– Nie chmurz sie tak, Jasonie. Nie jestes pierwszym facetem, ktorego wykolowalam, i nie bedziesz ostatnim.

– Nie – przyznal. – Ostatnim bedzie Spalko.

– Annako, zostaw nas teraz samych – powiedzial Spalko, obleczonymi w lateksowe rekawiczki dlonmi poprawiajac na brzuchu fartuch rzezniczy. Fartuch byl czysty i starannie wyprasowany. Na razie nie bylo na nim ani kropli krwi.

Gdy Annaka wyszla, Bourne skierowal uwage na czlowieka, ktory wedlug Chana winien byl smierci Aleksa i Mo.

– Pan jej naprawde ufa bez zastrzezen?

– Tak, Annaka jest wspaniala oszustka. – Spalko zachichotal. – Ale ja tez wiem o klamstwach to i owo. – Zblizyl sie do wozka i obrzucil ulozone na tacy instrumenty wzrokiem znawcy. – Sadze, ze podejrzenie, iz zdradzi mnie tak samo, jak zdradzila pana, jest naturalne. – Odwrocil sie, swiatlo odbilo sie od nienaturalnie gladkiej skory na jego twarzy i szyi. – A moze usiluje pan wbic klin miedzy nas? Dla agenta o pana kwalifikacjach bylaby to standardowa procedura operacyjna. – Wzruszyl ramionami, podniosl jeden z instrumentow i obrocil go w palcach. – Panie Bourne, ciekawi mnie, jak wiele zdolal sie pan dowiedziec o doktorze Schifferze i jego wynalazku.

– Gdzie jest Felix Schiffer?

– Nie moglby pan mu pomoc, panie Bourne, nawet gdyby dokonal pan niemozliwego i zdolal stad uciec. Doktor Schiffer przestal mi byc potrzebny i teraz zadna sila juz go nie wskrzesi.

– Zabiles go – powiedzial Bourne – tak jak zabiles Aleksa Conklina i Mo Panova.

Spalko wzruszyl ramionami.

– Conklin odebral mi doktora Schiffera, kiedy najbardziej go potrzebowalem. Odzyskalem go, oczywiscie. Zawsze dostaje to, czego chce. Ale Conklin musial zaplacic za to, iz myslal, ze moze mi sie bezkarnie przeciwstawic.

– A Panov?

– Znalazl sie po prostu w zlym miejscu w nieodpowiednim czasie – odrzekl Spalko. – To wszystko.

Bourne pomyslal o tym, ile dobra Mo Panov zdzialal w swoim zyciu, i poczul sie przytloczony bezsensownoscia jego smierci.

– Jak moze pan mowic o pozbawieniu zycia dwoch ludzi, jakby to bylo pstrykniecie palcami?

– Poniewaz takie wlasnie jest, panie Bourne – rozesmial sie Spalko. – Zreszta pozbawienie zycia tych dwoch ludzi to nic w porownaniu z tym, co nas niebawem czeka.

Bourne staral sie nie patrzec na lsniace przyrzady. Przypomnial sobie sine cialo Laszlo Molnara wepchniete do jego wlasnej lodowki. Sam widzial, jakie rany mogly zadac narzedzia Spalki.

Pojawszy, ze to wlasnie Spalko ponosil odpowiedzialnosc za meczarnie i smierc Molnara, zdal sobie sprawe, ze wszystko, co opowiedzial mu o nim Chan, bylo prawda. A jesli Chan powiedzial prawde o Spalce, to czy nie bylo mozliwe, ze od poczatku mowil prawde – ze rzeczywiscie jest Joshua Webbem, jego synem? Fakty sumowaly sie, odslaniajac prawde, i Bourne poczul jej ciezar na swoich barkach, jakby dzwigal na grzbiecie ogromny glaz.

Teraz nie mialo to juz znaczenia, gdyz Spalko zaczal przebierac w swoich narzedziach tortur.

– Jeszcze raz pytam: czego dowiedzial sie pan o wynalazku doktora Schiffera?

Bourne wbil wzrok w naga betonowa sciana.

– Postanowil pan nie odpowiadac – stwierdzil Spalko. – Gratuluje odwagi. – Usmiechnal sie czarujaco. – I zaluje, ze panski gest jest najzupelniej jalowy.

Przytknal do ciala Bourne'a spiralna koncowke instrumentu.

Rozdzial 26

Chan wszedl do Houdiniego, sklepu mieszczacego sie w budynku na Vaci utca 87. Sciany i gabloty malutkiego sklepiku zastawione byly akcesoriami iluzjonistycznymi, lamiglowkami i labiryntami wszelkich ksztaltow i rozmiarow. Dzieci w roznym wieku, ich matki i ojcowie buszowali wsrod polek i z podziwem spogladali na fantastyczne sprzety, pokazujac je sobie palcami.

Chan podszedl do jednej ze sprzedawczyn i powiedzial, ze pragnie sie widziec z Oszkarem. Dziewczyna zapytala go o nazwisko, po czym podniosla sluchawke i polaczyla sie z numerem wewnetrznym. Po krotkiej rozmowie wskazala Chanowi droge na zaplecze.

Otworzywszy drzwi w glebi sklepu, Chan wkroczyl do malego przedsionka oswietlonego pojedyncza naga zarowka. Sciany mialy nieokreslony kolor, w powietrzu unosil sie zapach gotowanej kapusty. Krete metalowe schodki wiodly do gabinetu na pierwszym pietrze. Pokoj ten byl zawalony ksiazkami – w wiekszosci pierwszymi wydaniami dziel o magii oraz biografiami i autobiografiami slynnych iluzjonistow. Na scianie nad antycznym debowym biurkiem wisiala fotografia Harry'ego Houdiniego z autografem. Stary perski dywan lezal na drewnianej podlodze i wciaz wymagal czyszczenia, a olbrzymi fotel o wysokim oparciu wciaz znajdowal sie na honorowym miejscu, zwrocony przodem do biurka.

Oszkar siedzial w dokladnie tej samej pozycji co rok wczesniej, kiedy Chan widzial go po raz ostatni. Byl to mezczyzna w srednim wieku o sylwetce w ksztalcie gruszki, krzaczastych bokobrodach i kartoflowatym nosie. Na widok Chana wstal, usmiechnal sie szeroko i okrazywszy biurko, uscisnal mu dlon.

– Witaj – powiedzial, gestem reki zapraszajac Chana, zeby usiadl. – Co moge dla ciebie zrobic?

Chan zaczal wyjasniac, czego potrzebuje. Kiedy mowil, Oszkar notowal cos na kartce, kiwajac od czasu do czasu glowa.

Potem podniosl wzrok.

– To wszystko? – Sprawial wrazenie zawiedzionego; uwielbial wyzwania.

– Niezupelnie – odrzekl Chan. – Jest jeszcze zamek magnetyczny.

– No, nareszcie! – Oszkar tryskal teraz radoscia. Wstal zza biurka i zatarl rece. – Prosza za mna, przyjacielu.

Poprowadzil Chana oklejonym tapeta korytarzem, oswietlonym lampami, ktore wygladaly na gazowe. Mial specyficzny chod, czlapal komicznie niczym pingwin, jednak kiedy widzialo sie, jak w niespelna poltorej minuty uwalnia sie z trzech par kajdanek, slowo 'finezja' nabieralo zupelnie nowego znaczenia.

Otworzyl drzwi i wszedl do swojego warsztatu – sporego pomieszczenia poprzecinanego rownymi rzadkami solidnych drewnianych stolow do majsterkowania i metalowych kontuarow. Zaprowadzil Chana do jednego z nich i zaczal przetrzasac po kolei szuflady. Po dluzszej chwili wydobyl nieduzy czarno- srebrny kwadrat.

– Wszystkie zamki magnetyczne sa zasilane elektrycznie. Wiesz o tym, prawda? I wszystkie potrzebuja ciaglego doplywu pradu, jesli maja byc skuteczne. Kazdy, kto instaluje u siebie taki zamek, zdaje sobie sprawe, ze jesli odetnie sie prad, zamek sie otworzy. Dlatego zwykle zamki za opatrzone sa w awaryjne zasilanie, czasami nawet z dwoch zrodel, jesli wlasciciel jest chorobliwie ostrozny.

– Ten jest – zapewnil go Chan.

– Rozumiem. – Oszkar kiwnal glowa. – W takim razie mozesz zapomniec o probie odciecia zasilania. Potrwaloby to zbyt dlugo i nie mialbys pewnosci, ze poradziles sobie ze wszystkimi dodatkowymi zabezpieczeniami. – Uniosl palec wskazujacy. – Ale niewiele osob wie, ze wszystkie zamki magnetyczne sa zasilane pradem stalym, wiec… – Znow zaczal przeszukiwac szuflady i wydobyl nastepny przedmiot. – Potrzebny ci jest generator pradu zmiennego o takiej mocy, zeby porazic zamek.

Chan wzial do reki generator. Okazal sie nadspodziewanie ciezki.

– Jak to dziala?

– Wyobraz sobie piorun uderzajacy w system elektryczny. – Oszkar popukal palcem w pokrywe generatora. – To malenstwo przerwie doplyw pradu stalego na dosc dlugo, abys mogl otworzyc drzwi, ale nie odetnie go calkowicie. Ostatecznie prad zacznie znowu krazyc i zamek sie zamknie.

– Ile bede mial czasu? – zapytal Chan.

– To zalezy od modelu zamka. – Oszkar wzruszyl ramionami. – Jakies pietnascie minut, moze dwadziescia, nie wiecej.

– Nie moge po prostu jeszcze raz wywolac porazenia?

Oszkar pokrecil glowa.

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату