Widzialem to w twojej twarzy, kiedy chciales rozmawiac z Feliksem Schifferem.

– Chcialem dac ci szanse na usprawiedliwienie, zanim pojde z tym do dyrektora. – Bawilo go podazanie sciezka wskazywana przez Drivera, choc nie mial pojecia, dokad go zaprowadzi. Z drugiej strony musial byc ostrozny. Jeden falszywy ruch, jeden blad, a Driver polapie sie w tym, ze nic nie wie, i zamilknie, czekajac na adwokata. – Jeszcze nie jest za pozno.

Driver patrzyl na niego przez chwile, przylozyl dlon do spoconego czola, zgarbil sie lekko i zapadl glebiej w fotel.

– Boze, co za syf- wymamrotal. Cale powietrze z niego ucieklo, jakby dostal potezny cios w brzuch. Przesunal wzrokiem po reprodukcjach Marka Rothko na scianie, jakby w nadziei, ze w ktorejs z nich otworzy sie przejscie i bedzie mogl uciec. Wreszcie pogodzony z losem spojrzal na mezczyzne stojacego cierpliwie przed nim.

Wskazal reka krzeslo.

– Siadaj, wicedyrektorze. – Jego glos byl smutny. Kiedy Lindros usiadl, zaczal mowic: – Wszystko zaczelo sie od Aleksa Conklina. Zawsze zaczynalo sie od Aleksa, prawda? – Westchnal, jakby nagle wzruszony nostalgia. – Jakies dwa lata temu Alex przyszedl do mnie z propozycja. Za przyjaznil sie z naukowcem z Agencji Zaawansowanych Projektow Obronnych. Ich spotkanie bylo przypadkowe, choc, szczerze mowiac, Alex mial takie kontakty, ze watpie, by cokolwiek w jego zyciu bylo przypadkowe. Zapewne juz domysliles sie, ze naukowcem tym byl Felix Schiffer.

Umilkl na chwile.

– Zapalilbym cygaro. Pozwolisz?

– Jasne, nie przeszkadzaj sobie – powiedzial Lindros. To wyjasnialo zapach: odswiezacz powietrza. Budynek, jak wszystkie gmachy rzadowe, objety byl calkowitym zakazem palenia.

– Zapalisz? – zapytal Driver. – Dostalem je od Aleksa.

Lindros odmowil, a Driver wysunal szuflade, wyjal cygaro z humidora i odprawil caly rytual zapalania. Lindros wiedzial, ze w ten sposob uspokaja nerwy. Powachal pierwszy klebek dymu dryfujacy przez pokoj. Kubanskie.

– Alex przyszedl sie ze mna spotkac – ciagnal Driver. – Nie, inaczej: zaprosil mnie na obiad. Powiedzial, ze poznal tego faceta z Agencji Projektow, Feliksa Schiffera, ze gosc nie znosi wojskowych stamtad i chce odejsc. Spytal, czybym mu nie pomogl.

– A ty po prostu sie zgodziles?

– Oczywiscie. General Baker, szef Agencji Projektow, w zeszlym roku podebral jednego z moich ludzi. – Driver wypuscil klab dymu. – Lubie wyrownywac rachunki i chetnie skorzystalem z szansy, zeby dokopac nadetemu dupkowi Bakerowi.

Lindros poruszyl sie niespokojnie.

– Czy wtedy Conklin powiedzial ci, nad czym pracowal Schiffer?

– Jasne. Jego dzialka bylo manipulowanie nietrwalymi koloniami bakterii. Pracowal nad sposobami oczyszczania pomieszczen z zarazkow.

Lindros wyprostowal sie.

– Na przyklad z waglika?

Driver kiwnal glowa.

– Na przyklad.

– Daleko w tym doszedl?

Driver wzruszyl ramionami.

– Nie wiem.

– Ale na pewno Schiffer informowal cie o postepach, kiedy zaczal juz pracowac dla ciebie.

Driver zerknal na niego, po czym wystukal cos na klawiaturze. Obrocil monitor, zeby obaj cos zobaczyli. Lindros pochylil sie do przodu.

– Dla mnie to jakis belkot, ale ja nie jestem naukowcem.

Driver popatrzyl na koncowke swojego cygara, jakby w chwili prawdy nie byl w stanie spojrzec na Lindrosa.

– To jest belkot, w zasadzie.

Lindros zamarl.

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату