znalezc kogos, kto nie marzylby chocby o skradzeniu calusa dziewczynie. Przyzwyczaila sie zatem do powszechnych holdow. Jednak spojrzenia Gedeona poczely stawac sie coraz bardziej natarczywe, zuchwale i przenikliwe. Niemal kazdego ranka, dnia i godziny czula na sobie wzrok jego jedynego oka. Nieraz wspominala mu o tym mimochodem, pytala, coz takiego w niej widzi. Wowczas jednak Gedeon kierowal rozmowe ku tematom takim, jak proces ze Stadnickim czy obrona Dwernik. Czegoz jednak mogla chciec od czlowieka, ktory dwadziescia lat spedzil przykuty do wiosla i czesciej zapewne widywal syreny, morskie potwory i tureckich nadzorcow niz urodziwe niewiasty? Z drugiej zas strony, kiedy czula na sobie jego spojrzenie, nieraz brala ja chec, aby ukazac mu cokolwiek wiecej. Czasem zastanawiala sie, co staloby sie, gdyby ujrzal ja w czasie kapieli albo wszedl do loznicy, gdzie sypiala... Nieraz pojawialo sie w niej pragnienie, aby przejsc obok niego w samym giezle, z rozpuszczonymi wlosami. I z wrodzonej okrutnej niewiesciej ciekawosci zobaczyc, jak bedzie skrecal sie i wil z bezsilnego pozadania.

Jesli tego jeszcze nie uczynila, to przede wszystkim z tej prostej przyczyny, iz Gedeon uratowal zascianek przed schlopieniem, ktore oznaczaloby dla niej ni mniej, ni wiecej, tylko cuchnace, chamskie lapska Smoliwasa. Konstancja nie miala zludzen, iz jej zycie jako poddanej byloby nieco trudniejsze niz losy zniwiarek i dziewek z wiejskich sielanek i fraszek pana Szymonowica i Kochanowskiego, ktore przed laty czytywal jej dziadunio. Wiadomo bylo, iz zostawszy w Dwernikach starosta, stary cap Smoliwas uzywalby na niej jak wyposzczony Werhowyniec na najdorodniejszej owieczce ze swego stada. O ile oczywiscie wczesniej nie ocknalby sie ze strzala z luku tkwiaca w samym srodku plebejskiej potylicy. Tylko ze w takim przypadku pozostawalby jej juz tylko gosciniec. A co czekalo mloda niewiaste na goscincu, to juz strach przeszkadzal myslec.

Oczywiscie gdyby byla mezczyzna, wszystko byloby duzo prostsze – ucieklaby do wojska, pod hetmanska protekcje. Niestety, probowala tej sztuczki juz siedem lat temu, gdy wsciekla na braci, majac szesnascie wiosen, wsiadla na kon, przyjechala pod Przemysl, gdzie ciagnela traktami na Moldawie armia koronna mosci pana kanclerza, po czym zazadala rozmowy z hetmanem koronnym. Jan Zamoyski omal nie zlecial z krzesla, kiedy przyprowadzono do niego panne paradujaca z lukiem, ktora zazadala, aby przyjal ja w poczet rycerstwa koronnego. Wysluchawszy jej jednak, nie krzyczal, nie klal, nie rzucal gromow. Wezwal pulkownikow i rotmistrzow – to jest pana Zolkiewskiego, Potockiego, Golskiego i Sobieskiego, a potem sprezentowal im bojowa i orezna Konstancje. Ujrzawszy ja, owi weterani spod Pskowa, Byczyny i Solonicy rykneli jednym gromkim smiechem. A Zamoyski zawolal zaraz swoich nadwornych kozakow i kazal odprowadzic ja do Dwernik, na posmiewisko sasiadow i calego zascianka. Nawet teraz, gdy wspominala tamte chwile, ciemny rumieniec bil jej na policzki.

Jesli Konstancje korcilo, by doprowadzic do tego, ze siodme poty poczna bic na czolo Gedeona, to przede wszystkim dlatego, iz zaczynala milowac sie w Dydynskim. Zas Jacek nad Jackami wcale nie dawal jej do zrozumienia, iz zamierza kiedykolwiek odwzajemnic te gorace uczucia. Rzecz oczywista, jak kazdy mezczyzna korzystal szczodrze z fruktow jej milowania, calowal, piescil, karesowal jej laczki, zrodelka, gory i gaiki, owe, mowiac po hyrniacku – dwie strome kiczerki z przodu, zwienczone nadobnymi horbami, tudziez owe dwie magury z tylu, przedzielone wdziecznym prislupem, w ktorym poczawszy od przedniej czesci, pienil sie slodki gaik nietkniety jeszcze reka kosiarza ani pyskiem dzielnego polskiego konika. Sek jednak w tym, iz pan stolnikowic coraz natarczywiej dopominal sie jej wianka. Konstancja wprawdzie, jako wychowywana na zascianku, gdzie nie robiono tajemnic ze spraw Kupidyna i natury, nie byla harda ani bogobojna, obawiala sie jednak, aby Jacek nad Jackami nie potraktowal jej jak zwyklej wiejskiej dziewki, to znaczy pouzywal, pohasal, a potem wsiadl na konia i rzekl: „Bywaj zdrowa, moscia panno!”. Myslala zatem zgodnie ze swa przewrotna niewiescia natura, ze jesli dopusci Gedeona blizej do siebie, Jacek dostrzeze to i umiluje ja tym bardziej. A przy tym wszystkim wcale nie miala swiadomosci, ze dawanie okazji Gedeonowi oznaczac moze igranie z ogniem.

Oczywiscie byl jeszcze jeden sposob, praktykowany przez bodaj wszystkie niewiasty w Koronie i na Litwie, ktorym Konstancja mogla probowac opetac stolnikowica – milosne czary. Ale te zdecydowala sie zostawic na sam koniec potyczki o jego wzgledy, jako ostateczny huf walny w tej milosnej batalii.

Pewnego razu, gdy wiatr przegonil chmury, Konstancja wybrala sie na legi za wioska, aby przejechac Werchatego. Pomykala na koniku, zataczajac kola, zwalniajac konia do stepa, a potem przechodzac w dyrd i klus, zawracajac niespodziewanie rysia, a potem wypuszczajac wierzchowca w galop, przeskakujac zerdzie i oplotki, a potem sciagajac wodze, zmuszajac konia do przejscia do stepa. W pewnej chwili, gdy rzucila okiem na wioske, ujrzala Gedeona, ktory stal samotny, zgarbiony, oparty o gruba lipe za parkanami. Mezczyzna wpatrywal sie w nia bacznie. Ciagle czula na sobie jego oko; wiedziala dobrze, ze sledzil z uwaga kazdy jej ruch, kazde uniesienie glowy czy pochylenie sie w kulbace. Chcac troche sie z nim podroczyc, zaczela wyczyniac najrozniejsze sztuczki. Wypuszczala Werchatego galopem i zatrzymywala go, by stanal deba, cofala, zataczala korbety, posady, wezokrety, kapryjole, zawracala i przechodzila w skok, az jej czarne warkocze furkotaly wokol ksztaltnej twarzyczki.

Kiedy po ktoryms z rzedu korbecie spojrzala w strone zascianka, Gedeona juz nie bylo. Wzruszyla ramionami, troche zla, iz stracila jedynego obserwatora, a potem, strzeliwszy z pistoletu Werchatemu nad uchem, aby nie odzwyczail sie od huku, zawrocila do stajni.

Kiedy przejezdzala kolo lipy, zatrzymala konia i zamarla. Kora na drzewie od strony dworu byla zdarta pazurami az do bialego pnia, porozdzierana, pogryziona, rozcieta. Konstancja zadrzala. Czyzby Gedeon, spogladajac, jak harcuje na koniu, drapal i gryzl drzewo z wscieklosci? Czyzby az tak jej pozadal? A moze tez nienawidzil za to, ze jak glupia dziewka wdzieczyla sie przed nim na srodku pustego pola?!

Od tego dnia nie chciala juz zwracac na siebie jego uwagi. Nie paradowala przed Gedeonem konno, nie probowala go kusic ani upokarzac. Teraz, gdy tylko zawiesil na niej wzrok, czula, jak dziwny chlod sciska jej serce. Zabawa z ogniem byla skonczona.

Lecz nie podejrzewala, ze miala okazac sie tylko poczatkiem.

* * *

Kilka dni pozniej, gdy Dydynski pojechal z bracmi do Niewistki, aby zalatwic rodzinne sprawy, a Gedeon wyruszyl, by z Pelczakiem i Samuelem pelnic straz przy bramie, przyuwazyla otwarte drzwi do alkierza, w ktorym sypial. I wowczas, nie wiedziec skad, pojawilo sie w niej pragnienie, aby zajrzec przez szpare.

A kiedy juz zerknela, zobaczyla lawe, na niej skorzana sakwe i powyciagane papiery. Natychmiast przypomniala sobie o owym tajemniczym liscie, ktory znalazla u Gedeona wiele dni temu. Jacek powiadal o nim, iz byl to dokument spisany po turecku.

Zapragnela zobaczyc ten papier.

Wiedziala, ze to czyste szalenstwo, ze nie powinna tego robic, aby nie nawarzyc sobie piwa, ktorego bedzie za duzo na jej niewiescia glowe. A jednak pchnela drzwi, powoli, ostroznie...

W dworku panowala cisza. Szawilla wyszedl na zascianek, Kolodrub, od czasu gdy wstapil w zlote jarzmo malzenskie, postawil sobie chalupe przy trakcie. Byla sama. Przeciez zdaze uslyszec, jak otwieraja sie drzwi – pomyslala – wtedy go zaraz schowam. Udam, ze nic sie nie stalo.

Nie mogla oprzec sie pokusie i z bijacym sercem weszla do izby. Czula, jak spod powiek splywaja jej lzy. Wiedziala, ze cos sie stanie, domyslala sie, ze to pulapka... A jednak nie mogla sie powstrzymac. Czula sie jak lania spogladajaca w drapiezne oczy przyczajonego wilka.

Dokument lezal na samej gorze. Teraz, rozwiniety z rulonu, wygladal duzo mniej groznie niz wtedy, gdy tylko przelotnie rzucila nan okiem. Tureckie zawijasy nie sprawialy wrazenia diabelskich charakterow. Jacek mial racje – to bylo po prostu pohanskie pismo.

Nagle pomiedzy wierszami wijacymi sie jak robaczki dostrzegla znajome znaki... Nie mozna by powiedziec, aby Konstancji uczono retoryki i laciny, a prawde powiedziawszy, jej bieglosc w czytaniu i pisaniu ograniczala sie do umiejetnosci zlozenia podpisu i znajomosci kilku liter, jednak wyraznie rozpoznawala wstawione w dokumencie nazwisko Dvernyczczy... Dvernyczczy... Dwerniccy?

Tutaj moglo chodzic tylko o jej rodzine... Pytanie jednak, dlaczego wymieniono ja w owym dokumencie.

Cofnela sie zdumiona, odwrocila ku drzwiom i...

Stal w nich Gedeon. Usmiechal sie krzywo i zlowieszczo lypal jedynym okiem. Zupelnie jakby z gory wiedzial, co zrobi Konstancja, kiedy on zostawi te papiery na wierzchu.

– Gedeon... Ja...

Bez slowa podszedl do niej i chwycil w objecia. Mocno, brutalnie, az krzyknela z bolu. Miala wrazenie, ze zaraz polamie jej wszystkie zebra, zdlawi jak niedzwiedz. Nie opierala sie przerazona i dygocaca, gdy ja calowal, kiedy wielkie, stwardniale dlonie poczely gladzic ja po plecach, drzec pazurami materie jej zupana.

– Nie, nie, nie! – zawolala. – Bla...gam, nie...

Podniosl ja jak dziecko, a potem rzucil na stol, na papiery, na prochownice z ziolem do podsypki, na szklenice i puchary. Zabrzeczalo rozbite szklo, zalomotal przewracajacy sie zydel. Wszystko dzialo sie tak wolno i tak szybko... Zupelnie jak we snie. Panna Dwernicka nie mogla wrecz w to uwierzyc, nie byla w stanie pojac, ze Gedeon uczynil cos, czego w glebi duszy wcale nie chciala.

– Pusc mnie! Pusc! – jeknela. – Nie czyn mi nic, blagam!

– Jestes moja! – wycharczal. – Na zawsze! Moja, moja, moja!

Szarpala sie i rzucala, bila go piesciami po plecach, po twarzy. Na prozno. Mogla okladac go do woli, bo kazdy jej cios dzialal na Gedeona rownie mocno co platek sniegu opadajacy na grzbiet roslego bojka.

– Cos ty mi uczynila! – zawyl. – Cos ty mi zrobila, dziewko. Ja za ciebie... wszystko... Ja oddam ten caly zascianek! Bede twoim rabem, a ty moja niewolnica! Ja dla ciebie zemsty na Diable poniecham! Ale musisz byc mi powolna!

Szarpala sie, wila i gryzla, rzucala mu w ramionach, nadaremnie stawiajac opor. Az wreszcie jej prawa dlon napotkala cos szorstkiego i oblego, co dalo sie chwycic, scisnac w reku...

Uderzyla z zamachu, z cala rozpaczliwa sila, na jaka bylo ja stac! To, co chwycila, okazalo sie glinianym garnczkiem; Gedeon ryknal smiechem i nawet nie wyciagnal reki, aby ja powstrzymac.

Zle zrobil!

Gliniany kaganek roztrzaskal sie na pokrytej szramami glowie Gedeona, jak gdyby byl to zelazny leb tarana do rozbijania murow. Oliwa chlusnela na plecy szlachcica, sciekla na Konstancje i zaraz w jednej chwili zablysla ogniem i zapalila sie z cichym syknieciem.

Gedeon zawyl. Za pozno zrozumial swoj blad. W jednej chwili oderwal rece od ciala Konstancji, poderwal sie na nogi ogarniety plomieniami.

Nie byl glupcem. Rozerwal zapiecie giermaka i w jednej chwili zrzucil go na podloge. Porwal za wzorzysty kilim na lawie, zarzucil go sobie na leb, duszac plomienie, zanim zdazyly dobrac sie do jego skory. A kiedy obrocil sie w strone drzwi, gdy przetarl oczy z lepiacej sie, tlustej oliwy, zaklal. Dwernickiej nie bylo juz w izbie.

– Konstancja! – krzyknal z rozpacza. – Konstancjaaa!

Drzwi w sieni trzasnely. Na wpol oszalaly wypadl z alkierza, rzucil sie za dziewczyna. Po drodze przewrocil stepe, wywalil misy, sita i przetaki wiszace na hakach, otwarl furte kopnieciem, omal nie wywalajac jej z zawiasow.

Zeskoczyl z ganku prawie pod kopyta Werchatego. Wrzasnal i cofnal sie, odruchowo oslaniajac twarz lewa reka. To ocalilo mu zycie. Rozpedzony kon odrzucil go w tyl, na schody. Padajac, Gedeon rozwalil plecami boczna balustrade ganku, zdruzgotal grube deski jak watle szczapki i wpadl gleboko w snieg.

Kiedy poderwal sie na nogi i wypadl na podworze, Konstancji juz nie bylo.

– Com ja uczynil?! – zalkal rozpaczliwie. – Com ja zrobil najlepszego!

Вы читаете Diabel Lancucki
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату