– Zobaczylem, jak go dotykasz, twoje palce… – nie byl w stanie mowic dalej.

– Hasan, popatrz na mnie. – Wyciagnela reke. – Spojrz na mnie, prosze.

Odwrocil sie powoli, jakby sie wahal. Ogarnela ja radosc. Panowala nad nim; pomimo bledu w ocenie wciaz miala nad nim wladze. Odetchnawszy bezglosnie z ulga, powiedziala:

– Sytuacja wymagala delikatnosci. Na pewno to rozumiesz. Gdybym dala mu kosza, gdybym potraktowala go zbyt chlodno, moglby wpasc w gniew. Obawialam sie, ze bedzie szukal zemsty i zaszkodzi naszej sprawie. – Popatrzyla mu prosto w oczy. – Caly czas myslalam o naszym zadaniu. To jest teraz dla mnie najwazniejsze i dla ciebie tez powinno takie

byc.

Przez dluga chwile stal nieruchomo, wazac jej slowa. Szumialy fale rozpryskujace sie o skalisty brzeg daleko w dole. Nagle kiwnal glowa, kwitujac tym gestem cala sprawe.

– Musimy sie pozbyc zwlok.

– Owiniemy go czyms i wezmiemy ze soba na umowione spotkanie.

Ludzie Spalki wyrzuca go za burte, kiedy beda na pelnym morzu.

Arsienow parsknal smiechem.

– Zino, jestes najbardziej praktyczna kobieta, jaka znam.

Bourne ocknal sie i stwierdzil, ze siedzi przywiazany do czegos, co wyglada jak fotel dentystyczny. Rozejrzal sie po ciemnym betonowym pomieszczeniu i zobaczyl duzy otwor odplywu kanalizacyjnego posrodku wylozonej bialymi plytkami podlogi, zwiniety szlauch wiszacy na scianie, metalowy wozek stojacy obok fotela, a na nim tace, na ktorej ulozono zestaw lsniacych instrumentow z nierdzewnej stali, ktore wyraznie sluzyly do zadawania tortur. Sprobowal poruszyc nadgarstkami i kostkami, lecz spostrzegl, ze szerokie skorzane pasy, ktore je opinaly, sa zaopatrzone w takie same solidne sprzaczki, jakich uzywa sie w kaftanach bezpieczenstwa.

– Nie mozesz sie wydostac – powiedziala Annaka za jego plecami, podchodzac blizej. – Nie warto nawet probowac.

Bourne patrzyl na nia przez chwile, jakby usilowal odzyskac ostrosc widzenia. Byla ubrana w biale skorzane spodnie i czarna jedwabna bluzke na ramiaczkach – stroj, w ktorym nigdy by sie nie pokazala, grajac role niewinnej mlodej pianistki i oddanej corki. Przeklal sie w duchu za to, ze dal sie zwiesc antypatia, jaka mu poczatkowo okazywala. Powinien bardziej uwazac, bo Annaka byla zbyt pomocna, zbyt wiele wiedziala o domu Molnara. Ogladanie sie wstecz niczemu jednak nie sluzylo, odlozyl wiec na bok wyrzuty i skoncentrowal sie na obecnej sytuacji.

– Okazalas sie wspaniala aktorka – zauwazyl.

– Nie tylko dla ciebie, dla Chana rowniez. – Usmiechnela sie leniwie, blyskajac bialymi zebami i przysunela jedyne krzeslo w pokoju. Usiadla obok Bourne'a. – Widzisz, dobrze znam twojego syna. Tak, wiem o tym, wiem wiecej, niz myslisz, znacznie wiecej. – Rozesmiala sie dzwiecznym jak dzwoneczek glosem czystej radosci, napawajac sie wyrazem twarzy Bourne'a. – Przez dlugi czas Chan nie wiedzial, czy jeszcze zyjesz. Wielokrotnie probowal cie odnalezc, ale zawsze bez skutku. CIA rzeczywiscie dobrze cie ukryla. Dopiero z pomoca Stiepana mu sie udalo. Ale nawet zanim dowiedzial sie, ze jednak zyjesz, kazda wolna chwile poswiecal rozmyslaniom o zemscie na tobie. – Pokiwala glowa. – Tak, Jasonie, nienawisc do ciebie przeslaniala mu swiat. – Oparlszy lokcie o kolana, pochylila sie ku niemu. – Jak sie z tym czujesz?

– Chyle czolo przed umiejetnosciami aktorskimi. – Mimo ze wzburzyla w nim potezne emocje, nie zamierzal okazac przed nia slabosci.

– Jestem kobieta o wielu talentach.

– I rownie wielu obliczach, jak sie zdaje. – Potrzasnal glowa. – Czy fakt, ze ocalilismy sobie nawzajem zycie, nic dla ciebie nie znaczy?

Wyprostowala plecy, stala sie teraz oschla, niemal oficjalna.

– Mozemy sie zgodzic przynajmniej co do jednego. Czesto zycie i smierc to jedyne sprawy, ktore sie naprawde licza.

– Wiec uwolnij mnie – powiedzial.

– Tak, zakochalam sie w tobie po uszy, Jasonie. – Rozesmiala sie. – Obawiam sie, ze takie rzeczy nie zdarzaja sie w prawdziwym zyciu. Ocalilam cie tylko z jednego powodu: dla Stiepana. Ze Stiepanem laczy mnie dluga zazylosc. Przez pewien czas byl jedynym przyjacielem mojej matki.

– Spalko znal twoja matka? – spytal Bourne zaskoczony.

Annaka kiwnela glowa. Teraz, gdy byl zwiazany i nie stwarzal dla niej zagrozenia, zdawalo sie, ze chce z nim porozmawiac.

– Poznal ja, kiedy moj ojciec ja odeslal.

– Odeslal? Dokad? – Ciekawosc wziela gore, Annaka potrafilaby oczarowac nawet grzechotnika.

– Do sanatorium. – Oczy Annaki pociemnialy, na ulamek sekundy ujawniajac slad prawdziwego uczucia. – Zalatwil, zeby ja przyjeli. Nie bylo to zbyt trudne; krucha i filigranowa, nie miala sily, zeby sie bronic, a w tamtych czasach… bylo to mozliwe.

– Po co mialby to robic? Nie wierze – oznajmil beznamietnie Bourne.

– Nie obchodzi mnie, czy mi wierzysz. – Przez chwile przygladala mu sie z niepokojaco gadzim wyrazem twarzy. Potem, pchana wewnetrzna potrzeba, podjela: – Stala sie niewygodna. Jego kochanka wymusila to na nim; pod tym wzgledem byl obrzydliwie slaby. – Nieokielznana nienawisc przemienila jej twarz w ohydna maske i Bourne pojal, ze wreszcie wyjawila prawde o swojej przeszlosci. – Nigdy sie nie dowiedzial, ze znam prawde, nigdy sie z tym nie zdradzilam. Nigdy. – Odrzucila glowe do tylu. – W kazdym razie Stiepan odwiedzal te sama klinike. Przyjezdzal do brata… do brata, ktory probowal go zabic.

Bourne wpatrywal sie w nia oniemialy. Nie mial pojecia, czy oklamuje go, czy mowi prawde, ale nie mylil sie przynajmniej co do jednego – toczyla jakas osobista wojne. Role, ktore odgrywala z takim powodzeniem, byly dzialaniem ofensywnym, wypadami na terytorium wroga. Patrzyl w nieprzejednane oczy Annaki i wiedzial, ze jest cos potwornego w tym, jak manipuluje ludzmi, ktorzy sie do niej zblizyli.

Pochylila sie i ujela palcami jego podbrodek.

– Nie widziales Stiepana, prawda? Przeszedl rozlegla operacje plastyczna prawej czesci twarzy i szyi. Tlumaczy to roznie roznym ludziom, ale prawda jest taka, ze brat oblal go benzyna i przystawil do twarzy plonaca zapalniczke.

– Moj Boze! Czemu? – wzdrygnal sie Bourne.

– Kto wie? Jego brat byl po prostu groznym szalencem. Stiepan wiedzial o tym i jego ojciec rowniez, ale odmawial przyjecia tego do wiadomosci, dopoki nie stalo sie za pozno. I nawet potem wciaz bronil chlopaka, twierdzac, ze to tylko tragiczny wypadek.

– Mozliwe, ze to prawda – powiedzial. – Ale nawet jesli tak, nie daje ci to wymowki, by spiskowac przeciwko wlasnemu ojcu.

Parsknela smiechem.

– Jak mozesz tak mowic, skoro ty i Chan probowaliscie sie pozabijac? Taka furia w dwoch ludziach, moj Boze!

– Zaatakowal mnie. Ja sie tylko bronilem.

– Ale nienawidzi cie z pasja, ktora rzadko sie spotyka. Nienawidzi cie tak bardzo, jak ja nienawidzilam ojca. A wiesz dlaczego? Poniewaz porzuciles go tak samo, jak moj ojciec porzucil moja matke.

– Mowisz, jakby naprawde byl moim synem – syknal Bourne.

– Ach tak, slusznie, utwierdziles sie w przekonaniu, ze jest inaczej. Jakie to wygodne, prawda? Dzieki temu nie musisz myslec o tym, jak zostawiles go na pewna smierc w dzikiej dzungli.

– To nie tak! – Bourne wiedzial, ze nie powinien dac sie wciagnac w ten temat, ale nie potrafil sie powstrzymac. – Powiedziano mi, ze zginal. Nie mialem pojecia, ze mogl przezyc. Odkrylem to dopiero pozniej w rzadowej bazie danych.

– A zostales, zeby sprawdzic? Nie, pochowales rodzine i nawet nie zajrzales do trumien! Gdybys to zrobil, przekonalbys sie, ze twojego syna tam nie ma. Nie, tchorzu, zamiast tego uciekles z kraju.

Bourne usilowal wyrwac sie z wiezow.

– I to ty prawisz mi kazanie o powinnosciach rodzinnych?

– Wystarczy. – Stiepan Spalko wszedl do pokoju z doskonalym wyczuciem czasu sedziego walk bokserskich. – Mam z panem Bourne'em do przedyskutowania sprawy, ktore sa wazniejsze od opowiesci familijnych.

Annaka wstala poslusznie. Poklepala Bourne'a po policzku.

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату